09.06.2022

Są mecze, po których wiele osób wskazuje, że nie jest tak źle z polską piłka. Dzisiaj jednak wynik i przebieg meczu pokazuje, ile nam brakuje do najlepszych. Kompromitacja w Brukseli niestety jest odzwierciedleniem stanu polskiej piłki.

Prowadziliśmy w tym meczu 1:0, ale to niewiele zmieniało. Przecież Belgowie od początku byli zespołem przynajmniej o dwie klasy lepszym. Gospodarze byli większość czasu na naszej połowie i… wiedzieli, co wtedy zrobić. Niby nic wielkiego, niby coś, co powinno być normalne dla każdej drużyny. To jednak właśnie odróżnia polską piłkę od tego, co się dzieje na zachodzie. Dyrektor akademii Rakowa Częstochowa Marek Śledź wielokrotnie wskazywał, czym się różni piłka nożna od polskiej piłki. To był ten dzień, gdy wszystkie różnicę był nadto widoczne.

Gdy zawodnik reprezentacji Belgii miał piłkę, to wiedział, co z nią zrobić. Niemal, co chwilę oglądaliśmy próby gospodarzy z podaniami w strefę zagrożenia, czytaj: okolice pola karnego reprezentacji Polski. Belgowie nie bali się pojedynków 1 na 1, które w dużej mierze wygrywali. Pod własną bramką gospodarze także nie ulegali presji z naszej strony. Próby pressingu nie kończyły się paniką, ale próbą wyprowadzenia piłki od Simona Mignoleta.

Niestety, w drugą stronę to już tak nie działało. Najczęściej jedno, dwa podania i szybko piłka wędrowała na połowę rywala. Pół biedy, gdyby tam było kilku naszych reprezentantów. W dużej mierze był tam Robert Lewandowski, a pozostali zawodnicy jakieś kilkanaście, kilkadziesiąt metrów za nim. Trudno na takim fundamencie zbudować jakąkolwiek akcje ofensywną.

Gola strzeliliśmy przecież po rzucie z autu. Piotr Zieliński wjechał w szerokie grono rywali, a Sebastian Szymański użył zaledwie jednego dotknięcia, które Robert Lewandowski zamienił na gola. Jedna akcja na bazie tego, co naszych trzech najbardziej kreatywnych zawodników miało najlepszego. Nie będziemy sprowadzać tego do przypadku, ale mówimy po prostu o przebłysku geniuszu najlepszych piłkarzy. Niestety, nie więcej takich akcji nie było.

Po meczach z Walią czy Belgią trudno wyciągać szeroko idące wnioski. Nadal jednak te spotkania pokazały największe grzechu główne polskiej piłki. Kłopoty z kreowaniem, kłopoty z rywalami, którzy chcą grać w piłkę i atakować nas wysokim pressingiem. Niestety, na dużych turniejach, typu mundial, takich rywali będzie zbyt wielu, by osiągnąć coś więcej niż sam udział. Tymczasem po raz kolejny duży przeciwnik pokazuje nam miejsce w szeregu. Czy wynik jest najgorszy? Wbrew pozorom nie. Kilka dni temu można było przeczytać, że Belgowie w meczu z Holandią wyglądali, jak drużyna, która jest na wakacjach. Skoro tak wygląda reprezentacja będąca na wakacjach, to strach pomyśleć, co będzie w sobotę w Rotterdamie. Oranje kilka dni temu rozjechali Belgów 4:1, co powinno dać nam do myślenia…