Dylematy Simeone – czy dalsza obecność w Lidze Mistrzów to dobra wiadomość dla Atletico?

17.03.2021

Nieuwikłana już w walkę w Lidze Mistrzów, FC Barcelona traci już tylko cztery punkty do Atletico Madryt w La Liga. Zasadne pozostaje więc pytanie, czy dalsze występy w Champions League nie przeszkodzą „Los Rojiblancos” w skutecznej walce o tytuł mistrza Hiszpanii.

Piękne pucharowe wieczory

W duchu Anfield” – tak zapowiedź rewanżowego starcia z Chelsea w 1/8 finału Ligi Mistrzów zatytułował „AS”. Gdzie tylko się da w Hiszpanii przypomina się pojedynek z Liverpoolem z poprzedniego sezonu Champions League, w którym piłkarze Diego Simeone dokonali niemożliwego. Jürgen Klopp w sezonie 2019/2020 stworzył bowiem potwora, który w momencie rywalizacji obu ekip, miał na koncie aż 34 zwycięstwa w 40 meczach! W dodatku cały czas był nie pokonany na Anfield Road. „Los Rojbilancos” byli zatem pierwszymi, którzy dokonali tej sztuki. W zwycięstwie i awansie do ¼ finału nie przeszkodził im nawet fakt, że gola decydującego o dogrywce, Georginio Wijnaldum strzelił w czwartej minucie doliczonego czasu gry. – Trudno mi wyjaśnić stracone gole, szukam odpowiednich słów – mówił na konferencji prasowej zszokowany Klopp.

Przy okazji środowej batalii z „The Blues”, przywołuje się również półfinałowe starcie z tym zespołem w Champions League sprzed siedmiu lat. Wciąż jeszcze niedoceniane Atletico (mimo wyeliminowania we wcześniejszych fazach rozgrywek AC Milanu i FC Barcelony) wygrało z faworyzowaną Chelsea na Stamford Bridge 3:1 i awansowało do wielkiego finału w Lizbonie. – Chciałbym podziękować mamom moich piłkarzy, że urodziły synów z takimi jajami – podkreślił po tym meczu, wyraźnie wzruszony Diego Simeone.

Do ośmiu razy sztuka?

Teraz Atletico chce dostarczyć swoim fanom podobnych emocji. Zadanie jest jednak o tyle trudne, że finaliści Ligi Mistrzów z sezonów 2013/2014 i 2015/2016 jeszcze nigdy w swojej historii nie dokonali „remontady” w europejskich pucharach, w sytuacji gdy przegrali pierwsze spotkanie u siebie (wszak w Bukareszcie to oni byli formalnie gospodarzami). W swojej historii siedmiokrotnie (trzy razy w Pucharze Zdobywców Pucharów, trzy razy w Pucharze UEFA i raz w Lidze Europy) musieli odrabiać starty na wyjeździe i za każdym razem to wyzwanie okazywało się ponad ich siły. Tym bardziej ciężko będzie to uczynić w rywalizacji z Chelsea, która w Londynie w tym sezonie przegrała tylko 2 z 20 spotkań we wszystkich rozgrywkach.

Simeone zdaje sobie doskonale sprawę z tych niekorzystnych dla swojego zespołu statystyk i imponujących liczb dla rywala. – Wiemy, że mamy do czynienia z drużyną, która u siebie radzi sobie bardzo dobrze i nie przegrała jeszcze pod wodzą nowego szkoleniowca. W środę interesuje nas tylko jeden wynik, czyli zwycięstwo – podkreśla trener Atletico.

Awans kosztem ligi?

Zasadnicze pytanie brzmi jednak, czy awans do najlepszej ósemki Ligi Mistrzów to aby na pewno dobra informacja dla kibiców Atletico? Czy „Los Rojiblancos” będą w stanie skutecznie walczyć na dwóch frontach?

Jeszcze w styczniu wydawało się bowiem, że nie ma takiej siły, która biało-czerwonym odebrałaby 11 w historii mistrzostwo Hiszpanii. Pierwszy miesiąc nowego roku Luis Suarez i spółka zamknęli z kompletem pięciu zwycięstw. Pech jednak chciał, że podobnym bilansem legitymowała się również FC Barcelona, która także w kolejnych miesiącach nie spuszczała z tonu. W lutym i marcu z ośmiu meczów w La Lidze wygrała aż siedem, podczas gdy Atletico w tym samym czasie odniosło ledwie trzy zwycięstwa. „Duma Katalonii” więc stosunkowo łatwo i szybko odrobiła do zespołu z Wanda Metropolitano dziewięć punktów.

W bezpośrednim starciu oba zespoły zmierzą się 9 maja na Camp Nou. Do stolicy Katalonii Atletico przyjdzie, mając za sobą ciężkie starcie z Sevillą na Ramon Sanchez Pizjuan, podczas gdy za Barcą będzie „El Clasico” na Santiago Bernabeu. Czy zatem, podobnie jak w sezonie 2013/2014, będzie to mecz o mistrzostwo Hiszpanii? A Atletico, tak jak wówczas, z powodzeniem będzie łączyło grę na dwóch frontach?