Poznać szkoleniowy światek od kilku stron to duży atut. Trener, dziennikarz zajmujący się kwestiami szkolenia, a także organizator wielu kursów czy studiów dla trenerów. Może spojrzeć na światek trenerski z wielu perspektyw, więc musiał się tutaj pojawić. Przemysław Mamczak z EkstraTrenera był naszym gościem w kolejnym odcinku cyklu “Szkolenie jest super” z legalnym bukmacherem Superbet.
Z Przemkiem o piłce, rynku trenerskim i szkoleniu można rozmawiać bez końca. Pasjonat, który przełożył pasję na dość specyficzną formę pracy. W końcu niewiele jest osób, które po swoim kursie napisały ogromny reportaż, rozkładając go na czynniki pierwsze.
***
Czego poszukują dzisiaj polscy trenerzy?
Trenerzy poszukują detali i szczegółów. Tego, czego nikt nie pokazuje im w telewizji. Tego, co dzieje się pod powłoką indywidualnych błędów lub zmarnowanych sytuacji sam na sam. Piłka jest podobna do szachów. Ostatnie posunięcie i zadanie “mata” to formalność. O tym czy wygrałeś, czy przegrałeś, zwykle decyduje jednak sytuacja sprzed kilku ruchów. W piłce z jednej strony rozumiemy, że jest tak samo, ale z drugiej: w polskiej kulturze przekaz medialny jest inny niż we Włoszech, Hiszpanii czy Portugalii, przez co… w gruncie rzeczy nie wiemy dlaczego jedni wygrywają, a drudzy nie.
Większość osób na futbol patrzy powierzchownie, wyciąga pochopne wnioski, bez głębszych analiz. A trenerzy chcą konkretów. Chcą też przykładów, chcą zobaczyć jak skomplikowany proces powinien przebiegać i jak może wyglądać krok po kroku. Najlepsi trenerzy też mają swoje procedury, postępują wg określonego planu, schematu, którym im służy. Mają swoje nawyki, a z ich wiedzy skorzystać można najbardziej wtedy, gdy prezentują innym, jak ich praca mogłaby wyglądać.
A jak wygląda sytuacja pod kątem poszukiwań przy okazji szkoleń? Taktyka, motoryka, piłka seniorska czy dziecięca? Może jednak brakuje konkretów i lubią skakać z jednej dziedziny na inne.
Dzisiaj chodliwym tematem są wątki okołotaktyczne. Wynika to z tego, że nie znamy głębszego spojrzenia na piłkę i kiedy ktoś nam pokazuje coś w szerszym ujęciu, łatwo dostrzegamy nasze braki. Kiedy mówimy o komunikacji – każdy z nas jakoś się komunikuje. Mało kto uważa, że robi to źle. Większość jest wręcz przekonana, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Tak wygląda patrzenie na kompetencje miękkie. Wielu psychologów i trenerów mentalnych narzeka na deficyty w tych dziedzinach, a choć kompetencje miękkie są bardzo ważne w dzisiejszym świecie, bardzo rzadko prezentowane są na szkoleniach. To, co nie jest do końca mierzalne, wielu nie chce rozwijać.
Widać to po liczbie sprzedanych szkoleń?
Z perspektywy sprzedażowej to jest nawet trudne od strony komunikacji. Zawsze, organizując szkolenie, staramy się odpowiedzieć na pytanie o to “jakie twoje trenerskie potrzeby możemy zaspokoić”. Nie sprzedajemy kilku godzin szkolenia, tylko korzyść, którą realnie otrzymasz uczestnicząc w tym wydarzeniu. Poprawa komunikacji czy pewności siebie nie przekonują tak, jak rozpisanie mikrocyklu czy stworzenie modelu gry.
Czy rynek szkoleń trenerskich, który jest szeroki, zapewnia odpowiednią jakość dokształcenia się trenerów? Narzeka się na dotychczasową jakość kursów trenerskich. Jednak pomiędzy nimi trzeba się edukować, jeśli chce się cokolwiek zrobić w tej branży.
