Marek Wawrzynowski: Nie widać powodów do optymizmu, by polska piłka miała ruszyć z miejsca
31.05.2022

Od wielu lat punktuje kłopoty polskiej piłki w warstwie szkoleniowej. Wielu mu zarzuca czarnowidztwo, ale niestety ma rację. Niestety, gdyż to oznacza, że nasza piłka albo stoi w miejscu, albo rozwija się w ślimaczym tempie. Marek Wawrzynowski jest kolejnym gościem cyklu Szkolenie jest super z legalnym bukmacherem Superbet.

Czy występ kadry U17 na niedawnym Euro jest odwzorowaniem stanu polskiej piłki? Nie chodzi mi o wynik, nie chodzi o znęcanie się nad chłopakami, ale sposób gry był karygodny w kontekście ich rozwoju.

Wynik był taki, jak zakładał trener Gęsior. Przy odrobinie szczęścia mógł być trochę lepszy. Mowa o ewentualnych dwóch karnych w meczu z Holandią, które mógł sędzia podyktować dla nas i wcale nie musieliśmy przegrać tego spotkania. Chciałbym wierzyć, że to nie był stan naszej piłki. Zwłaszcza z Holandią zagraliśmy solidnie, mowa głównie o defensywie. Ale to pokazuje, jak graliśmy.

Generalnie od lat nasze młodzieżowe drużyny grają podobnie. Piłkarze są podobnie wyszkoleni, jak byli. Nic wielkiego się nie zmieniło. Ten rocznik był objęty już programami AMO, LAMO, ZAMO, które są nieefektywne, o czym wiele osób mówiło. Dlatego nie wiem, dlaczego miałoby się wydarzyć coś innego na turnieju, skoro nic się nie dzieje.

Od lat słyszymy, że kolejne roczniki mają być super. 2003 miał być super, a nie był. 2004 też, podobnie 2005 teraz. O kolejnych słyszymy, że są tacy piłkarze jak Borys, Popielec, Faberski, którzy są na wysokim poziomie. Jednak nie sądzę, by całość ruszyła do przodu. Młodzieżowe drużyny wygrywają ze średniakami, zyskują na używaniu wysokiego pressingu pod kątem wyniku. Nie widać jednak przełomu i nie widać jego nadejścia.

Inni jednak mogą się rozwijać…

Różne kraje robiły reformy szkoleniowe i czekali na ten przełom, mając ku temu jakieś przesłanki. Np. Belgowie w eliminacjach do Euro 2008 z nami przegrali. Oni mówili: “Spokojnie, nadchodzi fala”. Wprowadzili programy szkoleniowe i poszło. Duńczycy też się rozwijają, co widać od lat. Oni mieli podstawy, by myśleć, że to pokolenie nadejdzie. My takich podstaw nie mamy. Kolejni: Anglicy. Już w 2014 widać było nadejście fali świetnych piłkarzy. U nas niestety nie. Polscy piłkarze grają na alibi, nie potrafią grać 1 na 1, a to przecież jeden z fundamentów wyszkolenia. Mobilność, technika, rozumienie gry, naprawdę sporo tego.

Gdy pojeździ się po ligach najmłodszych kategorii wiekowych, oczywiście znajdziemy fajne ośrodki. One są jednak wyjątkami. Nie jest tak, że wszystko się zmieniło. Świadomość jest coraz większa, ale nie jest masowa. Ona musi być masowa. Dobrych trenerów musi być 80-90%, a nie 10%. Nie wiemy, gdzie urodzi się drugi Lewandowski, którego trzeba będzie doprowadzić do światowej klasy. Jestem sceptyczny do zmian w naszej piłce. Bardziej bym się skłaniał ku temu, że wspomniany wynik odzwierciedla polską myśl szkoleniową.

Wspomniał Pan o programach PZPN i nie był jedyny w tym. Największy kłopot – obejmują tych najlepszych.

To jest kłopot, o czym mówiliśmy – programy związkowe są dla elit. Podobnie jest w przypadku Szkoły Trenerów, którą PZPN się szczyci. Fajnie, tylko ona szkoli dwudziestu trenerów na jednym kursie UEFA Pro. Podobnie jest w przypadku tych wszystkich programów dla dzieci. Wybiera się kilkadziesiąt osób z całego kraju. Żeby był efektywny, musi być masowy. Tak, żeby w Zamościu, Bieszczadach to działało podobnie. Do tego potrzebni są jednak dobrzy i świadomi trenerzy.

