Komplet widzów przekuć w komplet punktów. Lech Poznań na musiku przed klasykiem

09.04.2022

W ostatnich latach klasyk na linii Lech – Legia był dla poznaniaków jedyną okazją na osłodzenie faktu porażek w lidze. Tym razem jest jasne, że to Kolejorz będzie wyżej na koniec sezonu. Tyle że dla lechitów nie liczy się drugie czy trzecie miejsce. Celem jest wyłącznie mistrzostwo, a do tego potrzebują wygranej nad stołeczną ekipą.

19 marca Lech Poznań hucznie świętował swoje 100-lecie. 3:0 z Jagiellonią na boisku, a na trybunach komplet widzów oraz kapitalne oprawy. Filmik z drona nagrywającego racowisko kibiców poszedł w świat, a nad atmosferą piali z zachwytu nawet gracze z… NFL. Teraz o taki wynik – na boisku – będzie znacznie trudniej. Wiadomo jednak, że przez trzy tygodnie udało się utrzymać frekwencję. Trudno się dziwić fanom. Kolejorz nadal walczy o tytuł, przyjeżdża znienawidzona w Wielkopolsce Legia, więc trzeba wspierać zespół. Dodatkowo lechici nadal zachowują szansę na podwójną koronę. Przecież kilka dni temu bez kłopotów ograli 3:0 trzecioligową Olimpię Grudziądz.

Suchą stopą bez najlepszych

Póki co udaje się uniknąć nieprzyjemności bez najlepszych zawodników. Lech wygrywa, a przecież ostatnio Maciej Skorża nie ma lekkiego życia z wyborem składu. Wypadł Bartosz Salamon, kłopoty zdrowotne kręciły się wokół Joao Amarala i Mikaela Ishaka. Krótko mówiąc w każdej formacji wypadał najlepszy zawodnik. Żaden klub tak naprawdę nie jest gotowy na takie osłabienia. Tymczasem bez tej trójki udało się awansować do finału Pucharu Polski, a wcześniej ograć Śląsk we Wrocławiu, tyle że z udziałem Amarala.

W tym momencie tak naprawdę wychodzi szerokość ławki. Przed rundą Łukasz Olkowicz z Przeglądu Sportowego zaznaczał, że to może być główny atut Kolejorza. Praktycznie wszystkie pozycje obsadzone dwoma zawodnikami na wysokim poziomie. Nie będziemy mówić, że na idealnie równym, gdyż zmiennika jeden do jednego nie znajdziemy, dla żadnego z trzech wymienionych liderów. Natomiast nie są to wyrwy, po których należałoby usiąść i płakać. Lekkie przemodelowanie i… jazda.

Zdrowotne kłopoty

Piotr „Gatuno” Kurek to kluczowa osoba, jeśli chodzi o końcówkę sezonu Lecha Poznań. To właśnie u tego specjalisty do zdrowia dochodzą kolejni piłkarze Kolejorza. Tylko w tym tygodniu oglądaliśmy w mediach społecznościowych walkę o powrót na boisko dwóch piłkarzy poznańskiego klubu. Bartosz Salamon jeszcze trochę spędzi czasu na rehabilitacji. W jego przypadku mówiło się nawet o końcu sezonu po kontuzji odniesionej na Hampden. Teraz wydaje się, że realnym terminem powrotu jest finał Pucharu Polski. 2 maja lider poznańskiej defensywy ma być gotowy. Póki co jednak trzeba poskładać obronę na najbliższy mecz.

W teorii podstawową parę stoperów powinni stanowić Lubomir Satka i Antonio Milić. Chorwat jest dostępny dla Macieja Skorży na to spotkanie. Trzeba jednak pamiętać o jego infekcji wirusowej. Co to oznacza? Ewentualny występ, któregoś z Polaków. Czwartym stoperem w hierarchii jest Mateusz Skrzypczak. Wydaje się jednak, że Skorża może także postawić na znacznie bardziej doświadczonego Tomasza Kędziorę. To oznaczałoby występ Joela Pereiry na prawej obronie.

To nie koniec

Na nie szczęście Lecha, to nie koniec kłopotów poznańskiego klubu. Przed chwilą brakowało także Joao Amarala. On również dochodził do siebie u wspomnianego „Gatuno”. Dodajmy jeszcze urazy Michała Skórasia i Filipa Marchwińskiego w meczu pucharowym i nie jest wcale tak wesoło. Wszyscy są do dyspozycji trenera przed sobotnim meczem. Jednak każdy z tych przypadków trzeba rozpatrywać indywidualnie.

Skóraś i Marchwiński raczej wejdą z ławki, ale ile może znaczyć dobre wejście, pokazał ten pierwszy we Wrocławiu. To on strzelił zwycięskiego gola, na wagę kompletu punktów. W Grudziądzu bandyckim atakiem na jego achillesy „popisał się” Piotr Witasik, który zasłużenie wyleciał z boiska.

***

Trzeba przyznać, że Maciej Skorża w ostatnich tygodniach miał spory ból głowy w kontekście zdrowotnym. Nadal brakować będzie Bartosza Salamona, jednak ewentualna wygrana z Legią sprawi, że znacznie łatwiej powinno być w następnych tygodniach. Na rozkładzie bowiem Wisła Płock, Górnik Łęczna i Stal Mielec. Te spotkania powinny być podbudową pod maj. W nim cztery mecze, które zdecydują czy sezon 2021/2022 będzie albo pełnym sukcesem, albo częściowym szczęściem lub kompletną klapą. To ostatnie w dużym uwypukleniu, a chodzi o sytuacje, której zabrakłoby jakiegokolwiek trofeum do gabloty.