Lech Poznań pokonał Wartę i jest coraz wyżej w tabeli. Czy Kolejorz odpowiednio godzi grę w LKE z Ekstraklasą?
Lech Poznań w niedzielne popołudnie wygrał z Wartą Poznań 1:0 i pnie się w górę tabeli PKO Bank Polski Ekstraklasy. Czy już teraz można mówić o tym, że Kolejorz odpowiednio radzi sobie z grą co trzy dni?
Trzynaście punktów w ostatnich pięciu meczach
W ostatnich tygodniach kibice Lecha Poznań mogli czuć się zaniepokojeni. Po pierwsze, zespół Johna van den Broma nie przekonywał stylem gry, a w Ekstraklasie na swoje pierwsze zwycięstwo czekał do końcówki sierpnia. Do tego największy znak zapytania pozostawiało to, jak mistrz Polski będzie łączyć rozgrywki w Lidze Konferencji z grą na polskim podwórku? W ostatnich dwóch latach to właśnie Lech Dariusza Żurawia oraz Legia Czesława Michniewicza dość mocno zapłaciły za awans do fazy grupowej europejskich rozgrywek i w Ekstraklasie kończyły sezon na odległym miejscu.
Na ten moment nie możemy jeszcze pokusić się o stwierdzenie czy obecny Lech odpowiednio godzi występy w Polsce oraz Europie, ale liczby z ostatnich tygodni mogą napawać optymizmem. W przeciągu pięciu poprzednich meczów poznaniacy zdobyli trzynaście punktów. Jedynym ligowym przeciwnikiem, który nie dał pokonać się Lechowi była Pogoń. Portowcy w samej końcówce uratowali remis 2:2.
W miniony weekend piłkarze Johna van den Broma ograli Wartę Poznań. Nie był to wielki mecz w ich wykonaniu, ale Kolejorz zwyciężył 1:0 i zrobił to chociażby bez swojego kapitana, Mikaela Ishaka. Szwed otrzymał wolne od holenderskiego trenera, który – przynajmniej jak na razie – wydaje się odpowiednio zarządzać kadrą i siłami poszczególnych zawodników.
W tabeli przekłada się to na czternaście zdobytych punktów i siódmą pozycję. Do lidera z Warszawy Lech traci sześć punktów, ale ma przed sobą zaległy mecz z Miedzią Legnica oraz bezpośrednie starcie z Legią tuż po przerwie na reprezentacje. Jak wspomnieliśmy, jest jeszcze zbyt wcześnie, by już teraz twierdzić, że klub z Wielkopolski pogodził występy na obu frontach, ale sytuacja Lecha na pewno jest lepsza, niż wielu mogło się spodziewać.
Wymagający październik
Sami jesteśmy ciekawi jak Lech poradzi sobie w następnym miesiącu. Kolejorza czeka maraton meczów co trzy dni z bardzo wymagającymi rywalami. Tak naprawdę trudno wskazać nawet jedno spotkanie, które w czystej teorii miałoby być dla podopiecznych van den Broma spacerkiem. Spójrzmy:
- 1 października: Legia (Ekstraklasa, dom)
- 6 października: Hapoel (Liga Konferencji, dom)
- 9 października: Radomiak (Liga Konferencji, dom)
- 13 października: Hapoel (Liga Konferencji, wyjazd)
- 16 października: Górnik Zabrze (Ekstraklasa, wyjazd)
- 19 października: Śląsk Wrocław (Puchar Polski, dom)
- 23 października: Cracovia (Ekstraklasa, dom)
- 27 października: Austria Wiedeń (Liga Konferencji, wyjazd)
- 30 października: Raków Częstochowa (Ekstraklasa, dom)
Umówmy się, można było wyobrazić sobie znacznie łatwiejszy kalendarz. W przeciągu trzydziestu dni Lech na murawę wyjdzie aż dziewięć razy i czekają go spotkania o wyjście z grupy w Lidze Konferencji oraz batalie z bezpośrednimi rywalami w walce o mistrzowski tytuł. Dodajmy również, że podczas obecnej przerwy na reprezentacje, z kadry Lecha wyjechało aż piętnastu piłkarzy, co jest zdecydowanie największą liczbą spośród wszystkich klubów w Ekstraklasie.
„Faworytem do mistrzostwa Polski jest Raków”
Pozostając w temacie Ekstrakalsy, to w ostatnich dniach jesteśmy świadkami przerzucania na siebie presji. Niedawno Marek Papszun, trener Rakowa stwierdził, że głównym kandydatem do mistrzostwa kraju jest Legia, a w poprzednim sezonie ten sam ruch wykonywał w kierunku Lecha. Ostatnio swoje zdanie na temat walki o tytuł wyraził kapitan Lecha, Mikael Ishak.
– Lech co roku powinien walczyć o mistrzostwo, zdecydowanie. Patrząc jednak realnie, uważam, ze głównym faworytem do zdobycia tytułu jest Raków Częstochowa – ocenił Szwed w rozmowie z Piotrem Koźmińskim na łamach Sportowych Faktów.
Czy te słowa okażą się prawdziwe? Wydaje się, że rzeczywiście częstochowianie ponownie będą liczyli się w walce o najwyższe cele, ale sam Lech również powinien znaleźć się w ścisłym topie, jeżeli tylko odpowiednio pogodzi grę w Europie z polską Ekstraklasą. A czy tak się stanie? W sporej mierze odpowiedź na to pytanie poznamy we wspominanym wcześniej październiku.