“Norwegom w byciu piłkarzem nie towarzyszy motywacja finansowa” [WYWIAD]
30.06.2022

Erling Haaland jest jednym z kandydatów do złotej piłki w niedalekiej przyszłości. Bodo/Glimt przed chwilą było w 1/4 finału Ligi Konferencji. Norwedzy idą do góry, więc czas sprawdzić u źródła, skąd się biorą ich coraz lepsze wyniki. Marcin Wódka, polski trener pracujący w Norwegii od kilkunastu lat, jest gościem najnowszego odcinka cyklu “Szkolenie jest super” z legalnym bukmacherem Superbet.

Jak długo pracujesz w Norwegii?

W Norwegii jestem 20 lat, ale od trzynastu pracuję w piłce. Wcześniej grałem jeszcze na amatorskim poziomie. 5-6 liga, więc totalna rekreacja.

Myślimy piłka nożna w Norwegii, mówimy Erling Haaland. Ale zawodników na wysokim poziomie w reprezentacji możemy znaleźć coraz więcej. Wielu z nich w młodym wieku.

Tak, wielu młodych i utalentowanych. Szkolenie w profesjonalnych klubach w Norwegii jest na wysokim poziomie. Kluby z poziomu grassroots korzystają z tego, że jest ogromny nacisk czyniony na powszechność uprawiania sportu. Mieszkam w mieście, w którym jest dwanaście tysięcy ludzi. Aż tysiąc jest zarejestrowanych w naszym klubie! Z takiego grona jest większe prawdopodobieństwo wyłowienia perełki.

Dzieci garną się do sportu, jest kładziony ogromny nacisk na zajęcia wychowania fizycznego. Naprawdę tego jest wiele i nie mówię o klasach sportowych, tylko tych o zwykłym profilu. Młodzież przychodząca na treningi jest niezwykle sprawna.

Trener piłki nożnej może pracować nad elementami związanymi z jego dyscypliną, a nie musi zastępować WF.

Oczywiście są wyjątki, ale na ogół tak. Cała nacja, cała Skandynawia to ludzie aktywni i sprawni fizycznie. Wiele się mówiło podczas konferencji o multidyscyplinarności. Tak, żeby do pewnego wieku uprawiać, jak najwięcej dyscyplin sportu. Specjalizacja może przyjść później. W Norwegii również wychodzą z tego założenia. Od kwietnia do października/listopada dzieciaki grają w piłkę nożną, potem przechodzą na sporty halowe – piłka ręczna/koszykówka, a zimą oczywiście królują narty.

Poprzednio pracowałem w piątoligowym klubie piłkarskim, gdzie miałem reprezentanta Norwegii w biegach narciarskich do lat 20. Oni się nie boją wielu sportów. Uprawiają kilka dyscyplin i nie widać, by byli przemęczeni. To jest inna kultura sportu.

Dla nas zimowa aura w Norwegii wydaje się być bardzo sroga. Nadopiekuńczość, która jest coraz częstsza u polskich rodziców, mogłaby sprawić, że norweskie dzieci nie wyszłyby z domu przez kilka miesięcy. Czytałem, że tam rodzice sami zachęcają do aktywności w zimie. Jazda na nartach do szkoły nie jest czymś nadzwyczajnym.

Nie ma złej pogody, jest tylko zły ubiór – takie hasło obowiązuje. Wiele mam przykładów znajomych, którzy przyjechali z Polski z małymi dziećmi. Mieli spore kłopoty, żeby się przestawić. Nie chodzi o dzieci, ale rodziców. To jest spora zmiana mentalna, by dziecko w przedszkolu wyszło na dwór podczas padającego deszczu i “taplało” się w kałużach. Moi znajomi mieli kłopot z tym, że podczas wf-u dzieci muszą w deszczu pod górkę biegać. Dominuje myślenie “jak tak można?”. Tam ludzie się tym nie przejmują. Czasem można nawet spotkać dzieci chodzące w krótkich spodenkach do szkoły w zimie, gdy my zakładamy najcieplejsze kurtki zimowe. Inna mentalność, inne wychowanie, inne spojrzenie na to, co dzieciom szkodzi, a co może wiele dać.

Szeroki dół piramidy, z której mogą później korzystać kluby jest tutaj niezwykle ważny. Trenerzy mają ułatwione zadanie, nawet w tych mniejszych klubach.

W większości małych klubów trenerami są tak naprawdę rodzice.

Wolontariat?

W 95% wolontariat. Zachęca się ich do robienia kursów trenerskich, które kurs opłaca. Wielu z nich korzysta z tego. Teraz pracuje z 19-latkami i mam około 9 osób w sztabie, które rotują się w tygodniu. Zazwyczaj jednak trzy, cztery osoby zawsze są na treningu i mogę skorzystać z ich pomocy.

