Powtarzalność Anglików. Trzeci podobny finał Ligi Mistrzów
29.05.2021

Przed nami ostatni akcent sezonu 2020/2021, czyli finał Ligi Mistrzów. W ostatnich latach coraz częstszym zjawiskiem są decydujące mecze pomiędzy drużynami z jednego kraju. Tym razem znowu będzie to wewnętrzna sprawa angielska.

Do tej pory siedem razy spotykały się kluby z jednej ligi. Oczywiście chodzi o czasy najnowsze, ale to nie efekt zbiegu okoliczności. Przed czasami Ligi Mistrzów, był Puchar Europy, w którym grali głównie mistrzowie państw. Stąd pierwszy taki finał miał miejsce dopiero w ostatnim pełnym sezonie XX wieku. Mowa oczywiście o meczu Real Madryt – Valencia w Paryżu. Wtedy Królewscy bez kłopotów ograli Nietoperzy.

Na kolejny trzeba było czekać trzy lata. Wtedy na Old Trafford stawiły się dwie włoskie ekipy i to był jedyny finał, w którym brały udział tylko włoskie ekipy. Głównie zapamiętany przez dwie rzeczy. Rzuty karne, w których Milan pokonał Juve, ale przede wszystkim poziom piłkarski. Mówimy prawdopodobnie o jednym z najnudniejszych finałów w historii Ligi Mistrzów. Dla tych, którzy utożsamiali – i utożsamiają – włoski futbol z nudną, defensywną grą, wówczas to było tylko potwierdzenie.

Słupek w Moskwie

W 2008 roku do głosu doszli Anglicy, którzy opanowali moskiewskie Łużniki. Co zapamiętaliśmy z tamtego spotkania? Na pewno nie chodzi o gole Cristiano Ronaldo czy Franka Lamparda z pierwszej połowy. Kluczem były, po raz kolejny, rzuty karne. W nich pomylił się przecież CR7, co mogło mieć decydujący wpływ na wszystko. Chelsea kończyła piątą serię przy wyniku 4:4. Podchodził kapitan i legenda The Blues. John Terry miał na nodze zwycięstwo w Lidze Mistrzów, na co niezwykle czekał Roman Abramowicz. Anglik zmylił Edwina van der Saara i… się poślizgnął przy strzale. Słupek! Poszły jeszcze dwie serie, a decydującą “11” przestrzelił Nicolas Anelka. Niby to Francuz był tym, którego pomyłka kosztowała najwięcej, ale w pamięć zapadł słupek Terry’ego.

Warto dodać, że wtedy Tomasz Kuszczak jako czwarty Polak wygrał Puchar Europy/Ligę Mistrzów. W finale był rezerwowym bramkarzem, ale w całej edycji 2007/2008 wystąpił aż pięć razy przyczyniając się – w jakimś stopniu – do wyjścia z grupy.

“Polska” Borussia przegrywa

Bayern-Borussia to chyba jeden z tych finałów, który mógł mieć najwyższą oglądalność. Nigdy wcześniej ani później, nie zdarzyła się historia, by trzech Polaków zagrało w finale Ligi Mistrzów. Występ jednego to było i jest duże wydarzenie. A tutaj tercet z Borussii. W mediach trudno było doszukać się obiektywizmu, a ewentualny triumf BVB wielu potraktowałoby jak zwycięstwo polskiego klubu. Do tego nie doszło, gdyż Bayern po golu Arjena Robbena ostatecznie wygrał na Wembley. Robert Lewandowski odbił to sobie w sierpniu 2020, ale dla Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego zapewne pozostał niedosyt po tym wielkim sukcesie.

Ramos oraz karne

Mistrzostwo w 2013 i 2021 roku to wielkie sukcesy Diego Simeone, który przerwał duopol Realu i Barcy w LaLiga. Jednak niedosyt związany z Ligą Mistrzów zapewne jest gdzieś w Argentyńczyku do dzisiaj. W 2014 roku zabrakło kilkunastu… sekund! Niemal cały mecz Atletico prowadziło z derbowym rywalem 1:0 po golu Diego Godina. Wyrównał jego vis a vis Sergio Ramos. Wyczerpane Atleti w dogrywce było już tłem i dostało trzy sztuki. To było wielkie zwycięstwo Realu w Lizbonie na Estadio da Luz. Te ekipy spotkały się także dwa lata później na San Siro. Znowu remis 1:1 w 90. minutach. Tym razem dogrywka nie pomogła, a wszystko rozstrzygnęły karne. Wówczas Jan Oblak wyglądał niczym David De Gea kilka dni temu w Gdańsku. Po meczu w Mediolanie długo ciążyła na nim łatka golkipera słabo broniącego karne, mimo że po pewnym czasie okazało się to kompletną bzdurą.

Lizbona i Mediolan to były wielkie triumfy Zinedine’a Zidane’a. To także niezwykłe finały, bowiem mówimy nie tylko o klubach z jednej ligi, ale derbowych rywalach! Taki finał będzie trudny do powtórzenia przez kogokolwiek. W najbliższych latach poza madryckimi finałami, inną ewentualnością są te ekip z Londynu, Manchesteru, a w dużo dalszej kolejności Mediolanu.

Anglicy po raz drugi i trzeci

Dwa lata temu w Madrycie spotkały się dwie angielskie ekipy. Znowu starcie na linii Londyn – North West England i znowu wygrana tych drugich. Liverpool był dokładnie rok po katastrofie Lorisa Kariusa w Kijowie. Tym razem jednak nie pozostawił złudzeń finałowemu debiutantowi Tottenhamowi. Przy okazji Juergen Klopp w końcu wygrał decydujące spotkanie, po dwóch wcześniejszych porażkach z Realem i Bayernem.

Teraz czas na trzecie spotkanie angielskie i znowu ta sama rywalizacja Londyn – North West England, w której faworytem także będzie przedstawiciel północno-zachodniej części Anglii. Czyżby szykowało się 3:0? Bardzo możliwe, choć trzeba pamiętać, że Manchester City będzie debiutantem w finałowym spotkaniu. Z kolei Chelsea zagra już po raz trzeci. Porażka w Moskwie, niespodziewana wygrana w Monachium – z Bayernem! – a teraz czas na Porto.

Finały Ligi Mistrzów drużyn z tego samego kraju:

1999/2000 Real Madryt – Valencia 3:0
2002/2003 Milan – Juventus 0:0, 3:2 kar.
2007/2008 Manchester United – Chelsea 1:1, 6:5 kar.
2012/2013 Bayern – Borussia Dortmund 2:1
2013/2014 Real Madryt – Atletico Madryt 4:1 po dogrywce
2015/2016 Real Madryt – Atletico Madryt 1:1, 5:3 kar.
2018/2019 Liverpool – Tottenham 2:0