Tymoteusz Puchacz obecnego sezonu nie może zaliczyć do udanych. Mimo to Paulo Sousa zdecydował się go powołać do kadry na Euro 2020. Jak podkreślił sam trener, miał ograniczony wybór na lewej obronie. Czy tylko dlatego piłkarz Lecha znalazł się w kadrze?
Czasy Wawrzyniaka i Boenischa wciąż aktualne?
Lewa obrona polskiej kadry to przedmiot tak zagorzałej narodowej dyskusji jak to, kto jest lepszy – Szczęsny czy Fabiański. Tutaj jednak nigdy nie mieliśmy problemów bogactwa. Było wręcz przeciwnie – pamiętamy czasy, gdy nominalnymi wyborami byli znajdujący się niekoniecznie w dobrej formie Jakub Wawrzyniak czy Sebastian Boenisch. Patrząc na to, jak wiele dzieje się w futbolu, są to może odległe czasy. Trudno jednak nie nawiązywać do nich, jeśli w polskiej kadrze pod tym względem zmienia się niewiele.
“Puszka” to najlepsza możliwa opcja?
Aktualnie na lewej obronie mamy przede wszystkim Macieja Rybusa i Arkadiusza Recę. Jerzy Brzęczek szukał tutaj wariantu z Bartoszem Bereszyńskim, aczkolwiek chyba wszyscy zgodnie możemy stwierdzić, że ten eksperyment nie przyniósł efektów. O ile takie były w ogóle zamierzone. Poza powyższą dwójką Paulo Sousa mógł mieć problem. Kontuzja Recy zmusiła więc selekcjonera do zmiany planu działania na tej pozycji.
Ostatecznie powołanie na Euro otrzymał Tymoteusz Puchacz. Powiedzmy jednak sobie szczerze – obecny sezon był dla niego niezbyt udany. Owszem, grał regularnie, momentami nawet można było odnieść wrażenie, że był przeeksploatowany. W obecnym sezonie spisywał się jednak głównie tak, jak cały Lech – słabo, a w najlepszym wypadku przeciętnie. Talentu nie można mu odmówić, ale patrząc na jego grę w ciągu minionych rozgrywek można stwierdzić, że nie zrobił kroku do przodu. Patrząc choćby na zwrotność, nie zrobił żadnych postępów. Do jego weryfikacji doszło zresztą w europejskich rozgrywkach, gdzie miał problemy z ustawianiem się na boisku.
Kto mógłby grać zamiast Puchacza?
Z drugiej strony – należy sobie zadać pytanie, kto jeśli nie Puchacz? I tutaj zapada cisza trwająca dłużej niż pamiętne osiem sekund Roberta Lewandowskiego. Dobrym kandydatem mógłby być Michał Karbownik, ale występy w drużynie Brighton U23 to za mało, żeby znaleźć się w kadrze na wielki turniej. Może w przyszłości ciekawą opcją byłoby powołanie dla Pawła Jaroszyńskiego, który niedawno wywalczył w barwach Salernitany awans do Serie A? Na razie to jednak po prostu piłkarz, który ma 26 lat i odbił się od włoskiej elity już dwa lata temu. Wydaje się, że Puchacz jest bardziej perspektywiczny – w przyszłym sezonie zresztą prawdopodobnie trafi do Bundesligi.
Kolejni lewi obrońcy w hierarchii? Z całym szacunkiem, ale Rafał Pietrzak, Hubert Matynia czy Kamil Pestka to nie są jeszcze zawodnicy, którzy zagraliby jak równi z równymi przeciwko Hiszpanii czy Szwecji. Może w przyszłości Paulo Sousa powinien zwrócić na nich uwagę? Na razie nie są to jednak zawodnicy wyróżniający się nawet na poziomie ligowym. Solidni, ale przygotowani głównie do gry z tyłu, w ustawieniu z czterema obrońcami. W grze kombinacyjnej zdecydowanie lepiej wygląda Tymoteusz Puchacz, nawet w słabszej formie.
***
Może powołanie do kadry na Euro okaże się dla 22-latka impulsem, który pchnie go do przodu? Na pewno wniesie do kadry na ten moment więcej niż każdy z powyższych zawodników, patrząc na to, jaki styl gry preferuje Paulo Sousa. Co więcej, przy tym ustawieniu nawet problemy ze zwrotnością Puchacza mogą zostać zniwelowane. Na ten moment w Polsce nie ma lepszego lewego obrońcy, który pasowałby bardziej do ustawienia portugalskiego selekcjonera. Dlatego to powołanie jest jak najbardziej słuszne i uzasadnione, patrząc na brak alternatyw spośród piłkarzy dobrze czujących się w określonym stylu gry.
Fot. YouTube/PKO Ekstraklasa