Jaka piękna katastrofa, czyli jak Belgia pokazała nam miejsce w szeregu
08.06.2022

Pomimo że w pierwszej połowie gra i wynik reprezentacji Polski wyglądały zupełnie przyzwoicie, to finalnie “Biało-czerwoni” ulegli Belgom aż 1:6. Z jednej strony, patrząc na przebieg pierwszej części, można pokusić się o stwierdzenie, że na tak wysoką porażkę dziś nie zasłużyliśmy. Z drugiej jednak, można było również odnieść wrażenie jakby część naszych reprezentantów nie wyszła na boisko w drugiej połowie. 

Dwa różne oblicza

Do pewnego czasu wszystko wyglądało całkiem obiecująco. Polacy przetrwali pierwsze ataki Belgów i od czasu do czasu potrafili groźnie skontrować. Mieliśmy też trochę szczęścia, bowiem nasi rywale mylili się w bardzo oczywistych sytuacjach albo, tak jak Batshuayi, trafiali w obramowanie bramki. W pierwszych 45 minutach naszej gry można było jednak doszukać się nawet kilku pozytywów.

Największym z nich jest zdecydowanie to, że w pierwszej części gry straciliśmy zaledwie jedną bramkę. Naszym defensorom zdarzały się pomyłki, ale ostatecznie Kamil Glik lub Jan Bednarek stawali na wysokości zadania i oddalali zagrożenie. Na prawej stronie z bardzo walecznej strony pokazał się Robert Gumny. Na lewej Tymoteusz Puchacz nie był nieomylny, ale starał się szybko wyciągać wnioski ze swoich pomyłek. Nieźle wyglądała też współpraca na linii Puchacz – Szymański, którzy dobrze współpracowali ze sobą zarówno w akcjach ofensywnych, jak i defensywnych.

“Biało-czerwoni” potrafili również stworzyć spore zagrożenie pod bramką Belgów, a efektem jednej z takich sytuacji była bramka na 1:0. Grzegorz Krychowiak, choć na boisku przebywał przez 45. minut i w defensywie na pewno ma swoje za uszami, potrafił obsłużyć partnerów celnym podaniem. Na boisku niezwykle pewnie czuł się Piotr Zieliński, który już w pierwszej połowie założył rywalom dwie “siatki”, a później odważnym wejściem w pole karne i zgraniem do Sebastiana Szymańskiego przyczynił się do zdobycia przez Polskę jedynej bramki w meczu.

Anatomia klęski

Skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle? Nawet w tej lepszej w naszym wykonaniu pierwszej części dało się wyłapać sporo mankamentów. Część z naszych piłkarzy wyglądała w pierwszych minutach na nieco przytłoczonych potencjałem rywala. Gumny, Puchacz czy Sebastian Szymański zaliczyli kilka nerwowych zagrań, choć z biegiem czasu było ich coraz mniej.

Największy problem mieliśmy jednak z efektywnym wyprowadzaniem piłki. Kiedy Belgowie zamykali nas na własnej połowie kilkakrotnie mieliśmy okazję wyjść z groźnym kontratakiem, gdyż rywal bardzo często nie zadbał o to, by odpowiednio zabezpieczyć tyły. Także w naszym rozgrywaniu piłki widać było jednak sporą nerwowość. Często takie sytuacje kończyły się po prostu wybiciem piłki jak najdalej od własnej bramki w nadziei, że gdzieś z przodu dojdzie do niej Robert Lewandowski.

Zbyt często rozgrywaliśmy futbolówkę z pominięciem środka pola, a szkoda, bowiem większość groźnych sytuacji, które zdołaliśmy sobie wypracować, miały swój początek właśnie przy okazji celnego podania któregoś ze środkowych pomocników. Ponadto popełniliśmy dużo prostych błędów, mieliśmy sporo niecelnych podań, po których piłka lądowała na aucie. Ostatecznie naszego środka pola również nie możemy za pierwszą połowę pochwalić. Żurkowski miewał spore problemy z wyprowadzaniem piłki, a Krychowiak zaliczył szybko dwa głupie faule i został napomniany przez arbitra żółtą kartką.

Belgowie również się mylili, ale nasi reprezentanci nie za bardzo potrafili skorzystać z pomyłek rywala. Sebastian Szymański dobrze podchodził do pressingu, ale wyglądało to jakby nie do końca wierzył w powodzenie swoich akcji i w momentach, w których odbieraliśmy piłkę na połowie rywala, zdawał się być nieco zaskoczony tym faktem.

Druga połowa to już zupełna dominacja Belgów i pokaz różnicy klas pomiędzy zespołami. Belgowie udowodnili, że mają silną ławkę, czego na pewno nie można powiedzieć o reprezentacji Polski. Zostaliśmy zupełnie zepchnięci defensywy, w której kompletnie przestaliśmy sobie radzić. Pojawiło się dużo błędów indywidualnych, jeszcze więcej niedokładności. Zostawialiśmy rywalom zbyt wiele miejsca przed polem karnym, co podopieczni Roberto Martineza skrupulatnie wykorzystywali.

Do końcowego rezultatu przyczyniło się również to, że Belgowie zaprezentowali się w drugiej części o wiele lepiej niż w pierwszej i o ile w pewnym stopniu byliśmy w stanie nadążać za ich poczynaniami w pierwszych 45 minutach, tak w drugiej połowie zapanował już totalny chaos, z czego rywale skrzętnie skorzystali. Wynik jest zasługą tego, że w każdej formacji byliśmy dziś drużyną gorszą od rywala, a Belgowie po prostu zrobili to, co do nich należało.