Bernardo Vasconcelos🇵🇹: „Nasza kadra jest w stanie powtórzyć sukces na Euro”

06.06.2021
Ostatnia aktualizacja 8 czerwca, 2021 o 00:21

Bernardo Vasconcelos to postać, którą wielu fanów ekstraklasy wciąż może pamiętać. W latach 2013-2014 występował bowiem w Zawiszy Bydgoszcz, gdzie swego czasu był kluczową postacią. Zanim jednak trafił do Polski, miał styczność z ikonami portugalskiego futbolu. Między innymi z Jose Mourinho oraz… Paulo Sousą, którego miał okazję poznać jeszcze jako nastolatek.

W rozmowie dla “FutbolNews.pl” Bernardo Vasconcelos opowiedział o swoich piłkarskiej drodze, która wiodła go między innymi przez Lizbonę, cypryjską Larnakę i Bydgoszcz. Były piłkarz wyznał między innymi, jak wspomina współpracę z Jose Mourinho i Mariuszem Rumakiem, a także zdradził czym się zajmuje obecnie.

***

Twój ojciec przez wiele lat był klubowym lekarzem Benfiki. Można więc powiedzieć, że to dzięki niemu zainteresowałeś się piłką?

Trochę można tak powiedzieć. Gdy byłem dzieckiem, trochę pojeździłem po stadionach z ojcem oraz całym zespołem Benfiki. Dzięki temu mogłem też wpaść na treningi pierwszej drużyny i nawiązać kontakt z piłkarzami. Ale dość długo nie grałem w piłkę “na poważnie”. Dopiero gdy miałem może siedemnaście lat, trafiłem do swojego pierwszego klubu.

Co w takim razie chciałeś robić, zanim zostałeś piłkarzem?

Gdy chodziłem do szkoły, byłem skupiony przede wszystkim na nauce. Ale to nie znaczy, że nie chciałem zostać piłkarzem – zawsze grałem na jakichś międzyszkolnych zawodach i dobrze mi szło. Dlatego gdy byłem starszy, podjąłem decyzję o tym, żeby zgłosić się do klubu.

Czyli w zasadzie można powiedzieć, że jeszcze przed rozpoczęciem poważnej przygody z piłką, znałeś z bliska cały skład Benfiki.

Tak, swego czasu miałem z nimi styczność na co dzień. Mój tata miał bardzo dobry kontakt z większością zawodników, niektórzy nawet przychodzili do nas do domu (śmiech). Poza tym, tak jak powiedziałem – uczestniczyłem w ich treningach, przebywałem często w ich szatni. Miałem więc okazję do tego, by bardzo dobrze ich poznać.

W takim razie miałeś kontakt także z obecnym selekcjonerem reprezentacji Polski, Paulo Sousą, gdy jeszcze grał w Benfice.

Dokładnie, i do dziś jest pamiętany z tego powodu, że zamienił Benficę na Sporting. Nie ukrywam, że mi też to od razu przychodzi na myśl o nim. No dobra, żartuję (śmiech). Faktycznie kiedyś podjął taką dość trudną decyzję, ale zapamiętałem go przede wszystkim jako bardzo dobrego zawodnika ze świetnym charakterem. Swego czasu był liderem Benfiki – zarówno na boisku, jak i w szatni. Nie mogę o nim powiedzieć złego słowa, naprawdę!

Koniec końców, sam z czasem zostałeś piłkarzem Benfiki, gdzie występowałeś w rezerwach. Z tego, co przeczytałem, miałeś jednak okazję trenować pod wodzą Jose Mourinho. Jak wspominasz treningi u “The Special One”?

Grałem wtedy w rezerwach, a Jose Mourinho prowadził pierwszy zespół. Kilka razy miałem okazję trenować z jego drużyną – zagraliśmy parę wewnętrznych sparingów. Zrobił na mnie dobre wrażenie, ale nie miałem z nim aż tak bliskiego kontaktu, żeby powiedzieć coś więcej z mojej perspektywy.

