Kręte ścieżki beniaminków. Widzew i Korona walczą z przeznaczeniem, Miedź z… samą sobą
Od sezonu 2017/18 przynajmniej jeden z beniamików polskiej Ekstraklasy po zaledwie jednym sezonie spędzonym w elicie spadał do 1. ligi. Czy w obecnej kampanii Widzew Łódź, Korona Kielce i Miedź Legnica podtrzymają tę zasadę? Kto ma największe szanse, by pozostać w PKO BP Ekstraklasie na dłużej? Kto może z miejsca powalczyć o większe cele? Poprzednie lata pokazują, że losy bieniaminków potoczyć mogą się w bardzo różny sposób.
W poprzednich 10 latach byliśmy świadkami 22 awansów do Ekstraklasy. 8 z 22 beniaminków kończyło swoją przygodę z polską elitą na zaledwie jednym sezonie. Zdarzały się również sytuacje, gdy ten sam klub dwukrotnie uzyskiwał awans do Ekstraklasy. W ostatniej dekadzie dokonały tego trzy drużyny: Górnik Łęczna, Bruk-Bet Termalica Nieciecza oraz Miedź Legnica. Górnik i Termalica mają za sobą jeden epizod, który zakończył się spadkiem z Ekstraklasy po zaledwie jednym sezonie oraz drugi, gdy w pierwszym sezonie po awansie udawało się utrzymać.
Drugie podejście Miedzi do Ekstraklasy ma miejsce w sezonie 2022/23. Poprzednie zakończyło się 15. miejscem i błyskawicznym powrotem do 1. ligi. Tym samym legniczanie mają w obecnej kampanii szansę, by w dość niechlubny sposób zapisać się w najnowszej historii najwyższej polskiej klasy rozgrywkowej. Mogą bowiem zostać pierwszą drużyną, która w ostatnich latach dwukrotnie spadała z Ekstraklasy zaledwie rok po awansie.
Trudne życie beniaminka
Życie beniaminków z roku na rok robi się coraz trudniejsze. W latach 2013-2017 wśród spadkowiczów z Ekstraklasy zalazła się tylko jedna drużyna, która w poprzednim sezonie do niej awansowała (GKS Bełchatów w sezonie 2014/15). Lata 2018-2022 były już jednak zdecydowanie bardziej wymagające dla beniaminków. Ponad połowa z nich (7 z 12) kończyła swoją przygodę z polską elitą już po jednym sezonie. Sytuacja, w której z Ekstraklasą pożegnały się wszyscy beniaminkowie miała w ostatnim dziesięcioleciu miejsce tylko raz, gdy w sezonie 2018/19 z najwyższej polskiej klasy rozgrywkowej spadły Miedź Legnica i Zagłębie Sosnowiec.
Czy Widzew, Miedź i Korona skazane są wyłącznie na walkę o utrzymanie? Z pewnością rozsądnie byłoby powiedzieć, że tak, zwłaszcza, że w ostatnich latach ekstraklasowi beniaminkowie nie mają łatwego życia. Kilka zespołów udowodniło jednak, że już w pierwszym sezonie po awansie do elity można powalczyć o nieco bardziej ambitne cele. Sztandarowym przykładem jest Zagłębie Lubin, które jako beniaminek sięgnęło w sezonie 2015/16 po brązowy medal mistrzostw Polski. Dwa lata później błysnął również Górnik Zabrze, który najpierw w dość szczęśliwy sposób wywalczył awans do elity, a zaledwie rok później zapewnił sobie udział w eliminacjach europejskich pucharów, zajmując czwarte miejsce w Ekstraklasie.
W ostatnich 10 latach 27% beniaminków (6 z 22) zdołało w swoim pierwszym sezonie w elicie zakończyć rozgrywki w pierwszej połowie tabeli. Pozostali musieli skupiać się przede wszystkim na walce o utrzymanie. Wartym odnotowania jest również fakt, że równo połowa drużyn, które przystępują w sezonie 2022/23 do rozgrywek PKO BP Ekstraklasy awansowała do elity w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Pole do tego, by zadomowić się w najwyższej klasie rozgrywkowej na dłużej jest więc dość spore.
