„Dlatego zacząłem grać w piłkę…” – Hazard kontynuuje flirt z Realem
Eden Hazard i Real Madryt. Dramat romantyczny, którego zakończenia wciąż nie poznaliśmy. Obie strony chcą, ale przez przeszkody na ich drodze do tej pory nie mogły. Typowy scenariusz. Jednak nasuwa się pytanie: „Co dalej?”
Belg oko w stronę „Królewskich” puszczał już nie raz. Największa gwiazda Chelsea nie chciała jednak wystosowywać oficjalnych „transfer request” i zbytnio podpadać kibicom. Hazard dawał delikatne, aczkolwiek jasne sygnały na temat tego, co i gdzie chciałby robić w swojej przyszłości.
Tego lata w końcu może mu się to udać. Chelsea już podobno wyznaczyła cenę przekraczającą 100 milionów, jednak negocjacje z Realem „trwają”. Dużo z pewnością zależy od tego, czy zakaz transferowy londyńczyków zostanie przesunięty i najbliższego lata będzie można dokonywać wzmocnień. Pomijając jednak te kwestie, znów warto skupić się na samym zawodniku.
Eden Hazard kolejny raz w ciągu ostatnich kilku dni flirtuje z Realem. Najpierw został zapytany, co by polecił pewnemu „hipotetycznemu” zawodnikowi…
Pytanie do Edena Hazarda podczas sesji Q&A dla jednej z belgijskich stacji TV:
– Znam kogoś, kto gra w Anglii od 7 lat, w klubie z niebieskimi koszulkami. Wygrał tam wszystko i szuka nowych wyzwań. Chce go klub, grający na biało. Co byś mu polecił?
EH: – Kup mu białą koszulkę! pic.twitter.com/ZOlIeLTAKb
— Michał Gutka (@M_Gutka) March 20, 2019
Nie minęły trzy dni, a 28-latek nawiązał do osoby Zinedine’a Zidane’a, który wrócił na ławkę Realu. Hazard zapytany o swoje preferencje pomiędzy Francuzem a Roberto Martinezem, selekcjonerem reprezentacji Belgii, odparł: – Jako zawodnik, nie ma tu żadnego porównania, mam do Zidane’a ogromny szacunek, to mój idol. To dzięki niemu zacząłem grać w piłkę. Ale z racji triumfów, jakie osiągnęliśmy z Martinezem, poszedłbym za nim – dość dyplomatycznie zakończył Hazard.
Belg, myśląc logicznie, musiał pochwalić trenera swojej kadry, ale zdania o Zidane dają do myślenia. Trudno byłoby już zliczyć, ile razy zawodnik puszczał oko w stronę „Królewskich”. Robi to na tyle dyskretnie, że trudno mieć do niego o to pretensje, ale jednocześnie aluzje są więcej niż jasne…