Za, a nawet przeciw – czy Bayern Monachium stać na ponowny triumf w Lidze Mistrzów?

23.02.2021

Wygrywając z Tigres w finale Klubowych Mistrzostw Świata, Bayern Monachium jako drugi zespół w historii, po FC Barcelonie, w ciągu 12 miesięcy skompletował wszystkie możliwe do wygrania trofea. Czy teraz „Bawarczycy” powtórzą wyczyn innego hiszpańskiego giganta, a więc Realu Madryt i obronią jako drudzy w dziejach, Pucharu Ligi Mistrzów?

Wystarczyły dwa mecze bez wygranej w Bundeslidze, by media na całym świecie zaczęły wieszczyć zmierzch wielkiego Bayernu. Do sprawy podeszliśmy bez wielkich emocji i możliwie jak najbardziej analitycznie i przeanalizowaliśmy co przemawia za tym, że Robert Lewandowski i spółką znów zatriumfują w Champions League, a co nie.

Bayern Monachium obroni Puchar Ligi Mistrzów, bo:

Robert Lewandowski wciąż jest głodny

Po dziewięciu sezonach gry w Champions League, polski napastnik w końcu dopiął swego. Wygrał najbardziej prestiżowe rozgrywki europejskie, zdobywając przy okazji tytuł króla strzelców. Mógłby zatem bez wyrzutów sumienia zawiesić buty na kołku, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.

To jednak nie byłoby w stylu „Lewego”. Piłkarz roku 2020 w plebiscycie FIFA wciąż jest głodny sukcesów, a na wiosnę ten głód jeszcze się zwiększa. Polak jest na najlepszej drodze do wyrównania (a może i pobicia) legendarnego rekordu Gerda Muellera w liczbie goli w jednym sezonie Bundesligi (Polak ma ich aktualnie 26, podczas gdy Niemiec w sezonie 1971/1972 zanotował ich 40). Chce również poprawić tegoroczne osiągi w Lidze Mistrzów. W fazie grupowej tylko trzykrotnie wpisał się na listę strzelców, podczas gdy w zeszłym sezonie na tym etapie rozgrywek czynił to już 10-krotnie!

Do tego jeszcze dochodzi kwestia ambicjonalna. Porównywalny całkowicie słusznie z Leo Messim i Cristiano Ronaldo, Lewandowski jest za oboma geniuszami daleko w tyle, jeśli o chodzi o triumfy w Champions League. Portugalczyk uszaty puchar w górę (z Manchesterem United i Realem Madryt) wznosił aż pięciokrotnie, zaś Argentyńczyk z FC Barceloną czterokrotnie. „Lewy” w tym aspekcie ma zatem jeszcze wiele do nadrobienia.

Jest specjalistą od gry w tych rozgrywkach

Bilans Bayernu w latach 2011-2020 w Champions League jest imponujący: trzy finały (w tym dwa zwycięskie), cztery półfinały, jeden ćwierćfinał i dwie 1/8 finału. Lepszy w minionej dekadzie był tylko Real Madryt, który czterokrotnie dochodził do meczu decydującego o trofeum (i za każdym razem je wygrywał). Do tego również cztery razy był w ½ finału i dwukrotnie udział w Lidze Mistrzów kończył na 1/8 finału.

Cokolwiek by się w Monachium nie działo, Bayern zwykle w tych prestiżowych rozgrywkach walczył o triumf do samego końca.

Nie jest przecież w aż tak wielkim kryzysie

Owszem, ostatnie mecze nie przebiegały po myśli Hansa-Dietera Flicka, niemniej nie popadajmy też w paranoję, wszak „Bawarczycy” nie są znowu w aż tak wielkim kryzysie. W Bundeslidze cały czas prowadzą, mając po 22. kolejkach dwa „oczka” przewagi nad RB Lipsk. W oczy rzucają się co prawda aż 31 straconych bramek (szerzej o tym za chwilę), ale też sam Bayern strzelił aż 62 gole, podczas gdy ich rywale spod znaku Red Bulla aż o 22 mniej.

Fazę grupową monachijczycy też przeszli suchą stopą. Wygrali pięć z sześciu meczów, w tym 4:0 z Atletico Madryt i 6:2 z RB Salzburg. A tuż przed nieszczęsnymi meczami z Arminią Bielefeld (3:3) i Eintrachtem Frankfurt (1:2), zdobyli przecież Klubowe Mistrzostwo Świata, kompletując tym samym zestaw sześciu trofeów na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy. Daj Boże każdemu taki kryzys.