Miedź gra według własnych reguł
Dla którego z beniaminków sytuacja jawi się jako najbardziej optymistyczna? Odłóżmy jeszcze na chwilę kwestie kadry i transferów. W poprzednim sezonie najlepszą drużyną Fortuna 1. Ligi okazała się Miedź Legnica. Każda z drużyn, która w ostatnich trzech latach wygrywała rozgrywki na zapleczu Ekstraklasy nadal pozostaje w najwyższej klasie rozgrywkowej (Raków Częstochowa, Stal Mielec, Radomiak). Ostatnim zespołem, który wygrał 1. ligę i pożegnał się z PKO BP Ekstraklasą, na dodatek już w pierwszym sezonie, była… Miedź Legnica. W ostatniej dekadzie, wyłączając Miedź, tylko dwie inne drużyny, które okazywały się najlepsze na zapleczu, żegnały się z Ekstraklasą po zaledwie jednym roku (Sandecja Nowy Sącz, GKS Bełchatów). Patrząc od strony liczb, legniczanie musieliby mieć więc wyjątkowego pecha, by w sezonie 2022/23 znaleźć się w gronie spadkowiczów.
Nieco mniej optymistycznie rysuje się to dla Widzewa, który w ubiegłym sezonie zakończył rozgrywki Fortuna 1. Ligi na drugim miejscu. Czterech z dziesięciu wicemistrzów zaplecza żegnało się bowiem z Ekstraklasą po zaledwie roku urzędowania w niej, a kolejne dwa zespoły z drugich miejsc spadały w kolejnych latach. Aż 60% wicemistrzów pierwszej ligi z ostatnich dziesięciu sezonów prędzej czy później żegnało się więc z elitą.
W przypadku Korony trudno jest wysnuć jednoznaczne wnioski, bowiem w ciągu ostatniej dekady tylko dwie drużyny zakwalifikowały się do Ekstraklasy po przebrnięciu przez sito baraży. Warta Poznań okazała się najlepsza spośród wszystkich trzech beniaminków i w swoim pierwszym sezonie zakończyła rozgrywki PKO BP Ekstraklasy na piątym miejscu. Górnik Łęczna nie zdołał natomiast oszukać przeznaczenia i jako drużyna, która awansowała do elity z baraży zakończył sezon na ostatnim miejscu i błyskawicznie wrócił na zaplecze. To czy kielczanom bliżej będzie do Warty czy Górnika zależeć będzie tylko i wyłącznie od piłkarzy Korony i pracy Leszka Ojrzyńskiego.
Doświadczony ligowiec czy imponujące CV?
Podsumowując, Widzew w najbliższym sezonie musi zrobić wszystko by oszukać przeznaczenie i przełamać klątwę nie najlepszych wyników osiąganych przez zespoły, które awansowały do Ekstraklasy z drugiego miejsca. Klub postawił jednak przede wszystkim na stabilizację. Na nowe nabytki wydano w sumie 40 tysięcy euro i przy większości z nich postawić musimy spory znak zapytania. W gronie nowych nabytków łodzian znaleźli się bowiem przede wszystkim zawodnicy, którzy posiadają pewne ekstraklasowe doświadczenie, ale jest ono raczej dość skromne. Czy piłkarze tacy jak Serafin Szota, Mateusz Żyro i Juliusz Letniowski są w stanie przesądzić o utrzymaniu Widzewa?
Miedź musi w najbliższym sezonie stawić czoła przede wszystkim samej sobie. Gdy klub poprzednim razem zaczynał swoją przygodę z Ekstraklasą wydawało się, że utrzymanie nie powinno być problemem. Ostatecznie skończyło się na 15. miejscu i pożegnaniu z elitą. Tym razem legniczanie ponownie robią wszystko, by traktować ich jako beniaminka z największym potencjałem. Sięgnięto po piłkarzy z imponującym, jak na polskie warunki, CV (Jerónimo Cacciabue i Angelo Henriquez). Do tego dochodzi ograny na poziomie niższych hiszpańskich lig – Koldo Obieta, utalentowany Olaf Kobacki z Arki Gdynia, Hubert Matynia z Pogoni czy Michael Kostka z młodzieżówki RB Lipsk. Grono nowych nabytków uzupełnia pozyskany z greckiego Volos NPS – Levent Gulen. Na pewno wygląda to dużo bardziej obiecująco niż w przypadku Widzewa i wydaje się, że Miedź stara się zrobić wszystko, by nie powtórzyła się historia z sezonu 2018/19.
W Kielcach, podobnie jak w Łodzi, również postawiono na stabilizację i pozyskiwanie sprawdzonych ligowców. Koronę wzmocnili bowiem chociażby Sasa Balić, Adam Deja czy Bartosz Śpiączka. Do tego dochodzi jeszcze ograny na poziomie Fortuna 1. Ligi, Miłosz Trojak, którego klub pozyskał z Odry Opole. Kibice Korony muszą więc w pełni zawierzyć w umiejętności i doświadczenie Leszka Ojrzyńskiego, który ewidentnie stara się zbudować kadrę na 15. miejsce w Ekstraklasie.