Gdyby babcia miała wąsy #20: Wyeliminować patologicznych działaczy

11.05.2022

Żeby prowadzić klub w roli trenera, trzeba mieć stosowną licencję. Jednak do prowadzenia klubu w roli działacza niczego nie trzeba. Ani kompetencji, ani wartości etycznych, a nawet poczucia wstydu. Tego ostatniego brakuje w wielu miejscach. W trzech miejscach w Polsce objawiło się to jednocześnie. Najlżejsza wersja w Wielkopolsce. Po bandzie pojechali jednak w miastach, o których krąży mnóstwo żartów. Przypadek? 

Patologia numer 1: Sosnowiec

Najświeższy przykład to Zagłębie Sosnowiec. Poniedziałkowy mecz Zagłębia z Sandecją Nowy Sącz mógł być rozpatrywany pod kątem sportowym. 3:3 na boisku daje podstawy by sądzić, że to był najlepszy mecz 32. kolejki I ligi. Jednak nikt nie pamięta o wyczynach strzeleckich obu klubów. Wszyscy dowiedzieli się o perfidii z jaką klub z Zagłębia Dąbrowskiego walczy o pieniądze z Pro Junior System. Kacper Smoleń stał się ofiarą rywalizacji o pieniądze dla klubu. 19-latek jesienią rozpoczął swój pierwszy sezon w pierwszym zespole Zagłębia. Dla niego zapewne coś ważnego. Urodził się W Sosnowcu, dorastał piłkarsko tuż obok – w Dąbrowie Górniczej – a tutaj pojawiła się szansa debiutu. Jesienią siedem meczów i 465 minut. Spełnił minutowe wymagania zaliczenia punktów do PJS, ale brakowało trzech występów. Pech chciał, że Smoleń zerwał więzadła podczas styczniowych przygotowań do wiosny.

Niestety ktoś na Stadionie Ludowym uznał, że szkoda tych minut i punktów, które mogą zrobić różnicę w kontekście końcowej tabeli i rozdysponowania środków. Ktoś wpadł na pomysł, by kontuzjowany Kacper Smoleń rozpoczął mecz z Sandecją od pierwszej minuty. Rozpoczął i… zakończył. Start spotkania, piłka w aut i Smolenia na boisku już nie było. Jego miejsce zajął Szymon Sobczak. Minuty nie grały roli, chodziło o zaliczenie kolejnego występu. Obrzydliwa sprawa, ale niestety… nie dla wszystkich. Trener Artur Skowronek stwierdził po meczu, że krytykę bierze na siebie i jednocześnie można spodziewać się podobnych decyzji w ostatnich dwóch meczach sezonu. Zero refleksji.

Dzień później swoje dorzucił klub publikując oświadczenie zawierające sześć punktów. Niestety, już po pierwszym należałoby zakończyć jego czytanie. „Najważniejsze w rywalizacji sportowej zawodników jest ich zdrowie”. Z pewnością po czterech miesiącach od poważnej kontuzji, tutaj była ogromna dbałość o zdrowie piłkarza. Każdy kolejny punkt oświadczenia trąci absurdem i dolewaniem oliwy do ognia. Podobnie jak ostatni, w którym dowiadujemy się, że decyzje o występie zawodnika podjął zarząd klubu i pion sportowy. Wydawało się, że to trener powinien podejmować decyzje sportowe, ale tutaj niczego takiego nie ma. Zresztą po jego wypowiedzi można stwierdzić, że jemu taka sytuacja nie przeszkadza.

Przy okazji trzech innych młodzieżowców z możliwych 270 punktów(90pkt za 90 minut każdego z nich), zgarnęło… niecałe dziesięć. To efekt zmiany w 83. minucie, gdy Filip Borowski wszedł za Nikolsa Korzenieckiego. Jak informuje Szymon Janczyk z Weszło, gra idzie o jakieś 220 tysięcy złotych. Tyle bowiem realnie jest zgarnąć Zagłębie Sosnowiec z tytułu zdobywanych punktów w Pro Junior System w końcówce. Czy się uda? To się okaże, bowiem klub został zobowiązany do wyjaśnień przed… komisją dyscyplinarną PZPN. W tle chodzi o potencjalne narażenie zdrowia zawodnika.

Utrzymanie jest? Odstawiamy starych

W ten sposób do tematu podeszła Polonia Środa Wielkopolska. Trzecioligowiec w miniony weekend zabłysnął w mediach meczem z Zawiszą Bydgoszcz. W teorii szykowało się wyrównane spotkanie. Oba zespoły miały 39pkt przed 28. kolejką ligową. Tymczasem Polonia wyszła na boisko bardzo młodym składem. Poniżej wiek piłkarzy wyjściowej jedenastki:

21 – 18, 19, 17, 16, 18, 18, 22, 19, 18, 17

Skończyło się 0:8! Trudno się dziwić skoro tylko Kacper Nowak obchodzący 22. urodziny za kilka dni jest piłkarzem regularnie występującym w lidze. W tym sezonie na jego koncie widnieje ponad 2000 minut. Reszta to praktycznie nowicjusze na tym poziomie gry. Krótko mówiąc 11/11 to młodzieżowcy, których zadaniem będzie nabijanie punktów do Pro Junior System. Zaglądamy do tabeli PJS na stronie Łączy nas Piłka. Tam drużyna z Wielkopolski zajmuje 5. miejsce. Do poprzedzającego Bałtyku Koszalin traci niemal 1000 punktów. Jednak w tym tempie błyskawicznie strata się zmniejszy.

