Młodzieżowiec na wagę złota #56: Nieszczęsny mecz. Trudne chwile olsztyńskiego bramkarza

25.10.2021

Stomil Olsztyn to wyjątkowy klub w tym sezonie. Nie dość, że rozpoczął rozgrywki od sześciu porażek, to już zdążył skorzystać z usług trzech golkiperów. Trudno mówić o kimś tam jako numerze jeden. Jednak najczęstszym wyborem trenera Adriana Stawskiego był Krzysztof Bąkowski. Najrzadziej na boisku pojawiał się Dawid Smug, ale najgłośniej ostatnio o Konradzie Syldatku.

W czwartek o godzinie 20:30 większość polskich kibiców szykowała się do oglądania meczu Legii w Neapolu. Te osoby, które wybrały mecz Stomil Olsztyn – Podbeskidzie Bielsko Biała zobaczyły jednak całkiem niezłe widowisko. Goście wygrali 4:2, jednak ogromny udział miał w tym wszystkim młody golkiper gospodarzy. Konrad Syldatk popełnił błędy prowadzące do trzech goli Górali. Efekt? W 31. minucie meczu jego miejsce zajął Dawid Smug. Były golkiper Hutnika do końca spotkania wpuścił tylko jednego gola.

Jeden mecz może wszystko popsuć

Konrad Syldatk jest początkującym bramkarzem na poziomie centralnym. Do tej pory jego doświadczenia opierało się na występach w IV lidze oraz 28. spotkaniach w trzecioligowej Unii Janikowo. W barwach Stomilu dostał – póki co – trzy szansę. Pierwsze dwie zdecydowanie wykorzystał. W Pucharze Polski wygrana 1:0 z Sandecją, kilka dni przed feralnym meczem z Podbeskidziem, zwycięstwo w Tychach 2:1. Wydawało się, że jest szansa na dłuższy pobyt w pierwszym składzie. Niestety po takim występie może mieć kłopot. Bardziej mentalny niż sportowy. Weźmy dwa przykłady z lokalnej i wielkiej piłki, które pokazują, ile znaczy jeden występ.

„Fabik, co ty ku*wa robisz?”

26 kwietnia 2008 roku Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski pewnie pokonała Widzew Łódź 3:0. Goście i tak spadali niżej ze względu na grzechy korupcyjne sprzed lat. Jednak tamto spotkanie pozostało w pamięci kibiców z innych względów. Słabszy dzień miał Bartosz Fabiniak w bramce Widzewa. Nie pomógł mu wówczas trenera łodzian – Janusz Wójcik. Były selekcjoner zmieszał z błotem swojego golkipera, wyzywając od najgorszych.

Przyznaję, to nie był dobry mecz w moim wykonaniu. Przytrafiały mi się głupie błędy, nie byłem sobą. Drużyna też miała swoje problemy. Przegraliśmy 0:3, a w przerwie meczu w szatni doszło do jatki. Trener Wójcik zaczął obrażać zawodników, w tym mnie. Pojawiły się później plotki, że nie chciałem wychodzić na drugą połowę. Bzdura. Powiedziałem tylko, że jeżeli wini tylko mnie i ma powiedzieć o jedno słowo za dużo, to może dokonać zmiany – opowiadał na łamach Sport.pl sam zainteresowany o tym meczu.

To było ostatnie spotkanie Fabianiaka w Ekstraklasie. Bramkarz wielokrotnie wspominał, że tamte wydarzenia długo pozostały w jego głowie. Trudno się dziwić, skoro filmik do dzisiaj jest niezwykle popularny w serwisie YouTube – ponad 850 tysięcy wyświetleń!

Finał Ligi Mistrzów przekleństwem

Zapewne każdy chłopak trenujący piłkę nożną marzy o grze w finale Ligi Mistrzów. Nie wszystkim jednak taki zaszczyt dobrze się kojarzy. Loris Karius może potwierdzić, że chętnie w ogóle nie pojechałby do Kijowa na mecz Liverpool – Real Madryt. Mimo kontuzji próbował dalej bronić, ale finalnie po jego błędach Królewscy wygrali Puchar Europy. Krytyka z jaką spotkał się Karius była olbrzymia. Z jednej strony trudno się dziwić, skoro przyczynił się w dużej mierze do porażki w najważniejszym meczu sezonu. Niestety nie każdy jest na tyle mocny, by się odbić psychicznie po takim czymś.

Najpierw wypożyczenie do Besiktasu, gdzie kilkukrotnie zdarzało mu się popełnić błędy. Te błyskawicznie poszły w świat na jego nieszczęście. Przed chwilą niemal cały sezon na ławce w Unionie Berlin. Wrócił do Liverpoolu, jednak bez szans na grę. Nie jest stary – 28 lat – a mimo tego trudno będzie mu kontynuować karierę na wysokim poziomie. Wieczór z 26 maja 2018 roku po prostu będzie się za nim wszędzie ciągnął…

Grać czy nie grać?

Są dwie szkoły wychodzenia z takich kryzysów. Według jednych najlepiej jest dostać szansę w kolejnym meczu. Szybka okazja do rewanżu i można się błyskawicznie zrehabilitować. Są też tacy, którzy uważają, że potrzeba nieco czasu na to, by negatywne emocje opuściły głowę. Należy pamiętać, że Syldatk zszedł z boiska bardzo szybko. Zmiana niekontuzjowanego bramkarza to niezwykle rzadka sprawa. Trener Stawski wraz ze sztabem uznał, że Konrad Syldatk potrzebuje szybkiej zmiany. Czy mieli rację? Trudno zmierzyć takie kwestie, zwłaszcza na odległość.

Mamy jednak nadzieję, że jeszcze w tej rundzie zobaczymy go na boisku i udowodni, że feralny wieczór był wypadkiem przy pracy i chwilowym zaćmieniem. Przed nim prawdopodobnie największe wyzwanie w dotychczasowej karierze piłkarskiej. Oby udało mu się przezwyciężyć ten trudny okres!