Onyszko: Moim zdaniem polscy trenerzy bramkarzy są na światowym poziomie

10.09.2019

Arkadiusz Onyszko, jeden z niewielu polskich piłkarzy wychowanych w Lublinie, którzy mogą z czystym sumieniem powiedzieć „tak, zrobiłem karierę”. Medalista olimpijski z Barcelony, wielokrotny reprezentant Polski, który grał praktycznie we wszystkich kadrach młodzieżowych aż doszedł do tej najważniejszej – pierwszej. Większość swojego piłkarskiego życia spędził w Danii, gdzie był bardzo cenionym golkiperem i jednocześnie nazwisko Onyszko było bardzo kontrowersyjne za sprawą jego książki. Po wielu życiowych perypetiach teraz wiedzie spokojniejsze życie, mimo że zajęć mu nie brakuje. 

Kim dzisiaj jest Arkadiusz Onyszko? Trener bramkarzy czy coś więcej? Wszak masz kilka projektów piłkarskich, na czele których stoisz.

Numer jeden jestem trenerem bramkarzy. To jest moja pasja, coś co mnie pociąga każdego dnia i dużo się przy tym uczę. Jak sobie pomyślę, jak trenowałem kilka lat temu, a dzisiaj, to rozwijam się mocno i poważnie. Mam poza tym swoją akademie piłkarską, która działa już kilka lat. Tam, jeśli chodzi o sprawy organizacyjne zajmuje się tym moja małżonka i to prowadzi. Ja staram się doradzać, organizować turnieje, wiem też do kogo uderzyć…

Może brzydko zabrzmi, ale dajesz swoje nazwisko.

Daje nazwisko, ale też konkret. Jestem głównie od spraw sportowych – jak trzeba zatrudnić nowych trenerów, to moja działka, sprawdzam jak to wygląda. Nadzoruje, gdy trzeba pozyskać pieniądze na turniej, to też jadę, bo jestem osobą medialną, rozpoznawalną i jest mi dużo łatwiej niż mojej małżonce. Ona zajmuje się takimi codziennymi papierowymi sprawami, bo tego jest dużo i trzeba pilnować, a ja nie mam na to czasu.

Natomiast Goldkeepers to jest pomysł na te czasy, które nas otaczają. Powstało z myślą o doszkalaniu bramkarzy i trenerów bramkarzy. Moim zdaniem polscy trenerzy w tej sferze bramkarskiej to jest top światowy. Sami siebie nie doceniamy i nie wierzymy w swoje możliwości, bo często robimy inne różne wydarzenia w Polsce, gdzie przyjeżdżają z całego świata trenerzy bramkarzy, a tak naprawdę, gdy popatrzysz na zachodnie drużyny, ilu naszych golkiperów broni w dobrych klubach, to my powinniśmy jeździć po świecie i uczyć też innych.

Dobrą reklamą dla waszej szkółki jest Tomasz Kucz, który pracował z wami i kilka dni temu podpisał kontrakt z Vitorią Guimaraes.

Z racji, że nie mieszkam w Warszawie, to Tomek trenował pod okiem Maćka Kowala i Tomka Grudzińskiego. Pierwszych z nich jest szefem szkolenia bramkarzy w Legii, a drugi od przygotowania motorycznego. Tworzymy tercet dobrze rozumiejących się ludzi, którzy uzupełniają się, bo każdy z nas ma swoje walory.

Tomek Kucz rzeczywiście trenował pod okiem Goldkeepers i podpisał kontrakt z Vitorią, a to nie jest słaby klub, więc cieszymy się, że mieliśmy jakiś tam wkład w jego sukces i rozwija się jako bramkarzy.

Jak wy patrzycie na Goldkeepers – to dla takich bramkarzy jak Kucz, którzy są w tej profesjonalnej piłce czy może coś dla młodych, np. 14-latków, którzy chcą się doszkolić?

Goldkeepers jest stworzony dla każdego! My stworzyliśmy to zwłaszcza dla osób z małych miejscowości, które nie mają możliwości przyjeżdżać na treningi do dużych miast i za nie płacić. Dam przykład: w małej miejscowości spiknęło się pięciu chłopaków i my chcemy zrobić szkolenia online, gdzie omówimy konkretne zagadnienia, np. 1 na 1, pokazywali ćwiczenie, jak się zachować, co do tego dobrać w treningu i będziemy to prezentować w mediach społecznościowych za jakąś opłatą. To będzie Goldroom, płacisz jakąś sumę pieniędzy, taką na którą wszystkich stać, nie musisz nigdzie przyjeżdżać, tylko siedzisz w domu, oglądasz szkolenie, nagrywasz sobie i wdrażasz sobie z kolegami podczas treningu. Właśnie z taką myślą wyszliśmy, żeby to było dla wszystkich bramkarzy, dla trenerów bramkarzy, którzy chcą się rozwijać. Teraz wszyscy są zabiegani, a dodatkowo oglądają każdy grosz, więc jeśli ma gdzieś jechać 200km, to musi zapłacić za benzynę, a jak szkolenie jest dwudniowe, dochodzi koszt zakwaterowania. A tu sobie siedzi w domu i odpala live z nami i dlatego ta firma została stworzona.

