Nic w świecie piłki nie elektryzuje tak bardzo, jak największe gwiazdy tego sportu. Fakt – można pójść na mecz polskiej ekstraklasy i dobrze się bawić. Można zobaczyć mecz średniaków Bundesligi i czuć to samo. Podobnych przykładów jest mnóstwo, jednak chyba każdy przyzna, że to właśnie starcia potentatów wzbudzają największe emocje. Nawet jeśli sam mecz nie porywa, widok wirtuozów futbolu (szczególnie na żywo) jest wyjątkowym uczuciem.
Możemy wymieniać wiele drużyn, które posiadają w swoich szeregach „cracka”. Możemy wskazać także kilka, które mają w swoich szeregach więcej niż jednego takowego gracza. Prawdziwym wyjątkiem są jednak kluby, w których niemal każdy zawodnik jest gwiazdą. Do tego grona należą właśnie hiszpańscy giganci, którzy zdominowali świat piłki. Biorąc pod uwagę ostatnie 15 lat, zarówno Real jak i Barcelona sięgały po Ligę Mistrzów czterokrotnie. Kojarzycie hasło: „NAJ nie bierze się znikąd”? Doskonale pasuje ono także tutaj – „naj” wzięło się z najlepszych na świecie piłkarzy.
Postanowiliśmy przygotować ranking 30 zawodników, którzy w ostatnich 15 latach mieli największy wpływ i udział w sukcesach hiszpańskich hegemonów. Żeby zestawienie było jak najbardziej czytelne i zrozumiałe, wzięliśmy pod uwagę jedynie graczy, którzy występowali w Realu bądź Barcelonie przez co najmniej trzy sezony. Skupiliśmy się na tym, co prezentowali właśnie w tych zespołach – ani przed, ani po. Jesteście ciekawi, co nam z tego wyszło?
30. Mesut Oezil
Niemiec od jakiegoś czasu kojarzony jest z zawodnikiem ociężałym, wypalonym, odcinającym od Arsenalu ogromne kupony. Cóż, patrząc na niego na boisku, nie da się zaprzeczyć, że jest w tym dużo racji. Dziesięć lat temu Oezil był jednak innym graczem, a w Barcelonie żałowano, że nie zdecydowano się po niego sięgnąć. 81 asyst w trakcie trzech sezonów to wynik wręcz zdumiewający. Nawet sam Cristiano Ronaldo nie był w stanie pojąć, czemu Real postanowił go sprzedać…
29. Yaya Toure
Choć jego lata świetności (a szczególnie bramkostrzelności) przypadły na okres w Manchesterze City, w Barcelonie dołożył dużą cegiełkę do jej sukcesów w erze Pepa Guardioli. Swego czasu uważany za jednego z najlepszych defensywnych pomocników na świecie, świetnie spisywał się także na środku obrony. Na początku naprawdę trudno było zrozumieć, czemu Guardiola sadza go na ławce kosztem pewnego 20-latka… Maszyna.
28. Pedro
Ktoś musi nosić fortepian, żeby ktoś inny mógł na nim grać. Choć Pedro nigdy nie był piłkarskim wirtuozem, odegrał nieocenioną rolę w drużynie niszczącej kolejce defensywy. Element pamiętnego trio „MVP”, którego zaangażowanie śmiało można by puszczać na Oxfordzie na wykładach z pressingu. Choć zwykle pracował przede wszystkim dla dobra drużyny, ma na swoim koncie także indywidualne osiągnięcia. To właśnie Pedro był jedynym zawodnikiem, który zdobywał bramki we wszystkich sześciu rozgrywkach, jakie Barcelona wygrała w 2009 roku.
27. Thierry Henry
Oceniając całą karierę, Francuz znalazłby się zdecydowanie wyżej. Do stolicy Katalonii przeszedł przede wszystkim z zamiarem wygrania Ligi Mistrzów, rok po tym, jak jego Arsenal poległ w finale w Paryżu właśnie z „Blaugraną”. Po przeciętnej kampanii 2007/2008, Henry był jednym z najlepszych graczy Barcelony w pamiętnym sezonie 2008/2009. Choć potem był już cieniem samego siebie, zasłużył sobie na znalezienie się w tym zestawieniu.
