Przed nami rewanżowe starcia w Lidze Mistrzów. Czy Real zdoła odwrócić losy dwumeczu?

08.03.2022

We wtorek i środę poznamy pierwszych ćwierćfinalistów Ligi Mistrzów. Awans do kolejnej rundy rozgrywek spróbują zapewnić sobie między innymi Liverpool, Bayern czy Manchester City. Każda z wymienionych drużyn jest zdecydowanym faworytem swojego dwumeczu. Sytuacja komplikuje się w przypadku starcia PSG z Realem, gdzie losy awansu ważyć mogą się do samego końca. Co przyniesie nam ten tydzień Ligi Mistrzów? Kto zostanie bohaterem swojej drużyny i wprowadzi ją do ćwierćfinału Champions League? O tym przekonamy się już we wtorek i środę. 

Pierwsze spotkania dwumeczów 1/8 finału Ligi Mistrzów przyniosły kilka nieoczekiwanych rezultatów. Spodziewano się między innymi, że Bayern z łatwością poradzi sobie z Salzburgiem, a Sporting stawi większy opór drużynie Manchesteru City. Futbol po raz kolejny przypomniał jednak o swojej nieprzewidywalności. Klub z Lizbony poniósł sromotną klęskę z maszyną Pepa Guardioli, a Salzburg zdołał postraszyć Bayern. Czy w rewanżach ponownie będziemy świadkami niespodzianek?

Bayern – Salzburg (wtorek, 21:00)

Pomimo że Bayern mierzy się w tym sezonie ze swoimi problemami, wszyscy spodziewali się, że dwumecz z Salzburgiem będzie dla Bawarczyków spacerkiem, zaledwie przetarciem przed poważnymi bojami w obecnym sezonie rozgrywek Champions League. Rzeczywistość okazała się jednak dla piłkarzy Juliana Nagelsmanna zdecydowanie mniej kolorowa. To Bayern musiał gonić wynik, po tym jak niespodziewanie Junior Adamu wyprowadził austriacki zespół na prowadzenie. Sensacja była o krok bowiem do 90. minuty spotkania, na tablicy świetlnej nadal widniał rezultat 1:0 dla Salzburga. Golem w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry remis uratował Bawarczykom Kingsley Coman, ale podopieczni Juliana Nagelsmanna otrzymali poważne ostrzeżenie, że dwumecz z Salzburgiem spacerkiem na pewno nie będzie.

Od tamtej pory Bayern rozegrał trzy spotkania. 20 lutego pewnie poradzili sobie z Greuther Furth, a sześć dni później skromnie pokonali Eintracht Frankfurt. Poprzednia kolejka rozgrywek Bundesligi nie przebiegła już jednak do końca po myśli Bawarczyków, bowiem Lewandowski i spółka stracili punkty w meczu z Bayerem Leverkusen. Trudno tu jednak mówić o wpadce, podobnej do tych, które przytrafiły się Bayernowi z Borussią Monchengladbach (porażka 1:2) czy z Bochum (porażka 2:4). Bayer to bowiem ekipa ze ścisłej czołówki niemieckiej ekstraklasy i należało się spodziewać, że „Aptekarze” dzielnie stawią czoła piłkarzom Juliana Nagelsmanna. Do rewanżu z Salzburgiem Bawarczycy podejdą więc w zdecydowanie lepszych nastrojach niż miało to miejsce w przypadku pierwszego starcia. Powinno to wystarczyć, by przechylić szalę na swoją korzyść, ale już rozgrywane spotkanie rozgrywane w Austrii pokazało nam, że nie ma co wydawać wyroków jeszcze przed pierwszym gwizdkiem.

Przypomnijmy bowiem, że choć Salzburg nie musiał w obecnym sezonie Champions League rywalizować w grupie śmierci i osiągane przez nich wyniki niekiedy różniły się od oczekiwanych, to Austriacy w 1/8 finału nie znaleźli się przypadkiem. Piłkarze Matthiasa Jaissle dzielą i rządzą na krajowym podwórku, gdzie po rozegraniu zaledwie dwudziestu dwóch kolejek mają osiemnaście oczek przewagi nad drugim Sturmem Graz. O sukcesie w pierwszym starci z Bayernem zadecydować mógł ponadto fakt, że Salzburg zbudował sobie na własnym stadionie twierdzę, która nie została zdobyta od lipca ubiegłego roku. Czy wszystko to wystarczy jednak na szukający rewanżu Bayern? Piłkarze Matthiasa Jaissle na pewno nie będą mieli w Monachium łatwego życia.

