Luka Vucko 🇭🇷: „Z jednym zawsze mamy problem – nie jesteśmy realistami”

11.06.2021

Luka Vucko to były reprezentant Chorwacji, którego mogą kojarzyć kibice Lechii Gdańsk, w której grał w latach 2011-2012. 37-letni Chorwat aktualnie zajmuje się szkoleniem zespołów młodzieżowych i przyznaje, że w jego kraju wiele się zmieniło pod względem szkolenia. Trzeba jednak przyznać, że w trakcie kariery piłkarskiej miał się od kogo uczyć – prowadziło go bowiem dwóch późniejszych selekcjonerów chorwackiej kadry – Slaven Bilić i Zlatko Dalić.

W rozmowie z cyklu “24 Twarze Euro”, Luka Vucko opowiedział o atmosferze w Chorwacji przed Euro 2020, pracy z Biliciem oraz Daliciem, a także o pobycie w Lechii Gdańsk. Zdradził również, kto wydaje się głównym kandydatem na następnego selekcjonera chorwackiej kadry. Szczególnie kibicom Lecha Poznań, to nazwisko powinno być dość znane.

***

Aktualnie jest pan trenerem młodzieży. Jak szkolenie młodych piłkarzy w Chorwacji zmieniło się od czasów, gdy pan zaczynał do teraz?

W tej chwili pracuję w bardzo popularnej szkole piłkarskiej w Chorwacji, a na zajęcia do nas uczęszcza około czterystu-pięciuset dzieci, co było kiedyś nie do pomyślenia. Myślę jednak, że przez te wszystkie lata najbardziej zmieniło się mentalne podejście trenerów. Obecnie szkoleniowcy przywiązują dużą wagę do nawiązywania relacji z podopiecznymi. Poza tym stale uczestniczą w zajęciach z piłką, co dwie dekady temu niekoniecznie było powszechne. Kiedyś trener kojarzył się z twardym facetem, którego należało się bać. Oczywiście, jest wciąż wielu szkoleniowców, którzy trzymają zespół żelazną ręką, ale stawiają na dobry kontakt z zawodnikami. Kiedyś na treningu nawet nie mogłeś się uśmiechnąć.

Pamięta pan jakieś szczególne sytuacje związane z trenerami z pana początków kariery?

Kiedyś trener kazał nam przez godzinę odbijać piłkę o ścianę. W trakcie wychodził i wracał, żeby sprawdzić, czy go nie okłamujemy. Nie ukrywam, że baliśmy się go. Oczywiście, Hajduk Split zawsze był uważany za fabrykę młodych talentów, ale relacji z trenerem nie mieliśmy żadnych, co dziś byłoby nie do pomyślenia. Na szczęście ten staroświecki model odszedł w cień i trenerom bardziej zależy na atmosferze wokół drużyny.

A jakim trenerem był Zlatko Dalić – obecny selekcjoner reprezentacji Chorwacji, który prowadził pana w Rijece?

Miałem z nim styczność już wcześniej – w 2001 roku był asystentem Drażena Ladicia w młodzieżowej reprezentacji, w której grałem. Zlatko Dalić właśnie bardzo stawiał na atmosferę z zespołem i komunikację z piłkarzami. I miał bardzo dużą wiedzę o futbolu i wciąż starał się ją czerpać. Wiedział wiele o taktyce – grał ustawieniem 1-4-2-3-1, ale nie trzymał się go kurczowo, chciał wciąż ulepszać zespół. To ciepły człowiek, który w Rijece znalazł wtedy dobry grunt i osiągał z nami dobre wyniki. Gdy był młodszy, mógł zdobyć tu doświadczenie. A teraz jest jednym z najlepszych trenerów w historii Chorwacji.

Co według pana okazało się jego kluczem do sukcesu, jakim było wicemistrzostwo świata trzy lata temu?

To fantastyczny człowiek, ale musiał zapanować nad grupą ludzi o bardzo różniących się charakterach. Podczas mundialu w Rosji atmosfera okazała się jednak ważnym elementem. Kilku ważnych piłkarzy Zlatko Dalić potrafił posadzić na ławce, na przykład Corlukę. Po prostu odpowiednio dopasował zawodników na każdą pozycję, nie zrobił żadnych głupich ruchów. Patrząc, że w Chorwacji mieszkają tylko cztery miliony ludzi, drugie miejsce na świecie to potężny sukces. A Zlatko okazał się jednym z architektów tego sukcesu.

Miał pan również kontakt z innym selekcjonerem chorwackiej kadry, Slavenem Biliciem. Zresztą to u niego zagrał pan w reprezentacji. 

