Przesiadka do Ferrari, czyli jak Xavi przywrócił słońce nad Camp Nou?

20.03.2022

Jeszcze latem ubiegłego roku wydawało się, że sezon 2021/22 będzie dla kibiców FC Barcelony okresem udręki. Klub opuścił Leo Messi, stale mówiono o kłopotach finansowych, a możliwość rejestracji nowych nabytków, wśród których i tak próżno było szukać nazwisk, które oddziałują na wyobraźnię kibiców, była mocno ograniczona. Wydarzenia boiskowe z ławki trenerskiej oglądać miał Ronald Koeman, z którym od dłuższego czasu większość fanów „Dumy Katalonii” nie wiązała żadnych nadziei. Pod koniec października wszystko się jednak zmieniło, a nad Camp Nou stopniowo znów zdawało się wschodzić słońce. 

Przełom października i listopada był dla fanów katalońskiego klubu okresem krytycznym, który mógł zdefiniować nie tylko pozostałą część sezonu, ale również najbliższe lata „Dumy Katalonii”. 28 października, po porażce z Rayo Vallecano władze FC Barcelony zdecydowały się powiedzieć „dość”. Ronaldowi Koemanwi podziękowano za dotychczasową współpracę, która jednak, zwłaszcza w ostatnich tygodniach, nie rokowała najlepiej na przyszłość.

W tamtym momencie klub potrzebował kogoś kto tymczasowo wcieli się w rolę strażaka i ugasi trawiący katalońską drużynę pożar, a jednocześnie będzie w stanie położyć fundamenty pod budowę długoletniego projektu. W przełożeniu na HR-owy język Barcelona poszukiwała utalentowanego specjalisty do wszystkiego z przynajmniej dziesięcioletnim stażem, jednocześnie sama będąc firmą mogącą zaoferować najwyżej owocowe czwartki, bo trudno było mówić o dobrej dobrej atmosferze w zespole. Wymagania spełniało być może kilku trenerów na świecie, ale gotów do podjęcia pracy w tak niesprzyjających warunkach był najprawdopodobniej tylko jeden człowiek.

Skazany na sukces

To, że nadejdzie w końcu dzień, w którym Xavi przejmie stery w FC Barcelonie było już od dłuższego czasu niemal pewne. Kryzys w jakim znalazł się klub z Camp Nou sprawił jednak, że stało się to szybciej niż moglibyśmy się spodziewać. Hiszpan po raz ostatni postawił stopę na murawie Camp Nou prawie 7 lat temu, jednak już wówczas wydawało się, że piłkarz, który rozegrał 767 meczów w barwach FC Barcelony niechybnie wróci prędzej czy później do stolicy Katalonii. Szybko okazało się, że droga do domu wiedzie przez Katar.

Xavi trafił do Kataru w 2015 roku. Al-Sadd FC było gotowe zaoferować Hiszpanowi pokaźnie wynagrodzenie za to, by ostatnie lata swojej kariery piłkarz spędził właśnie we wschodniej części Półwyspu Arabskiego. Ponadto, Xavi pełnić miał rolę ambasadora mistrzostw świata, które pod koniec tego roku odbędą się w Katarze. Pomimo statusu gwiazdy futbolu urodzony w Terrassie piłkarz miał okazję trochę odpocząć od blichtru towarzyszącego wielkiej piłce. – Xavi przechadza się ulicami, a ludzie praktycznie go nie zauważają – mówił The Athletic Nicky Summerbee, były skrzydłowy Manchesteru City. – Widzę go na zakupach w supermarkecie, rozglądam się i zastanawiam, czy ludzie zdają sobie sprawę, jak wielką jest gwiazdą. To musi być dla niego cudowna odmiana od życia, które wiódł dotychczas – dodał Summerbee.

Xavi reprezentował barwy Al-Sadd przez cztery sezony i tylko raz udało mu się sięgnąć po mistrzostwo Kataru. Intencje piłkarza od samego początku były jednak jasne. Klub zapewnił Hiszpana, że po odejściu na piłkarską emeryturę, dostanie szansę poprowadzenia Al-Sadd do mistrzostwa jako trener. – Nie mogę od razu wejść na pokład transatlantyku albo usiąść za kierownicą Ferrari – mówił wówczas Marce. – Muszę zacząć od małej łódki, małego samochodu, by sprawdzić się i zdobyć doświadczenie – oceniał. Kolejne słowa, które padły z jego ust do reszty podbiły serca kibiców FC Barcelony. – Chodzi o to, żeby zacząć jako trener w Katarze, żeby nie było tak dużej presji. Teraz mogę się wykazać i zdobyć doświadczenie, a celem jest powrót do Europy, głównie do Barcy – skwitował Xavi.

Jak powiedział tak zrobił. Po drodze sięgnął jednak z Al-Sadd po siedem trofeów, zaczynając od mistrzostwa Kataru, na katarskim superpucharze kończąc. Xavi zrewolucjonizował grę zespołu, a kibice FC Barcelony mogli śledzić jego trenerskie poczynania z wypiekami na twarzy. Styl zaimplementowany przez Hiszpana bardzo mocno przypominał „Dumę Katalonii” ze swoich najlepszych lat. Z niemal każdym rywalem Al-Sadd potrafiło posiadać piłkę przez 60-70% czasu gry, a przy tym dawało pokaz piłkarskiej jakości. Ekipa Xaviego potrafiła triumfować pięcioma lub sześcioma bramkami, wygrywać znaczną większość meczów, ale byłemu piłkarzowi to nie wystarczało. Chciał, by Al-Sadd grało bezsprzecznie najpiękniejszy futbol w całym Katarze i sztuka ta w pełni mu się udała.

