Jocelyn Angloma🇫🇷: „Francuzi są faworytami, ale muszą zachować czujność”

06.06.2021

Jocelyn Angloma swego czasu był jednym z najlepszych prawych obrońców na świecie. W barwach Olympique Marsylia sięgnął po trofeum Ligi Mistrzów. Z kolei w reprezentacji Francji dwukrotnie brał udział w Mistrzostwach Europy – w 1992 i 1996 roku. Pierwszy turniej zakończył się dla “Trójkolorowych” klęską, gdyż zakończyli udział na fazie grupowej. Lepiej było cztery lata później, gdy zespół zaszedł do półfinału. Największe sukcesy Francuzów nadeszły nieco później – drużyna wygrała najpierw Mundial 1998, a następnie Euro 2000. W składzie na obu turniejach nie było już jednak Anglomy, który w wieku 29 lat postanowił skoncentrować się na piłce klubowej.

Były piłkarz Olympique Marsylia, PSG, Interu i Valencii później zagrał jeszcze w reprezentacji. Ale nie Francji, tylko francuskiego terytorium zamorskiego – Gwadelupy, gdzie przyszedł na świat. Ze względu na to, że kadra karaibskiej wyspy nie jest zrzeszona z FIFA, mógł w niej wystąpić. I jako 41-latek przyczynił się do sporego sukcesu zespołu, jakim był półfinał Złotego Pucharu CONCACAF.

W rozmowie z “FutbolNews.pl” aktualny selekcjoner kadry Gwadelupy podzielił się swoimi piłkarskimi wspomnieniami, opowiadając o wielkich turniejach oraz grze wśród najlepszych piłkarzy lat 90. Choć na karaibskiej wyspie Jocelyn Angloma czuje się dobrze, przyznał że chciałby jeszcze wrócić do Europy, gdyby miał taką możliwość. 55-latek podzielił się także swoimi oczekiwaniami co do występu “Trójkolorowych” na Euro 2020.

***

Chciałbym zacząć od pana piłkarskich początków. W wieku 20 lat przyleciał pan z Gwadelupy do Francji na stałe. Trudno było panu na początku się przystosować do realiów jednej z czołowych europejskich lig?

Szczerze mówiąc, nie miałem z tym problemów. Przylot do Francji traktowałem jako nową przygodę i podchodziłem do niego z wielką przyjemnością. Jedyną rzeczą, której się obawiałem, było przystosowanie się do innego klimatu, gdyż we Francji było znacznie zimniej. Ale udało mi się zaadaptować dość szybko.

I od strony sportowej też nie było problemu – z czasem zrobił pan karierę w piłce klubowej, a największym pana sukcesem był triumf w finale Ligi Mistrzów w 1993 roku. Co z pana perspektywy najbardziej przyczyniło się do tego zwycięstwa?

Wszyscy byliśmy świadomi, że jesteśmy częścią jednej grupy, której każdy z nas był elementem. To nas napędzało i poprowadziło do sukcesów. Poza tym, w naszym zespole było wtedy sporo doświadczonych zawodników, którzy pamiętali finał z 1991 roku. Dwa lata później nasz zespół był silniejszy, a piłkarze przygotowani byli lepiej niż wcześniej (Jocelyn Angloma wtedy jeszcze nie grał w Olympique, tylko w PSG – przyp. red), co myślę, że też miało duży wpływ.

Potem niestety Olympique spadł z ligi z powodu afery korupcyjnej. Jak pan oraz cały zespół zareagowaliście na tamtą sytuację?

To był dla nas duży cios. Nie mogliśmy ani obronić mistrzowskiego tytułu we Francji, ani zagrać w Pucharze Interkontynentalnym (ze względu na udział zespołu w aferze korupcyjnej, jego miejsce zajął Milan – przyp. red.). Krótko mówiąc, byliśmy wtedy rozczarowani.

Rozczarowaniem okazały się zapewne dla pana także Mistrzostwa Europy 1992, podczas których Francja nawet nie wyszła z grupy. Co tam się stało?

