Pięć powodów, przez które obecny sezon PKO BP Ekstraklasy jest wyjątkowy

06.03.2022

Chyba wszyscy przywykliśmy do narzekań na poziom reprezentowany przez kluby najwyższej polskiej klasy rozgrywkowej. Drwiny z nie do końca udanych zagrań piłkarzy PKO BP Ekstraklasy niejednokrotnie robiły już furorę i to nie tylko w polskiej części Internetu. Od czasu do czasu polskie rozgrywki wypada jednak docenić, bowiem wszystko wskazuje na to, że jesteśmy obecnie świadkami jednego z najciekawszych i najbardziej przełomowych sezonów ostatnich lat. Oto dlaczego. 

Wisła i Legia w strefie spadkowej

Sezon 2021/22 nie bierze jeńców i bez skrupułów burzy kolejne pomniki. Któż jeszcze kilka lat temu spodziewałby się, że na nieco ponad 2 miesiące przed końcem sezonu miejsca w strefie spadkowej okupować będą Legia Warszawa i Wisła Kraków. Perypetie Legii w obecnej kampanii to zresztą materiał na sporych gabarytów książkę. Wielkie przedsezonowe nadzieje, nowi piłkarze, którzy mieli wnieść sporo jakości czy trener, którego w wyjątkowych okolicznościach ściągano z kadry młodzieżowej. W planach było mistrzostwo, w planach była walka o fazę grupową Ligi Mistrzów, ale wiadomo już, że żadnego z tych celów nie uda się w tym sezonie wypełnić.

Było nadspodziewanie dobre wejście w Ligę Europy, wygrane ze Spartakiem, Leicester i wielkie nadzieje, że być może uda się wyjść z grupy śmierci i zaznaczyć swoją obecność w europejskich pucharach. „Wojskowych” dopadła jednak smutna rzeczywistość i okazało się, że Legia balansująca na granicy strefy spadkowej w PKO BP Ekstraklasie i Legia w europejskich pucharach to jedna i ta sama drużyna. Z posadą pożegnał się Czesław Michniewicz, a na jego miejsce zatrudniono starego dobrego Aleksandara Vukovicia. Swoje pięć minut miał też Dariusz Mioduski, który wymarzył sobie, by do Warszawy ściągnąć Marka Papszuna. Starania spełzły jednak na niczym i Papszun pozostał w Częstochowie. W Warszawie nie pozostał za to dyrektor sportowy Legii Radosław Kucharski, którego etos pracy podważano już od jakiegoś czasu. W stolicy bez wątpienia jest w tym sezonie ciekawie, ale raczej nie takich emocji oczekiwali kibice „Wojskowych”. Wiemy już, że Vuković nie odmienił zimą oblicza drużyny i do końca sezonu w Warszawie będą drżeć o losy swojego klubu.

W nieco odmiennych okolicznościach w strefie spadkowej wylądowała za to Wisła Kraków. „Biała Gwiazda” od dłuższego czasu pikowała w dół, ale w Krakowie zdawano się tego nie dostrzegać. Częściej niż o walce o stabilizację mówiono o jak najszybszym powrocie na szczyt. W pierwszej części sezonu wyobraźnię kibiców pod Wawelem rozpalał Yaw Yeboah, który czarował na ekstraklasowych boiskach. W pojedynkę nie był jednak w stanie zagwarantować Wiśle zadowalających wyników. Nie wypalił projekt sygnowany nazwiskiem Adriana Guli, nie wypalił projekt, pod którym podpisał się były skaut Arsenalu Tomasz Pasieczny. Z oboma wiązano ogromne nadzieje, jednak obu w Krakowie już nie ma.

Na Reymonta rozgościł się za to Jerzy Brzęczek, który przybył z misją ratunkową. Na razie trudno powiedzieć, by jego przybycie jakkolwiek odmieniło oblicze krakowskiej drużyny. Wisła wylądowała w strefie spadkowej, a kibice mają raczej niewiele powodów do optymizmu. Na szybko dopinane są transfery last minute, ale trudno powiedzieć czy Manu i Poletanović będą dla „Białej Gwiazdy” jakąkolwiek wartością dodaną. Krakowianie stoją w obliczu ogromnego kryzysu, a walka o utrzymanie się w PKO BP Ekstraklasie będzie w tym sezonie bardziej zacięta niż zwykle. Póki co próżno szukać argumentów świadczących za tym, że Wisła miała by wyjść z tej batalii zwycięsko.

Powrót wielkiego Lecha

Ze słabości Legii korzysta Lech Poznań, ale niesprawiedliwym byłoby twierdzić, że swoją pozycję w lidze poznaniacy zawdzięczają jedynie niedyspozycji stołecznego klubu. Świetną pracę wykonuje przy Bułgarskiej Maciej Skorża, a budżet klubu raz po raz zasilany jest środkami z transferów kolejnych wychowanków. Ostatnio do kasy klubu wpłynęło chociażby 10 milionów euro ze sprzedaży Jakuba Kamińskiego.