– W pełni rozumiem dlaczego tak wiele osiągnął w Katarze. Od samego początku udowadniał swoje kompetencje. Wszedł do szatni i znał wszystkich piłkarzy, ich mocne oraz słabe strony. Od razu było widać, że nie jest tutaj, by odcinać kupony – oceniał Nicky Summerbee. – Każdy z piłkarzy wiedział, że jeśli będzie ciężko pracował i wywiązywał się ze swoich obowiązków, to w końcu trener go dostrzeże. W jego stylu widać jak wielkie piętno odcisnęła na nim współpraca z Pepem Guardiolą. Piłkarze nie mają przypisanych konkretnych pozycji, stawia na ruch i płynność – mówił o Xavim były piłkarz Manchesteru City, który obecnie pracuje w Katarze jako ekspert stacji beIN Sports.

Z Kataru na Camp Nou

Spoglądając na pracę, którą Xavi wykonał w Katarze, obserwując fragmenty meczów Al-Sadd, słuchając opinii ekspertów nie sposób było uniknąć wrażenia, że Hiszpan jest stworzony do pracy w FC Barcelonie. Odkąd Xavi przejął pogrążoną w kryzysie „Dumę Katalonii” zespół stopniowo zaczął odzyskiwać dawny blask. Oglądanie meczów „Blaugrany” powoli przestawało być bolesnym doświadczeniem, a co najważniejsze, w końcu pojawiły się wyniki.

Ligi Mistrzów nie udało się już w tym sezonie uratować, ale Barcelona pozostaje głównym faworytem do zwycięstwa w Lidze Europy. W La Liga Katalończycy śmiało pomaszerowali w górę tabeli i względnie realną sprawą cały czas pozostaje wicemistrzostwo. Pod wodzą Xaviego FC Barcelona przegrała w regulaminowym czasie gry tylko dwa spotkania, podczas gdy z Ronaldem Koemanem na ławce „Duma Katalonii” pięciokrotnie schodziła w tym sezonie z boiska jako strona pokonana.

Co zmieniło się w grze Barcelony? Gdzie należy szukać źródeł sukcesu Xaviego? Te pytania skierowaliśmy do twitterowego profilu BarcaInfo. – Gra zmieniła się wręcz diametralnie biorąc pod uwagę ostatni okres Koemana w Barcelonie. Xavi przede wszystkim wprowadził na nowo wysoki presing, który przynosi znaczne korzyści dla drużyny. Jest to zauważalne, że zespół gra wyżej i szybko doskakuje do przeciwnika, jak i również wprowadził kontrolę nad meczem, a tego także brakowało. Ważnym czynnikiem jest również to jak łatwo stwarzamy sobie okazję do zdobycia bramki i widać, że potrafimy za Xaviego zaskoczyć przeciwnika niecodziennym rozgraniem piłki. Widać ten polot w grze i jest to po prostu miłe dla oka gdy się to ogląda. Za Xaviego odżyli też na nowo niektórzy piłkarze, między innymi  Dest i Frenkie de Jong, a nowe życie dostali także Gerard Pique, Jordi Alba czy Busquets. Brakuje jeszcze lepszej skuteczności, ale myślę, że z meczu na mecz przyjdzie i to – usłyszeliśmy.

– Najważniejsza zmiana to po prostu zatrudnienie Xaviego Hernándeza, który przyszedł do Barçy z nowym jasnym pomysłem, w który uwierzyli piłkarze. Sami to wyraźnie podkreślają w wywiadach, że za Xaviego wróciła większa intensywność zarówno podczas treningów jak i meczów. Do tego doszła dogłębna analiza wideo zarówno dla całej drużyny jak i sesje z poszczególnymi piłkarzami, by jeszcze bardziej wpłynąć na nich, poprawić ich grę. Przyjście Xaviego z meczu na mecz odmieniło Barcelonę, która ma nie tylko wygrywać, ale też pokazywać ładny futbol dla oka by przyciągać jeszcze więcej kibiców na stadion. To jest właśnie DNA, na którym wychował się Xavi: grać nie tylko o zwycięstwo, ale także prezentować ten styl Barcelony, który był wpajany od czasów Cruyffa, następnie Guardioli czy Enrique, a teraz Xaviego – dodaje BarcaInfo.

Barcelonę Xaviego czeka w niedzielę jeden z najważniejszych i najpoważniejszych jak dotychczas sprawdzianów. Poprzednie El Clasico, które było zarazem pierwszym, w którym Barcelonę poprowadził Xavi rozegrane zostało ponad dwa miesiące temu i już wówczas widać było, że „Duma Katalonii” nie jest tą samą drużyną, która cierpiała pod rządami Ronalda Koemana. Teraz jednak Katalończycy nie podchodzą już do meczu z Realem w roli outsidera, który powoli odzyskuje dawną świetność. Xavi zrobił przez ostatni miesiąc kolejny krok w kierunku odbudowy drużyny i w niedzielnym spotkaniu, być może po raz pierwszy, będzie musiał zmierzyć się ze sporymi oczekiwaniami.