A kto w tamtym okresie z pierwszego zespołu Benfiki najbardziej cię zachwycał swoją grą?

Gdy już trafiłem do Benfiki, nie było tam tylu znanych nazwisk, co wcześniej. Podobał mi się jednak styl gry Pierre’a van Hooijdonka. To był świetny napastnik, który potrafił fantastycznie uderzyć z pierwszej piłki. Poza nim, nikt więcej już mi nie przychodzi na myśl. Zresztą po latach już mi się trochę myli, z kim ja grałem, a z kim nie, właśnie ze względu na kontakt z zespołem we wcześniejszych latach.

Po Benfice szukałeś swojego miejsca – grałeś między w Holandii, a jakiś czas później wylądowałeś na Cyprze, gdzie byłeś nawet królem strzelców. Można powiedzieć, że to właśnie czas spędzony tam był najlepszym w twojej karierze piłkarskiej?

Odpowiem przewrotnie, że nie. Oczywiście, spędziłem tam sporo lat, miałem dobre sezony i nawiązałem wiele znajomości. Zresztą pobyt tam miał wiele zalet – fajna pogoda, dobre pieniądze. Z kolei pod względem piłkarskim może był tam przyzwoity poziom, ale szczerze –  lepiej mi się grało wcześniej w Holandii i później w Polsce.

Przejdźmy do twojego pobytu w Polsce. Czego oczekiwałeś po transferze do Zawiszy?

Rok przed przenosinami do Polski zostałem królem strzelców na Cyprze. Miałem już 34 lata i myślałem o tym, czy następny klub nie będzie moim ostatnim. Przyszło kilka propozycji z Azji, między innymi z Chin, ale wolałem zostać w Europie. W pewnym momencie skontaktował się ze mną Radek (Radosław Osuch, ówczesny właściciel Zawiszy – przyp. red.) i podjąłem decyzję o podpisaniu kontraktu z Zawiszą. Trochę przyjechałem tam w ciemno – nie wiedziałem za dużo o Polsce i ekstraklasie. Po prostu byłem ciekawy, co zaskoczy mnie na miejscu i przyznam, że zaskoczyłem się pozytywnie.

W Polsce było zupełnie inaczej niż na Cyprze. Większe stadiony, więcej kibiców, lepsza atmosfera. Może i z Cypru zespoły częściej występują w europejskich pucharach, ale polska ekstraklasa jest lepsza pod względem całej organizacji. Przyznam, że podobała mi się także cała telewizyjna otoczka ligi. Po latach mogę powiedzieć, że Polska jest naprawdę atrakcyjnym miejscem do życia dla piłkarza.

Zawisza z tobą w składzie wygrał Puchar Polski, a potem była Liga Europy. Powiedziałeś wtedy w jednym z wywiadów, że chcecie zagrać w fazie grupowej. Zapytam krótko – co poszło nie tak?

Po zakończeniu sezonu zmieniło się bardzo dużo. Wcześniej jako drużyna stanowiliśmy jedność, co doprowadziło nas do sukcesu. Potem doszło jednak do zmiany trenera – Ryszarda Tarasiewicza zastąpił Jorge Paixao. Poza tym przyszło kilku piłkarzy z Portugalii i Brazylii i atmosfera w zespole się popsuła. A nasze relacje po prostu się skomplikowały.

Nowy trener nie potrafił nad wami zapanować?

W pierwszym sezonie stworzyliśmy fajną grupę, byliśmy nierozłączni. A po przyjściu kilku osób portugalskojęzycznych, pojawiła się nowa grupa wewnątrz zespołu. Wiesz, gdy drużyna nie jest jednością, problemów jest coraz więcej. W takiej atmosferze nie da się wygrywać.

Chciałbym jeszcze wrócić do meczu z Zulte Waregem w Lidze Europy. Dostałeś wtedy czerwoną kartkę i nie było wątpliwości, że na nią zasłużyłeś – nerwy za bardzo ci puściły. Jak tamten moment wyglądał z twojej perspektywy?

