Liga Mistrzów. Real poległ z Szachtarem, a Inter wrócił do gry o awans

01.12.2020
Ostatnia aktualizacja 27 czerwca, 2023 o 14:44

W wtorkowych meczach Ligi Mistrzów doszło do kilku zaskakujących zwrotów akcji. Trzeba przyznać, że w ostatniej kolejce jeszcze wiele może się wydarzyć. Szczególnie w Grupie B, gdzie wciąż może awansować praktycznie każdy.

Lokomotiw Moskwa – Red Bull Salzburg 1:3 (Miranczuk 79’k – Berisha 28’, 41’, Adeyemi 81’)

Po czterech meczach Lokomotiw miał jeszcze nawet szanse na to, żeby wyjść z grupy. Zespół tracił bowiem tylko dwa punkty do drugiego Atletico i przy szczęśliwym układzie wydarzeń liczyć na porażkę rywala. Mistrzowie Austrii jednak we wtorkowym meczu wręcz znokautowali Macieja Rybusa i spółkę.

Bohaterem spotkania okazał się ten, co ostatnio w obu meczach z Bayernem pokonał Manuela Neuera. Mergim Berisha tym razem już w 30. minucie miał dwie bramki na koncie. A mógł mieć nawet hat-tricka, gdyż sędzia dopatrzył się przy jego trafieniu spalonego.

Wydawało się, że Lokomotiw jeszcze spróbuje odmienić losy meczu po wykorzystanym rzucie karnym. Błąd w obronie sprawił jednak, że Rosjanie nie mieli już czego szukać w tym meczu.

Ze względu na wynik drugiego meczu, mistrz Austrii wciąż ma szansę na awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Zwycięstwo z Atletico w ostatniej kolejce wydaje się na pierwszy rzut oka nieprawdopodobne, ale kto wie – może będziemy świadkami sensacji?

Szachtar Donieck – Real Madryt 2:0 (Dentinho 57’, Solomon 82’)

Mistrzowie Ukrainy w pierwszej kolejce fazy grupowej sprawili sensację, wygrywając w Madrycie z Realem, wychodząc rezerwowym składem. Tym razem, po dwóch klęskach z Borussią, mało kto jednak wierzył w to, że zespół wróci do walki o wyjście z grupy w Lidze Mistrzów. Jak się okazało, podopieczni Luisa Castro znowu to zrobili!

Pierwsza połowa była wyraźnie zdominowana przez podopiecznych Zinedine’a Zidane’a. Szachtar przez ten czas nie oddał choćby jednego celnego strzału. Druga połowa przyniosła jednak nieoczekiwany zwrot akcji, a niewykorzystane sytuacje Realu się zemściły. Najpierw piłkę do bramki skierował Dentinho, a następnie Manor Solomon przedarł się przez obronę rywala i pokonał Thibauta Courtois strzałem z bliska.

Po tym spotkaniu Szachtar wskoczył na drugie miejsce w grupie mimo ujemnego bilansu bramkowego (-7). Zespół ma tyle samo punktów, co Real, aczkolwiek okazał się lepszy w bezpośrednich starciach.

Atalanta Bergamo – Midtjylland 1:1 (Romero 79’ – Scholz 13’)

Wydawało się, że zwycięzca tego pojedynku jest oczywisty. Atalanta nabuzowana ostatnim zwycięstwem z Liverpoolem powinna tutaj pokazać, dlaczego zasługuje na wyjście z grupy i już czeka na ostatni mecz z Ajaxem. Ćwierćfinaliści poprzedniej edycji Ligi Mistrzów jednak rozczarowali, tracąc punkty z zespołem, który do tej pory jeszcze ich nie zdobył.

Co więcej, to drużyna gości prowadziła przez długi czas. W 13. minucie gola zdobył Alexander Scholz strzałem z woleja wprost w lewy górny róg bramki. Gospodarze szukali swoich szans, ale głównie bili głową w mur, na co miała wpływ dobra postawa bramkarza Midtjyllandu, Jespera Hansena. Ostatecznie jednak duńska ściana skapitulowała po strzale głową Cristiano Romero.

Atalanta co prawda wskoczyła po tym meczu na drugie miejsce w grupie, jednak wtorkowy mecz nie jest dla niej dobrym prognostykiem. Ajax będzie powiem trudniejszym rywalem niż Duńczycy, któzy w tym spotkaniu wywalczyli swój pierwszy punkt.

Atletico Madryt – Bayern Monachium 1:1 (J. Felix 26’ – Müller 86’k)

Bayern już wcześniej zapewnił sobie wyjście z grupy, dlatego mógł sobie pozwolić na eksperymenty. Hansi Flick dał wolne Robertowi Lewandowskiemu, który potrzebuje odpoczynku, a postanowił trochę porotować składem. Dowodem na to są Eric Maxim Choupo-Moting i Bright Arrey-Mbi w wyjściowym składzie. Tymczasem podopieczni Diego Simeone mogli sobie zwycięstwem zapewnić wyjście z grupy.

Ostatecznie jednak Atletico będzie walczyć o awans do ostatniej kolejki. Przez długi czas drużyna prowadziła 1:0 po golu Joao Felixa i wydawało się, że zapewni sobie wyjście z grupy. Pod koniec spotkania Felipe dopuścił się przewinienia we własnym polu karnym, dzięki czemu Bayern otrzymał jedenastkę. Piłka minęła rękę Jana Oblaka po strzale Thomasa Müllera.

