Cracovia i Raków powalczą o finał Pucharu Polski. Jakie mają argumenty?
Przed nami kolejne emocje w Pucharze Polski. W drugim półfinale zmierzą się ze sobą Cracovia oraz Raków Częstochowa. Który z zespołów ma większe starcie w tym starciu? Czy można powiedzieć, że środowy mecz będzie “małym finałem” rozgrywek?
Arka czeka na finałowego rywala
Tydzień temu byliśmy świadkami sporej niespodzianki. Piast Gliwice pożegnał się z Pucharem Polski w półfinale, przegrywając po rzutach karnych z Arką Gdynia. Podopieczni Waldemara Fornalika od pewnego czasu prezentowali solidną formę i wydawało się, że rywale nie będą w stanie ich zatrzymać. Szczególnie że gdynianie dość niemrawo podejmują walkę o awans do ekstraklasy. Koniec końców, to jednak zespół z Trójmiasta wywalczył awans do finału, dokonując tego zresztą po raz trzeci w ostatnich pięciu latach. Tym samym pierwszoligowy zespół już czeka na swojego przeciwnika w ostatnim etapie rozgrywek.
Żaden wynik nie będzie niespodzianką?
Jedno jest pewne – jakkolwiek się nie zakończy środowy pojedynek, nie będzie to żadna sensacja. Cracovia po prostu walczy o to, żeby uratować sezon, który w jej wykonaniu w lidze jest po prostu katastrofalny. “Pasy” wciąż walczą o utrzymanie, zajmując 14. miejsce w lidze, z przewagą tylko trzech punktów nad ostatnim Podbeskidziem. Szanse podopiecznych Michała Probierza na awans do Ligi Konferencji poprzez rozgrywki ligowe są już tylko matematyczne. Zwycięstwo po raz kolejny zakrzywiłoby obraz marazmu w grze zespołu z Krakowa i pozwalało pomyśleć jego piłkarzom, że może jednak nie jest wcale tak źle.
Za to Raków Częstochowa wciąż znajduje się na ligowym podium. Czy zespół zachwyca mniej niż w rundzie jesiennej? Może i brakuje nam czasami indywidualnych błysków Iviego Lopeza czy Davida Tijanicia, ale zespół wcale nie zrobił przez ten czas dużego regresu. Dowodem na to jest brak porażki we wszystkich rozgrywkach od dwóch miesięcy. Cztery stracone gole w siedmiu spotkaniach to też nie jest rozczarowujący rezultat. Może po prostu trochę przyzwyczailiśmy się do zespołu Marka Papszuna w czołówce tabeli i oczekujemy od niego coraz więcej?
Wyrównane widowisko?
Obie drużyny mają swoje ambicje, żeby nie zlekceważyć sobie półfinału Pucharu Polski. Zarówno Cracovia, jak i Raków mają swoje aspiracje do tego, żeby grać w pucharach. Tyle tylko, że “Pasy” w tym sezonie nie udowadniały tego na boisku, a “Medaliki” na przekór wszystkim wskoczyły na ligowe podium i skutecznie się na nim utrzymują, mimo wpadek na początku rundy.
Czego można się spodziewać po podopiecznych Michała Probierza? Cracovia nie zagra innej piłki niż do tej pory – zespół będzie liczyć na to, żeby w odpowiednim momencie wykorzystać błąd rywala. Może Sergiu Hanca znajdzie pozycję do idealnej wrzutki albo Pelle van Amersfoort ustawi się odpowiednio w okolicach pola karnego? Albo Michal Siplak wbiegnie niepilnowany przez rywale tuż pod bramkę i zada cios? “Pasy” może i są do bólu przewidywalne, ale potrafią być skuteczne i nieustępliwe, by postawić na swoim.
Tymczasem za Rakowem przemawia więcej argumentów sportowych. Pod względem kadry, ale także boiskowej organizacji, nie ma wątpliwości, kto obecnie jest lepszy. Jeśli podopieczni Marka Papszuna utrzymają remis do przerwy i zadadzą pierwszy cios po przerwie, Cracovia może mieć problem. Zresztą tak było właśnie w ćwierćfinale rozgrywek, gdy Raków wygrał 2:0 z Lechem Poznań. – Myślę, że brakowało nam też w ostatnich meczach pazerności i głodu – przyznał w rozmowie z “FutbolNews.pl” piłkarz częstochowian Igor Sapała. W meczu o dużą stawkę raczej obu czynników nie powinno zabraknąć w grze gości.
***
Patrząc na ostatnie wyniki, możemy twierdzić, że faworytem jest Raków. Tutaj wygra jednak niekoniecznie zespół lepszy, a bardziej waleczny – nawet kosztem boiskowej konsekwencji. Może piłkarze Cracovii przypomną sobie to, co poprowadziło ich do końcowego sukcesu w ubiegłym roku? Dziś wieczorem poznamy odpowiedź.