Nasuwa się pytanie czy trening bez obecności trenera może być efektywny? Nie ma szansy na bieżącą korektę błędów.

To prawda, ale my chcemy zrobić to tak, że część będzie merytorycznie objaśniona, a później pokażemy to na boisku w treningu. Jak to powinno wyglądać technicznie wzorowo. Chcemy to tak przygotować, żeby był idealny pokaz. Zresztą mi się wydaje, że dzisiaj wielu młodych piłkarzy trenuje sobie z Youtube’a. Wpisują sobie to, co ich interesuje i później kopiują na boisku, często nawet nie wiedząc dlaczego to robią. My chcemy wyjść do nich z propozycją mega profesjonalną, bo my wszystko pokażemy jak w książce. Merytorycznie omówimy, pokażemy tak, że nie będzie zrobić tego źle.

Właśnie dlatego naszły mnie wątpliwości czy to jest możliwe bez trenera.

Tak jak mówiłem to też jest dla młodych trenerów bramkarzy. Wspominałem, że spotyka się kilku chłopaków i jeden z nich jest albo chce być tym trenerem i wszystko widzi dokładnie, jak powinno wyglądać. Wspomniane 1 na 1, wie kiedy trzeba wyjść, jaka powinna być postawa, kiedy skrócić kąt, jak ułożyć ręce i nogi. Uważam, że trudno będzie to zrobić źle, bo masz to cały czas na wideo i możesz to sobie sprawdzić. Możesz nawet nagrać swój trening i porównać z naszym czy wyszło tak, jak wyjść powinno. Bardziej obawiam się wchodzenia na Youtube’a i robienia ćwiczeń bez świadomości, dlaczego je robię i czy jest mi to potrzebne.

Nawiązując do twoich słów, przypomniał mi się świeżo przeczytany artykuł w „Asystencie Trenera dzieci i młodzieży” pod tytułem „Trenerze dlaczego?”. W sensie, dlaczego jestem trenerem, ale i dlaczego trenujemy tak, a nie inaczej, dlaczego wykonujemy określone rzeczy itd.

I my to chcemy przedstawić przez wideo. Wrócę do tej sytuacji 1 na 1 z perspektywy bramkarza. Gdy napastnik spogląda na piłkę, dlaczego wtedy warto wyjść, skrócić kąt, bo on już nie widzi twojego ruchu. My to chcemy wytłumaczyć, bo ludzie, którzy są w Goldkeeper, tak jak ja, oni spróbowali tego na żywo. Grałem na bardzo wysokim poziomie i uważam, że skoro powiem, że tak jest, ludzie przyjmą to. Sam na własnej skórze tego doświadczyłem i chciałbym przekazać to innym.

Nie jest tajemnicą, że macie znajomości w świecie piłki. Czy wasi „podopieczni” mają szansę, dzięki temu dostać się na jakieś testy w lepszych klubach?

Na pewno, na pewno, bo tak jak sam dałeś przykład Tomka Kucza…

Mi bardziej chodziło o tych zawodników, którzy nie są w piłce seniorskiej, a pochodzą z małych miejscowości.

To jest też tak, że ja jestem przy reprezentacji Polski do lat 15, pracuje w Motorze, Maciek Kowal w Legii i nagle przyjdzie ci chłopak, którego nikt nie widział, a on na dwóch, trzech treningach zrobić coś takiego, że ty powiesz „wow”, to wiadomo, że go polecisz dalej albo sam weźmiesz do klubu, w zależności od jego sytuacji. Myślę, że jesteśmy najlepszą firmą, żeby doradzić bramkarzom i oni się rozwijali.

Skoro wspomniałeś, od niedawna jesteś przy kadrze U15 i dla ciebie to powrót, bo wcześniej była kadra U18…

Tak, byłem wtedy napuchnięty, bo to był czas świeżo po przeszczepie, gdy byłem po prochach i taki czerwony na buzi od tych leków. Rzeczywiście pracowałem przy reprezentacji Marcina Sasala, a to była kadra łączona 18-tka i 19-tka i było to ogromne wyróżnienie. Pamiętam, gdy występowałem jeszcze jako zawodnik z orzełkiem na piersi we wszystkich młodzieżowych reprezentacjach i w pierwszej również. I jeśli masz przerwy ileś tam lat, bo nie uprawiasz czynnie sportu, jesteś trenerem bramkarzy i nagle dostajesz powołanie, gdy dzwoni ktoś z PZPN-u – bo do mnie dzwonił szef szkolenia bramkarzy Andrzej Dawidziuk – to nawet nie pytasz się, jakie za to przysługują pieniądze, bo to jest tak ogromny zaszczyt. Szczerze, nie wiedziałem jakie są pieniądze i czy w ogóle, ale jak zakładasz koszulkę z orłem, dopiero możesz to docenić po wielu latach, gdy nie jesteś już w tym kręgu zawodniczym. Mogę powiedzieć, że jestem dumny, że noszę na zgrupowaniu koszulkę z orzełkiem!

