Dominik Hładun: Mam wiele dużych celów, na które muszę pracować

30.04.2021

Dominik Hładun, nie tylko jako piłkarz Zagłębia, ale także rodowity lubinianin dobrze czuje klimat dolnośląskich derbów. Przed meczem ze Śląskiem Wrocław, 25-latek w rozmowie z “FutbolNews.pl” opowiedział o swoich wspomnieniach związanych ze starciami z WKS-em. Golkiper “Miedziowych” zabrał również głos w sprawie swojej piłkarskiej przyszłości.

***

Przed chwilą byłeś na spacerze z psem – w wywiadzie sprzed roku dla “2×45” powiedziałeś, że to dla ciebie jeden ze sposobów na to, by się odprężyć. Tym razem był to dla ciebie przedmeczowy rytuał czy codzienny obowiązek?

Z jednej strony to codzienny obowiązek, ale z drugiej – lubię chodzić na spacery z psem do lasu. Nie używam wtedy telefonu, mogę pochodzić w ciszy, przeanalizować w głowie poprzednie mecze. Mam las blisko swojego domu, więc korzystam. To dla mnie taki czas na przemyślenia.

W tym sezonie mogłeś mieć trochę tematów do przemyśleń, bo zmienność w grze Zagłębia była ogromna. Przed meczami nikt nie wiedział, czego można się po was spodziewać.

Tak, nawet nasze nastroje podczas meczu potrafiły się zmieniać, patrząc że często zdobywaliśmy bramki w końcówkach. Poza tym, nasze wyniki w tym sezonie to sinusoida – raz idzie nam lepiej, raz gorzej. Myślę jednak, że teraz weszliśmy już na właściwe tory, mamy serię bez porażki i wierzę, że utrzymamy ją do samego końca.

Dużo się mówiło o tym, że nie możecie wygrać trzech kolejnych meczów, ale ostatnio się przełamaliście. Czy wcześniej w szatni zwracaliście uwagę na tę statystykę?

Wcześniej ostatni raz zdarzyło nam się wygrać trzy mecze z rzędu jeszcze w sezonie, w którym awansowaliśmy do europejskich pucharów. Od tamtej pory jakoś tak zawsze dochodziliśmy do tych dwóch zwycięstw i potem traciliśmy punkty – albo przegrywaliśmy, albo był remis. Fajnie, że udało nam się to przełamać.

Przed meczem z Wisłą niektórzy dziennikarze już nas skreślali. Nawet słyszałem od kogoś, że powinno się stawiać wszystkie pieniądze na przeciwną drużynę. Mam nadzieję, że od tej pory nie będziemy już cały czas przeplatać zwycięstw porażkami i stabilna forma się utrzyma.

Od czasu debiutu w pierwszym zespole Zagłębia trochę się uodporniłeś na takie gadanie?

Na pewno, nie ma co brać takich tekstów do siebie. Wiadomo, że gdy wychodzimy na mecz, to chcielibyśmy wszystko wygrać, ale tak samo chcieliby nasi przeciwnicy. Na szczęście teraz mamy dobrą pozycję i serię meczów bez porażki, więc jest dobrze.

Przejdźmy do meczu ze Śląskiem. Domyślam się, że nie podchodzisz do niego, jak do każdego innego – nie tylko patrząc na to, że grasz w Zagłębiu, ale jesteś jego wychowankiem i pochodzisz z Lubina?

Derby zawsze są dla mnie innym meczem niż pozostałe. Grałem już w paru takich spotkaniach i przekonałem się na własnej skórze, jak to jest. Szkoda, że jeszcze gramy bez kibiców, bo z nimi grałoby się inaczej. Tak czy siak, jest to mecz “o sześć punktów”. Jedziemy po zwycięstwo i nie zakładamy innej opcji!

Powiedziałeś o kibicach – pewnie żałujecie, że w ostatniej kolejce nie gracie u siebie.

Szkoda, tym bardziej że ostatnią kolejkę gramy w Płocku na stadionie, na którym obecnie jest remont. Można powiedzieć, że zagramy do końca sezonu bez naszych kibiców, ale mamy nadzieję, że w przyszłym już będziemy mogli grać przy zapełnionych trybunach. Nawet, żeby mogło wejść 30-40 procent, wtedy zupełnie inaczej się gra.