26. Pepe
Portugalczyk jest bez wątpienia jednym z najbardziej znienawidzonych przez fanów „Blaugrany” zawodników. Podczas dziesięciu lat na Santiago Bernabeu, był czarnym charakterem niemal każdego „El Clasico”. Regularnie dawał się we znaki m.in. Leo Messiemu, dla którego w wielu tych starciach był „rzepem”. Nieprzyjemne wspomnienia ma także wielu innych jego rywali, jednak był niezwykle cennym zawodnikiem. Swoim charakterem i determinacją niejednokrotnie przyczynił się do odwrócenia losu wielu spotkań.
25. Casemiro
Kiedy ściągnięto go z Sao Paulo, nic nie wskazywało na to, że stanie się kluczowym graczem „Królewskich”. Grał głównie ogony i dopiero będąc na wypożyczeniu w FC Porto w sezonie 2014/2015, stał się pomocnikiem „pełną gębą”. Okazał się brakującym ogniwem, kapitalnie scalającym obronę z pomocą, a nawet z atakiem. Real miał Makelele, miał Xabiego Alonso, teraz ma Casemiro.
24. Xabi Alonso
Prawdziwy mózg zespołu, który dopiero marzył o tym, by utrzeć nosa Barcelonie. Na Santiago Bernabeu trafił w 2009 roku i przez pięć lat był bezdyskusyjnym mózgiem drużyny. Zabezpieczał defensywę, regulował tempo gry, kreował. Swoją przygodę z Realem zakończył m.in. mistrzostwem Hiszpanii, ale i zasłużoną (drugą) Ligą Mistrzów.
23. Marc-Andre Ter Stegen
Obsada bramki Barcelony była przez długi czas obiektem wielu sporów. Do każdego znalazło się jakieś „ale”, każdy robił coś, co teoretycznie mógł robić lepiej. Niemiec, mimo że początkowo zdarzały mu się tak zwane „wielbłądy”, stał się jednym z filarów klubu z Camp Nou. Drużyna, w kontekście której niemal zawsze mówiło się głównie o graczach ofensywnych, nagle była – i wciąż jest – ratowana właśnie przez Niemca. Niektórzy mówią, że już teraz jest najlepszy na świecie, a zdecydowana większość umieszcza go w swoim „TOP3”. Spokój między słupkami na długie lata.
22. Eric Abidal
Co to był za gracz… Z jednej strony nie zdobywający bramek, nie notujący asyst całymi seriami, niewybitny technicznie. Mimo tego przez kilka lat trudno było sobie wyobrazić, że ktoś mógłby pasować do formacji defensywnej Barcelony bardziej niż on. Kiedy była taka potrzeba, dobrze radził sobie na środku obrony. Niezwykle ważny dla szatni, bardzo dobry i silny charakter. Pokazał to także kiedy walczył z nowotworem, po wyleczeniu którego wrócił do gry.
21. Toni Kroos
Piłka wycofana w okolice 16-18 metra, podejście jak od niechcenia, pozornie łatwy, niezbyt silny strzał po ziemi i… „dokręcona” futbolówka lądująca w sieci tuż przy słupku. Właśnie tak wygląda firmowe zagranie Niemca, które każdy fan piłki nożnej ma obecnie przed oczami. Toni Kroos to jednak przede wszystkim fenomenalny kreator, rozdzielający podania jak najlepszy dyspozytor. Krótkie podania, długie, technika, wizja… Poza szybkością, ma niemal wszystko. Do dziś pozyskanie go z Bayernu za 25 milionów uważa się za „piłkarską kradzież”.
20. Victor Valdes
Valdes, Valdes… Słuchając o hiszpańskim bramkarzu można natknąć się na dosłownie każdą opinię. Od A do Z. Jedni go nie znoszą, uważają, że grał tylko z powodu bycia wychowankiem. Regularnie popełniał amatorskie błędy i przyprawiał fanów Barcelony o palpitację serca niemal za każdym razem, gdy był przy piłce. Mimo wszystko trudno o kogoś, kto w owym czasie byłby lepszy w sytuacjach „sam na sam”. Z absolutną pewnością można stwierdzić, że bez niego nie byłoby triumfu w Lidze Mistrzów w 2006 roku.
19. Luka Modrić
Kiedy w 2012 roku ściągnięto Chorwata z Tottenhamu, przez długi czas uważano go za transferowy niewypał. Nijaki, niemrawy, niepewny, zagubiony… Wtedy jednak stało się coś, o czym marzy Jerzy Brzęczek względem pewnego pomocnika Napoli. Modriciowi coś „przestawiło się w głowie”, konkretniej w rewanżowym meczu Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi United, w którym wszedł z ławki i odmienił jego losy. Od tamtej pory jest jednym z najlepszych pomocników na świecie, co potwierdził przerwaniem hegemonii Messiego i Ronaldo, zgarniając Złotą Piłkę za 2018 rok.
