Josip Juranović miał być niewypałem, ale stał się ważną postacią Legiii

18.04.2021

Josip Juranović miał w Legii Warszawa nieudane początki. Obecnie jednak Chorwat jest ważną postacią zespołu, który zmierza po mistrzostwo. Jak Legionista ewoluował w ciągu tego sezonu?

Od początku na celowniku kibiców i mediów

Do transferu do Legii Josipa Juranovicia większość ekspertów w Polsce początkowo podchodziła z rezerwą. Owszem, Chorwat miał na koncie występy w reprezentacji, a także był kapitanem Hajduka Split. Szybko jednak wyszło na jaw, że piłkarz ma za sobą przeciętny sezon, a niska cena transferu – 400 tysięcy euro – nie była promocją, a ostatnią okazją dla jego dotychczasowego klubu na zarobek.

Jeszcze zanim Josip Juranović zadebiutował w barwach Legii, już był na cenzurowanym. Z tego powodu, że Chorwat, który miał z miejsca stać się piłkarzem zastępującym Marko Vesovicia na prawej obronie, nie wrócił do klubu. Powodem była przymusowa kwarantanna, którą musiał przejść w rodzinnym kraju. Dlatego też opuścił pierwsze spotkania sezonu w drużynie Legionistów. Jednym z nich było starcie Ligi Mistrzów przeciwko Omonii Nikozja, który mistrz Polski przegrał po dogrywce 0:2 i dużo mówiło się wtedy właśnie o lukach w obronie. Dodatkową dyskusję wzbudził fakt, że Chorwat w dniu meczu wstawił w mediach społecznościowych zdjęcie, jak przebywa na kolacji z partnerką.

Tragiczne występy przeciwko Górnikowi i Karabachowi

Gdy Josip Juranović już przyleciał do Warszawy, nie stał się jednak z miejsca ulubieńcem kibiców. Wręcz przeciwnie – w pojedynku z Górnikiem, który jego zespół przegrał 1:3, Chorwat dostał żółtą kartkę, a niektórzy twierdzili, że nawet zasłużył na czerwoną. Poza tym wolno biegał, gubił się w obronie, przegrywał pojedynki. Niektórzy mogli stwierdzić, że nic dobrego z niego nie będzie. – Myślę, że Juranović wypromuje wielu skrzydłowych – skomentował wówczas ironicznie na Twitterze Mateusz Borek i miał powody do wyrażenia tej tezy.

Nie lepiej było po starciu Legii z Karabachem w eliminacjach Ligi Europy. Piłkarz zespołu ligi azerskiej, Abdellah Zoubir po prostu robił z nim, co chciał. Marokańczyk z francuskim paszportem zdobył zresztą gola na 2:0, z łatwością radząc sobie z Juranoviciem. Tragiczne krycie, problemy z szybkością i wytrzymałością… Wady Chorwata można było wymieniać i wymieniać.

Nigdy nie zrozumiem obecności w Legii Warszawa takich piłkarzy jak Gwilia, Lopes, Juranovic et consortes. Przecież lepszych, dużo tańszych, bardziej perspektywicznych Polaków jest na pęczki. Obcokrajowiec musi podnosić poziom. Przecież to są podstawy – pisał po meczu z Lechem Poznań dyrektor TVP Sport Marek Szkolnikowski.

Metamorfoza pod wodzą Michniewicza

Po przyjściu Czesława Michniewicza w występach Juranovicia kibice Legii mogli jednak dostrzec światełko w tunelu. W meczu ze Śląskiem Wrocław Chorwat otworzył wynik, oddając strzał z dystansu na początku pierwszej połowy. Z czasem można było dostrzec, że piłkarz ma również kilka zalet. Nie jest co prawda tak szybki jak Marko Vesović, ale potrafi wykonać precyzyjne podanie w pole karne, a także zejść z prawej obrony do środka, gdy wymaga tego boiskowa sytuacja.

W rundzie jesiennej 25-latek spisywał się coraz lepiej. Poza bramką ze Śląskiem, zanotował jeszcze asysty w pojedynkach z Wartą, Cracovią czy Wisłą Kraków. Na początku jeszcze popełniał błędy w przemieszczaniu się między połowami, ale gdy już był na własnej połowie, potrafił się doskonale ustawić. Bez względu na to, czy chodziło o rozpoczęcie akcji z prawej strony boiska, czy o zachowanie w polu karnym.

Z kolei w rundzie jesiennej Czesław Michniewicz zrobił z Juranovicia piłkarza niezwykle uniwersalnego. Wydawało się, że w ustawieniu z trójką obrońców Chorwat sobie nie poradzi? 25-latek zaprzeczył opiniom twitterowych komentatorów piłkarskiej rzeczywistości. Trener ustawiał swojego podopiecznego zarówno w środku obrony, jak i na prawym wahadle. Raz także na lewym, gdy nie mógł grać Filip Mladenović, ale ostatecznie mecz z Zagłębiem piłkarz też może zaliczyć do udanych.

Gra inaczej niż Vesović, ale przydaje się drużynie

Spójrzmy teraz na statystyki Juranovicia (via EkstraStats):

  • jeden gol, sześć asyst – czwarty w klasyfikacji kanadyjskiej w Legii
  • pięć stworzonych okazji – czwarty wynik w zespole
  • trzy razy faulował, 16 fauli na nim
  • 46,7% celnych kluczowych podań – czwarty wynik w zespole, biorąc pod uwagę podstawowych piłkarzy

Liczby jak najbardziej przemawiają za Juranoviciem. Piłkarz nie jest może tak często faulowany, ale wynika to głównie z jego skutecznego poszukiwania wolnej przestrzeni. Nie jest Vesoviciem, który potrafi obejść czterech rywali, wejść w pole karne i podać piłkę do napastnika, ale za to potrafi znaleźć dużo miejsca do tego, by rozpocząć akcję albo rozegrać piłkę do kolegi z zespołu ustawionego nieco wyżej. To też nieco inny typ piłkarza niż Filip Mladenović, który często bazuje na dośrodkowaniach.

W meczu z Cracovią rozwinie skrzydła?

Wydaje się, że Josip Juranović w swojej grze wciąż ma rezerwy. Trzeba jednak przyznać, że pod wodzą Czesława Michniewicza zrobił duże postępy – Chorwat nie ma problemu z przyswajaniem wiedzy taktycznej i jest otwarty na nowe warianty gry, co po prostu widać. 25-latek nie jest może bohaterem pierwszego planu, jak Pekhart, Mladenović, Kapustka czy Luquinhas. Ale trzeba stwierdzić, że jego rola w zespole jest podobnie ważna jak reszty kolegów.

Niedzielny mecz z Cracovią wydaje się wręcz pod niego – “Pasy” są zespołem, który często nie prowadzi gry, ale czeka na skuteczne wyjście z własnej połowy z kontrą. Jeśli Legia w tym spotkaniu uzyska dobry wynik, może on wynikać w dużej mierze z postawy Juranovicia, który umie się ustawić na boku boiska i w odpowiednim momencie ustawić się w środku.

Fot: Legia.com