Droga Rangersów do finału Ligi Europy

18.05.2022

Jeszcze kilka sezonów temu Rangers opuszczało szeregi szkockiej elity i musiało od najniższych lig przechodzić kolejne poziomy rozgrywkowe. W poprzednim sezonie The Gers sięgnęli po mistrzostwo Szkocji, a teraz w odstępie trzech dni mogą zgarnąć dwa kolejne trofea – Ligę Europy oraz Puchar Szkocji. Jak układała się ich droga do finału tych pierwszych rozgrywek?

Trudna przeprawa w grupie

Batalia w grupie A nie była dla ówczesnych mistrzów Szkocji łatwym zadaniem. Już na starcie, przed swoją publicznością, Rangersi przegrali 0:2 z Olympique Lyon. To właśnie zespół z Francji zupełnie zdominował całą stawkę, bowiem na końcu wyszedł do fazy play-off z dorobkiem szesnastu zgromadzonych punktów. Tymczasem sytuacja The Gers po dwóch kolejkach była bardzo zła, bowiem kolejna porażka, tym razem w Pradze ze Spartą sprawiała, że Rangers na swoim koncie mieli okrągłe zero punktów.

Straty częściowo zostały odrobione przy okazji następnych dwóch spotkań przeciwko duńskiemu Brondby, w których udało się zdobyć cztery oczka. Komplet sześciu punktów w obu potyczkach ze Spartą zanotował Olympique Lyon i w zasadzie stało się jasne, że dla Rangersów kluczowa w kontekście awansu z grupy będzie rewanżowa rywalizacja z czeskim zespołem.

W międzyczasie w klubie doszło do istotnych zmian, bowiem Ibrox Park opuścił Steven Gerard. Autor zeszłorocznego sukcesu w postaci mistrzostwa Szkocji przeniósł się do Premier League, by prowadzić Aston Villa. Stery objął Giovanni van Bronckhorst, a więc w przeszłości piłkarz Rangersów. To właśnie pod batutą Holendra odbyło się spotkanie Rangersów ze Spartą Praga w Glasgow. Po dwóch trafieniach Alfredo Morelosa gospodarze wygrali 2:0 i dopiero po tym meczu znaleźli się na drugim miejscu w grupie, które premiowało ich awansem do fazy play-off.

6. kolejka zmagań w grupie A przyniosła nam jeszcze wyjazdowy mecz Rangersów z Olympique Lyon, który nie miał już jednak większego znaczenia. To spotkanie zakończyło się remisem 1:1, co oznaczało, że mistrzowie Szkocji z dość skromnym dorobkiem ośmiu punktów, zdobyli przepustkę do kolejnej fazy.

Sześć goli wbite BVB

Nowy regulamin rozgrywek Ligi Europy mówił o tym, że zespoły z 1. miejsc w swoich grupach otrzymają automatyczny awans do 1/8 finału. Natomiast drużyny z 2. miejsc będą musiały przebrnąć przez 1/16 finału, gdzie czeka ich dwumecz z zespołami, które z 3. lokat nie wyszły z grup Ligi Mistrzów. Dosyć oczywiste było zatem to, że przed Rangersami trudny przeciwnik i w zasadzie w żadnej z możliwych konfiguracji nie będą oni faworytem do awansu.

Tak też można było stwierdzić, kiedy poznaliśmy rywala podopiecznych Giovanniego van Bronckhorsta. Okazała się nim Borussia Dortmund, która – przynajmniej poprzez swoją markę – wydawała się być jednym z głównych faworytów do końcowego triumfu. Takie plany zostały jednak szybko wybite z głów piłkarzy Marco Rose, bowiem już w pierwszym meczu, który odbył się w Niemczech, Rangersi wygrali aż 4:2. Bramki dla The Gers strzelali James Tavernier, Alfredo Morelos, John Lundstram a samobójcze trafienie dołożył Dan-Axel Zagadou.

Goli nie brakowało także w rewanżu na Ibrox, gdzie BVB wcale nie przyjechała po to, by się położyć. W pewnym momencie zespół z Dortmundu prowadził 2:1, ale ostatecznie całe spotkanie zakończyło się remisem 2:2, a dwa trafienia przeciwnikom zaaplikował ponownie James Tavernier.

Szybka przeprawa z Crveną i dogrywka przeciwko Bradze

Kolejnymi rywalami, którzy stanęli na drodze Rangersów były Crvena Zvezda Belgrad oraz portugalska Braga. Dwumecz przeciwko Czerwonej Gwieździe nie miał większej historii. Pierwsza potyczka na Ibrox, to pewne zwycięstwo gospodarzy 3:0. Można było podejrzewać, że losy awansu zwyczajnie zostały rozstrzygnięte już przed rewanżem w Serbii. Tam miejscowi chcieli walczyć o odrobienie strat i co prawda prowadzili nawet 1:0 do 56. minuty, ale ostatecznie to zespół ze Szkocji triumfował 2:1 wygrywając cały dwumecz 5:1.

Zdecydowanie bardziej emocjonujący przebieg miała rywalizacja przeciwko Bradze. Wyjazdowy mecz zakończył się pierwszą porażką Rangersów w fazie pucharowej. Portugalczycy wybierali się zatem na Ibrox z zaliczką w postaci wyniku 1:0. Straty w Szkocji szybko zostały odrobione i to z nawiązką – już po pierwszej części spotkania dublet Taverniera dawał Rangersom prowadzenie 2:0. Goście, chociaż od 42. minuty meczu grali w dziesiątkę, strzelili gola na kilka chwil przed ostatnim gwizdkiem, co zaowocowało późniejszą dogrywką. W niej lepsi okazali miejscowi, a o rezultacie 3:1 rozstrzygnął gola Kemara Roofe’a ze 101. minuty!

Skazani na porażkę z Lipskiem

Kiedy do finału pozostał już tylko jeden krok w postaci dwumeczu przeciwko Lipskowi, Rangersi w dużej mierze byli skazywani na odpadnięcie. Wszak mierzyli się z największym faworytem do zwycięstwa w całej Lidze Europy, a więc RB Lipsk. Pierwsze starcie na Red Bull Arenie nie udowodniło jednak większości przedmeczowych opinii, według których to niemiecki zespół powinien spokojnie poradzić sobie ze Szkotami. Lipsk wprawdzie wygrał, ale tylko 1:0 po trafieniu z 85. minuty autorstwa Angelino.

Rewanż na Ibrox bardzo szybko pokazał, że jednobramkowa zaliczka jest zbyt mała, aby móc myśleć o awansie do finału. Już po trzydziestu minutach gry na boisku w Glasgow to niesieni dopingiem swoich fanów Rangersi prowadzili 2:0 – trafienia zagwarantowali James Tavernier oraz Glen Kamara. Po zmianie stron Lipsk odpowiedział golem Christophera Nkunku, ale sukces mistrzów Szkocji przypieczętowała bramka na 3:1 autorstwa Johna Lundstrama.

Dwa finały w trzy dni

Teraz Rangersów czeka nagroda za wspaniałą drogę w Europie. Już dziś ekipa Giovanniego van Bronckhorsta zagra w Sewilli o europejski puchar przeciwko Eintrachtowi Frankfurt. Trzy dni później na Hampden, The Gers będą grać o Scottish Cup z Hearts. Z jakim dorobkiem trofeów zakończą tę kampanię? Część odpowiedzi na te wątpliwość poznamy już dzisiaj – o godzinie 21:00 początek starcia z trzecią niemiecką przeszkodą w drodze po Ligę Europy.