W służbie reprezentacji – kto nie grając w klubie, dawał radę w drużynie narodowej?
Kamil Grosicki wystąpił w tym sezonie w ledwie siedmiu meczach West Bromwich Albion. Mimo to znalazł się w gronie wybrańców Paulo Sousy na eliminacyjne boje do MŚ 2022 z Węgrami, Andorą i Anglią.
W ubiegłym tygodniu, w rozmowie z „FutbolNews.pl”, Andrzej Juskowiak tak wypowiadał się o sytuacji „Grosika”: – Łatwiej jest powołać zawodnika, który nie gra w klubie, a znane są jego atuty. Jeżeli będzie dobrze przygotowany pod względem motorycznym, to da sobie radę. Sprawdziliśmy zatem kto w ostatnich latach był w podobnej sytuacji, co obecnie Grosicki.
Wojna z… Sousą
W minionej dekadzie, ów problem dotyczył przede wszystkim Jakuba Błaszczykowskiego. I to zarówno za kadencji Adama Nawałki, jak i Jerzego Brzęczka.
Latem 2015 nie mając szans na regularne występy w Borussii Dortmund, dowodzonej przez Thomasa Tuchela, Kuba został wypożyczony do ACF Fiorentiny. Trenerem „Violi” był wówczas… Paulo Sousa, który z początku nie mógł się nachwalić postawy polskiego pomocnika. – Całkowicie odmienił naszą grę. Jego zaangażowanie i wysoka jakość są bardzo ważne dla zespołu – mówił Portugalczyk po pierwszych meczach Błaszczykowskiego. Dobre relacje skończyły się, w momencie, gdy polski pomocnik, wbrew zaleceniom sztabu szkoleniowego, udał się na listopadowe zgrupowanie reprezentacji, z którego wrócił z kontuzją (naderwanie włókna mięśniowego). Najpierw więc pauzował z powodu urazu, a później przez uraz, jaki żywił do niego selekcjoner Sousa.
I tak, do listopadowych towarzyskich gier z Islandią (4:2) i Czechami (3:1), Błaszczykowski wystąpił w 10 (z 14 możliwych do rozegrania) meczach Fiorentiny we wszystkich rozgrywkach. Po powrocie z feralnego zgrupowania, na boisku także pojawiał się 10-krotnie, ale koło nosa przeszło mu już 18 spotkań! A na horyzoncie widać już było EURO 2016. Mimo to, Kuba absolutnie nie żałował swojej decyzji. – Trener Paulo Sousa powiedział, abym nie jechał na reprezentację, bo miałem problemy ze stopą, nie grałem w kolejce ligowej. Ja się uparłem i powiedziałem, że kadra jest dla mnie najważniejsza, mecz w kadrze to spełnienie marzeń. Nawet jeśli z tego tytułu wynikają takie problemy – mówił piłkarz w rozmowie z Polsatem Sport.
Mimo „ciężarów” w klubie, Adam Nawałka nie zrezygnował z Błaszczykowskiego, a ten odwdzięczył się selekcjonerowi, kapitalnymi w swoim wykonaniu Mistrzostwami Europy (dwa gole i asysta). Jak to się stało, że piłkarz, który wiosną na murawie pojawiał się od święta, na francuskich boiskach tryskał tak wielką energią? – Do właściwego przygotowania potrzebne są długie miesiące. Ciężko przez ten czas pracowałem z trenerem przygotowania fizycznego w klubie i wiedziałem, że to będzie skuteczne. Jeśli nie grasz, nie masz szansy zobaczyć, na jakim poziomie się znajdujesz. Dużo jednak zależy od świadomości i doświadczenia, znajomości własnego organizmu – to może pomóc określić, w jakiej jesteś formie. Przygotowanie fizyczne ma dla mnie duże znaczenie, biorąc pod uwagę, jakie zadania mam do wykonania na boisku. Jeśli jest właściwe, nie trzeba się martwić o umiejętności, bo albo je masz, albo nie. Gdy poziom wyszkolenia jest odpowiedni, bardzo istotne staje się przygotowanie fizyczne – stwierdził główny sprawca całego zamieszania w rozmowie z portalem „Łączy nas piłka”.
Konflikt interesów
W jeszcze gorszej sytuacji Błaszczykowski był jesienią 2018. W VfL Wolfsburg nawet nie grzał ławy, a był wręcz przyspawany do trybun Volkswagen-Areny. Jego cały dorobek w pierwszej części sezonu 2018/2019 to 12 minut z Werderem Brema w Bundeslidze i 7 minut z SV Elversberg w Pucharze Niemiec. Mimo to, nowy selekcjoner reprezentacji Polski, a prywatnie wujek Kuby, zawsze znajdował dla niego miejsce w kadrze.
