Kompromitacja Śląska w Izraelu i koniec pucharów
Trzeba rzeczy nazwać po imieniu – to niestety była kompromitacja Śląska Wrocław. Wielokrotnie chwaliliśmy WKS pod wodzą Jacka Magiery. Niestety dzisiaj nie ma pół powodu do pochwał. Wrocławianie odpadają w słabym stylu, po bardzo wysokiej porażce w Izraelu. Hapoel Beer-Szewa może nie zagrał wielkiego spotkania, ale wbił aż 4 gole i nie stracił żadnego.
Już początek zwiastował trudny wieczór dla drużyny Magiery. Najpierw w drugiej minucie do bramki Matusa Putnockiego trafił Ansah, a po kolejnych pięciu minutach gola dorzucił Safuri. Takie wejście w mecz z jednej strony nie dawało pozytywów. Z drugiej jednak od razu przypomniał się pewien wyjazdowy mecz wrocławian. Mowa o podróży do Dundee. W Szkocji Śląsk także rozpoczął od 2:0 po kilku minutach, ale później było inaczej.
Niestety tym razem zabrakło główki w stylu Roka Elsnera, a tym bardziej bomby, jaką wiele lat temu odpalił Sebastian Dudek. Śląsk Wrocław był niezwykle apatyczny. Trudno było poznać w nich drużynę, która tydzień temu na wiele minut potrafiła zepchnąć do głębokiej defensywy Hapoel Beer-Szewa i być najzwyczajniej w świecie znacznie lepszym zespołem. Tutaj po prostu była różnica klas na korzyść gospodarzy.
Po przerwie Hapoel dorzucił kolejne dwa gole. Najpierw zrobił to Ansah, a wrocławian dobił Shviro po kontrze Izraelczyków. W ten sposób Hapoel dobił polski zespół i wyeliminował z pucharów.
Samo odpadnięcie w trzeciej rundzie nie będzie tragedią dla wrocławian. Niesmak pozostawia styl zaprezentowany na stadionie w Petach-Tikvie. Mimo tego Śląsk trochę punktów do krajowego rankingu dorzucił i teraz pozostaje mu się skupić na rozgrywkach ligowych. Najbliższe spotkanie w najbliższą niedzielę. Do stolicy Dolnego Śląska przyjedzie Górnik Łęczna.
Hapoel Beer-Szewa – Śląsk Wrocław 4:0 (2:0)
1:0 Ansah 2′
2:0 Safuri 7′
3:0 Ansah 54′
4:0 Shviro 82′