Lech nie poprzestaje jednak na sprzedawaniu wychowanków i przytomnie inwestuje zarobione środki. Zimą do Poznania trafił między innymi Kirsotffer Velde, z którym wiązane są ogromne nadzieje. Pomóc w zdobyciu pierwszego od lat mistrzostwa kraju pomóc ma także Dawid Kownacki, który dołączył do Lecha na zasadzie wypożyczenia. Drużynę „Kolejorza” wzmocnił tym samym wychowanek klubu, który najlepsze lata swojej kariery najprawdopodobniej ma dopiero przed sobą. Trudno więc się dziwić, że w Poznaniu z optymizmem patrzą w przyszłość i coraz częściej wspominają czasy, gdy Lech święcił triumfy w europejskich pucharach.

Walka o mistrzostwo pozostaje jednak otwartą kwestią. Zimą wydawało się, że raczej nikt nie będzie w stanie zagrozić rozpędzonemu Lechowi. Na wiosnę podopieczni Macieja Skorży zaliczyli już kilka wpadek, w wyniku których perspektywa mistrzostwa znacznie się oddaliła. Wczorajsza porażka z Rakowem, wpadki z Lechią i Cracovią z pewnością nie są sygnałami, które można lekceważyć, zwłaszcza, że w mgnieniu oka „Kolejorz” spadł na trzecią pozycję w tabeli. Maciej Skorża musi szybko zdiagnozować problemy trapiące jego drużynę, bowiem może się okazać, że zdecydowanie najlepszy sezon Lecha w ostatnich latach niezwykle trudno będzie zwieńczyć mistrzostwem Polski.

Raków i Pogoń walczą o mistrza

W tym sezonie jesteśmy świadkami swego rodzaju przebiegunowania tabeli PKO BP Ekstraklasy. Choć zanosiło się na to już od jakiegoś czasu, to w tym sezonie na własne oczy widzimy efekty mądrego i rozważnego zarządzania klubem. Pogoń, która podobnie jak Lech postawiła na szkolenie młodzieży teraz zbiera tego plony i na nieco ponad dwa miesiące przed końcem sezonu zasiada na fotelu lidera Ekstraklasy i Raków, który uwierzył w Marka Papszuna i pozwolił mu stworzyć w Częstochowie swój autorski projekt.

Szczecinianie na pewno nie znaleźli się na czele tabeli przypadkiem, bo Pogoń ma kim straszyć rywali. Grosicki i Biczachczjan śnią się już po nocach obrońcom kilku klubów Ekstraklasy. Na uznanie zasługuje również Raków. Marek Papszun stworzył w Częstochowie znakomity kolektyw i podjął decyzję, że nie zamierza porzucać go na rzecz pracy w Warszawie. Zarówno Pogoń, jak i Raków mogą służyć za przykład dla innych klubów, że rozważna polityka transferowa, zaufanie do trenerów oraz poświęcanie uwagi szkoleniu przyniesie prędzej czy później efekty.

Rewelacyjny beniaminek

Zaaklimatyzować się w PKO BP Ekstraklasie wcale nie jest tak łatwo, o czym na własnej skórze przekonali się lub nadal przekonują się piłkarze Górnika Łęczna i Bruk-Betu Termaliki. Oba te kluby z zazdrością patrzeć mogą na postawę Radomiaka, który wszedł do najwyższej polskiej klasy rozgrywkowej nie biorąc jeńców. Ekipa Dariusza Banasika zaskoczyła swoją postawą niejednego, na tyle, że w pewnym momencie w Radomiu trzeba było zacząć rozważać scenariusz, w którym Radomiak kwalifikuje się do europejskich pucharów.

Część egzotycznych transferów wypaliła część nie. Radomiak pobudza jednak wyobraźnię i niekiedy przywodzi na myśl brazylijską Pogoń Antoniego Ptaka. W Radomiu powstaje jednak projekt, który zdaje się mieć o wiele więcej sensu niż drużyna „Portowców” z sezonu 2005/06. Transfery przeprowadzane są bowiem pod czujnym okiem Octaviana Moraru, który swoją osobą spina cały ten projekt. Oczywiście przydarzyło mu się kilka pomyłek, ale na pewno nie przekreślają one jego dotychczasowej pracy.

Radomiak co prawda rozpoczął wiosnę niemrawo, ale musimy pamiętać, że celem na ten sezon było utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. Trudno sobie wyobrazić, by radomianie mieli się pod koniec obecnej kampanii rozstać z najwyższą polską klasą rozgrywkową więc wydaje się, że cel minimum został już wypełniony. Co więcej, Radomiak ma nadal ogromne szanse, by zakończyć sezon w górnej połowie tabeli.

Wielkie nazwiska i wielkie emocje

Nie możemy również zapominać o głośnych transferach, które elektryzowały w tym sezonie polskich kibiców. Do Pogoni wrócił Kamil Grosicki, drogę do Zabrza znalazł w końcu długo wyczekiwany Lukas Podolski, a zimą Cracovię niespodziewanie wzmocnił Jewhen Konoplanka. Na tym jednak nie koniec bowiem również w Gliwicach z niekłamaną radością przywitano wychowanka Piasta – Kamila Wilczka.

Chyba nigdy wcześniej po boiskach PKO BP Ekstraklasy nie biegało tyle uznanych nazwisk. Część z nich zdołała już w pełni udowodnić swoją przydatność, część tylko w pewnym stopniu, ale nie zmienia to faktu, że pod względem transferów obecna kampania również jest wyjątkowa. Wielkie nazwiska dodają rozgrywkom kolorytu, budzą ekscytację kibiców i z pewnością uzupełniają obraz wyjątkowego sezonu 2021/22 PKO BP Ekstraklasy.