Z nim też miałem kontakt już wcześniej. Gdy byłem osiemnastolatkiem, Slaven Bilić był trenerem pierwszego zespołu Hajduka Split. To właśnie on zaprosił mnie na pierwszy trening z dorosłą drużyną, a potem w kilku meczach ligowych siedziałem na ławce. Mogę powiedzieć, że pod względem osobowości, jest dosyć podobny do Dalicia. Slaven miał jednak w kraju większą markę, gdyż jako piłkarz występował w Anglii. Obaj jednak potrafili tworzyć w zespołach prowadzonych przez siebie świetną atmosferę. U jednego i drugiego wszyscy lubiliśmy chodzić na treningi i grać w meczach pod ich wodzą.

Przez dwa lata Slaven był także moim trenerem w reprezentacji Chorwacji U-21. Ale mieliśmy wtedy ekipę! Modrić, Eduardo, Corluka, Vukojević – każdy z nich później był bohaterem wielkich transferów. Potem przejął pierwszą kadrę i wielu z nas w niej potem zagrało. Jego praca szybko przyniosła dobre wyniki. Chorwacja na Euro 2008 odpadła w 1/4 finału po rzutach karnych z Turcją.

Zapytam pana teraz o nazwisko, które przed chwilą padło w pana wypowiedzi. Można powiedzieć, że aktualnie Luka Modrić cieszy się wręcz “kultem” w Chorwacji?

Luka to nasze bogactwo narodowe! Chociaż trzy lata temu został wybrany najlepszym piłkarzem na świecie, jako człowiek wciąż pozostał taki sam. Gdy graliśmy razem w kadrze młodzieżowej był normalnym gościem i wiąż nim jest. To człowiek bardzo miły i pozytywnie nastawiony do życia. Podejście u niego nie zmieniło się do dziś, a jego wciąż dobre statystyki w wieku 35 lat nie są przypadkiem i do dziś jest jednym z najlepszych piłkarzy Realu Madryt. A w Chorwacji stał się zdecydowanie największą piłkarską postacią.

Co według pana jest kluczem Chorwacji do osiągania dobrych wyników na arenie międzynarodowej?

Myślę, że kluczem jest świetna praca w szkołach i akademiach piłkarskich. Mamy mnóstwo utalentowanych piłkarzy, ale biorą się oni znikąd. Nasza reprezentacja, a także kluby osiągają coraz lepsze wyniki, widać rozwój, dzięki czemu kolejni zawodnicy wchodzą na wyższy poziom. Nasze kluby nie są tak bogate jak w Niemczech, są także biedniejsze od tych w Polsce. U nas nie ma dużych pieniędzy z praw telewizyjnych czy z biletów. Dlatego w drużynach wystawia się kilku młodych zawodników, licząc na ich sprzedaż, a potem kolejne prowizje z transferów.

Tak jak powiedziałem, Chorwacja jest niewielkim krajem i mamy tylko cztery większe kluby, którymi są Dinamo, Hajduk, Rijeka i teraz Osijek. A inne nie mają nawet stałej bazy kibiców. Jeśli w Chorwacji klub nie wyprodukuje konkretnych piłkarzy, nie ma szans na to, by przetrwać sezon.

Przez jakiś czas grał pan w Polsce, więc ma pan porównanie. Dlaczego pana zdaniem chorwackie kluby często grają w fazach grupowych europejskich pucharów, a polskie nie?

Polska liga ogólnie jest lepsza, a kluby mają więcej pieniędzy na to, by sprowadzać zawodników. Lepsza infrastruktura, lepsze stadiony, lepsza cała otoczka medialna. W Chorwacji jednak łatwiej niż w Polsce przebić się młodym piłkarzom. A polskie kluby częściej kupują zagranicznych piłkarzy, niekoniecznie dobrej jakości. Poza tym w Polsce gra się szybciej, a w Chorwacji bardziej liczy się technika.

Europejskie wyniki mamy lepsze, ale dość podobne, jeśli wyłączyć Dinamo, które jak na nasze realia jest wielkim klubem. Bardzo dobrze pracują z młodymi piłkarzami, ale dokonują także przemyślanych transferów. W pucharach w ostatnim czasie dobrze grała też Rijeka, ale jest duża przepaść między nią i Dinamem.

W minionym sezonie wicemistrzem Chorwacji został Osijek, prowadzony przez Nenada Bjelicę. To postać dobrze znana w Polsce, gdyż trenował wcześniej Lecha Poznań. Jaką opinią cieszy się w Chorwacji, patrząc na jego wyniki w Dinamie czy teraz w Osijeku?

To bardzo inteligentny facet i w Chorwacji bardziej się patrzy na to, jakim jest człowiekiem, a nie tylko trenerem. Teraz osiągnął rekordowy wynik z Osijekiem. W tym klubie tworzy się teraz wielka historia, inwestorzy z Węgier dużo wydali na ten klub. Obecnie Osijek jest głównym kandydatem do tego, żeby zagrozić Dinamu, może nawet uda im się w przyszłym sezonie? Z drugiej strony – prawdopodobnie jeśli Zlatko Dalić pewnego dnia odejdzie z reprezentacji, to właśnie Bjelica będzie głównym kandydatem na jego następcę.