Polonia Środa Wielkopolski jest obecnie na 10. miejscu i ma 13 punktów przewagi nad strefą spadkową. Będące nad nimi drużyny w tabeli PJS – Bałtyk Koszalin, Bałtyk Gdynia czy Jarota Jarocin walczą o utrzymanie. Dlatego trudno im sobie pozwolić na tak masowe stawianie na młodzież.

W tym przypadku nie mamy do czynienia z tak nagannymi praktykami, jak w Sosnowcu. Jednak nadal nie jest to zdrowe podejście. Mówimy w końcu o klubie posiadającym złoty certyfikat szkolenia PZPN. Pewne standardy, zwłaszcza w kontekście młodych piłkarzy powinny być zachowane. Może to podejście zbyt idealistyczne, ale… to wypaczenie rozgrywek w końcówce sezonu. Polonia w marcu pokonała Pogoń Nowe Skalmierzyce – trzecią drużynę ligi – 2:0 na wyjeździe. Dzisiaj mecz tych ekip zakończyłby się pewnie kompletnie innym wynikiem. Krótko mówiąc, jeśli ktoś miał Polonie w terminarzu na początku wiosny, ten jest pechowcem. Teraz można niemal za darmo zainkasować komplet punktów.

Wisienka na torcie: Radomiak

Na koniec Radomiak, czyli klub-mem. Narazimy się kibicom, ale to nie ich wina, jak jest postrzegany beniaminek Ekstraklasy. Słowo „beniaminek” powinno być kluczem. Najwyraźniej słynny Sławomir Stempniewski, znany jako Pan Sławek, zapomniał o tym. Uznał, że szóste miejsce dla beniaminka to będzie tragedia. Nie ma bowiem europejskich pucharów, o których zimą się niektórzy rozmarzyli. Szkoda tylko, że za wymaganiami nie poszły działania ułatwiające pracę poprzedniemu trenerowi.

To w jaki sposób pozbyto się Dariusza Banasika to wyższy poziom absurdu i – przepraszamy za słownictwo – skurwy*yństwa. Dwa awanse, miejsce w czołówce ligi, a przy tym spartańskie warunki pracy. Banasik mówił, że najbliżsi współpracownicy w sztabie nie mogli być na treningach, bowiem to nie jest ich jedyna praca. Czasem asystent musiał być na zajęciach w szkole, gdzie dodatkowo pracuje. Nie mieli systemu GPS-ów, co dzisiaj nie jest rzadkością nawet na trzecim poziomie rozgrywkowym. Dodajmy do tego fatalne warunki do treningów i grę na nie swoim stadionie. To ostatnie to nie jest wina klubowych działaczy. Wszystko pozostałe ich obciąża. Jak mocno? Andrzej Grabowski, serialowy Gebbels w Pitbullu mówił „jak kilo g*wna w spodniach”.

No więc Pan Sławek wymyślił sobie – ale nie sam – że miejsce Banasika zajmie Mariusz Lewandowski. Ten sam, który jesienią wyleciał z Bruk-Bet Termaliki Nieciecza będąc na… ostatnim miejscu w lidze. Tenże Lewandowski wprowadził się do ligi bezbramkowym remisem w Zabrzu i laniem 1:6 z Zagłębiem Lubin w domu. Mecz w trakcie, którego kibice w geście protestu wyszli w trakcie spotkania. Po nim Lewandowski uznał, że taktycznie zespół był gotowy, ale fizycznie już nie. Oczywiście w ten sposób zrzucił całą winę na poprzednika.

Nie ma dnia właściwie, by kolejne trupy z szafy nie wypadały. Dzisiaj Szymon Jadczak i Maciej Siemiątkowski na łamach Sportowych Faktów opisali sprawę, w której klubowy lekarz nie posiada prawa do wykonywania zawodu. – Szef klubu Sławomir Stempniewski zapewniał w jednym z wywiadów, że zawodnicy doskonale odbierają Buzę. Ale nie ma on jednak prawa do wykonywania zawodu lekarza w Polsce. Nie ma też, co potwierdził nam rzecznik prasowy PZPN, Jakub Kwiatkowski, specjalnej licencji związku piłkarskiego. A tylko z taką można pracować w ekstraklasie – czytamy w tekście.

Dodajmy, że Buza to dobry znajomy Octaviana Moraru. Mołdawianin jest przedstawiany jako dyrektor sportowy klubu. To on stoi za zatrudnieniem Lewandowskiego, z którym dobrze się zna. Zresztą on także przeprowadzał wiele wątpliwych sportowo transferów do klubu.