Wszystkie rozwiązania zapewniają ludzie i to od nich zależy najwięcej. Najlepsi wykładowcy nie pracują jednak w PZPN-ie. W PZPN znajdziemy wielu świetnych specjalistów. Niestety, federacja nie współpracuje z bardzo dużą liczbą wartościowych osób gwarantujących wiedzę. Nie rozumiem, dlaczego federacja zamyka się na niektóre nazwiska. Mam wrażenie, że młodzi trenerzy, którzy zbyt mocno byli “odklejeni” od panujących norm, zbyt szybko zostali skreśleni. To było niepotrzebne i to był największy błąd w szkoleniu ostatnich lat.
Zrezygnowano z tych, którym trzeba było dmuchnąć w żagle i dać wsparcie. Zamiast tego podcinano im skrzydła. A gdyby tak rozłożyć nad nimi parasol ochronny? Pokazać ich szerszemu gronu odbiorców? Tak, żeby jeszcze bardziej chcieli się “odwdzięczyć” związkowi za pomoc, by odwdzięczali się poziomem swoich wystąpień czy pracy… Pamiętajmy, że rola edukatora to jest splendor. Za nami wiele lat zaniedbań związku, a zamknięcie na swoich ludzi, często ludzi z innej epoki, to przyczynek poziomu kursów trenerskich i związkowych konferencji w ostatnich latach.
Podsumowując twoje pytanie – czy rynek zapewnia dostęp do szkoleń? Jak najbardziej tak, ale nie odbywa się to z taką intensywnością, jak mogłoby się odbywać.
Przy kwestii szkoleń podnosiłeś kilkukrotnie kwestie kompromisów, jakie wewnątrz własnej osoby trenerzy musieli zrobić. Na zasadzie albo wybieram, co mnie interesuje, albo idę na konferencje punktowaną przez związek. Może wiedza gorszej jakości, ale przedłużam licencje i zostaje na rynku.
Zacznijmy od tego, że trenerzy nie są półgłówkami. Dzisiaj pokolenie 25-30-latków mocno naciska na Ekstraklasę. Dawid Szulczek, Dawid Szwarga (asystent trenera Papszuna), Dawid Kroczek (trener Resovii) pokazują, że każdy Dawid może osiągnąć sukces (śmiech). A tak zupełnie serio, oni pokazują, że w młodym wieku można wejść na wysoki poziom i inspirują innych. Napędzają ich. Młodzież napiera. Ta młodzież jest oczytana, wyszkolona, potrafi panować nad swoimi emocjami. Nieustannie rozwija się pod kątem kompetencji miękkich i twardych. Stanowi świeżą krew, która wszystkim w tym środowisku była potrzebna. Z roku na rok tym ludziom powinno być coraz łatwiej w piłce. Jednocześnie tym samym osobom dużo trudniej będzie obiecywać gruszki na wierzbie. Młodzi trenerzy nie będą zadowoleni, gdy ktoś będzie marnował ich czas i pieniądze,, sprzedając wybrakowany towar. Będą wymagać znacznie więcej niż wcześniejsze pokolenia.
Mimo wszystko ci trenerzy nie mają wyboru. Jeśli chcesz mieć przedłużoną licencję, musisz skorzystać z oferty, która jest zróżnicowana. Przykład, który sam mogę podać. W grudniu byłem na konferencji organizowanej przez Mazowiecki ZPN, na której prelegentem był Sławomir Czarniecki oraz trener z chorwackiego związku. Konferencja płatna, będąca na wysokim poziomie merytorycznym i organizacyjnym. Potem jednak porównuje to do wojewódzkiej konferencji na Lubelszczyźnie sprzed kilku lat. Ówczesne wystąpienie Dariusza Kubickiego nie było zbyt przychylnie ocenione przez publiczność.
Muszę to jasno podkreślić: wypowiadając się negatywnie o kursach czy konferencjach wojewódzkich związków, nie mam na myśli wszystkich. Jest przecież sporo dobrego i w tych szeregach! Słyszałem wiele pozytywów choćby o jesiennej konferencji w Krakowie, duże wydarzenie na poziomie odbyło się też, zdaje się, w Warszawie.
