23.06.2021

Żegnamy się z Euro 2020. Reprezentacja Polski przegrała trzeci grupowy mecz i kończy zmagania z jednym punktem. Tym razem lepsza okazała się Szwecja, która wygrała 3:2. Czy możemy narzekać za brak zaangażowania i walki ze strony Biało-Czerwonych? W żadnym wypadku. Taktyka opierająca się na dośrodkowaniach raziła jednak w oczy. Pozostaje pytanie, czy był to meczowy plan, czy wynikał z niefortunnego startu spotkania. 

Ten mecz nie mógł się gorzej zacząć dla naszych piłkarzy. Już w 2. minucie do siatki trafił Forsberg, który najprawdopodobniej przekreślił główny plan Sousy. W początkowej fazie spotkania Biało-Czerwoni mieli nawet problem z zameldowaniem się na połowie rywali. Z biegiem czasu, reprezentacja Polski zaczęła przejmować inicjatywę na murawie.

Nic jednak z tego nie wynikało, gdyż ataki polskiej kadry przede wszystkim opierały się na dośrodkowaniach, które nie były złe. One były katastrofalne. Przyjrzymy się statystykom poszczególnych zawodników w tej kategorii.

  • Kamil Jóźwiak, siedem dośrodkowań… zero celnych
  • Tymoteusz Puchacz – cztery dośrodkowania, jedno celne
  • Mateusz Klich – sześć dośrodkowań, zero celnych
  • Bartosz Bereszyński – pięć dośrodkowań, jedno celne
  • Piotr Zieliński – dziesięć! dośrodkowań, jedno celne

dane z sofascore

Podsumujmy zatem tych pięciu zawodników. Mamy 32 dośrodkowania, z których.. trzy znalazły adresata. To brzmi jak jakiś nieśmieszny żart. Mówimy jednak o meczu na Euro 2020. Spotkaniu, które decydowało o losach awansu.

Dlaczego?

Cała drużyna na czele z Paulo Sousą zostałaby nieco wytłumaczona, jeżeli w drugiej połowie obraz rywalizacji uległby zmianie. Niestety, ten plan był praktykowany przez cały mecz. Pozostaje pytanie, kto za to dokładnie odpowiada. Czy Sousa, który nie wiadomo czemu stwierdził, że jest to dobry sposób na Szwedów, czy po prostu nasi zawodnicy wykazywali boiskową bezradność i sięgali po najprostszy środek, czyli próbę wrzutki.

Możemy jedynie żałować, że nie postawiliśmy na inną drogę. Zagranie Piotra Zielińskiego do Roberta Lewandowskiego (akcja bramkowa) było idealnym przykładem, iż warto grać po ziemi. Obiecującą piłkę do kapitana naszej kadry w drugiej połowie posłał Mateusz Klich. To było jednak za mało. Ten pojedynek zapamiętamy przede wszystkim z nieudolnych dośrodkowań. Szkoda.