Bayern Monachium nie obroni Pucharu Ligi Mistrzów, bo:

Ma tragiczną defensywę

We wszystkich rozgrywkach Bayern stracił w tym sezonie już 39 goli. To o dwa więcej niż w analogicznym okresie poprzednich rozgrywek. A pamiętajmy, że wówczas monachijski zespół dopiero wychodził z wielkiego kryzysu, w jaki wpadł pod rządami Niko Kovaca. Teraz aż tak tragicznie się nie prezentuje, jeśli chodzi o wyniki, ale gra defensywy naprawdę woła o pomstę do nieba. Manuel Neuer ledwie 9-krotnie zachowywał czyste konto. Nie jest dziś więc wielką sztuką strzelić gola Bayernowi.

Flick jest niedoświadczony w zarządzaniu kryzysem

Owszem, jeden kryzys Hans-Dieter Flick już zażegnał. Gdy tymczasowo przejmował Bayern w listopadzie, po klęsce 1:5 z Eintrachtem Frankfurt, „Bawarczycy” byli na 4. miejscu w tabeli ligi niemieckiej. A gdzie monachijczycy skończyli sezon, nikomu nie trzeba przypominać. Ówczesna pozycja 30-krotnych mistrzów Niemiec to była jednak w 100% wina Kovaca. Były asystent Joachima Loewa w reprezentacji Niemiec miał więc tylko uporządkować sytuację przy Allianz Arena, przed oddaniem zespołu w ręce bardziej doświadczonego kolegi po fachu. Jedyne problemy, z jakimi wówczas musiał się mierzyć, to dwie porażki z rzędu w Bundeslidze, z Bayerem Leverkusen i Borussią Moenchengladbach na przełomie listopada i grudnia.

Praca 55-latka w Monachium to była do tej pory idylla. Czego nie dotknął, zamieniał w złoto, a w zasadzie w trofea. Nie wiadomo jednak jak się zachowa, gdy sytuacja zacznie wymykać się spod kontroli. Czy nie będzie bał się radykalnych zmian personalnych i decyzji dotyczących taktyki? Czy będzie w stanie opanować w szatni wysokie ego piłkarzy, gdy gra nie będzie szła po myśli Bayernu?

Nie potrafi grać na dużej intensywności i ma wąską kadrę

Ciekawe światło na problemy Bayernu rzucił w rozmowie z „Bayrischer Rundfunk”, były zawodnik tego klubu, Dietmar Hamann. Zdaniem 59-krotnego reprezentanta Niemiec, problemy triumfatorów Ligi Mistrzów spowodowane są głównie dwoma czynnikami: małą intensywnością gry, a także dość wąską kadrą.

– Oni stracili wolę. Nie są w stanie grać na dużej intensywności przez pełne 90 minut. Będą oczywiście faworytem starcia z Lazio, ale pod żadnym pozorem nie wolno im zlekceważyć rzymian – powiedział piłkarz Bayernu w latach 1993-1996.

– „Bawarczykom” brakuje również rozmachu w składzie. Trener próbuje się przebić 13-14 piłkarzami, a tak to nie działa. Zwraca uwagę także fakt, jak mało do gry zespołu wnieśli pozyskani latem zawodnicy. Tacy gracze jak Douglas Costa czy Marc Roca nie odgrywają w tym sezonie większej roli – zauważył również „Didi”.

Trudno się w tym temacie nie zgodzić z Hamannem. Costa, który po czterech latach przerwy, wrócił do Monachium, wystąpił 20 spotkaniach czerwono-białych, w których zdobył tylko jedną bramkę i zanotował trzy asysty. Gościem na murawie jest również Roca, który zagrał w zaledwie dziewięciu grach. Niewiele pozytywnego można również napisać o Ericu Choupo-Motingu, a także Bounie Sarrze. Ten pierwszy w 18 meczach strzelił tylko 3 gole, drugi zaś tylko 10 razy pojawiał się na murawie.

Nie były to transfery, po których kibice oczekiwaliby cudów. Zakładając koszulkę Bayernu wypadałoby jednak prezentować poziom, przynajmniej przyzwoity.