Organizuję szkolenia i nigdy nie będę obiektywny. Liczę jedynie, by rynek sam mógł się zweryfikować. Niech każdy decyduje, gdzie się chce szkolić. Jeżeli w jakimś województwie, dany WZPN zorganizuje lepsze szkolenie, nie będę się denerwował, że ktoś nie przyjdzie przez to do mnie. Powiem więcej, ja pojadę tam i spróbuję dostrzec to, co robi różnicę. Będę chciał wyciągnąć to, co może mi się przydać. Ale niech to działa tak samo w drugą stronę. Jeżeli ktoś wybierze EkstraTrenera, to niech czerpie z tego wiedzę i profity, dlaczego korzystając z rozwoju w ten sposób, ma stracić licencję?
Dzisiaj nie ma potrzeby, by PZPN podejmował decyzje za trenerów. Tak jak odpowiedzialność za nie chcemy oddawać zawodnikom, tak również w tej przestrzeni federacja powinna zrobić krok w tył. Wycofać się i poczekać, co przyniosą własne wybory szkoleniowcom, dla których związek chce przecież jak najlepiej. Zacząłem od tego, że trenerzy nie są półgłówkami, bo jestem przekonany, że każdy trener jest w stanie podjąć własną decyzję.
Zawsze w takich sytuacjach chodzi o kasę. Dzisiaj osoby decyzyjne w PZPN stoją na rozdrożu. Albo tkwić będą w marazmie i przymkną oko na to, że to zwyczajnie nieuczciwie podejście, co poskutkuje wiecznie poirytowanym tłumem trenerów – ale tylko w internecie. Jak to bywa z tłumem, dopóki nie wyjdzie on na ulicę, a ten nie wyjdzie, to pozostanie tylko zły PR w sieci.
Jest też opcja uwolnienia tego.
Miejmy nadzieję, że jest (śmiech). Czy związek może dzisiaj odebrać WZPN-om maszynkę do robienia pieniędzy? Nie mam pojęcia, bo nie jestem politykiem. Może to żaden problem dla WZPN-ów? Może oni po takiej uchwale po prostu podniosą jakość swoich szkoleń komercyjnych, na które wykupować trzeba przecież bilety? Może staną w szranki z innymi, by odpływ gotówki nie był na tyle znaczący? Ale może być też inaczej: może uchwała nie wjedzie w życie, bo nie zostanie na zarządzie przegłosowana lub jej pomysłodawcy, Panowie Mateńko, Grycmann i Dorna, zostaną odsunięci na margines?
Jak oceniasz dostęp do wiedzy trenerskiej dzisiaj, względem tego, co było w momencie, gdy rozpoczynałeś swoją przygodę trenerską?
To jest zmiana o 180 stopni. Dzisiaj możesz przedstawić znanemu trenerowi swój mikrocykl tygodniowy, możesz skonsultować z nim model gry, a to wszystko za 150 złotych. Nie mówię tylko o EkstraTrenerze, ale także o innych podmiotach szkolących: dzisiaj każdy, kto chce się rozwijać, może poprawić się na każdej płaszczyźnie. Trenerzy dzisiaj także otworzyli się na dzielenie się wiedzą. Wiadomo, że jak ktoś walczy teraz o mistrzostwo Polski, nie zaprosi wszystkich chętnych na staż, ale są takie okresy, że wszędzie przyjmą cię z otwartymi ramionami. Dla chcącego nic trudnego.
Paradoks polega na tym, że dzisiaj nawet bez wydawania pieniędzy można zdobyć ogromną wiedzę.
Zdecydowanie. Tylko u nas materiałów jest tyle, że podejrzewam, że pracującemu w klubie trenerowi, który ma do tego drugą pracę i rodzinę – brakuje czasu, by być na bieżąco. Podcast “Jak Uczyć Futbolu”, EkstraLive’y z możliwością zadawania pytań, MIKROtaktyczny poniedziałek czy Gang Taktyków to inicjatywy darmowe, do których każdy może dołączyć w dowolnej chwili. A ciągle dokładamy nowych projektów! Jestem pewien, że z czasem “nasi najwytrwalsi uczniowie” przejdą na drugą stronę. I albo trafią do klubu z najwyższego poziomu, albo po drodze zahaczą się u nas w roli wykładowców. Największym problemem moim zdaniem jest dziś to, by wybrać odpowiednie materiały, a zrezygnować z tych, które nie do końca wpływają na to, że idziemy do przodu.
Jedno, co mnie dziwi i niezmiennie uderza jest rzecz, o której rozmawiałem już z Jakubem Śpiegowskim. Na rynku najwięcej jest trenerów najmłodszych grup młodzieżowych. Mimo tego oferta szkoleniowa jest dość uboga. To nie jest żaden przytyk w Twoją stronę, ale jednak trener zbyt wielu opcji nauki tych kwestii nie ma. Nie wspominając o związku, który trenerów najmłodszych grup zostawia samych po kursie UEFA Grassroots C…
To żaden przytyk do mnie… Zgadzam się z tobą, że za wielu szkoleń w tej tematyce nie ma. Wrócę jednak do pierwszego pytania: trudno przekonać trenera do tego, że czegoś nie potrafi. W pracy z dziećmi. No jak to?! Z dziećmi?! Kiedy zobaczysz jak wyglądać powinien model gry, szybko nachodzi cię refleksja, że twój model można usprawnić. Gdy widzisz w akacji analityka na wysokim poziomie rozumiesz, że czyta mecz inaczej od ciebie. A w treningu dzieci…? Mało trenerów potrafi rzetelnie ocenić swoje braki. Ci, którzy są samokrytyczni, mogą dojść najdalej. Większość środowiska uważa jednak, że ich relacje są takie, jakie być powinny. Ewentualnie: że każdy jest przecież inny. Po co coś tutaj zmieniać? Po co poprawiać coś, co działa?
Wydawało się, że takim miejscem do rozwinięcia swojego warsztatu dotyczącego najmłodszych grup, będzie kurs UEFA Elite Youth B. Okazuje się jednak, że nadal wiedza przydatna w kategorii skrzat, żak, orlik czy młodzik nie będzie dostępna…
Kompletne przeoczenie. Jestem bardzo zaskoczony, że związek zapomniał o trenerach najmłodszych. PZPN utrzymuje, że kurs Grassroots C stoi na wysokim poziomie. Może i tak, ale czas jego trwania (3 miesiące – red.) to ewidentny sygnał: to dla trenera tylko zajawka. Po kursie trener powinien się dalej rozwijać i kształcić. Miałem nadzieję, podobną do twojej, że Elite Youth B będzie dedykowany trenerom najmłodszych grup. Nawet głośno klaskałem, gdy czytałem, że ma powstać. Ale stanęło na tym, że na kursie pojawią się treści nt. trampkarzy i juniorów młodszych.
Coś, co było w kursie UEFA Elite Youth A.
Tak, ale teraz ten kurs ma oddzielić ścieżki: grassroots od szkolenia profesjonalnego. Na EYA będzie też więcej juniora starszego. Ten kurs pewnie będzie kierunkowany głównie do przedstawicieli trenerów CLJ i dużych akademii.
Minęło pół roku od zmian kadrowych w PZPN – jak widzisz pierwsze działania i jak zapatrujesz się na pomysły ludzi, z którymi jesteś w kontakcie, bierzesz udział w rozmowach z nimi.
Dzieje się bardzo dużo, ale na efekty tych zmian trzeba poczekać. Podoba mi się standaryzacja i próba uporządkowania tego, co uporządkowane do tej pory nie było. Ja jednak boję się, że trzech muszkieterów, o których ciągle czytam w „Trenerze” czy na stronie ŁNP, to trochę za mało. Dorna, Mateńko i Grycmann to ludzie, którzy chcą poprawić nasze szkolenie. To ludzie, których cechuje niebywała gotowość do pracy i ludzie, którzy tej pracy się nie boją. Ale jeżeli spojrzysz sobie na zakres ich działań i obowiązków, to moim zdaniem każdy z nich powinien dostać sztab kolejnych specjalistów do pomocy, takich wyselekcjonowanych, na poziomie, by pewne zadania móc bez cienia wątpliwości delegować, by pewne projekty odpowiednio koordynować. Być może się mylę, ale mam wrażenie, że dzisiaj oni wyrabiają po kilka etatów na raz, a w kasie związku na wypłaty dla ich ewentualnych współpracowników, odpowiedzialnych za jakieś podobszary tego szkolenia, próżno szukać rezerwy.
Rozmawiał Rafał Szyszka