Real Madryt zwycięzcą Ligi Mistrzów 2021/22

28.05.2022

Real Madryt pokonał Liverpool 1:0 w finale Ligi Mistrzów i tym samym już po raz czternasty triumfował w tych rozgrywkach. „The Reds” mieli w tym meczu swoje okazje, ale na wysokości zadania raz za razem stawał Thibault Courtois. 

Spore kontrowersje

Na rozpoczęcie spotkania przyszło nam poczekać przeszło pół godziny, bowiem kibice „The Reds” mieli spore trudności z dostaniem się na Parc des Princes. o 21:36 w Paryżu rozbrzmiał jednak pierwszy gwizdek. Obie drużyny dość długo wchodziły w to spotkanie. Zarówno Liverpool, jak i Real starały się przede wszystkim nie stracić głupiej bramki, choć jeśli któraś z ekip miała w pierwszym kwadransie to spotkanie pod kontrolą, to bez wątpienia byli to „The Reds”.

Pierwszą groźniejszą stworzyli sobie piłkarze Liverpoolu w 16. minucie gry, gdy na bramkę Realu uderzał Salah. Egipcjanin przetestował umiejętności golkipera „Królewskich” raz jeszcze zaledwie dwie minuty później, jednak Courtois ponownie był na straży. „The Reds” rozkręcali się z minuty na minutę i stwarzali coraz większe zagrożenie pod bramką Realu. W 21. minucie meczu uderzenie Thibault Courtois ponownie stanął na wysokości zadania i sparował na słupek uderzenie Sadio Mane.

Na kolejne okazję w tym meczu musieliśmy poczekać kolejny kwadrans. Konate wprowadził piłkę na połowę rywala, odegrał do Trenta Alexandra Arnolda, który wgrał piłkę w pole karne do Mohameda Salaha. Ten, uderzył głową w światło bramki, jednak Courtois ponownie nie miał problemów z wyłapaniem lecącej futbolówki.

Przez niemal całą pierwszą część gry Real nie potrafił stworzyć sobie nawet jednej konkretnej sytuacji, z której mogłaby paść bramka. Wszystko zmieniło się w samej końcówce. Piłkę w polu karnym przyjął Karim Benzema, jednak w pierwszym podejściu nie potrafił zwieść Alissona i przez moment wydawało się, że defensorzy Liverpoolu zażegnali zagrożenie. Później w szesnastce „The Reds” zrobiło się jednak ogromne zamieszanie i futbolówka wróciła pod nogi Francuza. Tym razem Benzema się nie pomylił i umieścił piłkę w siatce. Po konsultacji z wozem VAR sędzia zdecydował się jednak odgwizdać dość kontrowersyjnego spalonego. W pierwszej połowie na Parc des Princes nie oglądaliśmy więc żadnych bramek.

Gol na wagę trofeum

Pierwszy kwadrans wyglądał łudząco podobnie do tego co oglądaliśmy na początku pierwszej połowy. Żadna ze stron nadal nie potrafiła wypracować sobie znaczącej przewagi, ale nadal gra toczyła się bliżej bramki Realu Madryt. Ponownie wszystko zmieniło się jednak po kwadransie gry. Valverde wgrał piłkę w pole karne do Viniciusa, któremu pozostało tylko umieścić piłkę w niestrzeżonej już przez Beckera bramce. Real wyszedł na prowadzenie i zrobił krok w kierunku zwycięstwa.

Liverpool nie zamierzał przyglądać się biernie rozwojowi sytuacji i już po chwili doczekaliśmy się odpowiedzi „The Reds” w postaci uderzenia Mohameda Salaha. Świetną interwencją ponownie popisał się jednak Thibault Courtois. W kolejnych minutach na murawie zapanował lekki chaos i trudno było stwierdzić, by którakolwiek z ekip miała kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami.

„The Reds” starali się stworzyć sobie dogodną okazję do wyrównania i kilkakrotnie pod bramką Courtois rzeczywiście zrobiło się gorąco, ale finalnie piłka ani razu nie znalazła drogi do siatki. Bliżej zdobycia bramki na 2:0 byli raczej podopieczni Carlo Ancelottiego, ale w kluczowych momentach ofensywny zawodnicy Realu wykazywali się sporą niefrasobliwością. Nie zmienia to jednak faktu, że to „Królewscy” wyszli z tego starcia zwycięsko i sięgnęli po czternasty puchar Ligi Mistrzów w historii.

Liverpool – Real Madryt 0:1 (0:0)

0:1 Vinicius 59′