Panie Prezesie, dlaczego dopiero teraz?

18.01.2021

Jerzy Brzęczek, mimo wcześniejszych zapewnień Zbigniewa Bońka, pożegnał się z posadą selekcjonera reprezentacji Polski. Zauważmy jedno – mało kto pyta, „dlaczego trener został zwolniony?”. Większość zadaje pytanie „dlaczego dopiero teraz?”. Czy na pewno trzeba było czekać do teraz?

Nikt się nie spodziewał, choć niektórzy na to czekali

Po listopadowych meczach mówiło się, że pozycja Jerzego Brzęczka w reprezentacji Polski osłabła na tyle, że Zbigniew Boniek zaczął rozważać zwolnienie selekcjonera. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej zaprzeczył doniesieniom, a sam trener przyznawał, że wciąż chciałby pracować z reprezentacją Polski.

Nigdy nie rozważałem swojej dymisji. Jak w mediach robią na mnie nagonki, to okej, przeżyję to. Jakbym nie realizował celów, jakbym miał przeświadczenie, że nie spełniam wymogów i że ta reprezentacja nie osiąga korzystnych wyników, to na pewno złożyłbym dymisję. Nie jest tak, że jestem zadowolony z każdych zawodów, z każdego meczu. Staram się tylko patrzeć na świat pozytywnie. Bo moim celem jest rozwijanie tej drużyny – przyznał Jerzy Brzęczek podczas wideorozmowy z dziennikarzami.

Wszystko wskazywało na to, że Jerzy Brzęczek otrzyma możliwość poprowadzenia reprezentacji w 2021 roku. – Selekcjoner reprezentacji Polski otrzymał od Zbigniewa Bońka duży kredyt zaufania. Przyszły rok będzie odpowiedzią na to, czy uda mu się go spłacić – pisaliśmy jeszcze w grudniu. Jak się okazało, były selekcjoner reprezentacji Polski nie będzie miał już okazji spłacić kredytu zaufania prezesowi PZPN-u. Zresztą jak poinformował Krzysztof Stanowski, były szkoleniowiec Wisły Płock był zresztą rozczarowany i zawiedziony decyzją Zbigniewa Bońka. To dowód na to, że nie spodziewał się takiego obrotu spraw, podobnie jak większość Polaków.

„Nic się w międzyczasie wielkiego nie stało”

Komunikat PZPN-u był niewątpliwie szokiem dla wszystkich. W końcu rzadko widzimy sytuację, gdy selekcjoner traci pracę nie bezpośrednio po meczach, a dwa miesiące po nich i ponad tyle samo przed kolejnymi. Cierpliwość wielu kibiców i dziennikarzy do selekcjonera skończyła się już wcześniej, nawet przed listopadowymi meczami. Najwyraźniej Zbigniew Boniek również nie był usatysfakcjonowany wynikami kadry, chociaż widocznie potrzebował czasu na podjęcie decyzji.

Ale co to za różnica, czy to rozstanie byłoby przed świętami, czy po świętach? Czy w listopadzie, czy w styczniu? Nic się w międzyczasie wielkiego nie stało, nikt nikogo nie pobił, nikt nikomu nic nie zrobił. Po prostu sobie przeanalizowałem pewne rzeczy, próbowałem sobie odpowiedzieć na pytanie, czy ta reprezentacja, czy ci piłkarze mogą grać lepiej. To jest moja decyzja, ja w związku odpowiadam za zatrudnianie i zwalnianie selekcjonerów. I biorę za tę decyzję odpowiedzialność – powiedział prezes PZPN-u w rozmowie dla “Sport.pl”.

Dwa miesiące nie robią różnicy?

W takim razie można stwierdzić, że ostatnie dwa miesiące były dla reprezentacji czasem straconym. Owszem, od tamtej pory reprezentacja Polski nie rozegrała żadnego meczu. Funkcja selekcjonera nie polega jednak tylko na prowadzeniu kadry w meczach, ale także innych obowiązkach. Należy do nich przede wszystkich obserwacja piłkarzy oraz kontakt z nimi. Oczywiście trener kadry nie ma na co dzień możliwości rozmów i spotkań z piłkarzami, szczególnie w dobie pandemii. Gdyby otrzymał dwa miesiące więcej, miałby jednak nieco więcej czasu na to, by skontaktować się z podopiecznymi i porozmawiać o swoich oczekiwaniach.

Poza tym, nowy selekcjoner (o ile w grę wchodzą zagraniczne opcje) miałby trochę więcej czasu, żeby trochę zaznajomić się z polskim środowiskiem. Pamiętamy dobrze ostatni rok w Polsce Leo Beenhakkera, gdy Holender skłócił się z Antonim Piechniczkiem. Zresztą nie był do końca świadomy, jak Polacy mogą zareagować na to, by podjął równoczesną pracę, choćby tymczasową, w Feyenoordzie. Jeśli nowy selekcjoner będzie Włochem, na pewno pomoże mu w aklimatyzacji Zbigniew Boniek. Niektórzy jednak, mimo wsparcia innych, potrzebują czasu. Jeśli piłkarze będą współpracować z kimś, kto wejdzie w konflikt z otoczeniem, na pewno nie pomoże to w ich grze.

Ostatnie dwa miesiące przede wszystkim jednak stracił sam Jerzy Brzęczek. Mógłby otrzymać pracę w którymś z zespołów ekstraklasy – do zmian doszło w Wiśle Kraków i Podbeskidziu. Przez ten czas selekcjoner jednak wciąż pełnił obowiązki selekcjonera i mimo długiej przerwy, raczej nie odpoczywał, chociaż zapewne czasu na wyciszenie miał nieco więcej.

A może tyle czasu wystarczy? Dowiemy się wkrótce

Co planuje prezes PZPN-u? Na razie nie wiadomo. Pewne jest tylko to, że ponosi pełną odpowiedzialność za swoją decyzję, podobnie jak wcześniej za zatrudnienie Jerzego Brzęczka. Nazwisko nowego selekcjonera poznamy zapewne w najbliższych dniach, ale jedno jest pewne – w ciągu czterech miesięcy byłby w stanie zrobić więcej niż przez dwa.

W 1976 roku Jacek Gmoch objął kadrę sześć tygodni przed eliminacjami do Mundialu, aczkolwiek dobrze znał piłkarzy i środowisko, wiedział czego się spodziewać. A jak będzie teraz? W najbliższym czasie zapewne poznamy nazwisko nowego selekcjonera i dopiero wtedy ocenimy, czy te dwa dodatkowe miesiące by mu się przydały.