Skoro jesteśmy przy “polskich” wątkach, chciałbym zapytać pana o pobyt w Lechii Gdańsk. Jak pan wspomina tamten okres?

Podobało mi się, ale nie spędziłem tam tyle czasu, co planowałem, bo tylko półtora roku. Gdańsk to cudowne miasto! W tym czasie, jeszcze przed Euro powstawał nowy stadion. Cieszę się też, że przynajmniej u dwóch pierwszych trenerów zanotowałem kilka bardzo dobrych występów. Pierwszym moim trenerem w Lechii był Tomasz Kafarski, którego wspominam najlepiej! To bardzo mądry facet. Szkoda, że wtedy przegraliśmy z Zagłębiem Lubin i straciliśmy szansę na puchary, co niestety przesądziło o przyszłości całej drużyny, a co za tym idzie – trenera. Myślę, że Tomasz Kafarski był w stanie zrobić większe rzeczy z Lechią.

Potem przyszedł Rafał Ulatowski, który był dobrym trenerem, ale przejął zespół, w którym panowały złe nastroje. Wygraliśmy tylko jeden z czterech meczów – prawie nic nam wtedy nie wychodziło. U Pawła Janasa na początku grałem, a później to się zmieniło – zostałem odsunięty na boczny tor. Ale każdy trener ma swoje pomysły, nie obrażałem się na niego za to, że nie grałem.

Cieszę się, że mogłem zagrać w Polsce, pobyt w Lechii był jednym z najlepszych momentów w mojej karierze. U was się bardzo kocha piłkę. Zresztą wciąż mam do was sentyment – cieszy mnie gdy wasze kluby i reprezentacja osiągają dobre wyniki. Wtedy przypominam sobie czas, gdy u was grałem.

Powiedział pan o trenerach i wynikach pod ich wodzą. Zapytam teraz jednak o szatnię – z kim najlepiej pan się dogadywał w zespole Lechii?

Nie będzie to jakaś odkrywcza odpowiedź, gdy powiem, że ze wszystkimi czułem się dobrze. Spośród Polaków dobrze wspominam Dawidowskiego, Bąka, Wiśniewskiego, Surmę i Kapsę, a z zagranicznych Andriuskeviciusa, Hajrapetjana i Abdou Razacka Traore, który był wtedy naszą gwiazdą. Podobało mi się, że wszędzie wychodziliśmy razem. Byliśmy zgrani i mieliśmy takie samo spojrzenie na nasz zespół.

Wróćmy do Chorwacji – jakiego wyniku spodziewa się pan na Euro po swoich rodakach?

Z jednym zawsze mamy problem – nie jesteśmy realistami. Potrafimy uważać się za lepszych niż Niemcy, Holandia, Włochy czy Anglia. Z naszą mentalnością możemy zajść daleko, ale – jak widzieliśmy w przeszłości – także odpaść w grupie. Myślę, że wszystko na tym turnieju będzie zależało od tego, jak zagramy z Anglią. Jeśli wygramy, możemy znowu stać się czarnym koniem turnieju. Gdy jednak przegramy, wszyscy będziemy źli – i drużyna, i kibice.

Potrafimy się jednak cieszyć także z tych małych rzeczy. Każdy awans na wielki turniej traktujemy jako sukces i fajne wyzwanie. Myślę, że w grupie jesteśmy w stanie wygrać każdy mecz. Chociaż przeciwko Anglii nie będziemy faworytami, a w spotkaniu ze Szkocją oceniam nasze szanse “fifty-fifty”.

Domyślam się, że po mundialu oczekiwania w kraju są duże?

Nawet bez tamtego wyniku, nasze oczekiwania zawsze są wysokie, czasami nierealne. Dużo ludzi u nas teraz twierdzi, że Chorwacja powinna wygrać. Reprezentacji nie będzie łatwo, wiedząc ile oczekuje się po niej w kraju, ale z drugiej strony – są już do tego przyzwyczajeni.

Kto będzie kluczową postacią Chorwacji na Euro – Luka Modrić czy ktoś do tej pory będący w cieniu?

To proste. Chociaż Luka w tym roku skończy 36 lat, to on jest mózgiem drużyny i wiele od niego zależy. Myślę, że także na tych mistrzostwach będzie kluczowym zawodnikiem, ale także zmotywuje kolegów do lepszej gry.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Poprzednie odcinki cyklu „24 Twarze Euro”:

Szwajcaria 🇨🇭 – William Niederhauser

Francja 🇫🇷 – Jocelyn Angloma

Portugalia 🇵🇹 – Bernardo Vasconcelos

Austria 🇦🇹 – Kevin Friesenbichler

Anglia 🇬🇧 – David Horrocks