18. Karim Benzema
Ocenienie Francuza także nie należy do najłatwiejszych. Przez lata był on „memicznym” zawodnikiem, przez wielu wyśmiewanym za marnowane sytuacje i niezbyt imponujące liczby. Dopiero odejście Cristiano Ronaldo pokazało, jak ogromną pracę wykonywał. Był idealnym partnerem dla „CR7”, a swoim mądrym poruszaniem się, ustawianiem oraz także kreowaniem sprawiał, że Portugalczyk mógł bić strzeleckie rekordy. Sam jednak także „ciułał” na swoje konto. Benzema zdobył w barwach Realu 239 bramek i brakuje mu jedynie czterech, by wyprzedzić Ferenca Puskasa, wskakując tym samym do TOP5 strzelców w historii „Los Blancos”.
17. Jordi Alba
Wystarczy powiedzieć, że Hiszpan dla wielu był i wciąż jest najlepszym lewym obrońcą na świecie. Idealnie zastąpił schodzącego ze sceny Erica Abidala, choć jest graczem o zupełnie innej charakterystyce. Na wskroś ofensywny, szybki jak błyskawica, ale przede wszystkim kapitalnie rozumiejący się z Leo Messim. To, co obaj panowie pokazują od lat, trudno nazwać inaczej niż telepatią. Kto wie, być może to nawet najlepsza współpraca na linii obrońca-napastnik, jaką świat widział od lat.
16. Neymar
Przypominając sobie to, co brazylijski crack prezentował na Camp Nou przez cztery sezony, nawet bezstronnemu kibicowi może być przykro, że już go tam nie ma. Choć wielu znienawidziło go za „nurkowanie” i przesadne reakcje na faule rywali, wychowanek Santosu przyniósł do Barcelony finezję, jakiej nie pamiętano od czasów Ronaldinho. Radość z gry, wyborna technika, do tego wręcz wyborna współpraca ze Suarezem i Messim. Był częścią „MSN”, jednego z najlepszych trio w historii futbolu. Szkoda, że wybrał Paryż.
15. Marcelo
Piłkarz skrojony pod Real Madryt. Zarówno grą, jak i charakterem. Brazylijczyk od lat jest jednym z liderów szatni, jej duszą towarzystwa, a zarazem zawodnikiem, który będąc w formie robi niebywałą różnicę. Choć nominalnie jest obrońcą, mógłby grać praktycznie wszędzie. Pamiętacie „Joga Bonito”? Marcelo byłby obecnie jego uosobieniem pod każdym względem.
14. Samuel Eto’o
Barcelona przez lata słynęła przede wszystkim z napastników z Ameryki Południowej. „Czarna Perła” sprawiła, że przez jakiś czas nie trzeba było za nimi tęsknić. Niesamowicie zwinny, szybki zawodnik, był skrojony pod grę w Barcelonie. Pierwszy do pressingu, skuteczny, a także niezwykle zasłużony. To jego gol w finale LM w 2006 roku dał Barcelonie nadzieję na pokonanie Arsenalu. Najskuteczniejszy był w sezonie 2008/2009, po którym – jak na ironię – Pep Guardiola bez żalu się z nim pożegnał.
13. Gerard Pique
Kariera wychowanka Barcelony mogła potoczyć się naprawdę w różny sposób, gdyby nie ściągnięto go z powrotem na Camp Nou z Manchesteru United za… pięć milionów. Młodziutki stoper, który miał być uzupełnieniem, może nawet „zapchajdziurą”, pod okiem Guardioli zanotował kosmiczny progres, niemal od razu wygryzając takich wyjadaczy jak Marquez czy Milito. Swoją grą do przodu i wyprowadzaniem piłki zyskał miano „Piquenbauera”, a obecnie od lat pełni w Barcelonie rolę „szefa defensywy”.
12. Luis Suarez
Jeśli karma istnieje, to odpłaciła się Barcelonie za wszystkie ogromne pomyłki na rynku transferowym właśnie Urugwajczykiem. „El Pistolero”, choć w pierwszych występach w Hiszpanii miał problemy z adaptacją i wystawiano go nawet na skrzydle, szybko stał się niezastąpiony. Do dziś wygląda, jakby w Barcelonie się urodził, wychował, a jego DNA było w bordowo-granatowych barwach. Nie dość, że jest pierwszym z obrońców, a w sezonie 2015/2016 potrafił zdobyć 59 bramek w 53 meczach, jest także wybornym playmakerem. Suareza dzieli kilka trafień od podium najskuteczniejszych zawodników w historii klubu, do tego ma na swoim koncie… ponad 100 asyst. Nieźle, jak na pięć lat gry. Można pokusić się o stwierdzenie, że to najlepsza „dziewiątka” w dziejach Barcelony.
11. Raul Gonzalez Blanco
Legenda, ikona, wzór, idol… Można tak w nieskończoność. Choć swój najlepszy okres przeżywał zdecydowanie przed 2005 rokiem, nie mogło go tu zabraknąć. Członek słynnych „Galacticos”, synonim sportowego ducha i gry fair-play. Jeden z nielicznych graczy Realu, z pełnym przekonaniem szanowany przez większość kibiców Barcelony. Z „Królewskimi” pożegnał się w niezbyt miłych okolicznościach, przez co mogliśmy oglądać go m.in. w Schalke. Przez ponad 15 lat zdobył dla Realu 323 bramki, będąc przez parę lat najlepszym strzelcem w historii klubu.
10. Iker Casillas
Podobnie jak w przypadku Raula, Iker jest jedną z twarzy Realu, który znamy. Wychowanek, ikona, swego czasu najlepszy na świecie na swojej pozycji. Ostatnie lata Casillasa w Realu nie były sielanką, ale zdecydowanie bardziej będziemy pamiętać go z tego, jak było wcześniej. Bezdyskusyjny numer jeden przez 15 lat, zarówno w klubie, jak i w kadrze. Drugi na liście zawodników mających na swoim koncie najwięcej gier dla „Królewskich”, tuż za Raulem. Śmiało można uznać go za jednego z najlepszych bramkarzy w historii.
9. Dani Alves
Podobnie jak w przypadku Suareza, pozyskanie go było strzałem w dziesiątkę. Przez lata uznawany za najlepszego prawego obrońcę świata, idealnie rozumiał grę Barcelony. Choć „Blaugrana” w czasach świetności była przede wszystkim kolektywem, miała pojedyncze elementy, których nie dało się zastąpić. Zresztą – patrząc na obecną Barcelonę, wciąż się nie da. Alves często raził wrzutkami do nikogo, ale nikt nie był takim „kotem”, jak on. Bez dwóch zdań jeden z najważniejszych elementów wielkiej Barcelony, także (a może przede wszystkim) w szatni.
8. Ronaldinho
Powoli wchodzimy w grono tych „naj”, wśród których nie mogło zabraknąć sympatycznego Brazylijczyka. Choć ósma pozycja jest dość dobrą, „R10” miał potencjał i możliwości, byśmy bez cienia wątpliwości umieścili go wyżej. Ronaldinho jest jednym z najlepszych graczy w historii, ale zarazem jednym z tych, w stosunku do których mamy największy niedosyt. Wielki piłkarz „skończył się” praktycznie w okolicach 2007 roku, mając 27 lat. Wtedy zszedł z poziomu, którym zachwycał. Mimo wszystko to właśnie on był główną postacią odbudowującej się Barcelony. To on przywrócił jej radość i piękno.
7. Sergio Busquets
„Gdybym mógł być którymś piłkarzem, chciałbym być Busquetsem” – mówił Vicente del Bosque. To właśnie Sergio był tym 20-latkeim, który wygryzł ze składu Yayę Toure. W historii futbolu widzieliśmy wielu kapitalnych defensywnych pomocników, ale nigdy takiego, jak on. Busquets jest po prostu unikalny. Słabo zbudowany, wolny, teoretycznie łatwy do przepchnięcia. Jak się okazało, wszystkie te „niezbędne” cechy można zastąpić wyborną techniką, antycypowaniem boiskowych wydarzeń, przeglądem pola, inteligencją. Takiego zawodnika chciałby każdy trener na świecie.
6. Carles Puyol
Każda drużyna musi mieć swój mózg, swoje ręce i nogi, ale musi mieć przede wszystkim serce. Tym przez lata był popularny „Tarzan”, którego śmiało można by wystawiać w pojedynkach gladiatorów. Myśląc o Barcelonie Guardioli, o sposobie gry, jaki preferuje Hiszpan, mogłoby się wydawać, że nie ma tam miejsca dla tak „archaicznego” obrońcy jak Puyol. Nikt jednak ani przez chwilę nie pomyślał, że Barcelona może grac bez niego. Wraz z Pique stworzyli świetnie uzupełniający się duet. Nigdy nie zapomnimy ducha walki Puyola, jego świecenia postawą fair play, a także wkładania głowy tam, gdzie inni bali się włożyć nogę.
