Dziewięć lat po finale. Hiszpania – Włochy kompletnie odmienione

06.07.2021

Euro 2012 i dwa mecze Hiszpania – Włochy. Najpierw na ziemi polskiej w fazie grupowej, później w decydującym starciu w Kijowie. Od tamtej pory minęło 9 lat, które… mocno zmieniły reprezentacje obu państw. Jak można porównać tamte ekipy? Sprawdzamy przed pierwszym półfinałem Euro 2020.

Dziewięć lat to wbrew pozorom nie tak dużo. W teorii powinniśmy trochę tych piłkarzy łączących oba tamte mecze z dzisiejszym widzieć. Tymczasem dzisiaj odnajdziemy łącznie pięć nazwisk. Trzy po włoskiej stronie i dwa po hiszpańskiej. Mowa o Giorgio Chiellinim, Leonardo Bonuccim i… Salvatore Sirigu oraz Sergio Busquetsie i Jordim Albie. Gdyby pobawić się w „skreśl niepasujący element”, prawdopodobnie wszyscy wskazaliby na Sirigu. 9 lat temu był golkiperem PSG, dzisiaj Torino, jednak rola się nie zmieniła. Wtedy razem z Morganem De Sanctisem byli zmiennikami dla Gianluigiego Buffona, teraz z Alexem Meretem dla innego Gigiego – Donnarummy. W obu przypadkach – póki co – bez minuty na boisku.

Patrząc jednak na dwójki bardziej znanych zawodników, mowa o zawodnikach niezwykle doświadczonych. Chiellini i Bonucci mają razem 71 lat i uchodzą za duet profesorów od gry obronnej. Zresztą mowa o idealnie skomponowanym duecie. Pierwszy jest obrońcą w starym stylu, który może nie stawia na wyprowadzenie piłki, jednak potrafi do łez doprowadzić każdego napastnika na świecie. Drugi swoje w defensywie zrobi, a później z piłką także sobie poradzi bez większych problemów.

W drugim przypadku jest Sergio Busquets, na którego narzekań kibiców Barcelony nie brakuje. Zbyt wolny, nie daje tyle, co kiedyś i w ogóle to wyrzucenia. Tyle że na obecnym turnieju zgarnął już dwie nagrody dla piłkarza meczu i nadal pokazuje, ile może znaczyć w topowym zespole. O klasie Jordiego Alby chyba nie trzeba wspominać, a za najlepszą rekomendację niech służy jego mityczne połączenie telepatyczne z Leo Messim z Barcelony.

Trenerzy

Kilku z tych piłkarzy już przeszło na drugą stronę i zostało trenerami. Po stronie Włochów dwa najgłośniejsze nazwiska to Thiago Motta oraz Andrea Pirlo. Pierwszy wytrwał 10 meczów w roli szkoleniowca Genoi. O jego podejściu opowiadał na łamach FootTrucka Filip Jagiełło. Według polskiego pomocnika, Motta wówczas jeszcze nie wyrósł z roli piłkarza i chętnie wchodził do gierek, przy tym mając dość osobliwe podejście do zawodników, którzy mieli gorszy dzień ze względów fizycznych lub zdrowotnych.

Pirlo miał rozpocząć od drużyny Juventusu U23, ale na stanowisku wytrwał tydzień i… trafił do pierwszego zespołu. W powszechnej opinii raczej wszyscy już spisali go na straty, ze względu na wyniki Starej Damy w minionym sezonie. Jednak Wojciech Szczęsny wielokrotnie przestrzegał przed takimi ocenami. Być może Pirlo poszedł od razu na zbyt głęboką wodę i potrzebuje okrzepnąć w słabszym klubie i miejscu, gdzie presja będzie znacznie mniejsza, a czas na budowę dłuższy.

Po stronie Hiszpanów jeszcze nie ma trenerów, którzy pracowali na takim poziomie. Wspominamy duet Xavi i Xabi Alonso. Patrząc na dokonania i sposób gry obu panów, raczej nie dziwi fakt, że szybko po karierze zajęli się pracą szkoleniową. W przeciwieństwie do Pirlo nie rzucili się na głęboką wodę, ale próbują powoli budować swoją pozycję. Trzeba także przyznać, że podeszli do tego… kompletnie inaczej. Xavi kończył piłkarską karierę na Bliskim Wschodzie i tam też rozpoczął jako trener. Z pozoru drugi albo trzeci piłkarski świat, ale to może być niezły pomysł. Ma tam czas na wdrożenie swoich pomysłów, sprawdzenia wszystkiego w praktyce i bez większej presji. Nawet jeśli miejscowi takową wywołają, to i tak trudno porównać do tego, co by było, gdyby miał objąć Barcelonę.

