Zaczęli ostrożnie, skończyli ofensywnie. Pierwsze wnioski po pierwszym meczu Lecha
Gdyby obowiązywała zasada goli na wyjeździe, można byłoby powiedzieć, że to najlepsze jednobramkowe zwycięstwo u siebie. Lech Poznań jedzie z minimalną zaliczką na rewanż do Azerbejdżanu. Długo nie zachwycał, długo się rozpędzał. Ostatecznie jednak można zapisać pierwszego plusa przy drużynie Kolejorza.
Pierwsze minuty może były obiecujące, ale z każdą kolejną było coraz gorzej. Nie ma co ukrywać, pierwsza połowa upłynęła zdecydowanie pod dyktando gości. Lech Poznań chciał rozgrywać piłkę od tyłu. Ryzykował w tym względzie, czasem nawet mocno. Mocne podania do stojącego tuż przed bramką Artura Rudko nie były rzadkością. Kłopot w tym, że z tego krótkiego grania niewiele wynikało. Mający piłkę obrońcy zazwyczaj mieli jedną lub dwie linie podania. Nie były to wybory w 100% bezpieczne, a z każdą sekundą Azerów pod polem karnym Kolejorza przybywało.
Co tu dużo mówić, wydawało się, że 0:0 do przerwy będzie niezłym wynikiem. Paradoksalnie jednym z bohaterów okazał się być Joel Pereira. Portugalczyk zagrał idealną piłkę pomiędzy stoperów a bramkarza, z czego skorzystał Mikael Ishak. Szwed zgubił Maksima Medvedeva, który totalnie stracił orientacje w terenie. Skończyło się na 1:0. Warto dodać, że wcześniej przecież Pereira miał ogromne kłopoty z lewą stroną Karabachu. Abdellah Zoubir wspomagany przez Elvina Cararquiliyeva robili naprawdę dużo wiatru i kłopotów.
Po przerwie spora zmiana
Druga połowa to zdecydowanie bardziej otwarta gra gospodarzy. Lech Poznań nie był już schowany za podwójną gardą. Poczynania lechitów dało się oglądać. Duży wpływ na to miały zmiany. Występ Filipa Szymczaka opisujemy nieco niżej, tutaj zwracamy uwagę na grę Adriela Ba Louy. Iworyjczyk ostatecznie przegrał rywalizacje z Kristofferem Velde, ale spośród skrzydłowych to były gracz Viktorii Pilzno był dzisiaj zdecydowanie najlepszy. Robił naprawdę sporą przewagę. Szybki i gotowy do gry w każdej kontrze. Kilka pojedynków także udało mu się wygrać i wypracować przewagę. Aż szkoda, że nie grał od początku. Wydaje się, że w pierwszej połowie byłby idealnym zawodnikiem pod kątem możliwości rzucania piłek za linie obrony. Azerowie grali wysoko ustawioną obroną i przy lepszej organizacji, można było to wykorzystać kilkoma piłkami do ofensywnych graczy.
Powroty i debiuty
Na uwagę zasługują dwa występy. W bramce czyste konto zachował Artur Rudko. Ukrainiec jednak nie był szczególnie pewny. Zwłaszcza interwencje na przedpolu musiały przyspieszyć bicie serca kibiców Kolejorza. Nowy golkiper często piąstkował, czasem poprawiał piłkę przy chwytach. Ostatecznie nie było zagrożenia z jego strony. Na plus zdecydowanie gra nogami, która wydaje się, że może być dość istotna pod kątem obecnego stylu gry i szkoleniowca.
Swoje minuty dostał także Filip Szymczak. Po rocznym wypożyczeniu do GKS-u Katowice, wraca wychowanek i jedna z nadziei na przyszłość w ofensywie klubu. Najpierw rozpoczął jako drugi napastnik. Wszedł za Joao Amarala i był tym bardziej mobilnym napastnikiem. Po zejściu Ishaka, przejął rolę jedynej „9”. Powinien zakończyć mecz z golem, ale jego anemiczne uderzenie trafiło prosto w golkipera rywala. Niemniej był niezwykle aktywny i można zapisać małego plusa przy jego nazwisku. Nie ma wątpliwości także, że będziemy go często oglądać w barwach poznaniaków w tym sezonie. To numer dwa w ofensywie, a już teraz słychać o mocnych rotacjach w Lechu podczas eliminacji europejskich pucharach.
***
Dzisiaj trzeba się cieszyć z pierwszego pucharowego zwycięstwa polskiego klubu w 2022 roku. Lech Poznań zapewnił sobie małą, ale jednak zaliczkę. 1:0 to wynik powodujący pełne skupienie przed rewanżem. Ten już za tydzień 12 lipca o godzinie 18:00. Transmisja ponownie w TVP Sport. My liczymy, że to będzie pierwsza, ale nie ostatnia, runda w wykonaniu Kolejorza w eliminacjach do Ligi Mistrzów.