W Łęcznej gotowi na powtórkę z rozrywki? Górnik w sporych tarapatach

04.09.2022

Kibice Górnika Łęczna z pewnością nie wspominają najlepiej lat 2017 i 2018. To właśnie wtedy zespół z Lubelszczyzny zanotował dwa spadki sezon po sezonie i w ten oto sposób zespół, który jeszcze w maju 2017 roku  grał na poziomie Ekstraklasy, w sierpniu 2018 roku rozpoczynał zmagania na poziomie II ligi. Czy lata 2022 i 2023 ponownie okażą się dla Górnika pechowe? 

Rollercoaster

Górnik Łęczna to zespół, który w sezonie 2016/17 zajął miejsce na ekstremalnej kolejce górskiej. W dwa sezony ekipa z Łęcznej zanotowała zjazd z Ekstraklasy do II ligi, by w trzech kolejnych ponownie zaliczyć wjazd do Ekstraklasy. W ostatnich miesiącach Górnik ponownie zmierza jednak w dół i niewykluczone, że za niespełna rok ponownie zawita do trzeciej klasy rozgrywkowej. Czy powtórka z rozrywki rzeczywiście jest realna?

Ustalmy na początku, że w sezonie 2020/21 Górnik Łęczna nie miał prawa awansować do Ekstraklasy. Na zespół z Łęcznej, który jeszcze niedawno rozgrywał swoje spotkania na boiskach drugiej ligi nie stawiał praktycznie nikt. Wbrew przewidywaniom i wbrew zdrowemu rozsądkowi Kamil Kiereś i jego piłkarze zdołali jednak wywalczyć promocję do PKO BP Ekstraklasy. W elicie ponownie niewielu stawiało na to, ze Łęczna zdoła się utrzymać, lecz tym razem nie udało się już wygrać z przeznaczeniem. Górnik był kompletnie nieprzygotowany na rywalizację w Ekstraklasie i niestety w trakcie sezonu wszyscy boleśnie się o tym przekonali.

Skoro jednak udało się wywalczyć nadprogramowy awans to wedle prostej logiki, w nowym sezonie ekipa z Lubelszczyzny nie powinna mieć większych problemów ze znalezieniem się w pierwszej połowie tabeli Fortuna 1. Ligi. Póki co Górnik ma jednak problemy nawet z tym, by wydostać się ze strefy spadkowej. Dopiero w ubiegły weekend udało się przełamać fatalną passę siedmiu kolejnych spotkań bez zwycięstwa, którą łęcznianie rozpoczęli nową kampanię. Wygląda to wszystko bardzo źle, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę kontekst gorszych wyników prowadzonego przez Marcina Prasoła zespołu.

Problemy pojawiły się jeszcze na długo przed startem nowego sezonu i sięgają końcówki poprzedniej kampanii. To właśnie wtedy pojawiły się pierwsze sygnały tego, że na Lubelszczyźnie nie dzieje się najlepiej. Chociaż prezes Piotr Sadczuk zapewniał, że Górnikowi problemy finansowe nie grożą, to w maju i czerwcu pojawiły się pierwsze zaległości finansowe wobec piłkarzy. Prezes Sadczuk zapewniał również, że Łęczna będzie miała bardzo miękkie lądowanie w Fortuna 1. Lidze, a wszystkie wzmocnienia zostaną poczynione jeszcze przed pierwszym treningiem. Tak również się nie stało. Okazało się, że na pierwszym treningu nie zabrakło nie tylko nowych twarzy, ale również wielu twarzy dobrze znanym kibicom. Latem klub opuściło kilkunastu zawodników, którzy w ostatnich latach stanowili o sile zespołu. Odszedł nawet Leandro, czyli twarz, która od trzech lat nieodłącznie związana była z meczami Górnika.

Obietnice bez pokrycia

W sezonie 2021/22 Łęczna kompletnie odpuściła walkę o pozostanie w Ekstraklasie. Klub nie zdecydował się na poczynienie wzmocnień, które mogłyby pomóc w utrzymaniu. Zdecydowano się na taki krok w pełni świadomie, gdyż zainwestowane w nowe nabytki pieniądze mogłyby lada chwila przepaść, gdyż szanse na pozostanie w elicie Górnik i tak miał bardzo nikłe. Zwyciężył więc rozsądek i stawianie na pierwszym miejscu stabilności finansowej. Problem w tym, że po spadku trudno jest dokładnie powiedzieć co stało się z pieniędzmi, które zaoszczędzono na odpuszczeniu Ekstraklasy.

Za obecny stan rzeczy wielu obwinia prezesa Piotra Sadczuka, który w ostatnim czasie złożył sporo obietnic bez pokrycia, dopuścił do odejścia piłkarzy, którzy z klubem z Lubelszczyzny związani byli od bardzo dawna i blisko im było do statusu lokalnych legend. Dodatkowo, swoimi nieporadnymi działaniami przyczynić miał się do fiaska kilku transferów do klubu, a osoby z klubem związane otwarcie twierdzą, że prezes „oszukuje ludzi”.

– Spadek w 2017 roku mało nie zakończył się likwidacją klubu, dzisiaj sytuacja finansowa jest diametralnie inna. Nasze położenie jest dobre. Odejść jest dużo, ale mam nadzieję na dwa, trzy transfery, tylko atmosfera wokół klubu musi się uspokoić – mówił jeszcze w lipcu Sadczuk.

Minęły dwa miesiące, a atmosfera wokół klubu na pewno się nie poprawiła. Z dnia na dzień staje się coraz gorsza. Od momentu, w którym drużynę miało wzmocnić kilku solidnych zawodników, by w nowym sezonie ponownie znaleźć się w okolicach miejsc barażowych dotarliśmy do punktu, w którym klub stracił swój kręgosłup z poprzednich kampanii, boryka się z kłopotami finansowymi i z braku laku zdecydował się zwrócić w kierunku Pro Junior System, a przynajmniej padły takie deklaracje.

Górnik znalazł się jednak w kryzysowej sytuacji. Fatalny start sezonu może być zaledwie wstępem do większych problemów, choć przy tak nieprzewidywalnych rozgrywkach jak Fortuna 1. Liga trudno jest jednoznacznie przekreślać szanse ekipy z Łęcznej. Klub na pewno znajduje się obecnie w opałach, ale być może zdoła się z nich jeszcze wykaraskać i uniknąć losu, który spotkał Górnika w latach 2017 i 2018.