Igor Sapała: Zrobię wszystko, żeby trener Sousa musiał mnie powołać

09.04.2021

Igor Sapała jeszcze dość niedawno grał w niższych ligach albo siedział na ławce Piasta Gliwice, czekając na swoją szansę. Tą szansą okazały się dla niego jednak przenosiny do Rakowa, którego jest obecnie podstawowym zawodnikiem. W rozmowie “FutbolNews.pl” piłkarz opowiedział o samorozwoju, piłkarskich planach i marzeniach, a także o podwyższaniu poprzeczki zarówno swojej, jak i drużyny Rakowa.

***

Po przerwie reprezentacyjnej mieliście jeszcze tydzień przerwy ze względu na odwołany mecz. Taka sytuacja pomaga albo dekoncentruje?

Myślę, że ani jedno, ani drugie – mamy dość neutralny stosunek do tej sytuacji. Wiadomo, że chcielibyśmy jak najszybciej wyjść na boisko i grać jak najczęściej. W zasadzie lepiej, że tak się zdarzyło po przerwie reprezentacyjnej niż jakbyśmy byli już w rytmie meczowym. Wtedy taka przerwa mogłaby nam naprawdę przeszkodzić, ale w tej sytuacji nic to nie zmienia.

Walka o mistrzostwo trochę wam się oddaliła w ostatnich tygodniach, ale drugie miejsce, przynajmniej patrząc na tabelę jest w waszym zasięgu.

Oczywiście, że tak! Dopóki te szanse będą, wszystko mamy w swoich rękach. Będziemy jeszcze grać z zespołami, z którymi rywalizujemy o miejsca w tabeli i liczymy na to, że zbierzemy trochę punktów. Każdy z nas mierzy jak najwyżej i ma ambicje. Może to nie jest tak, że dużo o tym myślimy, ale na pewno wierzymy w siebie. Celujemy wysoko, a wicemistrzostwo byłoby ogromnym sukcesem dla Rakowa.

Po nieudanym początku rundy z czasem zaczęliście być coraz bardziej skuteczni. Ostatnio jednak kontynuujecie serię remisów. A z remisami bywa różnie – czasami cieszą, ale też się zdarza, że bywają rozczarowaniami. Jak ty je odbierasz, patrząc na to, że mierzycie wysoko?

Jest takie powiedzenie, że jak się nie da wygrać, to trzeba przynajmniej zremisować i szanować ten punkt. My jednak jesteśmy ambitni i taki remis traktujemy raczej jako stratę dwóch punktów, a nie zyskanie jednego. Oczywiście każdy punkt w ostatecznym rozliczeniu jest cenny, ale nam może ich po prostu brakować. Dlatego wierzę, że po powrocie będziemy wygrywać. Tym bardziej, że w ostatnich meczach byliśmy lepsi i zasługiwaliśmy na zwycięstwo. Niestety nasza nieskuteczność powodowała, że gubiliśmy punkty.

W meczu z Wisłą Płock jednak zdobyliście dwie bramki, więc to chyba nie tylko chodziło o skuteczność?

Myślę, że brakowało nam też w ostatnich meczach pazerności i głodu, który po tej przerwie powinien być w nas ogromny. Czasami może się zdarzyć, że nie będziemy na tyl dominującą stroną, że mecz sam się wygra. Trzeba to podkreślić i tym głodem przechylić szalę na swoją stronę.

Powiedziałeś o głodzie i pazerności. Patrząc na postawę Rakowa zarówno w wielu meczach poprzedniego sezonu, jak i w rundzie jesiennej, można powiedzieć, że były to wasze słowa-klucze. Wtedy w większości meczów nie byliście jednak faworytami. Czy to większe wymagania sprawiły, że zaczęło wam brakować właśnie tych dwóch czynników?

Oczekiwania stale rosną, ale my też się czujemy coraz lepszą drużyną. Nasz skład jest coraz silniejsi i sami też z sezonu na sezon wymagamy od siebie coraz więcej. To jest normalne i z tym sobie radzimy. A co do tego głodu, było tak jak mówisz – może gdybyśmy trochę dołożyli od siebie, mielibyśmy więcej szczęścia i udałoby się wykorzystać więcej sytuacji. Teraz jednak jestem o to spokojny, patrząc na to, jak nasza drużyna wygląda. I jak bardzo chcemy wrócić na boisko po tej przerwie.

Czyli pozytywnie się zapatrujesz na mecz z Wisłą?

Nie biorę pod uwagę innej opcji niż zwycięstwo, bo zrobimy wszystko, żeby wygrać. Gdy wyjdziemy na rozgrzewkę, będziemy mieć w głowach jeden cel i z nim ten mecz dobrze się dla nas zakończy i będziemy z niego zadowoleni.

