Nowy lider Ekstraklasy. Ameyaw bohaterem, Raków znów cieniuje

30.08.2024

Miniderby Śląska pomiędzy Rakowem Częstochowa a Piastem Gliwice, patrząc na ligową tabelę, zapowiadały się nieźle. Wiele emocji to spotkanie nie dostarczyło, ale do… doliczonego czasu gry. Dopiero ostatnie minuty przyniosły jakiekolwiek ciekawe momenty i to jakie! Był zmarnowany karny i gol w 97. minucie. Ostatecznie Piast wyszarpał 1:0 po golu Michaela Amenayawa, dzięki czemu został nowym liderem Ekstraklasy.

Nudy na pudy

Zarówno Raków Częstochowa, jak i Piast Gliwice dość udanie zaczęli rozgrywki Ekstraklasy. Drużyna Marka Papszuna była czwarta przed siódmą serią gier, a Piast szósty. Obie drużyny lepiej grały w defensywie niż w ataku. Do tego styl gier śląskich ekip nie zachwycał postronnych kibiców piłki nożnej. W poprzedniej kolejce Raków oraz Piast wygrały swoje spotkanie, więc Papszun oraz trener „Piastunek” Aleksandar Vuković liczyli na przedłużenie serii.

Sześć strzałów, w tym zero uderzeń celnych — takim wynikiem zamknęła się pierwsza połowa spotkania. Trzydziestostopniowy upał na pewno przeszkadzał, jednak poza dobrą grą w defensywie dwóch ekip, fani nie mogli oglądać interesujących akcji. Często brakowało prawidłowej decyzyjności. Najbardziej w ofensywie starał się Damian Kądzior, lecz gracz Piasta wiele nie zdziałał.

Dużym problemem dla Rakowa były miniurazy zawodników, którzy kilkukrotnie leżeli na murawie podczas pierwszych 45 minut. Gorzej skończyło się to w przypadku kapitana drużyny Frana Tudora. Chorwat z powodu kontuzji musiał opuścić boisko przy ulicy Limanowskiego.

Znów długo nudy

Za jedną z groźniejszych akcji w całym meczu można uznać strzał z około 13 metrów w wykonaniu Norwega Jonatana Brauta Brunesa z 56. minuty. Piłka po uderzeniu wylądowała jednak ponad poprzeczką.

Druga połowa nie przyniosła zbytniej poprawy widowiska. Mecz się oglądało tylko trochę lepiej. W Piaście zawodzili chociażby niedoszły reprezentant Polski Michael Ameyaw, który łatwo przegrywał pojedynki, a Maciej Rosołek nie dostawał piłek. Gospodarze nie byli lepsi. Gustav Berggren i Władysław Koczerhin nie byli tempomatami, a ofensywny tercet grał słabo. Choć fakt, że w defensywie gości rządził Jakub Czerwiński, który dobrze wybijał futbolówkę i czyścił wszystko, co przed nim.

Ciekawiej było na trybunach. W 74. minucie spotkanie przerwano, bo kibice Rakowa odpalili…fajerwerki oraz race. Na pierwszy celny strzał kibice musieli zaczekać bardzo długo, bo aż do 86. minuty. Kądzior z półwoleja strzelił po podaniu Michała Chrapka, ale czujny był w bramce Kacper Trelowski.

Końcówka wynagrodziła

W doliczonym czasie gry obrońca Rakowa Milan Rundić w swoim polu karnym pociągał za koszulkę Czerwińskiego. Sędzia Marcin Szczerbowicz po obejrzeniu akcji na VAR-ze, zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. Strzał Dziczka obronił jednak Trelowski. Uderzenie w lewy róg bramki było po prostu słabe. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

Z lepszym humorem spotkanie kończyli goście. Dośrodkowanie Arkadiusza Pyrki z rożnego niefortunnie przedłużył Berggren. Do piłki doszedł Ameyaw, który z niedużej odległości wpakował piłkę do siatki. Było to trzecie ligowe trafienie skrzydłowego w obecnych rozgrywkach. Jego forma sprawiła, że pojawiły się plotki o powołaniu na Ligę Narodów. Na razie go nie otrzymał, ale jeśli tak dalej skutecznie będzie grał, to z pewnością wkrótce tej nagrody się doczeka.

Dzięki zwycięstwu Piast na co najmniej dwie godziny został liderem Ekstraklasy. Raków na swoim stadionie w sezonie 2024/2025 gra bardzo słabo. Na trzy mecze rozegrane przy ulicy Limanowskiego, drużyna Papszuna zdobyła tylko punkt. W żadnym wypadku nie jest to twierdza.

fot. screen Canal Plus