Już od końca maja na mecze pierwszej ligi wejdzie 50 procent.

Na pewno będzie to fajne uczucie wybiec wtedy na boisko. Tyle się grało bez kibiców, że po ich powrocie będzie wrażenie, jakby to był debiut.

Szczególnie podczas takich spotkań jak derby Dolnego Śląska. Oczywiście wy teraz gracie na wyjeździe, ale podczas tych meczów zawsze atmosfera na trybunach była gorąca.

Na mecze derbowe przychodziły zwykle całe sektory. Wiadomo, że teraz kibice też by za nami pojechali i by nas dopingowali. W takiej atmosferze o wiele lepiej się gra – przy pustych trybunach tylko jakieś szepty, podpowiedzi, a przy dopingu po prostu te mecze dla nas piłkarzy, byłyby lepsze.

Zanim zapytam cię o występy przeciwko Śląskowi, chciałbym cię zapytać, czy zapamiętałeś jakieś sytuacje związane z derbami Dolnego Śląska jeszcze ze wcześniejszych lat, zanim stałeś się częścią pierwszej drużyny?

Pamiętam sytuację sprzed meczu derbowego, gdy jeszcze nie grałem w pierwszej drużynie, ale chodziłem na trybuny. Wtedy zawsze kibice Śląska przyjeżdżali na Rynek, a następnie szli na stadion. Policjanci ich eskortowali, ale nasi kibice zawsze gdzieś tam się czaili. Widziałem wtedy, jak jeden facet szedł na mecz z żoną i dzieckiem. W pewnym momencie zostawił dziecko żonie i poszedł pomóc kibicom Zagłębia w szarpaninie, uspokoił wszystkich, a potem wrócił do rodziny – jak gdyby nigdy nic. I oczywiście poszli razem na mecz.

Taka niecodzienna sytuacja tylko pokazuje, jak bardzo mecze Zagłębia ze Śląskiem nakręcają kibiców. Emocje są bardzo duże jeszcze przed pierwszym gwizdkiem czy wejściem na stadion. Miasto nimi żyje!

Zatrzymajmy się przy twoich występach w meczach ze Śląskiem. Twój debiut w derbach był udany – nie dość, że zachowałeś czyste konto, to Zagłębie wygrało wtedy wysoko, cztery do zera.

To był dobry mecz. Pamiętam, że pod koniec Śląsk miał jeszcze groźną sytuację – jeden piłkarzy strzelał głową na krótki słupek, co udało mi się obronić. Po meczu podeszliśmy do trybun i długo cieszyliśmy się z naszego zwycięstwa wraz z kibicami. Wśród nich był zresztą mój tata.

Czyli rodzina cię bardzo wspiera.

Tata jest na każdym meczu. Mama nie na każdym, ale też pojawia się często. Ale siedzą na innych trybunach…

Tata na Sektorze G?

Tata częściej na Sektorze F, a mama na VIP-ie, ale też nie jest spokojna.

Wróćmy do twoich meczów przeciwko Śląskowi. Drugi był już mniej udany niż pierwszy.

No niestety, straciliśmy wtedy dwie bramki po strzałach głową. Nie ukrywam, że zagraliśmy wtedy słabo, ale pocieszeniem dla nas był pierwszy mecz.

A potem nadszedł mecz, który spędziłeś na ławce, ale tam emocje mogły być tam takie same, jak na boisku. Zremisowaliście wtedy 4:4.

Na ławce się paliło! Co strzał, to każdy wyskakiwał. To był chyba najlepszy mecz dla oka w tamtym sezonie. Myślę, że każdy, nawet nie interesujący się piłką, mógłby włączyć ten mecz w telewizji i przy nim zostać. Dużo strzałów, dużo goli, czego chcieć więcej.

Takie kanonady kibicom ekstraklasy mogą się raczej kojarzyć z błędami w obronie niż z czystą skutecznością w ataku. Ale w tym spotkaniu prawie każda akcja zasługiwała na oklaski.

Szkoda, że straciliśmy bramkę w ostatnich minutach. Myślę jednak, że ten remis był sprawiedliwy dla obu ekip.

Ten gol w ostatnich minutach wrócił do was w grudniu.