Kolejny aspekt – akademie. Rafał Ulatowski kiedyś powiedział, że małe kluby nie wykonują dobrej pracy. One nie wykonują tej pracy, ponieważ gtam często nie ma wiedzy. A właśnie one powinny dostarczać piłkarzy do dużych akademii. Wtedy wielcy wybierają ze 100, 200, a może 500, a nie 10-20, jak teraz. Zupełnie inna selekcja, inny materiał ludzki. Takiego programu dla mas PZPN jeszcze nie wdrożył. Odgrażają się, ale niczego nie ma.

Jeśli chodzi o selekcje, najlepszym przykładem są kadry województwa. Przeglądam często powołania do młodzieżowych kadr woj. lubelskiego. Zazwyczaj grono osiemnastu zawodników to młodzi piłkarze czterech, pięciu najlepszych klubów w regionie. Trudno mi uwierzyć, że nie ma nikogo w mniejszych ośrodkach. Niestety powołania głównie odbywają się na bazie poleceń przez trenerów klubowych, a nie obserwacji…

U nas na Mazowszu też tak było, że niekoniecznie trenerzy znali wszystkich w roczniku, ale działali z polecenia. Dopiero teraz jest znacznie szersza selekcja i wybierają z dużej grupy. Znaczna część chłopaków nadal jest jednak pomijana. Zwłaszcza te roczniki, które mnie mocno interesują, to je śledzę. Nie zawracałbym jednak sobie tym głowy. To nie ma wpływu na nic. Trochę dowartościowanie klubów, szansa na wspólny trening lub mecz dla najlepszych. Trudno nawet zrozumieć sens istnienia tych kadr.

Bardziej mi chodzi o fakt, że nadal się patrzy na najlepsze kluby w regionie. Nie ma szerszego spojrzenia, o czym Pan mówił – nie wiemy, gdzie się urodziny drugi Lewandowski.

To jest pierwsza rzecz. Drugą jest patrzenie trenerów na zawodników, jak grają, a nie jak mogą grać. Nie potrafimy oszacować potencjału. Powtórzę: luźno podchodzę do kadr wojewódzkich. Kiedyś to nawet sprawdzałem. Wybrałem jeden rocznik, zadzwoniłem do trenera i spytałem się, czy wie, co robią jego byli podopieczni. Nikt się nie przebił, a cześć pokończyła kariery w wieku 20 lat. Byli w dużych klubach i nie byli w stanie przebić tego sufitu, choćby mentalnie. Te kadry są umowne i nadal nie wiadomo, czemu one służą.

Są inne problemy sprawiające, że nasza piłka jest siermiężna i prymitywna. Jednym z nich jest Centralna Liga Juniorów. W założeniu jest tak, że najlepsi grają z najlepszymi i to jest dobre. W rzeczywistości są grupy ośmiozespołowe.

Mówimy o kategoriach U15 i U17.

Szefowie klubów doskonale sobie zdają sprawę, że spadek z CLJ oznacza brak możliwości pozyskania najlepszych zawodników. Tak to działa. Rodzice myślą, że jeśli nie jesteś wśród najlepszych w tym wieku, to już nie masz szans na karierę. Wychodzi na to, że kluby muszą się utrzymać w CLJ za wszelką cenę. Oglądam rozgrywki młodszych i starszych, chociaż trochę przestałem, gdyż oczy bolały od tego. Gra defensywna, przesuwanie, destrukcja, mało polotu. Widać, że tam jest praca nad drużyną, a nie zawodnikiem. Musimy cały czas pamiętać, że z tych akademii przebije się około 2%, bo taka jest skuteczność zazwyczaj.

U nas na wszystkich poziomach – od dzieci do CLJ – jest tworzenie drużyny, a nie indywidualności. Są kraje, które znalazły na to rozwiązania. Np. Anglia, gdzie są systemy licencyjne dla akademii. Jeżeli akademia danego klubu spełnia określone warunki, cały czas gra w CLJ. Wtedy bez względu na porażki, można grać i się rozwijać. Piłkarze mogą ryzykować, trenerzy mogą ryzykować, grać odważnie. Albo np. zmieniać pozycje zawodnikom, żeby ich uczyć wielu aspektów. Możesz jeźdźca bez głowy ze skrzydła, wrzucić na środek pomocy, a nawet środek obrony. Dzięki temu będzie miał głowę wysoko i grę dookoła siebie, nieograniczony linią. Kiedyś Dennis Bergkamp mówił, że mają świetnego skrzydłowego, ale grającego tylko jedną nogą. To wrzucili go na drugą stronę, żeby miał okazje podciągnąć także drugą nogę, żeby grał na najwyższym poziomie.