5. Sergio Ramos
Tak jak Barcelona ma kilka swoich transferów, o których może mówić z dumą, tak Real ma Ramosa. Kupiony z Sevilli jeszcze jako nastolatek od początku był ważnym zawodnikiem „Królewskich”. Z biegiem czasu stał się jednak jego przywódcą i szefem. Ze względu na dość zaczepny styl gry można go albo lubić, albo nienawidzić. Nie da się natomiast nie doceniać tego, jak fenomenalnym jest piłkarzem. W obronie gra – jak przystało na Real – po królewsku, dowodzi kolegami niczym generał na pierwszej linii frontu, do tego jest niesamowicie bramkostrzelny. Nie da się zliczyć sytuacji, w których odwracał losy meczu, choć oczywiście tym najbardziej znanym jest finał Ligi Mistrzów przeciwko Atletico.
4. Andres Iniesta
Kolejny z nielicznego grona zawodników szanowanych przez niemal dosłownie wszystkich. „Don Andres” to niezwykle skromny, pokorny, dobry człowiek, nie wychylający się, omijający jakiekolwiek afery. Na murawie stawał się jednak zabójcą – oczywiście pod względem prezentowanych umiejętności. Skrojony pod Barcelonę , której akcje ofensywne napędzał jak mało kto. Pamiętne „Czy to jest ta akcja? Tak! To jest ta akcja! (…)” w wykonaniu Dariusza Szpakowskiego na zawsze zostanie jednym z piękniejszych wspomnień fanów „Blaugrany”.
3. Xavi
Generał. Szef. Profesor. Wirtuoz. Mistrz tak zwanych „kółeczek”. Uważany za jednego z najlepszych pomocników w historii, lider genialnego środka pola Barcelony z wymienionymi wcześniej Busquetsem i Iniestą. Numer jeden w liczbie występów w klubie, których licznik stanął na 767. Był moment, jeszcze zanim stał się jednym z najlepszych na świecie, w którym był bliski opuszczenia stolicy Katalonii. Został i to był najlepszy możliwy wybór – zarówno dla niego, jak i dla klubu.
2. Cristiano Ronaldo
Można było się domyślić, jak będzie prezentowało się nasze TOP2. Cristiano Ronaldo wystarczyła dekada, by pobić prawie wszystkie możliwe rekordy „Królewskich”. Niebywała osobowość, żywy przykład tego, jak wiele znaczy determinacja, wiara w siebie i pragnienie dążenia do doskonałości. Swoją osobą dawał 50% jakości gry Realu, mimo że często „machał rękami” czy „tylko stał i czekał na piłkę”. Najlepszą laurką jest dla niego to, jak wielkie problemy przechodzili „Los Blancos” po jego odejściu. Cristiano to po prostu więcej niż tylko piłkarz. O wręcz „chorej” średniej ponad jednej bramki na mecz na przestrzeni niemal dekady nawet nie wspominamy…
1. Leo Messi
Czy wybór mógł być inny? Nawet pomijając to, że nie każdy uważa Argentyńczyka za najlepszego w dziejach i po prostu „preferuje” Cristiano, numerem jeden tego zestawienia musiał być Messi. Choćby z racji tego, że jest wychowankiem klubu i spędza w nim całą karierę, co czyni go jeszcze bliższym Barcelonie. Już w 2007 roku, jako 19-latek, był w stanie zdobyć hat-tricka przeciwko Realowi. Na kosmiczny poziom wszedł w pierwszym sezonie Guardioli i nie schodzi z niego do dziś. Wiele osób mówi, że Cristiano Ronaldo to tytaniczna praca, a Messi to po prostu talent. Oczywiście – Argentyńczyk bez wątpienia dostał dar od boga, ale sam zrobił wszystko co mógł, by wykorzystać go do granic możliwości. „Samo” nic się nie utrzyma na szczycie, czego przykładem jest choćby Ronaldinho. Messi, nawet jeśli nie gra jak w poprzednich latach, rozwija inne aspekty gry. Ewoluuje. Staje się bardziej kreatorem gry, choć liczby wciąż ma imponujące. Raczej nie zobaczymy już piłkarza, który zdobędzie dla jednego klubu ponad 600 bramek i dorzuci przeszło 250 asyst…