Talenty, pieniądze i afery. Trzy słowa identyfikujące Dinamo Zagrzeb
08.04.2021

“Gdyby jego nazwisko kończyło się na -ić, to by kosztował znacznie więcej”. Tak polscy kibice komentowali wiele kwot transferowych, porównując ceny za naszych graczy i tych z Bałkanów. Jest w tym dużo racji, zwłaszcza patrząc na to, jak potrafi sprzedawać Dinamo Zagrzeb. Od wielu lat dostarczają do topowych lig dziesiątki piłkarzy, a dzisiaj wieczorem rozpoczną dwumecz z Villarrealem o półfinał Ligi Europy!

Podczas, gdy my zachwycaliśmy się – słusznie – transferem Jakuba Modera za kilkanaście milionów euro do Brighton, w Zagrzebiu robią kolejne ruchy zapewniające miliony ze sprzedaży następnych graczy. Chciałoby się napisać, że pieniądze do klubu, ale powszechnie wiadomo, że często te kwoty po drodze rozpływają się do różnych kieszeni…

Mimo tego Dinamo pokazuje, że nawet z ligi chorwackiej można zajść daleko w europejskich pucharach. Rok temu rozbili Atalantę Bergamo 4:0 w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a dzisiaj czeka ich pierwszy mecz 1/4 finału Ligi Europy. Trudno się spodziewać, by ktoś z byłego bloku wschodniego miał sięgnąć po europejskie trofeum i nie miał za sobą wsparcia oligarchów. Takich historii jak Steaua Bukareszt z 1986 czy Crvena zvezda z 1991 raczej się nie doczekamy, bo to zupełnie inne czasy i specyfika futbolu. Co innego także, gdy CSKA, Zenit czy Szachtar zgarniali trofea. Za nimi stały – i stoją – ogromne pieniądze do wydawania.

W Zagrzebiu przede wszystkim mowa o zarabianiu, dzięki sprzedaży najlepszych. Jeśli myślicie, że kasa z transferów idzie w inwestowanie w najnowszy ośrodek treningowy, to jesteście w błędzie. Jeszcze kilka lat temu wszystko wyglądało bliżej standardom z byłej Jugosławii niż takim cudom techniki, jak dzisiaj stawiają Leicester czy Monaco.

Najdroższe transfery

Mimo tego jednak Dinamo potrafi szkolić oraz promować zawodników. Pierwsze łączy się z drugi, ale nie zawsze drugie z pierwszym. Dlaczego? Bo wielu piłkarzy, których puścili w świat, nie było ich wychowankami. Ot, wykorzystali pozycje hegemona na krajowym rynku i szybko wyjmowali największe talenty od innych chorwackich klubów.

 

Nasza lista wygląda dość ciekawie pod wieloma względami. Największy zarobek Dinamo miało na dwóch piłkarzach. Na pierwszym miejscu ląduje najdroższy Marko Pjaca, na którym finalny zysk był niższy ze względu na to, że przyszedł na zasadzie transferu gotówkowego z Lokomotivy Zagrzeb. Tyle oficjalne informacje, ale współpraca obu klubów jest na tyle znana, że ten milion euro mógł istnieć… tylko na papierze. Pjaca za 23 miliony euro trafił do Juventusu, ale kariery tam – jeszcze – nie zrobił. Zresztą najlepiej o tym świadczy lista kolejnych wypożyczajacych go klubów: Schalke, Fiorentina, Anderlecht i obecnie Genoa.

Wizytówki Dinama

Znacznie lepiej wyglądają dwa kolejne nazwiska. Dani Olmo to przecież bohater jednego z najmniej oczywistych transferów. Mowa o skali Europy albo i świata. Który chłopak grający w La Masii, mamiony możliwością gry obok Leo Messiego decyduje się na wyjazd do Chorwacji w wieku 16 lat? To oczywiście nie do sprawdzenia. W ciemno rzucamy, że wówczas na taki ruch chętnych byłoby mniej niż 1 na 100. Jednak przykład Olmo pokazuje, że warto było zaryzykować. Okrężną drogą dojechał na ten najwyższy poziom. W momencie transferu do Lipska miał 22 lata i 29 meczów w europejskich pucharach oraz grubo ponad 100 w seniorskiej piłce. A że to było w lidze chorwackiej? Roberto Moreno nie widział kłopotu, w tym, by gracz Dinama Zagrzeb zadebiutował w dorosłej reprezentacji Hiszpanii!

Na trzecim miejscu ten najsłynniejszy – Luka Modrić. Tutaj wszelkie słowa można wyrzucić do śmietnika. Wystarczy po prostu lista trofeów, które zgarnął. Mistrzostwa Hiszpanii, Ligi Mistrzów i srebrny medal mundialu 2018. Modrić to zawodnik niezwykle lubiany, nie tylko przez fanów Realu, więc choćby z tego względu szkoda, że w decydującym meczu nie udało się Chorwatom pokonać Francuzów. To była jedyna, niepowtarzalna szansa na zgarnięcie złota.

Odpali czy niewypał?

W dalszej kolejności transfery, które poza kwotami, trudno umieścić obok siebie. Josko Gvardiol dopiero latem trafi do Lipska. Mowa o 19-latku, który jednak już zgarnął kilkadziesiąt występów seniorskich. Przeskok do Bundesligi i ekipy Juliana Nagelsmanna pewnie będzie spory, ale nie zdziwi nas, jak z miejsca wskoczy w buty Dayota Upamecano.