Jesienią wychowanek Rakowa Częstochowa zagrał w pięciu z sześciu gier kadry. I nie były to wcale ogony. Łącznie w rywalizacji z Włochami (dwa razy), Irlandią, Portugalią i Czechami przebywał na boisku 260 minut. Walczył, szarpał, starał się jak mógł, w przegranej batalii z mistrzami Europy zdobył nawet przepiękną bramkę, ale atmosfera wokół blondwłosego skrzydłowego z każdym powołaniem starała się coraz gęstsza. I o ile można było zrozumieć, dlaczego wiosną 2016 roku stawiał na niego Nawałka, o tyle już wybór Brzęczka pozbawiony był sportowej logiki. Selekcjoner jednak zamiast zdusić w zarodku ten konflikt, jeszcze dolewał oliwy do ognia. – Od czterech czy pięciu lat Kuba jest traktowany poniżej wszelkiej krytyki – rzucił w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Powołań na wiosenną część eliminacji EURO 2020 nikt już nie kwestionował, bo Błaszczykowski wrócił do Polski i z miejsca stał się czołową postacią Wisły Kraków. Z kolei z jesiennych bojów w kwalifikacjach ME, jak i z gier w Lidze Narodów 2020 wyeliminowała go kontuzja. Ostatni raz w kadrze, pomocnik „Białej Gwiazdy” wystąpił zatem 9 września 2019. I niewiele wskazuje na to, aby jeszcze kiedykolwiek miał do niej wrócić.
Dudek (niemal) nie do ruszenia
Dylemat czy powoływać do reprezentacji Polski zasłużonego piłkarza, który w swoim klubie siedzi na ławce rezerwowych bądź występuje od wielkiego dzwonu, mieli zwłaszcza selekcjonerzy w pierwszej dekadzie XXI wieku.
Nie do ruszenia swego czasu był Jerzy Dudek, jeden z najlepszych graczy nad Wisłą w latach 2000-2006. Jesienią 2004, na ponad dwa miesiące wypadł z bramki Liverpoolu, przegrywając wówczas rywalizację ze Scottem Carsonem. Mimo że coraz pewniej na ligowych boiskach poczynał sobie Artur Boruc, Paweł Janas w dalszym ciągu stawiał na „Dudiego”. Urodzony w Knurowie golkiper bronił w obu eliminacyjnych meczach do MŚ 2006 z Austrią i Walią, a także w prestiżowej towarzyskiej potyczce z Francją. I w każdym z tych spotkań spisał się wybornie.
Taryfa ulgowa skończyła się jednak w 2006 roku. Dudek wówczas nie miał żadnych szans na wygryzienie z bramki „The Reds” znakomicie spisującego się Jose Manuela Reiny. Latem, przez kontuzje, koło nosa przeszedł mu transfer do Arsenalu. Zimą zaś włodarze na Anfield Road nie chcieli go puścić na wypożyczenie do FC Koeln. Mimo to doświadczony golkiper wystąpił w niemal wszystkich przedmundialowych sparingach (nie zagrał jedynie z Wyspami Owczymi). Co prawda nic nie wskazywało na to, że Dudek pojedzie do Niemiec jako numer jeden, ale wydawało się, że powinien być dublerem Boruca. Tymczasem dzień po potyczce z „Farerami”, Paweł Janas zaszokował całą Polskę, odstawiając Dudka na boczny tor.
Nie chcieli go w kadrze
Ciekawy był casus Radosława Kałużnego w październiku 2004 roku. Przed meczami z Austrią i Walią, Paweł Janas niespodziewanie „odkurzył” zawodnika, z którego 1,5 roku wcześniej zrezygnował. Był to tym dziwniejsze, że „Tata” w tamtym czasie praktycznie nie grał w Bayerze Leverkusen. Tajemnicą poliszynela był również fakt, że obaj panowie niezbyt za sobą przepadali.
Na „Janosika” za ten wybór spadła lawina krytyki, ale koniec końców wyszło na jego. Na wiedeńskim Praterze, Kałużny wyszedł w pierwszym składzie i już w 11. minucie, po ogromnym zamieszaniu w polu karnym, otworzył wynik meczu. – A nie chcieliście go w kadrze – rzucił w mixed-zonie do dziennikarzy, Tomasz Hajto. Ostatecznie, po dramatycznej batalii, biało-czerwoni pokonali Austrię 3:1. Dobry występ w Wiedniu na chwilę ponownie otworzył drzwi do drużyny narodowej „Tacie”. Później wystąpił jeszcze w potyczkach z Walią, Francją, Białorusią i Irlandią Północną. Jego przygoda z kadrą definitywnie skończyła się w marcu 2005, choć o ironio, akurat wówczas Kałużny zmienił barwy klubowe i zaczął regularnie występować w 2. Bundeslidze w barwach Erzgebirge Aue.
***
A jak potoczy się najbliższa reprezentacyjna przyszłość Kamila Grosickiego? O miejsce w składzie „Grosik” rywalizował będzie z Kamilem Jóźwiakiem i Przemysław Płachetą. Nawet jeżeli młodsi koledzy po fachu w swoich klubach grają częściej, to jednak w drużynie narodowej w meczach o tak poważną stawkę nie mieli jeszcze okazji rywalizować. I zapewne ten fakt sprawił, że Sousa zdecydował się dać szansę zawodnikowi West Bromwich Albion.