„Biała Gwiazda” chaotyczna czy pragmatyczna, czyli jak silna jest Wisła Kraków?

20.08.2022

Ubiegły sezon zakończył się dla „Białej Gwiady” tragicznie, bowiem historycznym spadkiem z PKO BP Ekstraklasy. Mimo fatalnej dyspozycji ekipy spod Wawelu w zeszłym sezonie, od końcówki maja panuje powszechne przekonanie, że krakowianie w 1. lidze nie zabawią zbyt długo i szybko wrócą do najwyższej klasy rozgrywkowej. Póki co wszystko wskazuje, że Wisła jest na dobrej do tego drodze. Jak należy patrzeć na początek sezonu w wykonaniu podopiecznych Jerzego Brzęczka? 

Niemal w tym samym momencie, w którym Wisła Kraków oficjalnie spadła z Ekstraklasy Jerzy Brzęczek i spółka stali się faworytem do tego, by w kolejnym sezonie wrócić do elity. Nastroje panujące wśród kibiców wcale nie musiały być jednak tak optymistyczne, gdyż w końcówce ubiegłego sezonu klub mierzył się z ogromnymi problemami sportowymi i wizerunkowymi. Wciąż nie było do końca pewne czy w Krakowie pozostanie Jerzy Brzęczek i jak władze klubu zareagują na spadek. Póki co wydaje się, że zareagowały we właściwy sposób, bowiem „Biała Gwiazda” bardzo długo pozostawała w 1. lidze niepokonana, a co więcej, zespołem, który nie stracił ani jednej bramki.

Złe miłego początki

Zaczęło się nie najlepiej. Spotkanie pierwszej kolejki z Sandecją było ucieleśnieniem teorii chaosu. Wisła nie miała zbyt wielu pomysłów na to jak zagrozić bramce rywala, a poziom nerwowości w formacji defensywnej osiągnął stan krytyczny. Ci, którzy oczekiwali błyskawicznego powrotu Wisły do Ekstraklasy mogli na chwilę poważnie zwątpić w swoje przewidywania, gdyż w meczu z ekipą z Nowego Sącza „Biała Gwiazda” zaprezentowała się jak typowy pierwszoligowiec.

Pojawiły się wątpliwości co do tego czy krakowian rzeczywiście stać na to, by wnieść na zaplecze nową jakość i czy na długi czas nie staną się częścią dobrze znanej kibicom pierwszoligowej rzeczywistości. Na szczęście dla kibiców „Białej Gwiazdy” w kolejnych spotkaniach zobaczyliśmy już bardzo solidną drużynę, która na pewno musi być brana pod uwagę przy przewidywaniach dotyczących końcowych rozstrzygnięć na zapleczu PKO BP Ekstraklasy.

W swoim drugim meczu w Fortuna 1. Lidze „Białą Gwiazdę” czekała wyjazdowa potyczka z Resovią. Zwycięstwo 2:0 po bramkach Żyry i Łasickiego nieco uspokoiło nastroje, ale czas pokazał, że rzeszowski zespół póki co nie jest dla innych zespołów pierwszej ligi równorzędnym rywalem. Być może jednak piłkarze Jerzego Brzęczka potrzebowali takiego spotkania, dzięki któremu mogli nabrać nieco więcej pewności, a ponadto otworzyć worek z bramkami.

Tydzień później rozgrywki pierwszej ligi ponownie zagościły bowiem na stadionie im. Henryka Reymana. Rywal był już, że znacznie wyższej póki, bowiem Wiśle przyszło się zmierzyć z Arką Gdynia, która w ubiegłym sezonie niemal do samego końca walczyła o awans do PKO BP Ekstraklasy. Z jednej strony można mówić, że zakończyło się ono szczęśliwie dla gospodarzy, bowiem Wisła wygrała 1:0. Z drugiej jednak, przez ponad godzinę podopieczni Jerzego Brzęczka grali z przewagą zawodnika, a przez ponad pół godziny z przewagą dwóch graczy. Dopiero grając jedenastu przeciw dziewięciu „Biała Gwiazda” zdołała zdobyć zwycięską bramkę. Z rzutu karnego na 1:0 trafił bowiem Michał Żyro. Pomimo znacznej przewagi liczebnej krakowianie nie zdołali już jednak trafić do siatki, a kilkakrotnie popisywali się pod bramką rywala rażącą nieskutecznością. Finalnym efektem tej potyczki było jednak bez względu na okoliczności kolejne zwycięstwo i kolejne czyste konto.