Z drugiej strony Xabi Alonso pracuje z rezerwami Realu Sociedad. Stamtąd wypłynął na szerokie wody i tam wrócił. Praca póki co się broni. W San Sebastian regularnie korzystają z klubowej akademii, a jego ekipa awansowała do Segunda Division po barażach. W ten sposób La Real będzie jedynym klubem z rezerwami na drugim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii!

Kogo brakuje?

Jedną z gwiazd tamtej ekipy Włoch był Mario Balotelli, którego zapamiętamy z dwóch historii związanych z meczem z Niemcami. Pierwsza to oczywiście słynne zdjęcie bez koszulki po strzelonym golu w półfinale. Mało jednak osób wie, co Super Mario chciał zrobić na przedmeczowym treningu. Podczas wycieczek oprowadzających na Narodowym, jeden z przewodników wspominał, że podczas zajęć Balotelli próbował nabić piłkę na… dolną część iglicy stadionu. Dwie sytuacje idealnie obrazujące jego podejście. Przed chwilą grał w drugoligowej Monzie, a lada moment może trafić do beniaminka tureckiej Superligi. Szkoda, bo mówimy o 31-letnim piłkarzu, który miał być królem ataku włoskiej kadry na lata.

To w zasadzie mogło być jedyne nazwisko, które by się powtórzyło. Reszta albo zakończyła kariery, albo mówimy o zawodnikach pokroju Nocerino, Diamantiego, Boriniego, Giaccheriniego, Ogbonny czy Maggio. Krótko mówiąc raczej bez podjazdu w skali talentu do obecnej ekipy. Mimo takiego stanu posiadania Cesare Prandelli dotarł z tą ekipę do finału Euro 2012!

Po stronie hiszpańskiej najmłodszym z tamtej kadry był Jordi Alba i on pojawił się w obecnej ekipie Luisa Enrique. Trzeci najmłodszy to zresztą Sergio Busquets, a pomiędzy nimi Javi Martinez. Kłopot w tym, że wychowanek Osasuny i Athletiku Bilbao ma za sobą kilkanaście albo kilkadziesiąt kontuzji i dzisiaj to już nie jest piłkarz na miarę reprezentacji. Wbrew pozorom starszy – 35 lat – jest David Silva pokazujący w Realu Sociedad swój kunszt, ale tutaj także swoje odegrało zdrowie. Mnóstwo absencji w trakcie sezonu, więc także nie był rozpatrywany pod kątem reprezentacji.

Oczywiście największym nieobecnym jest Sergio Ramos. Wielu liczyło, że po wyleczeniu wiosennych dolegliwości, wróci do kadry i będzie liderem nieopierzonej defensywy. W końcu środek tworzą debiutanci na dużym turnieju i gracze z zerowym lub minimalnym doświadczeniem reprezentacyjnym – Pau Torres, Aymeric Laporte i Eric Garcia. Nadal na chodzie są inni weterani, jak Gerard Pique czy Jesus Navas. Pierwszy zakończył już reprezentacyjną karierę, a drugiego chyba pokonał wiek, chociaż… w Sevilli jest nadal kluczowym graczem dla linii defensywnej. A patrząc na kłopoty z obsadą prawej obrony, mógłby być ciekawym uzupełnieniem.

Gwiazdy zmieniły strony

Patrząc na reprezentacje Hiszpanii i Włoch sprzed dziewięciu lat łatwo dojść do wniosku, gdzie były gwiazdy. Zdecydowanie wskazujemy na La Furia Roja. Jednak po niemal dekadzie, można powiedzieć, że powoli ta tendencja się odwraca. Nadal Hiszpania ma kapitalnych piłkarzy i w wielu przypadkach potencjał na światowe kariery, patrz: Pedri, Ferran Torres, Dani Olmo. Jednak Włosi mają na wielu pozycjach graczy z absolutnego topu lub tuż pod nim. Donnarumma, Chiellini, Bonucci, Jorginho, Veratti, Barella. Jakości nie brakuje na żadnej z pozycji. A jeśli ktoś przed turniejem mniej kojarzył Leonardo Spinazzolę, ten już wie, że mowa o bocznym obrońcy/wahadłowym wysokiej klasy. Niestety, długo tego gościa nie zobaczymy po kontuzji w meczu 1/4 finału z Belgią.