Pamiętam atmosferę we Francji wokół tamtego turnieju. Wszyscy stawiali nas wtedy w roli faworytów, co było zresztą uzasadnione – wygraliśmy wszystkie osiem meczów w kwalifikacjach. Na mistrzostwach jednak po prostu zawiedliśmy. Rozczarowanie w kraju było ogromne i nie ma w tym nic dziwnego. Mieliśmy bardzo fajną drużynę, ale coś poszło nie tak.

Cztery lata temu było już nieco lepiej – Francja z panem w składzie dotarła wtedy do półfinału.

Moim zdaniem, wtedy poszło nam dobrze. Do zespołu doszło kilku nowych zawodników, którzy trochę dodali świeżości naszej grze. Jak dobra była to drużyna, pokazał fakt, że jej kręgosłup pozostał niemal niezmienny do mundialu dwa lata później, na którym Francja zdobyła złoty medal.

Pan jednak zdecydował się zakończyć karierę reprezentacyjną jeszcze przed Mundialem 1998. Żałował pan później?

Miałem już wtedy 31 lat i uznałem, że to odpowiedni moment na to, by zrezygnować z reprezentacji i skupić się na karierze klubowej. Nie żałowałem i nie zazdrościłem. Po prostu cieszyłem się z tego, że koledzy, z którymi wcześniej grałem w jednej drużynie, zdobywali mistrzostwo świata. Ich widok z pucharem to była dla mnie czysta przyjemność. Zresztą trzymałem kciuki za Liliana Thurama, który wtedy zastąpił mnie w kadrze.

Jednym z piłkarzy, których miał pan okazję poznać najlepiej z tamtej reprezentacji, był Didier Deschamps. Grał pan z nim nie tylko w kadrze, ale też przez długi czas w Olympique Marsylia. Już wtedy można było stwierdzić, że nadaje się do roli trenera?

Didier był naturalnym liderem, czego dowodem jest to, że już w młodym wieku był kapitanem Nantes. Myślę, że w każdym zespole, w którym grał, był wiodącą postacią, szczególnie pod względem mentalnym. Przez lata gdy z nim jednej drużynie, przekonałem się, że ma on w sobie “ducha zdobywcy”.Czy już wtedy zapowiadał się na dobrego trenera? Mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że tak.

Można też powiedzieć, że był pan świadkiem początków we francuskiej kadrze Zinedine’a Zidane’a. Jakim był piłkarzem, gdy dopiero wchodził do zespołu?

W relacjach międzyludzkich był dość powściągliwy, ale był dobrym kolegą. Na boisku jednak przekraczał wszelkie swoje granice, żeby móc być jak najlepszym piłkarzem. Gdy wychodził na plac gry, był po prostu najlepszy. I z czasem stał się sportowym liderem francuskiej kadry.

Kto był najlepszym piłkarzem, z którym występował pan w jednej drużynie – obstawiam, że Zinedine Zidane albo – swego czasu – Jean-Pierre Papin?

Obaj to naprawdę świetni i zasłużeni zawodnicy, którzy mają na swoim koncie Złotą Piłkę. Trudno mi jednak wybrać najlepszego tym bardziej, że grałem jeszcze z kilkoma innymi wielkimi piłkarzami. Zaliczyłbym do nich także Romario, Gaizkę Mendietę, Abediego Pele, Erica Cantonę. I pewnie jeszcze kilka nazwisk mogłoby mi przyjść do głowy po głębszym zastanowieniu.

Z kim z czasów kariery piłkarskiej ma pan w tej chwili najlepszy kontakt?

Chociaż od dłuższego czasu mieszkam na stałe na Gwadelupie, wciąż utrzymuję relację z ludźmi, z którymi grałem w Europie. Najlepszy kontakt mam z Basile Bolim, Luc’iem Sonorem, Lilianem Thuram, Marcelem Dessaillym, Amedeo Carbonim i Abedim Pelé. Z nimi najczęściej rozmawiam poprzez social media, ale lista ludzi, z którymi czasami się kontaktuję jest jeszcze dłuższa.

