Moc świąt, czyli jakie transfery chcieliby otrzymać pod choinką Arkadiusz Milik oraz Kamil Grosicki

26.12.2020

Boże Narodzenie to czas obdarowywania się prezentami i spełniania marzeń. W kontekście swoich karier piłkarskich, na pewno prezenty pod choinką  w postaci propozycji transferowych chcieliby zobaczyć Arkadiusz Milik oraz Kamil Grosicki. Obaj reprezentanci Polski nie mogą aktualnie liczyć na regularną grę w swoich klubach, dlatego zmiany w zimowym oknie wydają się nieuniknione. O jakich zespołach mogą marzyć Milik oraz Grosicki? Jak z kolei wygląda rzeczywistość w przypadku transferów tej dwójki? 

O ile w przypadku Kamila Grosickiego pojawił się jeszcze cień nadziei w kontekście gry w WBA, gdyż beniaminek Premier League zmienił niedawno trenera, to w przypadku Arkadiusza Milika sprawa wydaje się jasna. Napastnik Napoli musi zmienić klub, by regularnie grać tuż przed Euro 2020.

26-latek nie został zgłoszony do żadnych rozgrywek, dlatego były gracz Ajaksu w ostatnich miesiącach mógł tylko liczyć na występy w kadrze. Wszystko za sprawą karuzeli transferowej związanej z niedoszłym transferem Milika w trakcie letniego okna. Reprezentant Polski przez dłuższy czas liczył na przeprowadzkę do Turynu. W Juventusie zmienił się jednak trener, który niespecjalnie zabiegał o sprowadzenie 26-latka. Milik wtargnął jednak na taką drogę, z której nie było już powrotu. Agent piłkarza poszukiwał snajperowi Napoli innej ekipy. W mediach przewijało się wiele nazw klubów. Najbliższej Arkadiusz Milik był Romy. Polak wyruszył nawet na testy medyczne, które miały poprzedzić przeprowadzkę zawodnika do stolicy Włoch.

Ostatecznie obie ekipy nie doszły do porozumienia. Brak transferu oznaczał dla Milika jedno – trybuny przynajmniej do stycznia. Zarząd Napoli nie wybaczył Arkadiuszowi odrzucenia propozycji kontraktu. Dodatkowo zespół z Neapolu planował już przyszłość bez 26-latka, sprowadzając m.in. Victora Osimhena. W związku z brakiem gry w piłce klubowej, Arkadiusz Milik pojawia się w mediach tylko w przypadku doniesień w sprawie potencjalnego transferu w zimowym oknie. Jeśli wierzyć ostatnim doniesieniom dziennikarzy, przeprowadzka Milika w styczniu nie jest taka oczywista.

Nieugiętość

Napoli cały czas stawia bardzo twarde warunki. W połowie grudnia Gianluca Di Marzio informował, iż zespół z Neapolu będzie żądać w zimowym oknie za Milika od 15 do 18 milionów euro. Jeśli zainteresowany klub nie złoży oferty zbliżonej do oczekiwań, to Milik najprawdopodobniej nie zmieni klubu.

Przy aktualnym kryzysie nie można wykluczyć, że Arkadiusz Milik zwiąże się z nowym zespołem na zasadzie wolnego transferu. W szczególności, że 26-latek nie gra obecnie w swojej drużynie, dlatego kilkanaście milionów euro za piłkarza z półrocznym kontraktem bez występów w Serie A czy Lidze Europy to warunki, które można wręcz zaliczyć do „zaporowych”.

Z pewnością przedstawiciele Arkadiusza Milika podejmą próbę (lub też próby) negocjacji z Napoli, by nieco zmniejszyć żądania klubu. Sporo też zależeć może od sytuacji w zespole, który będzie wykazywał zainteresowanie Polakiem. Jeśli w drużynie obserwującej sytuację 26-latka pojawi się poważna kontuzja w szeregach napastników, to na pewno taka ekipa będzie w stanie zapłacić nieco więcej. Ile klubów w ogóle spogląda na snajpera Napoli? Według mediów, ta lista jest dość spora i całkiem interesująca.

Kilka opcji

Jak informowało jakiś czas temu „Corrierre dello Sport”, zainteresowanie Arkadiuszem Milikiem wykazują trzy włoskie zespoły – Fiorentina, Roma oraz Juventus. Wszystkie te ekipy wymieniano już podczas letniego okna. W związku z sytuacją kontraktową Milika, każda drużyna ma jednak inne podejście do tego transferu.

Największą determinację wykazuje Fiorentina, która w obecnym sezonie cierpi na brak klasowego napastnika. Zespół z Florencji strzelił w trwającej kampanii Serie A zaledwie trzynaście goli [przy.red. dane na dzień 21 grudnia]. Gorsze wyniki mają tylko Genoa, Parma oraz Crotone.

Najlepszym strzelcem zespołu Prandelliego jest z kolei Gaetano Castrovilli, 23-letni pomocnik, który zanotował do tej pory cztery bramki w lidze włoskiej. To wiele mówi o aktualnej formie snajperów Fiorentiny. Arkadiusz Milik mógłby rozwiązać ten problem. Pozostaje pytanie, czy Milik w obliczu bycia wolnym zawodnikiem chce wiązać się z drużyną, która bądź co bądź walczy aktualnie o utrzymanie w Serie A.

Na drugim biegunie w kontekście determinacji jest Juventus. Według „Corrierre dello Sport”, mistrz Włoch owszem, chce zakontraktować Milika, jednakże dopiero, gdy 26-latkowi wygaśnie umowa z Napoli. Bardzo dobrze współpracuje duet Ronaldo-Morata, dlatego Arkadiusz Milik z pewnością nie byłby brany pod uwagę jako zawodnik pierwszego składu. Przynajmniej na początku.

Najciekawszą opcją we Włoszech może być zatem Roma, do której chciałby trafić sam Milik. Jak wiadomo, reprezentant Polski dogadał się już z rzymskim zespołem w letnim oknie. Nie wiadomo jednak, czy Roma spełni żądania Napoli w kontekście wyceny 26-latka.

Nie tylko Włochy

Z pewnością sam Milik nie zamyka się tylko na Serie A. Hiszpański „AS” informował początkiem grudnia, iż Atletico nadal obserwuje sytuację 26-latka. Ekipa „Los Rojiblancos” jest jednak w nieciekawej sytuacji finansowej i trudno wyobrazić sobie, by madrycki zespół wyłożył około 18 milionów euro za zawodnika z półrocznym kontraktem, który dodatkowo nie gra w klubie.

Pozostaje także kierunek Premier League. Tutaj być może zainteresuje się Everton, którego trenerem jest Carlo Ancelotti. Spoglądając jednak na formę Dominica Calverta-Lewina, Arkadiusz Milik pełniłby na Goodison Park rolę rezerwowego napastnika. Jeśli zatem nie wydarzy się nic nieprzewidywalnego, to w trakcie zimowego okna obóz Milika na pewno spróbuje znaleźć nowy zespół Polakowi w gronie drużyn Serie A. Dla 26-latka największym prezentem dla święta byłaby przede wszystkim zmiana postawy zarządu Napoli w kontekście wyceny. O brak zainteresowania Arkadiusz Milik najprawdopodobniej nie będzie musiał się martwić.

Cień nadziei

Zupełnie inaczej w tym temacie wygląda sytuacja Kamila Grosickiego, który w porównaniu z Milikiem, cały czas ma szanse na grę w klubie. 32-latek był o krok od przenosin do Nottingham Forest. Jak się okazało, zespół z Championship zbyt późno przesłał papiery potrzebne do realizacji transakcji. Jak blisko przenosin do Nottingham był Kamil Grosicki, potwierdza fakt, iż West Bromwich Albion w pewnym momencie nie zgłosił Polaka do rozgrywek Premier League. Dopiero po fiasku transferu Grosicki został dopisany do listy swoich zawodników.