FC Porto – Manchester City 0:0

W Porto byliśmy świadkami nudnego podziału punktów, który zapewnił drużynie gospodarzy awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. “Obywatele” byli drużyną wyraźnie lepszą – ich przewaga w posiadaniu piłki w ciągu 90. minut wyniosła (69-31%), a ich rywale oddali zaledwie jeden celny strzał.

Wydawało się, że Manchester City obejmie prowadzenie w 80. minucie. Wówczas piłkę do siatki skierował Gabriel Jesus, aczkolwiek sędzia Bjorn Kuipers postanowił sprawdzić sytuację poprzez VAR. Analiza wideo wykazała, że Brazylijczyk wówczas przebywał na spalonym.

Choć wicemistrzowie Anglii mieli wiele szans, ostatecznie nie potrafili przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Po tym spotkaniu w górze tabeli wszystko jest już jasne – Manchester City kończy grupę na pierwszym, natomiast Porto na drugim miejscu.

Liverpool – Ajax 1:0 (Jones 58’)

Na wstępie trzeba powiedzieć, że pod jednym względem doszło tutaj do sensacji. Ajax bowiem dłużej utrzymywał się przy piłce, choć nie miało to odzwierciedlenia na skuteczności. Drużyna szukała okazji z rzutów rożnych, jednak żaden z nich nie zagroził bramce strzeżonej dziś przez Caoimhina Kellehera, który musiał zastąpić kontuzjowanego Alissona w kadrze meczowej.

Jak się jednak okazało, młody Irlandczyk zaliczył lepsze spotkanie niż golkiper Ajaxu, Andre Onana. Powiedzmy sobie szczerze, to właśnie Kameruńczyk ponosi odpowiedzialność za porażkę swojego zespołu. No cóż, trudno stwierdzić, co naprawdę chciał w tamtej sytuacji zrobić bramkarz mistrza Holandii.

Po tym spotkaniu Kelleher zdecydowanie zasłużył na największe pochwały. Chociaż Irlandczyk miał kilka problemów z wyprowadzaniem piłki, w polu karnym okazał się bezbłędny. Dzięki jego postawie Liverpool zapewnił sobie awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów z pierwszego miejsca w grupie.

Olympique Marsylia – Olympiakos 2:1 (Payet 55’, 75’k – Camara 33’)

Można powiedzieć, że eksperci nie dowierzają! Przed tą kolejką Olympique Marsylia był najsłabszym zespołem obecnych rozgrywek. Podopieczni Andre Villas-Boasa do piątej kolejki nie tylko nie zdobyli ani jednego punktu, ale również nie znaleźli drogi do bramki.

Tym razem mogło się wydawać, że będzie podobnie. Ostatecznie jednak w drugiej połowie Marsylczycy najpierw doprowadzili do wyrównania, a następnie wyszli na prowadzenie po wykorzystanym rzucie karnym. Obie bramki zdobył Dimitri Payet.

Trzeba jednak powiedzieć, że mimo zwycięstwa l’OM znajduje się na ostatnim miejscu, gdyż mistrzowie Grecji mają lepszy bilans w dwumeczu z zespołem (po 1:0 w Pireusie). Poza tym marsylczycy podejmą w ostatniej kolejce fazy grupowej Manchester City, co raczej nie powinno ich napawać optymizmem.

Borussia Mönchengladbach – Inter 2:3 (Plea 45+1’, 76’ – Darmian 17’, Lukaku 64’, 73’)

Mecz z Borussią był dla Interu o “być albo nie być”. Nie tylko w Lidze Mistrzów, ale ogólnie w europejskich pucharach. Gdyby bowiem spotkanie zakończyło się podziałem punktów, podopieczni Antonio Conte przestaliby marzyć o grze w Lidze Europy w rundzie wiosennej. A tak wciąż mają szansę na wyjście z najbardziej wyrównanej grupy tej edycji.

Obie drużyny miały w tym meczu dużo sytuacji do tego, by wpłynąć na losy spotkania, czego zresztą widać odzwierciedlenie w wyniku. Pierwsza połowa zakończyła się remisem 1:1, aczkolwiek w drugiej części “Nerazzurri” udowodnili, że wciąż zależy im na wyjściu z grupy. Bohaterem zespołu był Romelu Lukaku, który zanotował dwa trafienia.

Borussia jednak walczyła do końca mimo przegrywania w pewnym momencie 1:3. Gol Alassane Plei został poddany analizie VAR, aczkolwiek sędzia ostatecznie uznał trafienie na 2:3. Sześć minut później wydawało się, że Francuz doprowadził do wyrównania, jednak tym razem VAR nie okazał się już przychylny dla niemieckiego zespołu.

Tym samym w Grupie B jeszcze wszystko może się zdarzyć. Pierwsza Borussia zakończyć na dole tabeli, natomiast ostatni Inter awansować z pierwszego miejsca. Trzeba przyznać, że za tydzień to właśnie tę grupę powinno śledzić najwięcej piłkarskich kibiców z całego świata.