TOP 10 najlepszych meczów PKO Ekstraklasy w 2020 roku

31.12.2020

To jest nasza, polska liga i jest kochana – tak na początku roku opisał ekstraklasę Michał Probierz. Na zakończenie roku przypominamy dziesięć meczów z minionego roku, po których obejrzeniu faktycznie można się zakochać w naszej lidze. Choć oczywiście, żeby nie było zbyt cukierkowo, na koniec umieszczamy także bonus.

22.02.2020 – Arka – Raków 3:2

Gdynianie rozpoczęli 2020 rok w strefie spadkowej, natomiast Raków kręcił się w okolicach środka tabeli. Podopieczni Aleksandara Rogicia wiedzieli, że pierwsze mecze rundy wiosennej to ostatni dzwonek na to, żeby nieco poprawić swoją trudną ligową sytuację.

Mecz lepiej się jednak rozpoczął dla zespołu gości. Raków objął prowadzenie w czwartej minucie po golu Miłosza Szczepańskiego, a w 39. minucie podwyższył Tomas Petrasek. Nic nie wskazywało na to, że Arkowcy będą w stanie odmienić losy tego spotkania, aczkolwiek wyszło inaczej. Kluczowe okazało się ostatnie dwadzieścia minut, gdy bramki zdobywali kolejno Mateusz Młyński i Marko Vejinović, a decydujący cios zadał w doliczonym czasie Nemanja Mihajlović.

7.03.2020 – Zagłębie – Lechia 4:4

Gdyby wybierać najlepsze spotkanie ekstraklasy w minionym roku, byłby to jeden z dwóch głównych faworytów do głównej nagrody. Na stadionie w Lubinie Lechiści nie mogli spokojnie utrzymać prowadzenia. Za każdym razem, gdy zdobywali gola, ich rywale potrafili im się odwdzięczyć. Nawet prowadzenie 4:2 im nie pomogło – “Miedziowi” doprowadzili do remisu 4:4. Głównym bohaterem spotkania okazał się wówczas nowy nabytek gdańszczan, Conrado. To, co Brazylijczyk wyprawiał na skrzydle oraz po zejściu do środka przed polem karnym Zagłębia, zasłużyło na najwyższe noty.

31.05.2020 – Lechia – Arka 4:3

Konkurentem do miana najlepszego spotkania 2020 roku w ekstraklasie byłyby niewątpliwie tegoroczne Derby Trójmiasta. Chociaż do przerwy nic nie zapowiadało na kosmiczny mecz, po przerwie byliśmy świadkami kanonady z obu stron. Prowadzenie zmieniało się kilkakrotnie, lecz wydawało się, że gol Marko Vejinovicia z rzutu karnego w 82. minucie okaże się decydujący. Lechia jednak potrafiła nie tylko wyrównać, ale i wygrać, wywalczając trzy punkty po golu z rzutu karnego w szóstej minucie doliczonego czasu.

Siedem goli w drugiej połowie to jednak rzadki obrazek. Owszem, Szymon Marciniak musiał podyktować w tym spotkaniu aż cztery rzuty karne, co też miało wpływ na losy meczu. Niecodziennie jednak możemy być świadkami takich zwrotów akcji jak w pierwszej kolejce po majowym wznowieniu rozgrywek.

6.06.2020 – Zagłębie – Lech 3:3

Z kolei trzy rzuty karne podyktował Piotr Lasyk w starciu Zagłębia Lubin z Lechem Poznań. Chociaż dwa z nich wykorzystali “Miedziowi” w pierwszej połowie, można bez wahania powiedzieć, że przed przerwą byli faktycznie zespołem lepszym. Wpływ na to miał głównie środek pola – duet Baszkirow-Drazić robił, co chciał z Karlo Muharem. Dlatego Dariusz Żuraw zdecydował się na zmianę w przerwie, zastępując Chorwata Jakubem Moderem.

Zmiana okazała się Lechitów strzałem w dziesiątkę – od tamtej pory grali lepiej i gospodarze mieli coraz większe problemy z rywalami. Koniec końców, w ostatnim kwadransie piłkę do bramki skierowali Jakub Kamiński oraz – z rzutu karnego – Christian Gytkjaer. Chociaż Jakub Moder samodzielnie nie wpłynął na wynik spotkania, odegrał w nim kluczową rolę swoją postawą w środku pola dzięki rozpoczynaniu wielu akcji. Można powiedzieć, że to właśnie wtedy 21-latek wywalczył miejsce w pierwszym składzie “Kolejorza”. A resztę historii już dobrze znamy.

10.06.2020 – Wisła Kraków – Raków 3:2

W trakcie meczu mogło się wydawać przez pewien czas, że zakończy się zwycięstwem podopiecznych Marka Papszuna. Fran Tudor i David Tijanić prezentowali się znakomicie, kreując wiele sytuacji. Trochę zabrakło im wykończenia oraz szczęścia do tego, żeby zapewnić sobie trzy punkty jeszcze w pierwszej połowie, choć było naprawdę blisko.

Chociaż Wiślacy już oddychali rękawami, byli w stanie wywalczyć w tym spotkaniu trzy punkty. Już na początku pierwszej połowy podopieczni Artura Skowronka wyglądali na zmęczonych, a mimo to zadali ostateczne ciosy w drugiej połowie.