Liverpool – Inter (wtorek, 21:00)

Liverpool od samego początku sezonu wymieniany był ścisłym gronie kandydatów do mistrzostwa Anglii, a mimo wszystko podopieczni Jurgena Kloppa w ostatnim czasie zadziwiają. Od dwunastu spotkań „The Reds” kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa, systematycznie zmniejszając dystans dzielący ich od przewodzącego stawce Manchesteru City. Pełnię swojego ofensywnego potencjału Liverpool pokazał 23 lutego w starciu z Leeds. Klub Mateusza Klicha uległ wówczas na Anfield aż 0:6. Wyniki osiągane przez „The Reds” na własnym stadionie są zresztą jeszcze bardziej imponujące. 14 marca minie bowiem rok od ostatniej porażki Liverpoolu na własnym stadionie w oficjalnych rozgrywkach.

Można sobie zadawać pytanie, czy jest obecnie w Europie drużyna, która byłaby w stanie zatrzymać podopiecznych Jurgena Kloppa? Wydaje się, że taką drużyną nie jest raczej Inter, który w pierwszym spotkaniu był drużyną znacznie gorszą od angielskiego zespołu. Trudno się spodziewać, by po porażce u siebie włoski klub miał odmienić losy tego dwumeczu w starciu na Anfield. Zwłaszcza, że Inter w ostatnim czasie zawodzi. Wygląda na to, że podopieczni Simone Inzaghiego są o krok od odpadnięcia z Ligi Mistrzów, a na krajowym podwórku powoli zdaje się odjeżdżać im potencjalne scudetto, które jeszcze do niedawna wydawało się całkiem realne. Nawet zwycięstwo Interu wydaje się we wtorek mało prawdopodobne, a tym bardziej niemożliwe wydaje się odwrócenie przez podopiecznych Simone Inzaghiego losów całej rywalizacji.

Manchester City – Sporting (środa, 21:00)

W tym dwumeczu wszystko zostało rozstrzygnięte już w pierwszym spotkaniu. Walec Pepa Guardioli wyrządził nieodwracalne szkody już w pierwszej części meczu rozgrywanego w Lizbonie i Sporting musiał schodzić na przerwę przegrywając aż 0:4. W 58. minucie spotkania wynik ustalił Raheem Sterling i tym samym dopełnił dzieła zniszczenia. Zawodników portugalskiego klubu możemy jednak trochę usprawiedliwić, bo w ostatnim czasie maszynę Pepa Guardioli zatrzymać potrafił jedynie Tottenham i częściowo Southampton. W Premier League „The Citizens” pewnie idą po swoje i pomimo szaleńczej pogoni Liverpoolu, Manchester nadal pozostaje faworytem do mistrzostwa. Po porażkach z PSG i RB Lipsk angielska drużyna zdaje się również odzyskiwać swój rytm w Lidze Mistrzów i na pewno trzeba będzie brać ich pod uwagę w kwestii końcowych rozstrzygnięć.

Real Madryt – PSG (środa, 21:00)

Mianem hitu obecnego tygodnia Ligi Mistrzów z pewnością określić możemy starcie Realu Madryt z PSG. Jest to bez wątpienia jedno z najciekawszych zestawień 1/8 finału Champions League, a pierwsze spotkanie pokazało, że będzie to również jeden z najbardziej zaciętych dwumeczów. Trzy tygodnie zwycięstwo PSG rzutem na taśmę zapewnił Kylian Mbappe, który trafił do siatki w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Pomimo że przez niemal całe spotkanie bramki nie padały, to emocji nie brakowało. Wygrana paryżan mogła być bowiem bardziej okazała, ale w 62. minucie rzutu karnego na bramkę nie potrafił zamienić Leo Messi.

PSG już po raz drugi w tej edycji Champions League pokazało swoją siłę, a piłkarze ze stolicy Paryża udowodnili, że należy się z nimi liczyć. Do podopiecznych Mauricio Pochettino można mieć sporo zastrzeżeń, zwłaszcza biorąc pod uwagę rezultaty osiągane przez nich na krajowym podwórku, ale w kluczowych momentach Mbappe i spółka potrafią stanąć na wysokości zadania. Sprawa awansu wciąż pozostaje jednak otwarta, a ligowe porażki z Niceą i Nantes na pewno nie nastrajają zbyt pozytywnie kibiców z Paryża. Rewanż zapowiada się na arcyciekawe i arcywyrównane spotkanie. Trudności ze wskazaniem faworyta mają nawet bukmacherzy, którzy szanse Realu i PSG na zwycięstwo oceniają bardzo podobnie.

„Los Blancos” na pewno nie dadzą za wygraną i za wszelką cenę postarają się odmienić losy tego dwumeczu. Świadczyć mogą o tym chociażby wyniki osiągane ostatnio przez podopiecznych Carlo Ancelottiego. Przed porażką z PSG Real wygrał zaledwie jedno z czterech spotkań. Od momentu porażki z paryżanami, „Los Blancos” są niepokonani i odnieśli trzy pewne zwycięstwa z Alaves, Rayo Vallecano i Realem Sociedad. Tym samym Real może z większym spokojem rozsiąść się w fotelu lidera La Liga i w pełni skoncentrować się na rewanżowym meczu z PSG. Czy to wystarczy, by z powodzeniem stawić czoła ekipie z Paryża?