Pięć tygodni temu zadzwonił do mnie znajomy z Polski. Przyjechał do niego 16-letni syn, który został przyjęty niedawno do akademii Rakowa Częstochowa. Spytał się czy może przyjść na treningi. Bardzo był zadowolony i zszokowany tym, że na moich zajęciach mógł z czterema innymi chłopakami pracować nad jednym elementem, np. wykończeniem akcji, i mieli do tego dedykowanego trenera. Mówił, że w Polsce czegoś takiego nie doświadczył, a ocierał się o wysoki poziom. Dla niego to było spore zdziwienie. A w Norwegii generalnie tak to wygląda w większości drużyn chłopców i dziewczynek, bo tutaj szkolenie przebiega bardzo podobnie.

To standard w klubach drugoligowych? Domyślam się, że im mocniejsi seniorzy, tym lepiej to wygląda pod tym kątem.

W lepszych klubach jest w sztabach więcej trenerów, którzy mają płacone za pracę i mają lepsze wykształcenie trenerskie. Natomiast liczba pomocników praktycznie się nie zmienia, bez względu na poziom – profesjonalny czy grassroots. Wspominałem swojego poprzedniego pracodawcę z przełomu piątej i szóstej ligi, tam zawsze na treningach było trzech, czterech rodziców, którzy pomagali. Niektórzy z kursami, niektórzy bez nich, ale mocno zainteresowani piłką nożną. Mający pojęcie o pracy z dziećmi i przygotowaniu fizycznym. W Norwegii każdy uprawiał jakiś sport w przeszłości. Wiadomo, że to nie jest doświadczenie trenerskie, ale nie zrobią krzywdy dziecku.

Trener młodzieży w Norwegii jest w stanie się z tego utrzymać?

Zależy od sytuacji, zależy od klubu. W topowych klubach na pewno tak.

Praca na pełny etat?

Tak, ale mówię o trenerach od U16 do seniorów. W młodszych kategoriach jest to zazwyczaj połączone z innymi zajęciami. Np. prowadzi zespół U12 i pomaga przy starszych rocznikach w roli asystenta albo jest koordynatorem. W moich obowiązkach jest prowadzenie U19 oraz rezerw. Współpracuję także przy pierwszym zespole występującym w drugiej lidze. Kilka funkcji, które można łączyć.

Jak zarobki trenerów wyglądają w skali kraju? Powiedzmy w odniesieniu do średniej krajowej.

W moim przypadku to jest minimalna pensja krajowa. Tyle że od razu trzeba to wytłumaczyć. To nie jest polska minimalna krajowa, gdzie trzeba się martwić o następny dzień. Spokojnie można opłacić mieszkanie, rachunki i jeszcze odłożyć. Powiem więcej: gdybym tylko ja pracował w rodzinie, to za te pieniądze bylibyśmy się w stanie utrzymać z rodziną i jeszcze odłożyli. Kompletnie inna skala.

W wielu klubach to jest średnia krajowa. Trudno przeliczać, gdyż to inna skala. Jeśli chodzi o moje zarobki to wynoszą około 25 tysięcy koron, czyli mniej więcej 12-12,5 tysiąca złotych. Trener z Vikinga Stavanger, który jest w norweskiej ekstraklasie może zarobić 30-35 tysięcy. Wiadomo, że koszty życia są znacznie wyższe. Chociaż teraz niektóre ceny w Polsce zaczynają się zbliżać do norweskich, jak widzę po przyjeździe (śmiech).

Czy każdy klub ma swój model szkolenia, czy jest odgórnie coś narzucone przez związek?

W Norwegii funkcjonuje coś na wzór naszego Narodowego Modelu Gry. Coś z czego można skorzystać i warto sprawdzić, ale kluby mają pełną dowolność. Jest także system certyfikowania klubów.

Akademii i szkółek.

Właśnie nie! W Norwegii nie ma prywatnych szkółek piłkarskich. Ostatnio był pierwszy przypadek powstania tego typu szkółki w Oslo i od razu mieliśmy artykuł w największej gazecie z rozważaniami, czy to dobrze, czy źle.

Czyli szkolenie prowadzą tylko duże kluby, które mają seniorów?

Nie ma takiego przypadku, żeby nie było żadnego podmiotu. Pierwszy mój klub pochodził z miejscowości liczącej sobie 1500 mieszkańców. I w każdej, nawet najmniejszej miejscowości, znajdziemy przynajmniej jeden klub. W Stavanger każda dzielnica będzie miała swój klub. Jeśli chcesz uprawiać piłkę, to znajdziesz taką możliwość.