Szału nie było również w czwartej kolejce w wyjazdowym meczu z Odrą Opole. Krakowianie pojechali na teren drużyny, która przegrała wszystkie dotychczasowe spotkania w tym sezonie i pokonali ją 1:0 po bramce samobójczej Kędziory. Po raz kolejny możemy więc mówić o zwycięstwie bez straty bramki, ale jednocześnie był to kolejny triumf nad drużyną, która w tym sezonie po prostu zawodzi, a na domiar złego Wisła znów nie zdobyła bramki z gry, bowiem w strzelaniu wyręczyli ich rywale.

Podnieść się po porażce

Dość przełomowy dla krakowskiego klubu wydaje się rozegrany 9 sierpnia mecz z GKS-em Katowice. Nie był to już typowy mecz, w którym Wisła wygrywała szczęśliwie strzelonym golem, grając z przewagą dwóch graczy. Tym razem do siatki jako pierwszy trafił rywal. Już w trzeciej minucie pierwszym piłkarzem, który w nowym sezonie pokonał Mikołaja Biegańskiego został Adrian Błąd i Wisła musiała gonić wynik. Był to pierwszy poważny sprawdzian charakteru dla podopiecznych Jerzego Brzęczka, który piłkarze Wisły zdali. W drugiej połowie dwukrotnie do siatki trafił bowiem Luis Fernandez i tym samym odwrócił losy spotkania. Byliśmy świadkami pierwszego spotkania, w którym Wisła kompletnie nieprzypadkowo triumfowała nad zespołem, który był w stanie w tym sezonie udowadniać swoją wyższość nad pozostałymi rywalami.

To spotkanie mogło zmienić wiele w kwestii oceny zespołu Jerzego Brzęczka, ale zaledwie cztery dni później „Biała Gwiazda” zmierzyła się na wyjeździe z GKS-em Tychy, czyli drużyną, która w obecnym sezonie również ma spore problemy z gromadzeniem kolejnych punktów. Tym razem do Wisła otworzyła wynik spotkania, jednak podopieczni trenera Dominika Nowaka nie ulegli przed krakowskim naporem i ostatecznie triumfowali w tym meczu 3:1. Krakowianie przegrali pierwszy mecz w tym sezonie, lecz pozostali na fotelu lidera.

Tym samym realna ocena potencjału drużyny Jerzego Brzęczka cały czas pozostaje kwestią dość problematyczną i wszystko wskazuje na to, że z jednoznacznymi sądami musimy się jeszcze na chwilę wstrzymać. Teraz wiele zależeć będzie od tego jak „Biała Gwiazda” zareaguje na porażkę, bowiem wcześniej kibice nie mieli okazję się o tym przekonać. By awansować do Ekstraklasy nie trzeba wcale przejść przez rozgrywki niepokonanym. Ruchowi Chorzów, który świetnie rozpoczął sezon też w końcu zdarzyła się porażka. Wiele zależeć będzie natomiast od tego, czy porażki nie będą szły parami lub całymi grupami klęsk.

Do spotkania z tyszanami Wisła była zabójczo skuteczna i do bólu pragmatyczna. Robiła tyle ile trzeba było, by wywalczyć trzy punkty i to wystarczało. To, że w grę „Białej Gwiazdy” często wkradał się chaos i nie wyglądała ona zbyt spektakularnie można było milczeć do momentu, w którym tydzień w tydzień krakowianie dopisywali do swojego dorobku komplet oczek. W ubiegły tygodniu sytuacja się jednak nieco zmieniła.

Kolejne informacje na temat obecnego potencjału Wisły powinno dostarczyć nam sobotnie spotkanie ze Skrą Częstochowa. Podopieczni Jerzego Brzęczka muszą bowiem podnieść się po pierwszej w tym sezonie porażce i zmierzyć się drużyną, która udowodniła już, że w obecnej kampanii nie będzie chłopcem do bicia. Wiemy już, że Wisła potrafi wygrywać z drużynami z dołu tabeli, potrafi wygrywać z drużynami z górnej części stawki, potrafi grać pragmatycznie i wygrywać najmniejszym możliwym nakładem sił, a także, że potrafi wygrywać mecze, w których musi gonić wynik. W sobotę dowiemy się natomiast czy krakowianie są w stanie szybko pozbierać się po porażce, która raczej nie będzie ich jedyną w tym sezonie Fortuna 1. Ligi.