Koledzy odwiedzali pana na Gwadelupie?

Wiele razy odwiedzali mnie właśnie Lilian Thuram i Luc Sonor. Obaj zresztą również pochodzą z Gwadelupy i często wracają w rodzinne strony. Wtedy zawsze przy okazji się widzimy.

Obaj jednak nie wrócili do Gwadelupy na stałe, a pan się na to zdecydował. Skąd taka decyzja?

Właściwie nie miałem konkretnego powodu. Po prostu w pewnym momencie uznałem, że chciałbym być bliżej rodziny.

W 2006 roku zaskoczył pan trochę kibiców, rozpoczynając grę w reprezentacji Gwadelupy. Jak do tego doszło?

Gwadelupa nie jest zrzeszona z FIFA, dlatego mogłem zagrać w jej barwach. Nie znaczy to jednak, że od razu mogłem zmienić reprezentację – musiało minąć pięć lat od mojego ostatniego występu we francuskiej kadrze. Dlatego też władze naszej federacji zdecydowały się na takie ustępstwo i pozwoliły mi zagrać w kadrze.

Potem był Złoty Puchar CONCACAF, podczas którego Gwadelupa zajęła czwarte miejsce. Większym sukcesem był półfinał z Gwadelupą czy z Francją na Euro?

Wielką przyjemnością było dla mnie zajść tak daleko zarówno z jednym, jak i z drugim zespołem. Gdybym miał jednak porównać skalę, dla Gwadelupy ten wynik był większym sukcesem. Przystąpiliśmy do tamtego turnieju jako maluczcy, a zakończyliśmy swoją przygodę przed finałem. To, co osiągnęliśmy, było niesamowite!

Teraz jest pan selekcjonerem reprezentacji Gwadelupy. Jaki jest pana cel z tą kadrą?

Krótkofalowym celem jest kwalifikacja na tegoroczny Złoty Puchar CONCACAF. Z kolei w dłuższej perspektywie, zależy nam tutaj, żeby bardziej wypromować tutejszych zawodników. Chcemy dać im możliwość gry na jak najwyższym poziomie, żeby mogli się rozwijać i pokonywać kolejne szczeble kariery.

Jest pan bardziej Francuzem czy Gwadelupczykiem?

To trochę złożona sprawa, ale jestem narodowości francuskiej. Gwadelupa to terytorium zamorskie Francji, w którym się urodziłem i z którym się utożsamiam. Podkreślam jednak, że jestem Francuzem.

Chciałby pan za jakiś czas wrócić do Francji w roli trenera?

Niestety nie otrzymałem takiej propozycji, ale z chęcią spróbowałbym swoich sił we Francji.

Na koniec chciałbym zapytać, jak pan widzi szanse “Trójkolorowych” na Euro 2020?

Moim zdaniem główną zaletą tego zespołu jest dobrze zbalansowana kadra. Szczególnie świetnie wygląda atak, po którym spodziewam się na Euro bardzo dobrej gry. Poza tym Didier Deschamps już wiele razy udowodnił, że potrafi dokonywać właściwych wyborów w odpowiednim czasie i liczę, że najbliższy turniej będzie na to kolejnym dowodem.

Zgadzam się z ekspertami, którzy uważają naszą kadrę za głównych faworytów. Piłkarze powinni jednak zachować czujność – być ostrożni i realistycznie patrzeć na obraz siebie i rywali. Jak dobrze wiemy, w piłce wszystko zmienia się bardzo szybko, szczególnie w dzisiejszych czasach. Zresztą nie tylko teraz – przekonaliśmy się o tym w zły sposób na Euro 1992 i Mundialu 2002, gdy nie wyszliśmy z grupy. Wierzę jednak, że teraz będzie inaczej niż na tych turniejach.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI