Najlepsza jedenastka 2020 roku PKO Ekstraklasy według FutbolNews.pl

31.12.2020

2020 rok dobiega końca – to oznacza czas na wszelkie podsumowania. Tym razem na tapet bierzemy PKO Ekstraklasę, a dokładniej najlepszą jedenastkę, która grała w kończącym się roku na polskich boiskach. Raczej nie będzie tu wielkich zaskoczeń, aczkolwiek nie opieraliśmy się tylko na statystykach. Wzięliśmy bowiem pod uwagę, jak piłkarze czuliby się obok siebie na boisku. 

Bramkarz: Dante Stipica (Pogoń)

Można powiedzieć, że golkiper Pogoni wywalczył to wyróżnienie w rundzie jesiennej ekstraklasy. Dante Stipica spisywał się jednak na tyle dobrze, żeby wygrać rywalizację z konkurentami z Polski (Hładun, Kamiński) oraz Słowacji (Kuciak, Putnocky). Bramkarz zachował w ciągu roku aż 15 czystych kont, z czego dziewięć jesienią.

Jego siłą były jednak nie tylko statystyki, ale przede wszystkim spokój. Nawet gdy obrona zawodziła, Chorwat potrafił ratować zespół z opresji. Poza tym nie boi się dynamicznych wyjść, a także szybko reaguje na to, co dzieje się na boisku, co widać w postawie, jak i ustawieniu. Poza tym widać, że dobrze się czuje w Pogoni, co tylko owocuje lepszą współpracą oraz mniejszą liczbą straconych goli. Powiedzmy sobie szczerze, w tym roku nie miał sobie równych.

Lewy obrońca: Filip Mladenović (Lechia/Legia)

Nie wszystkie letnie transfery Legii okazały się trafione. Nie można tego jednak powiedzieć o pozyskaniu Filipa Mladenovicia. Nawet podczas trudnego początku sezonu po Serbie nie było widać, że jest nową postacią w drużynie. Można było odnieść wrażenie, jakby to on grał w stołecznym zespole od lat, a nie część jego kolegów, która nie rozumiała jego intencji. Gdy jednak Legioniści lepiej poznali Mladenovicia, cała gra drużyny zaczęła wyglądać lepiej.

Nie można tutaj też zapomnieć o występach Serba w barwach Lechii Gdańsk, gdzie wiosną mimo pewnego odejścia, wciąż był kluczową postacią. Pod względem dośrodkowań Mladenović jest w ligowej czołówce i zasłużył na wyróżnienie za cały rok.

Z kim Serb konkurował w jedenastce roku na lewej obronie? Dużo pochwał zebrał Tymoteusz Puchacz, który jednak czasami popełniał za dużo błędów z tyłu, choć zaangażowania nie można mu odmówić. Kilka ciekawych występów zaliczył również piłkarz Śląska Wrocław Dino Stiglec, który potrafił nie tylko asystować, ale i samemu znaleźć drogę do bramki, gdy była taka potrzeba.

Środkowi obrońcy: Kamil Piątkowski i Tomas Petrasek (Raków)

Raków Częstochowa zakończył 2020 roku w ekstraklasie na drugim miejscu. ówi się, że gra zespołu opiera się głównie na ofensywie, czego dowodem jest największa liczba zdobytych bramek w lidze. Dwaj środkowi obrońcy zespołu spisywali się jednak na tyle dobrze, ale również zrobili tak duży postęp, że nie sposób ich nie wyróżnić.

Kamil Piątkowski z “przepisowego” młodzieżowca stał się szybko dojrzałym zawodnikiem. Przede wszystkim potrafi rozgrywać piłkę, co bywa mankamentem u kilka nawet czołowych polskich obrońców. Poza tym ma dobre warunki fizyczne i nie widać po nim zmęczenia grą – widać, że jest doskonale przygotowany do gry. Z każdym meczem można odnieść wrażenie, że wciąż się rozwija i może dawać z siebie jeszcze więcej.

Postęp zrobił również piłkarz, który wydawało się, że jest wiekowy, a mimo to z obrońcy beniaminka ligi stał się reprezentantem swojego kraju. Tomas Petrasek na przestrzeni roku ewoluował, choć szkoda, że w ostatnich miesiącach nie grał z powodu kontuzji. Trudno jednak wymienić jakikolwiek mecz, w którym Czech spisywałby się koszmarnie. Poza tym jego siłą jest charakter, co widać we współpracy z resztą zespołu na boisku.

Do jedenastki roku wśród stoperów byli brani pod uwagę także Jakub Czerwiński z Piasta Gliwice, duet stoperów Górnika rozdzielony latem Wiśniewski-Bochniewicz, a także Lubomir Satka (Lech) i Benedikt Zech (Pogoń). Ciekawym piłkarzem wydaje się również Michal Frydrych z Wisły, który na razie za krótko grał w ekstraklasie, by go wyróżnić. Solidną formę prezentuje również kapitan Warty, Bartosz Kieliba.

Prawy obrońca: Alan Czerwiński (Zagłębie/Lech)

Dla Alana Czerwińskiego 2020 rok był bez wątpienia przełomowy. Już na jego początku piłkarz podpisał kontrakt z Lechem Poznań. Zanim jednak przeprowadził się do Poznania, spędził rundę wiosenną w Zagłębiu i absolutnie nie było widać po nim spadku motywacji. Wciąż potrafił nakręcać akcje na prawej stronie, a także wracał się pod własną bramkę, by czasem wymieniać się ze stoperami.

Transfer do Lecha miał sprawić, że o piłkarzu usłyszy więcej osób niż do tej pory. Mimo wszystko, widać, że Czerwiński jeszcze potrzebuje trochę czasu, by idealnie wkomponować się w zespół. Dariusz Żuraw stara się bowiem wymieniać bocznych obrońców ze skrzydłowymi, a były piłkarz Zagłębia jest nominalnym prawym obrońcą, ewentualnie wahadłowym. Wydaje się jednak, że jako jeden z niewielu nowych Lechitów zasługuje na pochwały, czego zresztą dowodem jest pierwsze powołanie do reprezentacji Polski.

Gdyby nie długotrwała kontuzja, poważnie byłby brany pod uwagę na tę pozycję Marko Vesović, który był jednym z niedocenianych, ale kluczowych piłkarzy Legii w zdobyciu mistrzostwa. Jego zastępca, Josip Juranović miał trudne początki, ale ostatnio również dostarcza wielu dobrych prognostyków. Nieźle spisywali się także Fran Tudor z Rakowa (bardziej wahadłowy niż typowy prawy obrońca) oraz Karol Fila z Lechii. Warto również zwrócić uwagę na odkrycia rundy jesiennej – Kacpra Chodynę (Zagłębie) i Pawła Olszewskiego (Jagiellonia).

Środkowi pomocnicy: Jakub Moder i Pedro Tiba (Lech)

Co tu dużo mówić – Lech w tym sezonie dorobił się najlepszego duetu środkowych pomocników od lat. Doświadczenie, technika i rozgrywanie piłki to elementy, którymi wyróżniał się Pedro Tiba. Z kolei przegląd pola, szybka reakcja oraz skuteczność w stałych fragmentach gry to domeny Jakuba Modera. Obaj ambitni, a w rundzie wiosennej byli nie do przejścia. Jesienią nadmiar meczów dawał im się we znaki, aczkolwiek nie można powiedzieć, że zeszli na niższy poziom.

Co więcej, Jakub Moder awansował w ciągu roku o kilka poziomów – trafił do reprezentacji Polski oraz wypracował na boisku rekordowy transfer do Brighton. Za to Portugalczyk dawał gwarancję stabilności w przejściu z obrony do ataku. Na początku trochę asekurował Modera, aczkolwiek z czasem obaj stali się równorzędnymi partnerami. Jak będzie to wyglądać w przyszłym roku, gdy 21-latek odejdzie? Na razie trudno to sobie wyobrazić.

Jednym z głównych kandydatów do składu był Petr Schwarz, który jednak ostatnio wypadł z pierwszego składu Rakowa i częściej pojawiał się w obronie. Poza tym, innym duetem, który radził sobie z rywalami dzięki dobremu zorganizowaniu w środku byli Andre Martins i Domagoj Antolić z Legii. Na pochwały zasłużyli również Damian Dąbrowski z Pogoni oraz nieco bardziej ofensywnie usposobieni Mateusz Praszelik ze Śląska i Bartosz Nowak z Górnika.

Lewy skrzydłowy: Damjan Bohar (Zagłębie)

Wybór lewego skrzydłowego, który zrobił największą furorę w ekstraklasie w ciągu ostatniego roku było trudno wybrać. Wiele świetnych występów zanotowali bowiem Kamil Jóźwiak oraz Przemysław Płacheta. Patrząc na postępy obu młodych Polaków, Słoweniec był trochę niedoceniany. Nie grał też finezyjnie jak Luquinhas, ale potrafił mieć większy wpływ na zespół.

Owszem, Damjan Bohar nie zawsze był jednym z najbardziej widocznych piłkarzy na boisku. Za to, gdy już znalazł się przy piłce, można było odnieść wrażenie, że zaraz Zagłębie może stworzyć akcję, która zadecyduje o losach meczu. Dobrze wyglądała jego współpraca zarówno z Sasą Żivcem, jak i Bartoszem Białkiem. Gdyby jeszcze Rok Sirk był nieco bardziej skuteczny, liczby Bohara w tym roku byłyby jeszcze lepszy niż sześć goli i taka sama liczba asyst.

A teraz Słoweniec gra regularnie u Nenada Bjelicy w chorwackim Osijeku i można powiedzieć, że kontynuuje formę z Zagłębia.

Prawy skrzydłowy: Paweł Wszołek (Legia)

Może nie można powiedzieć, że Paweł Wszołek jest ekstraklasie kimś z innej planety, ale jest bez wątpienia kluczową postacią Legii. Może nie jest piłkarzem, który sam wykończy akcje, aczkolwiek z pewnością stworzy ich wiele kolegom z zespołu. Poza tym rzadko można mu zarzucić, że nie walczy o piłkę czy jest źle ustawiony. Widać jego zagraniczne doświadczenie i to, że chce się nim podzielić z kolegami z Legii.

Dwoma piłkarzami, którzy w przyszłym roku mogą deptać po piętach Wszołkowi są piłkarze Rakowa – David Tijanić i Ivi Lopez. Oczywiście nie można też zapominać o Jakubie Błaszczykowskim, który jednak stracił wiele meczów z powodu kontuzji.

Napastnicy: Tomas Pekhart (Legia) i Jesus Jimenez (Górnik)

Napastników rozlicza się przede wszystkim ze zdobytych goli, dlatego miejsce w jedenastce otrzymał najskuteczniejszy. Tomas Pekhart w 24 meczach zdobył 18 bramek. Z jednej strony Czech nie ma wpływu na budowanie akcji i samemu raczej nie tworzy sytuacji kolegom. W ich wykończeniu jest jednak bezkonkurencyjny, co wynika i z gry Legii, i z jego umiejętności ustawienia się w polu karnym.

Drugi napastnik to wybór dość kontrowersyjny, aczkolwiek Jesus Jimenez w tym roku musiał przejść metamorfozę, której ostatecznie sprostał. Wszystko dlatego, że z zespołu Górnika odszedł czołowy snajper – Igor Angulo. Zabrzanie stracili napastnika, który zawsze był gwarancją goli, ale również piłkarza, który z Jimenezem tworzył bardzo zgrany duet. Młodszy z Hiszpanów do tej pory był w cieniu, dlatego w rundzie jesiennej musiał wyjść ze strefy komfortu i samemu stać się wiodącą postacią.

Chociaż Jesus Jimenez miewał lepsze i gorsze mecze, generalnie sprostał pokładanym w nim oczekiwaniom. Trzeba wprost powiedzieć, że Hiszpan nie jest typowym snajperem i lepiej czuje się jako cofnięty napastnik bądź “dziesiątka”. W tym sezonie gra jednak na szpicy i wychodzi mu to całkiem dobrze.

Piłkarzem, który na tę chwilę zaczyna się przebijać do tej jedenastki jest Mikael Ishak, który łączy cechy obu zawodników. Jeśli Szwed utrzyma formę, za rok to on powinien znaleźć się w takich zestawieniach zamiast Jimeneza.