Odpuszczać czy nie odpuszczać? Etyka kontra honor dla Lecha

03.12.2020

Walczyć w Lidze Europy o pieniądze, ranking i prestiż czy ratować ligę? Przed takim dylematem stanął Dariusz Żuraw. Jeśli ktoś liczył, że Lech powalczy jeszcze o awans do 1/16 finału LE, ten się srogo przeliczył. Już wyjściowa jedenastka Kolejorza sugerowała, co wybrał trener Żuraw. Dzisiaj zdecydowanie opowiedział się po stronie Ekstraklasy. Ma rację? Jeden rabin powie tak, inny rabin powie nie. Po prostu musiał wybrać mniejsze zło.

Nie ma wątpliwości, że trener Żuraw chciałby dzisiaj wystawić najmocniejszy skład na mecz z Benfiką. Przecież dla Lecha to było prawdziwe okno wystawowe. Tyle że najmocniejszy skład jest do tego stopnia eksploatowany, że musi znaleźć dla siebie wolne. Zważywszy na to, że przed chwilą wielu zawodników grało w kadrach, a teraz co trzy dni przez miesiąc będzie grać na dwóch frontach, trzeba było coś poświęcić.

W Lidze Europy szansę na awans po koszmarze w Liege spadły niemal do zera. Nawet wygrane nad Benfiką i Rangersami nie gwarantowały choćby drugiego miejsca przy niekorzystnych wynikach. Wystarczyłoby, że Portugalczycy i Szkoci ograją Belgów i na nic by się zdał heroizm lechitów. Skoro tak, to trzeba nadrabiać spore straty w lidze. Na dzisiaj mowa o jedenastu punktach. Dużo? Zważywszy na to, że za nami 1/3 sezonu, naprawdę sporo. Oczywiście Kolejorz zaraz będzie miał zaległy mecz z Pogonią Szczecin i całkiem dobry kalendarz na koniec roku, to jednak różowo nie jest. W tym sezonie nie będzie ratunku pod tytułem grupa mistrzowska czy dzielenie punktów. Albo zdobędziesz wystarczająco dużo punktów w 30 kolejek, albo ciebie nie ma.

Szkoda byłoby zaprzepaścić jednym awansem do europejskich pucharów, kolejny sezon ligowy, a co za tym idzie następną edycję Ligi Mistrzów/Europy czy też nowego tworu, w którym polskie kluby będą brały udział od przyszłego lata. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, dlatego Lech powinien być regularny pod kątem europejskich pucharów. Co z tego, że zająłby trzecie miejsce i o włos byłby od 1/16 finału, jak po jesieni miałby taką stratę, że o mistrzostwie mógłby zapomnieć. Dodatkowo wiosną musiałby przypuścić potężny szturm na strefę pucharową lub liczyć na udaną przygodę w Pucharze Polski.

Ale to puchary!

Z drugiej strony Lech odpuszcza coś, na co czekano w Poznaniu – i nie tylko – od kilku lat. Faza grupowa Ligi Europy to dla naszej piłki jak serial. Sześć odcinków i emocjonują się niemal wszyscy. Bez względu na to czy kibicujesz Lechowi, czy życzysz mu porażki w każdym ligowym spotkaniu.

Puchary to pieniądze z wielu stron. To też promocja klubu na różnych płaszczyznach, choćby transferowej. Potencjalnie nowy piłkarz chętnie zerknie na wyniki swojego pracodawcy. Ponadto obecni zawodnicy chcieliby się wypromować na oczach skautów, którzy zawsze chętnie oglądają Benfikę, Standard czy Rangers.

Poza tym katastrofalne wyniki w ostatnich latach spuściły polską ligę i wiele polskich klubów w otchłań wszelkich rankingów. Dzięki temu dzisiaj męczymy się od pierwszych rund. Każdy remis, każda wygrana to nie tylko setki tysięcy euro do klubowej kasy, ale także coś, co można zamienić na kolejne pucharowe przygody.

Po prostu do kolejnych europejskich przygód trzeba się zdecydowanie lepiej przygotować. Nie może być tak, że Tomasz Dejewski jest chowany do szafy w 95% spotkań, a dostaje dwie życiowe szansę naprzeciwko Benfiki. Nieograny zawodnik wychodzi na rywali wartych kilkadziesiąt milionów euro. Ponadto Tymoteusz Puchacz i Jakub Moder po 1/3 sezonu są już mocno zajechani, a przed nimi jeszcze mnóstwo grania.