Niespecjalnie sytuacja Grosickiego uległa wtedy zmianie. Do 12 grudnia reprezentant Polski czekał na pierwsze minuty w Premier League podczas sezonu 2020/2021. 32-latek wszedł na murawę w drugiej części rywalizacji z Newcastle. Ofensywny gracz WBA z pewnością nie wspomina najlepiej tego spotkania, gdyż tuż po jego wejściu West Brom stracił gola, który zadecydował o trzech punktach zdobytych przez ekipę „Srok”.

Jak na razie [przy.red. stan na 21.12.2020] były to jedyne minuty Grosickiego w tym sezonie Premier League. Polak może mieć jednak cień nadziei, że jego sytuacja w drużynie ulegnie zmianie. Wszystko za sprawą nowego szkoleniowca West Bromwich Albion. Z klubem pożegnał się Slaven Bilić, a ławkę trenerską przejął Sam Allardyce. Charyzmatyczny Anglik poprowadził już zespół podczas przegranego 0:3 meczu z Aston Villą. Grosicki spędził całe spotkanie na ławce rezerwowych. Trudno jednak wyciągać większe wnioski z tego starcia. Po pierwsze, Allardyce miał niewiele czasu, by poznać zawodników. Po drugie, gracze WBA już od 36. minuty grali w osłabieniu, ponieważ czerwoną kartkę zobaczył Livermore. Wykluczenie kapitana zespołu z pewnością wpłynęło na plan Allardyce’a.

Dla Kamila Grosickiego prawdziwym prezentem na święta byłaby z pewnością szansa od Sama Allardyce’a. Patrząc jednak realnie na sytuację polskiego zawodnika, trudno wyobrazić sobie, by Grosicki zaczął regularnie grać w WBA. W kontekście zbliżającego się Euro 2020 najlepszym wyjściem dla 32-latka byłby transfer.

Tutaj jednak ze święcą szukać ciekawych klubów, które zainteresowałyby się graczem beniaminka Premier League. Dość wymowny jest fakt, iż na finiszu letniego okna transferowego jedyną realną opcją dla Kamila Grosickiego była ekipa z Championship, która dodatkowo zanotowała fatalny start sezonu i bardziej walczy o utrzymanie, aniżeli grę w barażach.

Nieprzewidywalność

Tuż po fiasku transferu do Nottingham, niektórzy dziennikarze informowali, że ekipa z Championship wróci po Polaka z zimowym oknie. Można spodziewać się, że temat transferu Grosickiego do Forest pojawi się w styczniu. Warto także pamiętać, że Evangelos Marinakis, czyli właściciel angielskiego klubu, ma także pod swoimi skrzydłami grecki klub Olympiakos. Latem Pete O’Rourke informował, że Grosicki zostanie właśnie zawodnikiem zespołu z Pireusu, by następnie trafić od razu na wypożyczenie do Nottingham.

Nie można również zapominać o Turcji, która dość regularnie pojawia się przy temacie transferu 32-latka. Sam piłkarz niedawno uciął wszelkie spekulacje w kontekście możliwych przenosin do Super Lig, jednakże rynek transferowy bywa nieprzewidywalny, dlatego nikt raczej nie byłby specjalnie zdziwiony, gdyby Grosicki trafił do jednej z tureckich drużyn.

Jedno wydaje się pewne. Kamil Grosicki do końca będzie walczyć o swoją przyszłość w WBA. Pytanie, czy TurboGrosik zaryzykuje wykonywanie syzyfowej pracy kosztem niepewnej pozycji w kadrze. Coraz śmielej do reprezentacji zaczynają pukać Jóźwiak oraz Płacheta. Jeśli zatem sytuacja 32-latka w kontekście regularnych występów nie ulegnie zmianie, to Kamil Grosicki może mieć problem z grą na Euro 2020.