Pamiętam, jak wtedy podbiegłem do “Kruczka” i całej ekipy. Przy tym trafieniu na 2:1 radość była wielka! Zasłużyliśmy na to zwycięstwo, bo mieliśmy wiele sytuacji. Ale nieważne, w której minucie strzeliliśmy, ważne że wygraliśmy derby u siebie.

Zarówno ty, jak i bramkarz Śląska Michał Szromnik, mieliście wtedy jednak dużo roboty.

Trochę się tam działo, ale myślę, że Michał Szromnik miał więcej pracy. Pamiętam, że miał świetną interwencję przy strzale Samuela Mraza, gdy wybił piłkę nad poprzeczką. W derbach gra się ofensywnie, chce się strzelać gole. Dlatego myślę, że i tym razem czeka nas bramkarzy dużo roboty.

Szczególnie, że jesteście w formie, a Śląsk ostatnio wraca na lepsze tory. Poza tym zarówno wy, jak i wasi rywale walczycie w tej chwili o czwarte miejsce, które zagwarantuje miejsce w pucharach, jeśli oczywiście Raków wygra Puchar Polski.

Jak zawsze się mówi, że mecze derbowe są o sześć punktów, to ten jest nawet o dziewięć. Nie dość, że gramy o zwycięstwo, to jeszcze w derbach i rywalizujemy bezpośrednio. W niedzielę zobaczymy, kto zajmie miejsce w pucharach. Wierzymy, że zwycięstwo ze Śląskiem pomoże nam zająć miejsce w górnej części tabeli na koniec sezonu.

Zatrzymajmy się jeszcze przy rundzie wiosennej. Nie chcę tutaj nikogo atakować, ale zdarzały się mecze, gdy koledzy z obrony ci nie pomagali. Jak reagowałeś na błędy, które dość często im się zdarzały?

Troszkę pracy było – widziałem ostatnio statystyki obronionych strzałów i Dusan Kuciak ma chyba 97, a ja 96. Zdarzały nam się błędy w obronie – jak zresztą się ich nie ustrzegłem, byliśmy źle ustawieni, a przeciwnik to wykorzystywał. Nie miał do nikogo pretensji. Futbol to gra błędów – mogą się zdarzać każdemu, ale nie z meczu na mecz. Jesteśmy jednak drużyną i wspólnie ponosimy odpowiedzialność za nasze wyniki.

A można powiedzieć, że doniesienia medialne, choćby na temat możliwej zmiany trenera, jakoś wpływały na wasz zespół?

Wiadomo, że jesteśmy w piłce, to patrzymy na sportowe strony i widzieliśmy, że się przewijały różne tematy. Ja do siebie jednak ich nie biorę – nie nakładam sobie presji, bo coś piszą o mnie złego czy dobrego. Robię to, na co mnie stać, a co o mnie napiszą? Nie mam na to wpływu. Chcę pokazywać swoją formę na boisku i jeśli ona będzie dobra, nie będzie krytycznych opinii.

Jakie są twoje piłkarskie cele na najbliższy czas?

Chciałbym z Zagłębiem zająć czwarte miejsce w lidze. A w przyszłości pragnę się sprawdzić w czołowych ligach. Poza tym mam wiele dużych celów, na które po prostu muszę pracować, ale na razie zostawię je dla siebie. Po sezonie się dowiem, czy zostaną spełnione czy nie.

Wspomniałeś o zagranicznym wyjeździe – otrzymałeś jakieś propozycje w trakcie sezonu?

Szczerze mówiąc – nie wiem i nie chcę wiedzieć. W tej chwili trwa sezon i przed tymi trzema meczami do końca nie zmienię klubu. To by dla mnie nic nie zmieniło, więc na razie nie chcę o tym myśleć, czy były za mnie jakieś oferty. Może klub o nich wie, może nie. W każdym razie ja najpierw chcę zagrać dobrze w tych trzech meczach.

Jakiś czas temu mówiło się o tym, że możesz trafić do Legii. Możesz powiedzieć, że trochę to przeszkadzało?

Dziennikarze wtedy dzwonili do mnie i pytali, czy jestem zainteresowany, czy nie. Na pewno to było przyjemne odczucie, że taki klub jak Legia się mną interesuje, ale nie siedziało mi to w głowie. I myślę, że nie wpłynęło to na moją grę czy koncentrację podczas meczu.