Tak samo mówi Sławomir Czarniecki z Bayeru Leverkusen. Tam potrafią cofnąć napastnika na środek rozegrania, nawet kosztem porażki. A tutaj jeżeli walczysz o utrzymanie, to tego nie zrobisz. Boisz się konsekwencji, w postaci spadku i wszystkim, co za tym idzie. Przez to ci zawodnicy w wieku dorosłym są jednowymiarowi.

Zresztą to nie tylko domena drużyn w CLJ. Już w piłce dziecięcej gra na wynik doprowadza do faktu, że ekipy 10-latków zaczynają tworzyć drużyny, zamiast dbać o jednostki.

Drużyny wygrywają turnieje.

Oczywiście, że tak. Ekipa wygrała turniej, było super, rodzice są szczęśliwi. Tak naprawdę mogli jednak przez to stracić najważniejszy wiek, w którym musisz się uczyć gry. Uczyć dryblować, podnosić głowę, ogólnie mówiąc zdobyć bazę. Ostatnio mówił o tym wywiadzie Diogo Teixeira(wywiad Marka Wawrzynowskiego dla Przeglądu Sportowego – red.), czyli koordynator akademii Sportingu dla kategorii U7-U13. W pewnym momencie następuje konsolidacja metod. Wszystko to, czego się nauczyłeś, wprowadzasz dopiero na boisko do piłki 11-osobowej. Wtedy oni nam najbardziej odjeżdżają. Dlatego, że my chcieliśmy zbyt szybko wszystko osiągnąć i ominęliśmy poszczególne etapy szkolenia. Na wszystkich poziomach jest ten kłopot.

Są też inne aspekty. U nas w okolicy np. wprowadzono futsal do szkolenia dzieci. W Polsce zawodnicy są mało mobilni, nie potrafią wygrywać pojedynków 1 na 1, nie potrafią grać w tłoku. Wiele krajów wprowadziło wspomniany futsal do szkolenia. Tego trochę u nas brakuje niestety. Jeśli mógłbym, obowiązkowo wprowadziłbym to do systemu szkolenia. Brakuje luzu, flow, maniany. Coś, co robiło się niegdyś na grze podwórkowej. Jej dzisiaj nie ma i jest to zjawisko społeczne obowiązujące w całej Europie, dlatego trzeba stawiać na zaminnik.

Futsal możemy wprowadzić, gdyż sprzyjają nam warunki atmosferyczne w zimie. To nie będzie sztuczne.

Tylko pamiętać należy o tym, żeby wprowadzać futsal, a nie piłkę halową. Inna piłka, inne przepisy.

***

Generalnie brakuje mi też w PZPN-ie programów, które zachęcałyby do gry w piłkę. U nas stosunkowo mało dzieci w nią gra. Z jednej strony słyszy się, że ich jest coraz więcej, ale potem słyszymy o liczbach, jakie wykręca mała Holandia, pod kątem zgłoszonych piłkarzy. U nas są tylko szacunki – 400-500 tysięcy. Problemów jest wiele. Moim zdaniem nie są rozwiązane i nic się wielkiego nie zmieniło. Nie widać powodów do optymizmu, by polska piłka miała ruszyć z miejsca. Oczywiście jest lepiej, gdyż jest coraz więcej świadomych trenerów, którzy mają szerszy dostęp do wiedzy. My jako dziennikarze też pokazujemy pewne rzeczy. Świadomość jest ogólnie większa u wszystkich, także u rodziców. To się zmienia na plus, cywilizuje, jest dużo lepiej niż było, ale nadal jest bardzo dużo do poprawy w każdym aspekcie.

Rozmawiał Rafał Szyszka

Poprzednie odcinki cyklu:

“Błąd jest czynnikiem pożądanym w procesie treningowym” [WYWIAD]

“Trenerzy nie są półgłówkami” [WYWIAD]

“Najważniejsze są dzieci, a nie wytyczne programowe”

“Na początku każde dziecko jest genialne, ale później przez zamknięcie ich w ramy, kreatywność jest zabijana” [WYWIAD]

“Trenerzy najmłodszych roczników muszą zarabiać tyle, ile trener U17” [WYWIAD]

Dawid Szulczek: Warta musi strzelać gole i zdobywać punkty, jeśli chcemy się utrzymać [WYWIAD]

“Największą szansę na zrobienie kariery mają dzieci, których rodzice nie interesują się piłką”

Paweł Grycmann: Chcemy współpracować z uczelniami