Ranking UEFA: O co grają polskie kluby?

12.07.2022

Trzy wygrane na otwarcie eliminacji to satysfakcjonujący wynik. Nie tylko pod kątem ewentualnych awansów do kolejnych rund. Każda wygrana to paliwo do krajowego rankingu UEFA. Ten nas prześladuje na własne życzenie. Czas zrobić krok w kierunku awansów!

Na dzisiaj PKO Ekstraklasa zajmuje 28. miejsce w rankingu lig UEFA. To dość odległa lokata, która niesie za sobą wiele konsekwencji. Choćby takie, że trzeba zaczynać eliminacje niemal w całości od pierwszych rund. Tylko triumfator Pucharu Polski dostaje drugą rundę Ligi Konferencji. Warto pamiętać, że przy losowaniu pod uwagę jest brany już ranking klubowy. Zatem ekipy, które nie mają dużej historii w pucharach, mogą mieć kłopot nawet z pierwszym rywalem. To niestety tworzy błędne koło.

Warto jednak pamiętać, że lada moment powinny wejść zmiany, dzięki którym kraje z miejsc 18-28 będą miały trzy drużyny rozpoczynające od II rundy Ligi Konferencji. Miejsce 29. to dwie ekipy w drugiej rundzie i jedna w pierwszej, a 30. lokata to wszystkie ekipy od początku LKE.

Ranking UEFA (źródło: rankinguefa.pl)

Co jest ważne dla klubu, a co dla kraju?

Dla klubów awans po dwóch remisach i rzutach karnych jest tyle samo warty, co po dwóch wygranych. Wszystko dlatego, że ranking klubowy jest budowany na podstawie rund. Jeśli dojdziesz do rundy X dostajesz tyle punktów, a jeśli dalej, to kolejne wpadają dla klubu. Krótko mówiąc tutaj nieważna jest forma awansu, ale sam jego fakt.

Przy czym trzeba też pamiętać, że każde zwycięstwo ma wpływ na budowę rankingu krajowego. Każde zwycięstwo klubu to 1pkt dla krajowego rankingu. Warto jednak pamiętać, że wszystkie punkty są dzielone pomiędzy drużyny z danego kraju. To oznacza, że zwycięstwa naszych klubów w ubiegłym tygodniu były warte 0,250pkt. Potencjalny remis to byłaby wartość 0,125pkt. To oznaczało dorobek 0,750 po pierwszym tygodniu rywalizacji polskich klubów. Tylko Finowie będący na 35. pozycji uzyskali podobny dorobek. Lepsi byli, co prawda Islandczycy, ale w ich przypadku mowa o punktach zgarniętych przez Vikingur w rundzie pre-eliminacyjnej Ligi Mistrzów, gdzie mieli rywali wagi „lekko półśmiesznej”.

Bardzo ważne rewanże

Lech Poznań w Baku nie będzie faworytem. Nie patrzmy na ligę azerską, ale na klasę rywala. Karabach od wielu lat regularnie gra w fazie grupowej różnych europejskich pucharów. Dzięki temu Azerowie są tuż za nami w klasyfikacji lig. Stąd też Karabach jest na 67. pozycji w rankingu klubowym. Wyżej od takich ekip jak Partizan Belgrad, Rapid Wiedeń czy Łudogorec. Najwyżej sklasyfikowana – spośród polskich ekip – Legia Warszawa jest w pierwszej dziesiątce… drugiej setki.

Widać więc, że Kolejorz nie będzie miał lekko. Stąd m.in. brak zaangażowania w Superpuchar Polski. Lech Poznań postawił wszystko na rewanż w Baku. Tam chce zgarnąć kolejne punkty rankingowe, a przede wszystkim awans do II rundy. Taki awans daje potem komfort, w którym faza grupowa Ligi Konferencji jest niemalże na wyciągnięcie ręki.

Wiele warte będą także rewanże Pogoni oraz Lechii. Ich zwycięstwa mogą dać kolejne 0,500pkt do rankingu. Jak widzieliśmy w pierwszych meczach, rywale na znacznie niższym poziomie. Oczywiście rewanże odbędą się w innych warunkach, ale jednak przydałoby się przed drugą rundą uzyskać komplet punktów w LKE, a jest to bardzo możliwe.

Brać przykład z Serbii

W tym momencie niski ranking to głównie efekt kilkuletnich zaniedbań. Na szczęście odpadł nam sezon 2017/2018, w którym zgarnęliśmy ledwie 2,875. Warto jednak pamiętać, że w kolejnych dwóch było jeszcze gorzej – 2,250 i 2,125. One nadal się liczą do ogólnego rozrachunku. Dopiero za dwa lata będziemy mogli się pozbyć tych uciążliwych wartości punktowych. Gdyby patrzeć na punkty za dwa ostatnie sezony, wówczas moglibyśmy liczyć nawet na 22. miejsce. Najpierw Lech Poznań, a potem Legia Warszawa w fazie grupowej Ligi Europy pomogły w zdobyciu niezłych punktów. Ubiegły sezon to 4,625. Wynik niezły, lepszy nawet od Ukraińców! Jednak żeby móc myśleć o realnych awansach, trzeba byłoby mieć takie sezony, co roku. To jednak nie wszystko. Dwie drużyny w Lidze Mistrzów to już konieczność średniej na poziomie 4,600pkt na przestrzeni pięciu lat. Mniej więcej takim rezultatem legitymuje się piętnasta Szwajcaria.

Warto jednak zauważyć, że wyżej jest chociażby liga… serbska. Tutaj w dużej mierze zbierają plony za dwa kluby, o czym pisaliśmy kilka miesięcy temu. Crvena zvezda i Partizan regularnie punktują na wysokim poziomie. Minione rozgrywki to aż 9,500 do krajowego rankingu! Pod tym względem byli na dziewiątym miejscu w Europie. Warto dodać, że osiągnęli lepszy wynik nawet od Szkotów. To może dziwić, skoro Rangersi zagrali w finale Ligi Europy, a ich ekipy skończyły w 1/8 finału LE i LKE. To jednak pokazuje. Mowa o Zveździe i Partizanie, bowiem pozostała dwójka – Cukaricki i Vojvodina – odpadły jeszcze w trzeciej rundzie eliminacji do LKE. Teraz jednak są nagrody takiego grania. W LM i LE Zvezda oraz Partizan rozpoczynają od trzeciej rundy. Dzięki temu ci pierwsi mają zapewnioną fazę grupową – w najgorszym razie Ligi Konferencji. W niej dwóch serbskich przedstawicieli Radnicki Nis i Cukaricki rozpoczyna od drugiej rundy. Kompletnie inna rzeczywistość niż u nas.

***

Regularność to podstawa. Co roku przynajmniej jedna drużyna w fazie grupowej to powinien być plan minimum dla polskich klubów. Jeśli nie uda się awansować do Ligi Mistrzów ani załapać do Ligi Europy poprzez „spadek” z LM, to warto „zaprzyjaźnić” się z Ligą Konferencji. Punkty rankingowe praktycznie te same, a skala trudności oraz dostępność rozgrywek na innym poziomie. Tylko regularne punktowanie na dobrym poziomie pozwoli uciec nam spod topora i mocnych rywali już w pierwszych rundach.