Zazwyczaj odbywa się to w dobrej infrastrukturze. Głównie na sztucznych boiskach, ale wysokiej jakości. Nowe płyty, gdzie bez obaw można trenować w dłuższej perspektywie.

Wróćmy do systemy certyfikowania. Czy każdy klub posiada gwiazdkę?

Nie każdy. Trzeba spełnić pewne kryteria. Żeby dostać jedną gwiazdkę, trzeba mieć przynajmniej dwa boiska treningowe. Odpowiednia liczba trenerów z pewnym wykształceniem, stricte pod piłkę nożną. W każdym klubie w Norwegii, każda osoba, która bierze udział w trenowaniu, musi przejść specjalne prześwietlenie pod kątem ewentualnej przeszłości z przestępstwami seksualnymi. Klub wystawia papier, wysyła do policji, potem dostaje zwrot i dopiero może go zatrudnić, wysłać do pracy z dziećmi.

Na kim Norwegia się wzoruje w szkoleniu?

Anglia! Uwielbiają Premier League i wszystko, co jest z tym związane. Często, gdy są konferencje trenerskie, wówczas zapraszani są prelegenci z Premier League i Championship. Mocno czerpią z tamtych stron. Teraz jednak zaczyna wchodzić portugalska periodyzacja taktyczna. Jest duża mieszanka.

W ostatnim czasie pojawiło się wielu trenerów z Portugalii i Hiszpanii, którzy mieli niezłe rezultaty. Oni też prowadzą zajęcia z dziećmi i młodzieżą. Część czerpie z Anglii, część z półwyspu Iberyjskiego. Całość tworzy mieszankę dzięki, której rozwijają się dzieci. Niektóre drużyny grają prostą piłkę, niektóre wyglądają, jak Barcelony z najlepszych czasów. Jest z czego wybierać. Coraz większa liczba Norwegów w mocnych klubach nie jest przypadkiem. Podobnie, jak występy w europejskich pucharach. Przykład Bodo/Glimt pokazuje bardzo dobrze.

A przecież Bodo/Glimt rozpoczęło od porażki z Legią! Poza tym sprzedali wielu podstawowych graczy i mimo tego potrafili naprawdę osiągnąć bardzo dobre wyniki.

Tak, siedmiu, ośmiu zawodników sprzedanych. System szkolenia jednak zadziałał.

Całość dobrze nakręca wszystko. Dzieciaki widzące Haalanda w Manchesterze City na pewno marzą, by pójść w jego ślady. Warto jednak rozumieć różnice pomiędzy naszymi krajami. Grając w piłkę w norweskiej ekstraklasie i naszej, to są dwa różne światy. W Polsce są o wiele większe dysproporcje pomiędzy płacą piłkarza z topowego klubu a przeciętnego pracownika z fabryki.

Czytałem o tym w kontekście Szwecji. Piłkarz na wysokim poziomie zarabia mniej od nauczyciela. Trudno uwierzyć z naszej perspektywy.

Był nawet artykuł w Polsce o zawodniku z naszego klubu, który odszedł kilka lat temu do Vikinga Stavanger – Even Ostensen. Grał tam przez dwa sezony i.. zakończył karierę w wieku 27 lat. Teraz, co prawda wrócił do nas i gra z nami w drugiej lidze. Wcześniej jako piłkarz zarabiał połowę tego, co miał w firmie z branży przetwórstwa rybnego! Miał różne oferty, ale uznał, że jak nie Viking, to nie średnio go to interesuje. Nie miał potrzeby przeprowadzki. W tym miejscu miał wszystko – dom, pracę, rodzinę. Norwegom w byciu piłkarzem nie towarzyszy motywacja finansowa.

Rozmawiał Rafał Szyszka

Poprzednie odcinki cyklu:

Marek Wawrzynowski: Nie widać powodów do optymizmu, by polska piłka miała ruszyć z miejsca

“Błąd jest czynnikiem pożądanym w procesie treningowym” [WYWIAD]

“Trenerzy nie są półgłówkami” [WYWIAD]

“Najważniejsze są dzieci, a nie wytyczne programowe”

“Na początku każde dziecko jest genialne, ale później przez zamknięcie ich w ramy, kreatywność jest zabijana” [WYWIAD]

“Trenerzy najmłodszych roczników muszą zarabiać tyle, ile trener U17” [WYWIAD]

Dawid Szulczek: Warta musi strzelać gole i zdobywać punkty, jeśli chcemy się utrzymać [WYWIAD]

“Największą szansę na zrobienie kariery mają dzieci, których rodzice nie interesują się piłką”

Paweł Grycmann: Chcemy współpracować z uczelniami