Transfery Legii na miarę Ligi Mistrzów?

07.07.2021

Już dzisiaj Legia Warszawa rozpoczyna przygodę polskich drużyn w europejskich pucharach. Mistrz Polski staje do walki o Ligę Mistrzów i na dzień dobry wcale nie musi być faworytem dwumeczu z norweskim Bodo/Glimt. Czy warszawski odpowiednio przygotował się do tego startu?

Trzeba przyznać, że przygotowania pod kątem nowego sezonu były ekstremalnie krótkie. Liga startuje dopiero za dwa i pół tygodnia, a przed tym Legia rozegra trzy mecze w europejskich pucharach! – Przydałoby się jeszcze kilka tygodni, żeby zgrać drużynę. Tego czasu zabrakło szczególnie zabrakło nowym zawodnikom, by doszli do pełnej sprawności i zrozumieli nasz sposób grania. Na pewno czasu nie było wystarczająco dużo – mówił na wczorajszej konferencji przedmeczowej Czesław Michniewicz.

Narzekania trenera

Od początku przygotowań głośno było o kłopotach kadrowych Legii. Pierwsze treningi liczbowo może nie wyglądały tragicznie, ale głównie dzięki sporym uzupełnieniom ze strony młodzieżowców z rezerw i juniorów. Ten fakt mocno irytował szkoleniowca warszawskiego zespołu. Czesław Michniewicz dosadnie wypowiadał się na temat braku wzmocnień od początku okresu przygotowawczego. Z tego tytułu doszło do medialnej wymiany ciosów na linii Michniewicz – Dariusz Mioduski. Właściciel i prezes Legii nie był zadowolony z postawy trenera. Ostatecznie konflikt udało się załagodzić.

Jedną z kości niezgody był nowy kontrakt dla jednego z asystentów Michniewicza. Alessio de Petrillo od kilku miesięcy pracował w Legii jako kluczowa osoba w sztabie w kontekście taktyki. Włochowi umowa skończyła się z końcem sezonu i trochę czasu zajęło, zanim znowu pojawił się w Legia Training Center.

Transfery – kierunek: wschód

Na ten moment Legia pozyskała sześciu zawodników. Pięciu obcokrajowców oraz jednego Polaka. Kierunki były w wielu przypadkach dość egzotyczne i niemal w 100% wschodnie. Jedynym, który przyszedł z zachodu do Maik Nawrocki. Młodzieżowy reprezentant Polski w ubiegłym sezonie był wypożyczony z Werderu Brema do Warty Poznań, w której rozegrał ledwie 195 minut. Teraz również na podobnej zasadzie Nawrocki trafił do Warszawy, ale stołeczny klub ma opcję transferu definitywnego. Co ważne Nawrocki przez dwa najbliższe sezony będzie cieszył się ze statusu młodzieżowca. Wydaje się, że na dzisiaj to jeden z jego największych atutów w kontekście ewentualnych występów w drużynie Czesława Michniewicza.

Bramkostrzelny(?) napastnik

Jednym z priorytetów było pozyskanie napastnika, który… potrafi strzelać gole. Wbrew pozorom to nie takie proste zadanie w polskich warunkach. Na Łazienkowską trafił Mahir Emreli. 24-letni Azer przyszedł na zasadzie wolnego transferu z Karabachu Agdam. Tego samego, który w Warszawie wygrał zeszłego lata 3:0 w kwalifikacjach do Ligi Europy. Wówczas Emreli dostał 27 minut. Jednak w minionym sezonie był podstawowym napastnikiem azerskiego klubu. Efektem tego 18 goli ligowych w 22. meczach! Krótko mówiąc nie jest to gość do odbudowy, tylko gotowy zawodnik. Jego wiek daje też nadzieję, że nadal można go rozwinąć pod względem piłkarskim. Ponadto, jeśli wypali, będzie atrakcyjny sprzedażowo, co w naszych warunkach także powinno mieć spore znaczenie. Jak mówił trener Michniewicz na wczorajszej konferencji, obecnie to jedyny z nowych transferów, który jest gotowy w 100% do gry. Prawdopodobnie jako jedyny dostanie szansę od początku.

Niegotowi

Kto więc jest w gronie tych zawodników niegotowych do gry? W obronie miejsce Artema Szabanowa zajął Joel Abu Hanna. Reprezentant Izraela przyszedł z Zorii Ługańsk, w której spędził dwa ostatnie sezony. Co ciekawe może być rozpatrywany pod kątem kilku pozycji. Mówiło się o nim jako pół-lewym stoperze w trójce, ale w sparingach grał także jako wahadłowy na pozycji Filipa Mladenovicia. Być może jego uniwersalność przy obecnych kłopotach kadrowych będzie na wagę złota. Póki co on sam potrzebuje czasu na wejście do składu.

Defensywę, a raczej wahadło ma też wzmocnić Mattias Johannson. Szwed w przeszłości był zawodnikiem takich klubów jak AZ Alkmaar czy Panathinaikos, a do Warszawy przyjechał z tureckiego Genclerbirligi. Wszystko wygląda na papierze idealnie, ale… na dzisiaj nie jest gotowy do gry na 90 minut. Zaległości treningowe to spory kłopot wobec braku i potencjalnego odejścia Josipa Juranovicia.

Nutkę artyzmu ma dać Portugalczyk Josue. Trochę poważnych lig, trochę poważnych klubów w CV – Porto, Braga, Galatasaray – ale do Polski przyjechał z izraelskiego Hapoelu Beer Szewa. Gdzie jest haczyk? Umiejętności techniczne bardzo wysokie, dobrze zna się z Andre Martinsem, co ułatwi mu aklimatyzacje. Minusem może być styl życia i skłonność do wpadania w kłopoty. Warszawskie życie nocne może być zatem sporą pokusą dla tego niespełna 31-latka. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że póki wszystko otwarte w naszym kraju, póty w klubie powinni go mocno pilnować. Jeśli uda im się przekonać go do zaangażowania w piłkę, zamiast zabawę, może być ciekawym graczem w naszej lidze.

Największą zagadką jest Lindsay Rose. Francuski stoper z Arisu Saloniki to najświeższy z transferów. Co ciekawe ma dokładnie taki sam wzrost – 184 cm – jak Ariel Mosór, u którego… niski wzrost, jak na stopera, miał być przeszkodą w grze.

Przewidywany skład

Wyjściowy skład na pierwszy mecz z Bodo/Glimt jest praktycznie znany. 10 nazwisk może być niemal pewnych występu od pierwszej minuty w Norwegii. Jedyna niewiadoma dotyczy pozycji, której najmocniej dostało się w letnim okresie – prawe wahadło.

Z klubu odszedł Paweł Wszołek, a dopiero za kilka dni do treningów po Euro wróci Josip Juranović. Zresztą jeszcze nie wiadomo czy chodzi o treningi w Legii. Niezłe występy w minionym sezonie oraz w barwach Chorwacji sprawiły, że jest spora szansa na jego odejście. Dwuletni kontrakt z Legią sprawia, że warszawski klub na tym osłabieniu może jednak mocno zarobić.

W bramce pojawi się Artur Boruc, przed nim trójki polskich obrońców: Artur Jędrzejczyk, Mateusz Hołownia oraz Mateusz Wieteska. Ten ostatni miał kłopoty zdrowotne, ale Czesław Michniewicz powiedział, że już wszystko jest w porządku, jeszcze przed wylotem do Norwegii. Duet środkowych pomocników stworzą Bartosz Slisz i Andre Martins. Na lewym wahadle zobaczymy Filipa Mladenovicia, zaś tercet ofensywny to Bartosz Kapustka, Luquinhas i Mahir Emreli.

Pozostaje kwestia wspomnianego prawego wahadła. Pierwszym wyborem ma być Kacper Skibicki. Do treningów wrócił dopiero wczoraj, dzień przed meczem. Ostateczna decyzja zapadnie zapewne tuż przed spotkaniem. Ewentualnym zmiennikiem będzie Szwed Mattias Johansson. Tutaj jednak kłopotem jest jego… gotowość do gry. Według relacji trenera i osób blisko zespołu, na dzisiaj nie ma szans na 90 minut w normalnych warunkach z jego strony.