Przyznam ci się szczerze, że potem nie wracałem już do tamtej sytuacji. Nie oglądałem powtórek, nie myślałem, co się stało. Wiem, że zasłużyłem na tamtą czerwoną kartkę, ale wtedy straciłem nad sobą kontrolę. Nie mogłem wtedy rozwinąć swoich umiejętności, pojawiła się frustracja i niestety tak wyszło. Ale przyznaję się – popełniłem błąd.

https://youtu.be/gtbHOipw9jk?t=296

Jorge Paixao nie utrzymał się zbyt długo na stanowisku trenera i zastąpił go Mariusz Rumak. Mówiło się, że twoje relacje z nim były burzliwe. Jak wspominasz tę współpracę?

Osobiście nic do niego nie mam, to naprawdę w porządku facet. Zresztą mieliśmy okazję kilka razy porozmawiać już po tym, jak odszedłem z Zawiszy. Pamiętam jednak, gdy już po swoim drugim meczu w roli naszego trenera powiedział, że kilka podstawowych zawodników musi odejść i znalazłem się w tym gronie.

Byłem wściekły. Czułem się naprawdę dobrze w Zawiszy, a tutaj nowy trener już prawie na starciu mówi mi o tym, że chce wprowadzić zmiany moim kosztem. Słyszałem potem plotki o tym, że niby się kłóciłem z trenerem, ale nic takiego nie miało miejsca. Jakoś musiałem zaakceptować tę decyzję i rozstaliśmy się w dobrej atmosferze.

Żeby podsumować polski wątek, co ci się najbardziej spodobało w Polsce?

Oczywiście moja żona (która jest Polką – przyp. red), która chyba by mnie zabiła, gdybym inaczej odpowiedział (śmiech). W każdym razie, z Polską łączą mnie wyłącznie dobre wspomnienia – nawet gdy byłem kontuzjowany, mogłem liczyć na wsparcie całego zespołu. Byliśmy naprawdę zgraną ekipą, zdobyliśmy puchar. Dlatego miło wspominam tamten okres.

Po zakończeniu kariery pozostałeś przy piłce – teraz jesteś agentem piłkarskim. Kiedy zacząłeś myśleć o tym, żeby pójść właśnie w tym kierunku?

Wcześniej chciałem zostać dyrektorem sportowym. Tylko żeby rozpocząć pracę w tej roli, najpierw trzeba mieć miejsce zaczepienia, w którym grasz wcześniej przez kilka lat. Moje pobyty w klubach nie trwały za długo, dlatego po zakończeniu kariery trudno mi było znaleźć pracę w tej roli. W ciągu mojej piłkarskiej przygody grałem jednak w różnych krajach, dzięki czemu nawiązałem sporo kontaktów i uznałem, że warto z tego skorzystać i zdecydowałem się zostać agentem piłkarskim. Od półtora roku prowadzę własną agencję sportową PrimeSoccer.

Widziałem, że masz już pierwsze sukcesy na koncie. W ubiegłym roku twój podopieczny podpisał kontrakt z Atletico Madryt.

Tak, Cypryjczyk Elias Kostis, który obecnie gra w juniorach Altetico. Z kolei wczoraj byłem w Poznaniu, gdyż mój podopieczny Joel Pereira właśnie podpisał kontrakt z Lechem Poznań. To jeden z pierwszych zawodników, z którymi nawiązałem współpracę i myślę, że w poprzednim sezonie był jednym z dwóch-trzech najlepszych prawych obrońców w Portugalii. Wierzę, że okaże się dla Lecha udanym transferem.

Na koniec rozmowy, chciałbym zapytać o Euro 2020. Czy cała Portugalia już teraz żyje tymi mistrzostwami?

Gdy piłka w grze, dla Portugalczyków nic innego się nie liczy. I tak właśnie jest w tym przypadku.

W waszym kraju mówi się otwarcie o obronie tytułu mistrzów Europy?

Nie uważam, że jesteśmy głównymi faworytami tych mistrzostw, ale myślę, że nasza kadra jest w stanie powtórzyć tamten sukces.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI