Gdyby babcia miała wąsy #11: Zakaz gry głową dla wszystkich?

30.08.2021

Likwidacja tabel w rozgrywkach do 12. roku życia to najnowsza rewolucja piłki dziecięcej. To właśnie piłka najmłodszych oraz młodzieży często jest poligonem dla testowania nowych rozwiązań. Jednym z nich jest… zakaz gry głową. Dla wielu piłkarzy mogłoby to oznaczać utratę podstawowego atutu gry w piłkę nożną. Z drugiej strony na szali są kwestie zdrowotne. Czy warto się pochylić mocniej na tym rozwiązaniem?

Rok temu na taki krok zdecydowali się Anglicy. Nieformalne zakazy ze strony związku obejmują właśnie dzieci do lat 12. Nieformalne, gdyż to trener de facto decyduje o częstotliwości tych ćwiczeń, w których jego podopieczni uderzają piłkę głową. Zalecenia przedstawione przez FA nie były obowiązkowe i miały dotyczyć wyłącznie sesji treningowych. Zamysł był taki, że w trakcie meczów do takich sytuacji dochodzi na tyle rzadko, że nie stanowią większego zagrożenia.

Zgodnie z powyższymi wytycznymi FA zawodnicy do 12. roku życia nie powinni mieć możliwości trenowania gry głową na treningach. – Należy skupić się na nauce panowania nad piłką oraz ciałem – tak w skrócie opisuje ten okres broszura angielskiego związku. W kolejnych kategoriach wiekowych są ściśle określone wytyczne dotyczące „główkowania” podczas treningów. Dwunastolatkowie mogą mieć według niej jeden taki trening w miesiącu, na którym uderzą piłkę głową maksymalnie pięć razy! Rok później częstotliwość zmieni się z miesiąca na tydzień. Dopiero w kategoriach U14-U16 w tygodniu mogą wykonać dziesięć główek. Jednak nawet w kategorii U18, czyli ostatnim kroku przed seniorami pojawia się stwierdzenie, by redukować ćwiczenia z uderzeniem głową, jak tylko jest to możliwe.

Amerykanie zrobili to jeszcze wcześniej i w niższych kategoriach wiekowych. – Tamtejsza federacja piłkarska zabroniła trenowania główek u dzieci w wieku 10 lat i młodszych. Juniorzy od 11 do 13 lat nie mogą z kolei uderzać piłki głową częściej niż 20 razy na tydzień, a trener może na to poświęcić maksymalnie 30 minut tygodniowo – czytamy na łamach TVP Sport.

Naukowcy alarmują

Naukowcy z Uniwersytetu z Glasgow przeprowadzili badania. Wynika z nich jasno, że tysiące uderzeń piłki głową w trakcie kariery zwiększa prawdopodobieństwo śmierci o 3,5 razy z powodu choroby mózgu w stosunku do innych osób. Mowa o chorobach Alzheimera, zwiększonego prawdopodobieństwa demencji oraz wielu innych schorzeń neurologicznych.

Badania powstały po przeanalizowaniu dokumentacji medycznej ponad 7600 byłych szkockich piłkarzy zawodowych urodzonych do 1976 r. i porównania jej z danymi 23 tys. innych osób. Zostały przeprowadzone z inicjatywy m.in. związku zawodowego piłkarzy po tym, jak publicznie pojawiły się twierdzenia, że Jeff Astle, były napastnik West Bromwich Albion, zmarł w 2002 r. na skutek wielokrotnych urazów głowy – pisała dwa lata temu Rzeczpospolita.

Z kolei uczeni z Uniwersytetu Stirling w Szkocji dokonali jeszcze ciekawszych odkryć. Zawodnik uderzający 20 razy piłkę głową po dośrodkowaniach traci pamięć! Co prawda chodzi o krótkotrwałą utratę – na 24 godziny – jednak zakres jest porażający – pomiędzy 41 a 67 procent!

Piłkarze jak bokserzy

Coraz głośniej o syndromach bokserów czy encefalopatii u zawodników futbolu amerykańskiego. Pierwsi w swoich karierach dostają dziesiątki ciosów na głowę. Im wyższa kategoria wagowa, tym siła ciosu jest coraz większa. Kilka lat temu zmierzono, z jaką siłą bije Władimir Kliczko. Najmocniejsze ciosy Ukraińca miały siłę ponad 700 kilogramów!

W futbolu amerykańskim sprawa wyglądała inaczej. Tam najbardziej narażona jest głowa podczas zderzeń. Kto ogląda ulubiony sport Amerykanów, ten wie, że niemal w każdej zagrywce dochodzi do lżejszych lub mocniejszych zderzeń. Mnożąc to razy kilkadziesiąt w trakcie spotkania, a później sezonu wychodzi potężna dawka szkodliwych zachowań dla głowy i mózgu. A to tylko kwestia meczowa, bez treningów, na których wcale lepiej nie jest.

Przykładów daleko nie trzeba szukać. Zderzenie Raula Jimeneza z Davidem Luizem omal nie skończyło się śmiercią Meksykanina. Christoph Kramer w finale mundialu 2014 zderzył się z Ezequielem Garayem. Do dzisiaj nie pamięta kilkunastu minut z tamtego, historycznego, spotkania. Powyższe to przypadki z najwyższego poziomu, o których wszyscy słyszeli. Teraz warto zadać sobie jedno retoryczne pytanie. Ile takich sytuacji ma miejsce w każdy weekend na całym świecie?

Celem zdrowie

Wyeliminowanie gry głową u dzieci ma jeden cel – prozdrowotny. Staramy się dbać o najmłodszych i ich długofalowy rozwój, a zdrowie tutaj będzie kluczowym argumentem. Jednak to, co można wprowadzić u dzieci, już u dorosłych może być kłopotliwe. Zresztą egzekwowanie tego w trakcie meczów byłoby trudne. Wówczas z pomocą mogłyby przyjść przepisy z NFL. Tam ataki na przeciwnika „powyżej jego linii barków” są surowo karane. Być może to jest droga dla piłki nożnej.

To jednak kwestia fauli i nieczystych zagrać. Co z uderzeniem piłki głową? Wyeliminować niezwykle trudno. Choćby dośrodkowania z bocznego sektora lub wybicia z piątki. Zazwyczaj kończy się czyjąś główką w obu przypadkach. Z drugiej strony można z elementów zdrowotnych przejść do… atrakcyjności piłki. Im piłka więcej na ziemi, tym większa szansa na efektowną grę, a nie angielskie „kick and rush”. Może właśnie taki zakaz poza kwestiami zdrowotnymi przyniesie inny „uboczny”, choć pożądany, skutek? Już niedługo możemy się o tym przekonać.