Wisła Kraków powinna ci się raczej dobrze kojarzyć. Pamiętam twojego gola z dystansu w poprzednim sezonie. Tym razem także będziesz szukał sposobu, żeby w taki sposób zaskoczyć rywali?

Mam w zespole więcej zadań defensywnych, dlatego strzał z dystansu to jedna z niewielu możliwości, jakimi mogę pomóc w finalizacji akcji. Rzadko się zdarza, że mogę oddać strzał głową albo znaleźć się w sytuacji “sam na sam”. Na pewno będę chciał w ten sposób pomóc mojej drużynie.

Właśnie chciałem nawiązać tutaj do twojej rozmowy dla “Super Expressu” w lutym. Wtedy powiedziałeś, że liczysz na więcej goli i asyst w rundzie wiosennej. To wynika z twoich własnych wymagań czy po prostu tego od ciebie oczekuje trener Papszun?

Oczywiście, trener wymaga dużo pod każdym aspektem, ale z tego należy się cieszyć. Tylko w taki sposób można się rozwijać. Gdyby trener powiedział, że niczego więcej ode mnie nie wymaga, mógłbym się zahamować i w mojej grze byłby regres. A w tej chwili uważam, że u mnie jest progres – właśnie dlatego, że trener oczekuje ode mnie coraz więcej.

Czy twój rozwój w Rakowie wynika z nieco większej świadomości piłkarskiej niż wtedy, gdy byłeś w Piaście albo zespołach z niższych lig?

Na pewno zmieniło się moje podejście i zrozumiałem fundamenty, bez których nie da się grać w ekstraklasie. Wiele ludzi szydzi czy się śmieje z polskiej piłki, ale jest tutaj naprawdę wysoki poziom. Przebić się do ekstraklasy udaje się tak naprawdę tylko garstce chłopaków. Grałem z wieloma chłopakami, których marzeniem było grać w najwyższej lidze. A teraz tak naprawdę na palcach jednej ręki mogę policzyć spośród nich tych, którzy żyją z piłki. Dlatego myślę, że dojście na ten poziom jest sukcesem.

A co do mojego rozwoju – nie uważam za problem, że dość późno zacząłem grać na tym poziomie. Może nawet dzięki temu, że później zacząłem, to później skończę. Muszę o siebie dbać i grać jak najdłużej. Mam w sobie duże ambicje, które wybiegają poza ekstraklasę. Dlatego myślę, że wszystko co najlepsze, jest przede mną.

Dbasz o siebie bardziej od kiedy grasz w ekstraklasie?

Z reguły zawsze dbałem o siebie – o ciało, kondycję, dietę. Nie miałem też problemów z imprezami. Zawsze starałem się o siebie dbać, ale im wyższy poziom, tym większa jest konkurencja. Wtedy musisz zwracać uwagę na więcej aspektów. W Rakowie żeby ciągle grać trzeba dopilnować wszystkich szczegółów i nie ma miejsca na żadne pomyłki. Myślę, że z roku na rok moja wiedza i świadomość się powiększa. Na pewno zwracam na siebie uwagę.

W ekstraklasie debiutowałeś jednak w Piaście Gliwice, gdzie nie przebiłeś się do pierwszego składu. Czy jednak tamten czas nie pomógł ci trochę zebrać niezbędną wiedzę do tego, by za jakiś czas wrócić na najwyższy poziom już na stałe?

Myślę, że tak, ale teraz można trudno powiedzieć, co by było gdyby wtedy ktoś w Piaście na mnie postawił. Kto wie, może wtedy wszystko szybciej by się potoczyło albo przeciwnie – wciąż nie wiedziałbym co robić, by utrzymać się na tym poziomie i gdzieś bym przepadł. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło i tak musiało być. Musiałem zrobić krok w tył – z Piasta, czyli wicemistrza Polski przeniosłem się beniaminka pierwszej ligi. I okazało się to najlepszym ruchem w mojej dotychczasowej karierze. Cieszę się, że tak się stało, bo jest dobrze i mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej.

W kilku wywiadach z tobą czytałem i słyszałem o tym, że Raków nauczył cię większej intensywności i organizacji gry. Mógłbyś to nieco rozwinąć?

Jako junior czy młodzik zazwyczaj grałem na pozycjach ofensywnych i priorytetem dla mnie była technika, to na niej najbardziej się skupiałem. Myślałem wtedy, że na tym będę mógł jechać i w ten sposób coś w tej piłce osiągnę. Dopiero jednak gdy się odbiłem w Piaście, przeniosłem się do Rakowa i zagrałem pierwszy mecz zauważyłem, że moja intensywności i praca były niewystarczające. Właśnie wtedy zrozumiałem, że jeśli chciałbym zaistnieć, muszę być aktywny przez cały mecz. Moim zdaniem od tego trzeba zaczynać.