Którą zagraniczną ligę szczególnie preferujesz w kontekście transferu?

Taką, w której by mnie chcieli (śmiech). Fajnie byłoby móc się sprawdzić w Anglii albo we Włoszech, gdzie gra teraz dużo Polaków. Myślę, że tak jak każdy piłkarz chciałbym spróbować swoich sił w którejś z czołowych pięciu lig.

A co powiedziałbyś na transfer do MLS?

Szczerze, nie wiem jak zareagowałbym na taką ofertę. Trudno ocenić tę ligę, ale na pewno trzeba stwierdzić, że się rozwija. Coraz więcej piłkarzy stamtąd przenosi się do topowych lig, przyjeżdża tam dużo skautów. Poza tym gra tam dużo doświadczonych piłkarzy, którzy mają doświadczenie w najsilniejszych ligach i europejskich pucharach. Myślę, że podczas takiego pobytu w Stanach można się też sporo nauczyć. MLS ma więcej plusów niż minusów.

Problemem byłaby na pewno odległość od rodzinnych stron. Co innego, gdy wyjeżdżasz do innej europejskiej ligi, a co innego na drugą stronę Atlantyku.

Żona i dziecko oczywiście polecieliby ze mną. Jestem w takim wieku, że nie płakałbym za rodzicami, ale gdy jestem na miejscu, mogą liczyć na ich pomoc na przykład przy opiece nad synem. Tam byłoby to trudniejsze. Teraz jednak jest taka technologia, że łatwo się skontaktować. Poza tym, co jakiś czas moglibyśmy się odwiedzać. Myślę, że dalibyśmy radę.

Odejdźmy teraz od tematu piłki. Masz jakieś zainteresowania niekoniecznie związane z piłką, w których na przykład chciałbyś się rozwijać? Koncentrujesz się całkowicie na piłce, czy szukasz jakichś odskoczni?

Nie robię nic dodatkowego na przyszłość. Myślę jednak, że po karierze piłkarskiej zostanę trenerem bramkarzy. Ale mam na razie dopiero 26 lat, mogę grać dłużej niż zawodnicy z pola, więc na razie przejmuję się, co będzie dalej. To oczywiście nie znaczy, że nie mam innych zainteresowań. Lubię oglądać sporty walki, ale moją odskocznią jest także esport – lubię pograć, ale też pooglądać różne rozgrywki. Co prawda jak jest dziecko, gram zdecydowanie rzadziej.

Ostatnio dość głośno było na temat badań, w których dzieci odpowiadały, że najbardziej atrakcyjnymi zawodami u rodziców są youtuberzy, instagramerzy, czy tiktokerzy, ale gamerzy też zajmują wysokie miejsce.

Czasy się zmieniają – nowa technologia, nowe aplikacje. Dzieci mogą śledzić swoich idoli na stronach internetowych i chcą być tacy sami jak oni. My w telewizji oglądaliśmy piłkarzy i chcieliśmy nimi zostać. Tak samo jest teraz z najmłodszym pokoleniem, śledzącym tiktokerów, youtuberów czy gamerów. Dla tych ludzi to jednak zawód, dzięki któremu mogą zarobić duże pieniądze.

Teraz, przy okazji chwilowego istnienia Superligi niektórzy eksperci podjęli dyskusję, czy piłka nożna dla najmłodszego pokolenia nie jest mniej atrakcyjna niż choćby aplikacje. Jakie jest twoje zdanie na ten temat?

Widzę, że coraz mniej osób wychodzi na dwór, żeby po prostu pograć. Tak samo, coraz mniej dzieci ćwiczy na w-fie, co również ma na to wpływ. To wszystko się zmienia, nie da się nic skontrolować. Pewnie za parę lat znowu wyjdzie jakieś kolejne urządzenie albo nowa aplikacja, dzięki której ludzie będą mogli zarabiać. Skoro inni tego pragną, dlaczego ktoś miałby na tym nie zarabiać?

To wygląda tak samo jak u nas – ludzie chcą oglądać piłkę, dlatego piłkarze na tym zarabiają.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Fot. Instagram Dominika Hładuna