Najszersza kadra musi odpalić. Lech Poznań przed pierwszym domowym meczem w rundzie

12.02.2022

Dwóch równorzędnych piłkarzy na każdej pozycji. Jak mantra ten schemat budowy kadry zespołu jest powtarzany od lat. Niestety polskich klubów on rzadko kiedy dotyczył. Lech Poznań udowadnia jednak, że można w ten sposób zabezpieczyć się na czas ligowy. Maciej Skorża ma komfort, którego może mu pozazdrościć 95% trenerów w naszym kraju.

Zaglądamy do kadry poznaniaków i ta naprawdę robi wrażenie. Przyjścia Kristoffera Velde oraz Dawida Kownackiego w zasadzie domknęły jakiekolwiek wątpliwości na temat tego, że Lech Poznań myśli o mistrzostwie, ale także o dalszej perspektywie. Czesław Michniewicz w niedawnym HejtParku na Kanale Sportowym mówił, że Kolejorz jest dzisiaj jedynym klubem gotowym na europejskie puchary w Polsce. Być może w Szczecinie czy Częstochowie mają na ten temat inne zdanie. Trzeba jednak stwierdzić, że kadra na papierze nie ma luk.

Podwójna obsada

W bramce cały czas trwa rywalizacja na linii Filip Bednarek i Mickey van der Hart. Na dzisiaj zwycięzcą jest Polak, który wyszedł w podstawowym składzie na mecz z Cracovią. Tak prawdopodobnie pozostanie. Trzeba jednak powiedzieć, że nadal w Poznaniu chcieliby mieć golkipera o klasę wyżej. Obaj są dobrzy, ale brakuje im czegoś, by wskoczyć choćby na poziom Dante Stipicy z Pogoni.

Na prawej obronie Joel Pereira i Alan Czerwiński. Po drugiej stronie Pedro Rebocho oraz Barry Douglas. W środku może nieco brakuje, chociaż tutaj też jest pewien paradoks. Bartosz Salamon, gdy jest zdrowy gra zawsze. Przez to ktoś z dwójki Antonio Milić i Lubomir Satka zasiada na ławce. To pewien paradoks, bo obaj to naprawdę wysokiej klasy stoperzy. Słowak może także zagrać na prawej stronie obrony, co zdarzało się jesienią. Czwartym wyborem na tej pozycji wydaje się być Mateusz Skrzypczak.

Środek pola: Jesper Karlstrom i Radosław Murawski wyszli na mecz przy Kałuży. Za kartki pauzował Pedro Tiba, a jest jeszcze Gruzin Nika Kvekveskiri. Na pozycji numer 10 pewniakiem jest Joao Amaral, który usadził na ławce Daniego Ramireza.

Skrzydła: Jeszcze ciekawsza jest tutaj rywalizacja. Wiele mówiło się o transferach Ba Louy i Velde, ale na mecz w Krakowie obok Jakuba Kamińskiego wyszedł Michał Skóraś, a z ławki wchodził Dawid Kownacki. Ten ostatni może obskoczyć wiele pozycji. Zagra na „9”, może wejść w buty Amarala, ale właśnie także być skrzydłowym. To jego ogromna zaleta. W ataku oczywiście rządzi Mikael Ishak, a drugim wyborem miał być Artur Sobiech. Ten jednak walczy z powikłaniami po koronawirusie. Wobec tego może tam grać wspomniany Kownacki, chociaż na obozie na „9” pokazał się także Filip Marchwiński.

Młodzieżowiec bez kłopotów

Ważnym aspektem jest także posiadani klasowego młodzieżowca. W końcu przez 90 minut cały czas ktoś musi pełnić jego rolę. Tutaj też nie ma najmniejszych kłopotów. Kamiński, Skóraś, ewentualnie Marchwiński. Ten tercet bez problemów wypełni rolę gracza urodzonego w 2000 roku lub później. Musiałby być prawdziwy pomór, żeby Kolejorz miał kłopot z wystawieniem takiego gracza.

Zarządzanie minutami atutem Macieja Skorży

Dla nich największym zagrożeniem może być… Lech. Jeżeli tam nic się nie zepsuje, dowiozą mistrzostwo. Szatnia jest wypełniona piłkarzami z dużym ego. W tym sztuka jest dla Macieja Skorży, żeby zarządzać minutami dla nich. Był zresztą za to chwalony przez wielu piłkarzy – mówił Łukasz Olkowicz z Przeglądu Sportowego w naszej eksperckiej sondzie przed startem rundy.

To ważna umiejętność, wszak szeroka kadra może być błogosławieństwem i jednocześnie przekleństwem. Każdy ambitny zawodnik chce grać. Oczywiście celem drużynowym jest mistrzostwo, ale każdy ma swoje indywidualne. Jeden chce się wypromować i trafić do dobrego zachodniego klubu. Inny wie, że ma rundę ostatniej szansy. Kolejnemu kończy się kontrakt i chciałby mieć jak najwięcej argumentów, by nie skończyć z obniżką pensji. Powodów można mnożyć przy każdym nazwisku.

Cofnijmy się jednak o sześć dni do meczu z Cracovią. Wtedy Maciej Skorża był krytykowany za przeprowadzone zmiany. Zejście Karlstroma, Kamińskiego, a później Pereiry i Amarala miało nieco rozregulować i rozmontować zespół. Z jednej strony nikt się nie spodziewał, że przy stanie 3:1, jeszcze rywal może się podnieść. Dodatkowo trzeba dbać o minuty dla każdego piłkarza. Z drugiej zmiany muszą dawać jakość. W najgorszym razie mają nie osłabić zespołu. Jednak przy takiej ławce, powinny dać jeszcze impuls na końcówkę. W końcu zmiennicy chcą przestać być zmiennikami…