Odejdę teraz nieco od spraw sportowych. Niedawno w wywiadzie dla “FutbolNews.pl” twój trener Marek Papszun powiedział, że trener musi być też psychologiem. Czy takiego podejścia nie brakowało u trenerów, z którymi pracowałeś wcześniej?

Na pewno nie brakowało mi tego u trenera Dariusza Dźwigały, który dużo mi pomagał i sporo mu zawdzięczam. Mogę powiedzieć, że on był też takim psychologiem – zależało mu na tym, żeby kształtować nas od strony mentalnej. Zawsze miałem z nim zresztą dobry kontakt.

Gdy przeszedłem do Piasta, w tym aspekcie była jednak przepaść. Z trenerem nie było żadnego kontaktu i przez te półtora roku ani razu z nim nie rozmawiałem. A myślę, że to jest bardzo potrzebne. Nawet kiedy nie grasz, ale otrzymujesz jakiś komunikat od trenera, to przynajmniej wiesz na czym stoisz. Trener-psycholog to na pewno świetna sprawa i myślę, że pod tym względem, jak i wieloma innymi, trener Papszun może być tutaj wzorem.

Trener Papszun pokazuje także, że wierzy w swoich zawodników, o czym otwarcie mówi. Na przykład o tobie niedawno powiedział, że nadawałbyś się do reprezentacji. Jak wtedy zareagowałeś – czy uwierzyłeś, że gra w kadrze jest w twoim zasięgu?

Powiem szczerze, że tak – to opinia człowieka, który na piłce się zna jak mało kto. Takie słowa od trenera to ogromne wyróżnienie. Było mi bardzo miło i czułem się dumny oraz doceniony. Widzę, że trener Papszun tę pracę widzi i szanuje. A co do powołania – jeszcze go nie było, ale może jakaś droga do niego prowadzi. O kadrze oczywiście myślę i o niej marzę, więc będę robić wszystko, by w niej się znaleźć.

Jak widać, Paulo Sousa śledzi Raków, czego dowodem jest powołanie dla Kamila Piątkowskiego. Może w takim razie za jakiś czas i na ciebie przyjdzie kolej?

Zrobię wszystko, żeby trener Sousa nie miał wyboru i musiał mnie powołać.

W barwach narodowych masz na koncie na razie jeden występ, w kadrze U-20 w meczu z Włochami z kilkoma nazwiskami z Serie A w składzie, przegranym 0:3. To chyba nie był dla ciebie najbardziej udany występ?

To był fajny epizod, miłe przeżycia, ale nie udało mi się w tej kadrze dłużej zadomowić. To jest też reprezentacja młodzieżowa, która nie jest aż tak ważna i docelowa, jak seniorska. Oczywiście w tych kadrach też warto dobrze się pokazywać, ale nie jest to niezbędne do tego, żeby potem robić większą karierę.

Wcześniej powiedziałeś, że twoje ambicje wykraczają poza ekstraklasę. W takim razie – Raków i co dalej? Gdzie widzisz swoją dalszą przyszłość?

Na razie widzę siebie w pierwszym składzie Rakowa do końca tego sezonu i na tym się skupiam. Chciałbym tu osiągnąć najwięcej jak się da. Po sezonie dopiero przyjdzie czas na jakieś podsumowania i zastanowienia się nad przyszłością. Niedawno jednak podpisałem nowy kontrakt z Rakowem, jestem tutaj szczęśliwy i doceniany, jest mi tu dobrze.

Oczywiście, tak jak mówisz, mam ambicje. Myślę czasami o krokach w przód, ale Raków rozwija się w niewyobrażalnym tempie i uważam, że na tej fali płynę. Myślę, że w tej chwili obie strony współpracy są zadowolone. Na razie główny cel to Raków.

A masz jakieś swoje pozasportowe ambicje albo pasję, którą chciałbyś rozwijać?

W tej chwili wszystkie moje zajęcia są podporządkowane piłce i wszystko się kręci wokół niej. Mam wspaniałą dziewczynę, rodzinę, przyjaciół – mogę liczyć na ich wsparcie. Poza tym jestem ogólnie rodzinnym chłopakiem, który lubi wracać w swoje strony.

Jesteś domatorem?

Jestem (śmiech). Ale to też mi trochę pomaga, żeby nie zwariować i po prostu skupić się na piłce i osiągać w spokoju swoje cele. Myślę, że właśnie kontakt z bliskimi mnie najbardziej odstresowuje.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI