Peter Hyballa i turecka siła z Monachium

03.10.2021

Peter Hyballa najpierw miał podbić Ekstraklasę z Wisłą Kraków. Gdy pod Wawelem mu nie wyszło, swoją wspaniałą ideą gegenpressingu oczarował włodarzy duńskiego Esbjergu. Tam jednak również niespecjalnie mu się powiodło. Niezbyt dobra sława ciągnąca się za niemieckim trenerem nie przeszkodziła mu jednak w znalezieniu nowego pracodawcy.

Padło na  Turkgucu Munchen, czyli w wolnym tłumaczeniu turecką siłę z Monachium – pierwszy imigrancki klub w Niemczech grający na szczeblu centralnym. Czy charyzmatyczny trener zagrzeje w nim miejsce na dłużej?

Wizjoner i zbawca

Gdy Peter Hyballa zjawił się w Ekstraklasie wiele sobie po nim obiecywano. Niemiec miał nie tylko interesujące CV, w którym znajdowały się m.in. juniorskie ekipy Wolfsburga, Borussii Dortmund i Bayeru Leverkusen, ale potrafił się też dobrze zaprezentować. Wraz z jego pojawieniem się w Wiśle w kraju zrobiło się głośno o gegenpressingu. Niemiec nie odkrywał z tą piłkarską filozofią Ameryki, ale opowiadał o niej z pasją i zaangażowaniem, której mogliby mu pozazdrościć najlepsi mówcy motywacyjni.

Hyballa nakreślał wizję krakowskiej Wisły jakiej jeszcze nikt wcześniej nie widział. Zespół spod Wawelu miał stać się pod jego wodzą maszyną od pressingu totalnego i nie dawać rywalom chwili wytchnienia. Pierwsze mecze „Białej Gwiazdy” pod wodzą Niemca o dziwo pokazały, że w Polsce można grać tak jak zespoły Guardioli i Kloppa –  dwóch znanych zwolenników kontrpressingu, na Wyspach znanego też jako counter pressing.

Swoją przygodę z Wisłą niemiecki trener zaczął wprawdzie od remisu, porażki i zwycięstwa, ale w krakowskim klubie faktycznie jakby coś wtedy drgnęło. Hyballa niemal z marszu stał się ulubieńcem większej części kibiców „Białej Gwiazdy”, roztaczając przed nimi cudowną wizję zbliżających się triumfów. Niemiecka supermaszyna trenera Hyballi z czasem zaczęła jednak szwankować.

Opowieści dziwnej treści

W miarę upływu czasu z obozu Wisły zaczęły docierać dziwne informacje na temat tego, jak zdarza się zachowywać niemieckiemu trenerowi. Gdy Wisła zaczęła pikować z formą w dół początkowo pojawiły się głosy, że to piłkarze, zmęczeni za dużymi jak na polskie realia wymaganiami, obrali sobie za cel grę przeciwko swojemu szkoleniowcowi. Wraz z kolejnymi medialnymi doniesieniami postać charyzmatycznego trenera zaczęła się jednak jawić w innych barwach.

Hyballa miał rzekomo pastwić się nad jednym z młodych zawodników mówiąc mu, że gra tylko ze względu na przepis o młodzieżowcu, a generalnie jest g*****nym piłkarzem. Innych wyganiał ponoć z klubu słowami, że mają 10 minut by zabrać swoje rzeczy z szatni i już się w niej nie pokazywać. W konflikcie z Niemcem znalazły się też zasłużone dla Wisły osoby– Kazimierz Kmiecik, którego Hyballa miał mocno nie chcieć w sztabie drużyny, Rafał Boguski, a nawet Kuba Błaszczykowski, który jako współwłaściciel klubu był zaangażowany w sprowadzenie Niemca. Ten ostentacyjnie pomijał go później przy ustalaniu składu lub wpuszczał na boisko na kilka minut.

W miarę jak Wisła gubiła kolejne ligowe punkty, atmosfera w klubie w obliczu docierających z niego informacji o metodach pracy niemieckiego trenera robiła się coraz gęstsza. Czara goryczy przelała się w maju w domowym mieczu Wisły z Lechem Poznań, gdy po strzelonej bramce Kuba Błaszczykowski podbiegł do ławki rezerwowych i cieszył się z gola razem z Rafałem Boguskim oraz Kazimierzem Kmiecikiem zupełnie ignorując trenera.

Kilka dni później na klubowej stronie pojawiła się informacja o zakończeniu współpracy z Peterem Hyballą, który poprowadził krakowski klub w sumie w 18 spotkaniach, wygrywając pięć z nich, pięć remisując i doznając ośmiu porażek. Dziś po niemieckim trenerze w Wiśle zostały już tylko złe wspomnienia oraz przecenione okolicznościowe klubowe koszulki i kubki.

Krótki i burzliwy epizod w Danii

Pomimo okoliczności, w jakich Peter Hyballa rozstawał się z polską Ekstraklasą, znalezienie nowego pracodawcy nie zajęło mu wiele czasu. Niemiec wylądował w Danii, a konkretniej w klubie Esbjerg fB, przedstawiając się wszystkim jako Mister Gegenpressing. Tam też jednak ostatecznie nie zagrzał na długo miejsca.

Wystarczyły niecałe dwa miesiące, by o Peterze Hyballi znów stało się głośno w kontekście jego ekscesów i specyficznych metod pracy. Piłkarze Esbjergu oskarżyli Niemca o to, że łamał prawa człowieka wymierzając im różne kary fizyczne oraz psychiczne. Wydali nawet w tej sprawie specjalne oświadczenie. Napisali w nim, że Peter Hyballa codziennie z nich drwił, dopuszczał się gróźb oraz poniżających i seksistowskich uwag, mówiąc np. jednemu z graczy, że ma większy biust niż jego żona. Sprawa nabrała takiego rozmachu, że doszło do interwencji Duńskiej Inspekcji Pracy oraz Stowarzyszenia Zawodników w Danii.

Petera Hyballę w obronę próbował brać jego asystent. Robin Adriaenssen wyjaśnił w jednym z wywiadów, że treningi faktycznie są ciężkie, trener wiele wymaga, ale przynosi to rezultaty, a w mediach pojawiły się historie, które nigdy nie miały miejsca. Ostatecznie na nic się to jednak nie zdało, a przygoda niemieckiego trenera skończyła się w Esbjergu na czterech meczach: jednej wygranej, jednym remisie oraz dwóch porażkach.

Po odejściu z Esbjergu w atmosferze skandalu Peter Hyballa odniósł się w jednym z wywiadów do pojawiających się pod jego adresem oskarżeń. Niemiec przedstawił całą historię z zupełnie innej perspektywy twierdząc, że sam padł ofiarą przemocy oraz rasizmu i urządzono na niego swoiste polowanie, a groźby kierowano też pod adresem jego rodziny.

Gegenpressing po turecku? W Monachium?

Kontrowersje ciągnące się za niemieckim trenerem nie zraziły do jego osoby włodarzy kolejnego klubu. Swoją kolejną szansę Peter Hyballa otrzymał w Turkgucu Munchen. „Ambitny. Dziki. I ambitny” – w ten sposób zaprezentował się niemiecki trener sympatykom monachijskiej drużyny.

Słowa „wyjątkowy” i „dokonania” w kontekście Petera Hyballi i jego ostatnich zawodowych epizodów w Polsce i w Danii nie bez powodu trafiają w cudzysłów. Nieironicznie można jednak napisać, że ten „wyjątkowy” trener trafił teraz do wyjątkowego klubu.

Turkgucu Munchen, czyli w wolnym tłumaczeniu turecka siła z Monachium, to klub tureckich imigrantów. Jego historia sięga 1975 roku i zaczęła się za sprawą dwóch postaci: Alaattina Candara i Ömera İlciktaya. Ich zespół początkowo rozgrywał swoje mecze na najniższych amatorskich szczeblach w Monachium jako SV Turk Gucu Munchen.

W kolejnych latach drużyna ze zmiennym szczęściem występowała w piątej i czwartej lidze niemieckiej, zyskując jednak na popularności wśród tureckiej społeczności w Niemczech. Najlepiej świadczy o tym fakt, że na meczu Turk Gucu z TSV 1860 Monachium pojawiło się kiedyś 12 tysięcy widzów. W miarę upływu czasu, wraz z coraz łatwiejszym dostęp do transmisji meczów ligi tureckiej oraz faktem, że klub zatrudniał coraz więcej obcokrajowców, a nie piłkarzy znad Bosforu, jego popularność zaczęła słabnąć. W roku 2001 z powodu problemów finansowych włodarze Turk Gucu byli zmuszeni ogłosić upadłość klubu.

Wśród graczy Turk Gucu nie upadła jednak idea silnej drużyny zrzeszonej wokół lokalnej tureckiej społeczności w Monachium. Powołali oni więc do życia nowy zespół, który nazwali Turkischer SV 1975 Munchen. Po kilku latach funkcjonowania na amatorskich szczeblach rozgrywek w Niemczech doszło do fuzji Turkischer SV 1975 Munchen z drużyną ATA Spor Munchen, w skutek czego 19 maja 2009 roku powstał zespół SV Turkgucu-Ataspor.

Nowa era zaczęła się dla tej drużyny na dobre w 2016 roku, gdy w klub zainwestował biznesmen Hasan Kirvan, sam będący imigrantem, który w młodości grał w Turkgucu. W 2019 drużyna awansowała do czwartej ligi niemieckiej. Wtedy również podjęto decyzję o skróceniu jej nazwy do tej używanej obecnie. Aktualnie Turkgucu Munchen występuje na trzecim szczeblu rozgrywkowym w Niemczech, co sprawia, że klub ten stał się pierwszą imigrancką ekipą, której udała się ta sztuka.

Szerzej historię Turkgucu opisał w jednym ze swoich artykułów dziennikarz newonce.sport, Michał Trela. Z jego relacji nie wyłania się jednak wcale obraz zespołu, który autobahnem wjedzie wkrótce na zaplecze Bundesligi, a potem będzie dzielnie walczył w derbach Monachium z Bayernem. Turkgucu nie kroczy wyłącznie od zwycięstwa do zwycięstwa i nie dysponuje też ogromnym budżetem.

Ubiegły sezon drużyna zakończyła na 13. miejscu w tabeli. W aktualnym póki co jest 11. Jaki wpływ na dalsze losy zespołu będzie miało pojawienie się w nim Petera Hyballi? Zaczęło się obiecująco – od wygranej 2:1 z rezerwami Borussii Dortmund. Znając już jednak trochę niemieckiego szkoleniowca kompletnie o niczym to jednak nie świadczy.

Angaż Petera Hyballi nie umknął uwadze kibiców Wisły Kraków, którzy wciąż dobrze pamiętają jego pobyt pod Wawelem. „Powiedzcie swoim piłkarzom, żeby przygotowali się na przygodę swojego życia” – napisał jeden z nich. Z Peterem Hyballą na ławce trenerskiej jest ona naprawdę bardzo prawdopodobna.