Jeśli nieco narzekaliśmy na drogę Marko Pjacy, to co powiedzieć o Filipie Benkoviciu? Najpierw transfer do Leicester, by po kilku latach trafić do OH Leuven w ramach wypożyczenia. Przypomina to trochę Bartosza Kapustkę. Benković także szukał szans na innych wypożyczeniach. Był w Celtiku, Bristolu czy Cardiff. W zasadzie poza pierwszym miejscem, gdzie regularnie grał i zgarnął trofea, reszta do zapomnienia.

Wśród gwiazd nie można zapomnieć o Mateo Kovaciciu. Ten odszedł bardzo szybko, w wieku 18 lat. Stąd też cena może nie rzuca na kolana. Nadal jednak trzeba mieć w pamięci, że kwoty transferowe zimą 2013 były nieco inne, niż dzisiaj. “Kova” nie tylko zna biegle kilka języków, ale CV oraz gablotę ma pełną trofeów. Inter, Real, Chelsea – te nazwy same mówią za siebie.

Dawne czasy

Trzy transfery to także już niemal prehistoria. O ile przeciętny kibic dobrze pamięta Vedrana Corluke, a jeszcze lepiej Eduardo, o tyle Dario Simicia już może mniej kojarzyć. Z tego grona najbardziej pamiętamy naturalizowanego Brazylijczyka. Eduardo przecież w swojej bogatej karierze odwiedził także Legię Warszawa. Nie ma jednak wątpliwości, że dużą rolę odegrała pewna kontuzja, gdy grał dla Arsenalu.

W przypadku Marko Roga czy Josipa Brekalo zapewne także były większe oczekiwania. Zwłaszcza przy tym pierwszym nazwisku. Rog to w końcu najdroższy transfer w historii Dinama. Przyszedł z RNK Split za 5 milionów euro! W Polsce – póki co – kwota kompletnie nierealna dla naszych klubów w kontekście kupna. A mówimy o transakcji z lata 2015 roku… Dinamo jednak wiedziało, co robi. Dwanaście miesięcy później Rog trafił do Napoli. Wypożyczenie z wykupem pozwoliło z zainwestowanych 5 milionów wyciągnąć trzykrotność tej sumy. Tyle że w jego przypadku również trudno mówić o stabilizacji. Były wypożyczenia do Sevilli czy Cagliari i na Sardynię trafił na stałe latem ubiegłego roku.

Brekalo to z kolei majstersztyk transferowy. Z pozoru 10 milionów euro nie robi wrażenia, ale… po rozegraniu 387 minut w pierwszym zespole już tak! Pół roku i już go nie było. Oczywiście to nie było tak, że wziął się znikąd. Chwilę wcześniej grał przecież w młodzieżowej Lidze Mistrzów, gdzie strzelał przeciwko Bayernowi czy Arsenalowi.

Kogo zabrakło?

Tych nazwisk można byłoby namnożyć. Nie ma tutaj graczy, którzy byli po prostu tańsi w momencie odejścia z Zagrzebia. Przykładowo Mario Mandżukić trafił do Wolfsburga za 7 milionów euro, a karierę zrobił oszałamiającą. Podobne pieniądze – łącznie – zapłacił Inter za Marcelo Brozovicia.

Co ciekawe bardzo daleko na tej liście jest nasz rodzynek Damian Kądzior. Niestety w Eibarze nie zaistniał i teraz szuka swojego szczęścia w tureckim Antalyasporze. Gdyby jednak zapytać Kądziora o pobyt w Chorwacji, zawsze można usłyszeć same pozytywy. Transfer z Górnika do Zagrzebia był nieoczywisty, a jednak opłacił się. Choćby pod kątem szansy w Lidze Mistrzów.

Następcy

Josko Gvardiol jeszcze gra na Maksimirze, ale tutaj dostał status zawodnika sprzedanego. W cenie zawsze jest wiek, który daje możliwość rozwoju oraz ewentualnych kolejnych sprzedaży. Mimo że granica końca kariery od lat przesuwa się w stronę 40. roku życia, to jednak miliony uciekają wraz z kolejnymi urodzinami. Oczywiście taki Dominik Livaković jako bramkarz będzie miał łatwiej. Jego 26 wiosen na karku może nie jest wielkim kłopotem, zwłaszcza gdy mówimy o podstawowym golkiperze reprezentacji Chorwacji. Z drugiej strony potencjalny kupiec zwróci uwagę na fakt, że dość długo zasiedział się w lidze trzeciego europejskiego szeregu.

Nieco inaczej wygląda sytuacja Mislava Orsicia. O ile 26 lat w przypadku bramkarza wygląda znośnie, o tyle – rocznikowo – 29-latek już jest znacznie mniej atrakcyjny transferowo. Wiadomo, że na nim się nie zarobi. Dodatkowo specyficzne CV też może zapalać lampkę ostrzegawczą dla kupca. Z drugiej strony Orsić to gracz, który mógłby być wzmocnieniem dla klubów drugiej linii w najlepszych ligach. W wielu notesach na pewno się zapisał, bo miał dwa wybuchowe występy w europejskich pucharach. To tam jest okno wystawowe i hat-tricki z Atalantą w Lidze Mistrzów czy przeciwko Tottenhamowi w Lidze Europy, robią wrażenie. Zwłaszcza, że obie sensacyjne wygrane poszły w świat. Wtedy siłą rzeczy głośno o bohaterze takich wydarzeń. Orsiciowi przydałoby się dobre Euro i mógłby liczyć na niezły kontrakt, np. w Serie A czy Bundeslidze.