Debiuty i powroty do kadry. Jedenastka drugoplanowych nazwisk

23.03.2022

Są nowe nazwiska, są też takie, których dawno nie widzieliśmy w reprezentacji Polski. Może się tak zdarzyć, że zbyt wiele – lub w ogóle – ich na murawie nie zobaczymy. Warto jednak spojrzeć, kogo wziął na swoje pierwsze zgrupowanie Czesław Michniewicz.

Przed debiutem w kadrze jest jeszcze pięciu zawodników: Kamil Grabara, Mateusz Wieteska, Konrad Michalak, Patryk Kun i Szymon Żurowski. Pierwszy z nich dostał już powołanie i miał okazje być na jesiennych zgrupowaniach kadry. Szymon Żurkowski swoje powołanie też miał. Mowa o szerokiej kadrze przed mundialem w Rosji w 2018 roku. Na turniej nie pojechał. To było jego pierwsze i ostatnie – jak dotąd – zderzenie z kadrą. Reszta zawodników to nowicjusze.

Wśród potencjalnych debiutantów najgłośniej o Szymonie Żurkowskim. Wychowanek Górnika Zabrze bardzo dobrze radzi sobie w Empoli. Klub może nie jest duży, ale łatwo się z niego wybić. O tym, że dobre występy w tej ekipie mogą dać przepustkę na wyższy poziom, mogą mu powiedzieć koledzy reprezentacyjni – Piotr Zieliński czy Bartłomiej Drągowski. Zresztą nazwisk, które zrobiły karierę po przygodzie w Empoli jest cała masa, z liderami Serie A Rade Kruniciem i Ismaelem Bennacerem na czele, o czym mówił niedawno jego trener.

Grabara będzie miał trudno o grę, w końcu przed nim tercet z Serie A. Na jego czele Wojciech Szczęsny, który będzie „jedynką” u kolejnego selekcjonera. Niemniej jednak Grabara wydaje się być w gronie golkiperów, którzy będą regularnie powoływani.

Niespodzianka z Częstochowy

Bilans Patryka Kuna to… jeden mecz w kadrze U18 z 2013 roku. Wówczas jako lewy obrońca, który miał obok siebie Pawła Dawidowicza. Tego ostatniego zapewne byśmy zobaczyli, gdyby nie poważna kontuzja odniesiona jesienią. Warto dodać, że Kun wówczas zagrał przeciwko Czechom. Może teraz historia zatoczy koło po dziewięciu latach.

Nie zobaczyłem nic, co usprawiedliwiałoby obecność Patryka Kuna na zgrupowaniu. Zresztą nie tylko w sobotnim meczu. Obserwując tego zawodnika w dotychczasowych ekstraklasowych meczach, również nie dostrzegłem w nim wielkiego potencjału i perspektywy na istotny rozwój w najbliższych latach – napisał w swoim felietonie Dariusz Dziekanowski na łamach Przeglądu Sportowego. Jak widać byli piłkarze nie muszą oglądać meczów, żeby uchodzić za ekspertów… Najlepszy lewy wahadłowy Ekstraklasy wpadł w oko Czesławowi Michniewiczowi. Mimo tego, że raczej nie ma głosów negatywnie nastawionych do tej kandydatury, to jednak uczciwie trzeba przyznać, że selekcjoner zaskoczył tym wyborem.

„Dzieci” trenera

Konrad Michalak i Mateusz Wieteska. Pierwszy gra w Turcji, a w Polsce głównie kojarzymy go z filmików na Twitterze, gdy miejscowi zachwycają się jego szybkością. Co jak co, ale gaz ma niesamowity. Nie znamy pomiarów, ale nawet pierwsze miejsce wśród wszystkich kadrowiczów nas nie zdziwi. Czesław Michniewicz zna go dobrze z młodzieżówki. Pod kątem wahadła wydaje się być dobrym wyborem. Oczywiście jego szansę na jakąkolwiek grę przy Cashu, Bereszyńskim i Kędziorze są bliskie zeru, ale szansę dostał.

Podobnie w przypadku Mateusza Wieteski. Michniewicz miał go nie tylko w kadrze U21, ale także w Legii. Nie od dziś wiadomo, że selekcjoner jest wielkim fanem jego gry. Mówił o tym niegdyś w HejtParku na antenie Kanału Sportowego. Podkreślał, że „Wietes” dostawał od niego pełne zaufanie w dość ryzykownej grze przy wyprowadzaniu piłki. Bywały poważne błędy, ale było też mnóstwo kapitalnie zainicjowanych akcji.

Wracają

W kilku przypadkach będziemy mieli powroty do reprezentacji Polski. Sebastian Szymański od Paulo Sousy dostał jedną szansę – 25 marca ubiegłego roku. Traf chciał, że Portugalczyk wymyślił sobie ofensywnego pomocnika w roli… wahadłowego. Występ słaby i więcej okazji nie było. Teraz jednak Szymański wraca. Jeszcze jako piłkarz Dynama Moskwa, ale być może już niedługo jako gracz Realu Sociedad.

Największym powrotem, ze względu na osiągnięcia w kadrze, jest Kamil Grosicki. Co ciekawe skrzydłowy Pogoni Szczecin swoje ostatnie mecze w kadrze – jak dotąd – rozegrał chwilę po Szymańskim. Dostał jeszcze minuty z Andorą i Anglią, ale później go nie było. Na jego koncie widnieją 83 mecze w kadrze. Dużo i jest szansa te liczby poprawić. Setka? Raczej trudna do osiągnięcia, ale dobra forma w Szczecinie oraz awans na mundial mógłby dać przepustkę, by dziewiątka z przodu zagościła w jego reprezentacyjnym CV.

Szymański i Grosicki to i tak lepiej niż Jacek Góralski. Obaj dostali szansę, nawet minimalna, ale jednak, od Paulo Sousy. Jacek Góralski nie dostał powołania ani razu. Chęć gry u zawodnika Kajratu Ałmaty zapewne jest ogromna. W końcu jego ostatni występ w kadrze to spotkanie z Włochami z 2020 roku, które zakończył z czerwoną kartką! Tutaj trzeba zmazać plamę i zatrzeć złe wrażenie.

Marcin Kamiński i Bartosz Salamon debiutowali dawno temu. Pierwszy w 2011 roku, drugi w 2013. Razem uzbierali szesnaście gier z orzełkiem na piersi. Trochę jednak minęło od ich ostatnich występów. Pierwszy dostawał szansę w towarzyskich meczach w 2018 roku, przed i po mundialu w Rosji. Drugi pojechał na Euro 2016, zagrał jeszcze po nim z Kazachstanem i tyle.

Wszyscy czekają

Gdy już osiągnie dobrą formę, zaraz przychodzi kontuzja. Krystian Bielik to bez wątpienia jeden z największych pechowców polskiej piłki ostatnich lat. Młody? Już niekoniecznie, skończył 24 lata. Nadal jednak przed nim przynajmniej 10 lat grania. Zakładając, że obejdzie się bez poważnych kontuzji. Tych miał bez liku i wystarczy. Dotychczas w reprezentacji rozegrał ledwie 3 mecze. Wszystkie jesienią 2019 roku. Ominęła go kadencja Paulo Sousy, ominęło go Euro w ubiegłym sezonie. Teraz wraca i nie jest powiedziane, że zaraz nie wskoczy do podstawowego składu! Czas w końcu zaprezentować ponownie gościa, który dobrze pamięta zwycięskie baraże o Euro U21 przeciwko Portugalii. Wówczas był jedną z wiodących postaci kadry Michniewicza.