Mecz dał się zapamiętać również z innej strony. W 80. minucie sędzia Mariusz Złotek otrzymał sygnał, że jeden z piłkarzy Wisły na trybunach… zdjął maseczkę. Trójka arbitrów podążyła na trybuny i okazało się, że zawodnikiem, który przez moment miał odkryte drogi oddechowe był Alon Turgeman. Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że Izraelczyk nie był w kadrze meczowej, gdyż jest kontuzjowany. Chociaż sędzia początkowo chciał mu wręczyć żółtą kartkę, ostatecznie się zreflektował.

14.07.2020 – ŁKS – Raków 3:2

W połowie lipca podopieczni Wojciecha Stawowego byli już pewni spadku, a ich rywale utrzymania. Dlatego można było oczekiwać nudnego spotkania o nic, ale z tak ofensywnie grającymi zespołami nie było to możliwe.

Tutaj również doszło do zwrotów akcji. Raków już dwukrotnie prowadził, aczkolwiek w drugiej połowie zadecydowały bramki Samu Corrala. Warto tutaj jednak dodać, że oba trafienia dla Częstochowian zdobywali… piłkarze ŁKS-u. Wspomiany wyżej Corral oraz Maciej Wolski skierowali piłkę do własnej bramki, co ostatecznie nie przyniosło skutków w postaci utraty punktów.

23.08.2020 – Górnik – Podbeskidzie 4:2

W spotkaniu pierwszej kolejki sezonu 2020/2021 jeszcze nie wiedzieliśmy, czego spodziewać się po obu zespołach. Szczególnie po drużynie gości, która po awansie do ekstraklasy musiała przystosować się do nowych realiów.

Do przerwy zabrzanie prowadzili 3:0, aczkolwiek w drugiej połowie ich rywale zaczęli odrabiać straty. Kamil Biliński po asystach Łukasza Sierpiny i Desleya Ubbinka sprawił, że w końcówce meczu zrobiło się nerwowo. W doliczonym czasie bramkę ustalającą wynik meczu zdobył jednak Jesus Jimenez, a “Górale” przegrali pierwszy mecz po powrocie do krajowej elity.

13.09.2020 – Śląsk – Lech 3:3

We wrześniu absolutnym hitem okazał się pojedynek we Wrocławiu, gdzie Śląsk zmierzył się z Lechem. W całym meczu oddano aż 13 celnych strzałów – takie mecze aż chce się oglądać! Zresztą już w pierwszej połowie prowadzenie zmieniało się trzy razy – pierwszego gola zdobył Mikael Ishak, aczkolwiek kolejne trafienia zanotowali Piotr Celeban i Mathieu Scalet. Przed przerwą Lechici jednak nie tylko wyrównali, ale także wyszli na prowadzenie.

W pierwszych minutach Śląsk wyrównał po rzucie karnym wykorzystanym przez Roberta Picha. Chociaż spodziewaliśmy się kolejnych goli, musieliśmy obejść się smakiem. Można powiedzieć, że połowa została zdominowana przez “Kolejorza”, czego dowodem jest przewaga zespołu w posiadaniu piłki (73-27% na korzyść gości). Mimo czternastu strzałów w drugiej części spotkania podopieczni Dariusza Żurawia nie zdobyli jednak decydującej bramki.

18.10.2020 – Stal Mielec – Wisła Kraków 0:6

Chociaż za to widowisko należy pochwalić tylko jedną stronę, nie można o tym spotkaniu zapomnieć. W końcu to właśnie ten mecz zakończył się najwyższym zwycięstwem w ekstraklasie w 2020 roku.

Warto tutaj podkreślić, że Wiślacy po prostu byli równi. Zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie zdobyli po trzy bramki. Patrząc na postawę Stali w obronie, goli mogło paść jednak zdecydowanie więcej. Głównymi bohaterami widowiska okazali się Yaw Yeboah (dwa gole + asysta) i Patryk Plewka (gol + asysta).

Co więcej, trenerzy którzy prowadzili zespoły w tamtym meczu już nie pracują w tych klubach. Zarówno Dariusz Skrzypczak, jak i Artur Skowronek stracili pracę w kolejnych tygodniach.

5.12.2020 – Jagiellonia – Warta 4:3

Najciekawszym widowiskiem grudnia w ekstraklasie było starcie Jagiellonii Białystok z Wartą Poznań. Szczególnie zaskoczyła postawa gości, którzy byli bardziej solidni w defensywie aniżeli w ataku. W Białymstoku Warciarze do przerwy 3:2 dzięki składnym akcjom. W drugiej połowie jednak trochę zeszło z nich powietrze, co wykorzystał Jakov Puljić, który najpierw strzelił gola z gry, a następnie z rzutu karnego. Niewątpliwie podopieczni Piotra Tworka po tym meczu mogli sobie pluć w brodę.

4.12.2020 – Cracovia – Wisła Kraków 1:1

Żeby nie było, że nasza liga jest pełna tylko tych pozytywnych emocji, na koniec schodzimy na ziemię i przypominamy mecz, który można uznać za negatywną wizytówkę ekstraklasy. Nie zabrakło oczywiście dramaturgii, która z samym futbolem miała niewiele wspólnego.

Powodów było kilka:

– nieskuteczność w wykańczaniu sytuacji

– brutalna gra w obu stron

– próby wymuszania rzutów karnych

– jedna podyktowana “jedenastki” (w kontrowersyjnych okolicznościach)

– czerwona kartka Felicio Brown Forbesa

– niedoszła czerwona kartka dla Mateusza Lisa

– strzał Michala Siplaka z kilku metrów prosto w trybuny.

O zachowaniu prezesa Cracovii, Janusza Filipiaka już nie wspominając.