Bez względu na to czy jest to kadra U15, czy pierwsza reprezentacja.

Oczywiście, dla mnie nawet mogłoby to być U12. Ogólnie to powinien być cel każdego z młodych bramkarzy, że idąc na trening musi widzieć siebie za kilka lat w bluzie z orłem, bo to ogromne wyróżnienie, bez względu na wiek, w którym jesteś.

Dużo różni się praca trenera na zgrupowaniu kadry od tej, którą wykonujesz codziennie w klubie?

Dużo, bo jeśli jesteś trenerem bramkarzy w kadrze i zawodnicy przyjeżdżają na pięć dni, to jest głównie selekcja. Podpatrując ich na treningach, masz kilku najbardziej utalentowanych bramkarzy w Polsce i na tej podstawie musisz zobaczyć, który zasługuje żeby w tej reprezentacji być. W przeciągu pięciu dni tak naprawdę nie możesz im zrobić żadnego treningu taktycznego czy ich nauczać czegokolwiek, ewentualnie możesz im coś podpowiedzieć, ale nauczyć trudno, bo oni mają już wyrobione nawyki, czyli ja dostosowuje ćwiczenia do treningu, który odbędzie się w danym dniu, ale też stoję obok i obserwuje ich oraz im podpowiadam, ale to jest całkiem coś innego. W klubie robisz trening pod taktykę, którą masz i niwelujesz błędy – np. przychodzi nowy golkiper i ma zaległości w jakimś aspekcie i go po prostu doszkalasz i poprawiasz, a na kadrze nie ma na to czasu po prostu.

Jak widzisz rolę trenera bramkarzy? Wiadomo, że trening bramkarzy różni się od treningu reszty zespołu, choćby dlatego, że jest bardziej zindywidualizowany, ale jednak pierwszy trener będzie twoim szefem, więc na jakiej zasadzie będzie relacja pomiędzy pierwszym trenerem a trenerem bramkarzy?

Wiesz co, fajnie, że zadałeś to pytanie. To są dwa aspekty tego wszystkiego. Gdy byłem na pierwszej sesji kursu UEFA A Golkeepers – to weszło od niedawna w PZPN-ie, bo wcześniej byłeś bramkarzem, kończyłeś karierę i zostawałeś trenerem bramkarzy, często nie wiedząc nawet, co powinieneś robić albo dlaczego robisz określone rzeczy, bo nie było tej metodyki nauczania od podstaw – na którym nam wmawiano, że trener bramkarzy nie zakłada już rękawic, bo on robi trening bramkarski, tak jakby był pierwszym trenerem. Na egzaminach musieliśmy zrobić taktykę współpracy bramkarza z obrońcami i defensywnym pomocnikiem i trzeba było poprowadzić taki trening, np. stałe fragmenty gry, włącznie z tym, że zawodnik wchodzący z ławki powinien być informowany przez trenera bramkarzy, gdzie stoi przy danym stałym fragmencie gry w obronie i tak nas uczono. Zauważyłeś, że wielokrotnie nie zakładam rękawic, bo to też jest tak, że mając rękawice na sobie, to jesteś tylko trenerem bramkarzy, a bez nich coś jakby równoległym trenerem w sztabie szkoleniowym.

Z naciskiem na bramkarzy…

Tak jest. Wiadomo, że pierwszy trener jest najważniejszy, bo on jest odpowiedzialny za wszystko, za wynik. Teraz w Motorze jest trener Mirosław Hajdo, który ze mną rozmawia, dyskutuje i wspólnie wybieramy bramkarzy. Ja mówię swoje zdanie, ale pamiętając, że to trener dokonuje ostatecznego wyboru i uważam, że ta współpraca układa się bardzo dobrze.

Przygotowując się do naszej rozmowy, przyjrzałem się do twoich wypowiedzi, w których zaznaczałeś, że mamy bardzo dobrych bramkarzy właśnie dlatego, że ich trening jest mocno zindywidualizowany.

O właśnie, nie dokończyłem, bo wspomniałem o dwóch aspektach szkolenia bramkarzy. Niedawno byłem w TVP i zadano mi pytanie, dlaczego tak dobrze szkolimy bramkarzy. W każdej drużynie masz trenera bramkarzy i to oznacza właśnie tą indywidualizacje treningu bramkarzy, czyli codziennie mają trening indywidualny, a zawodnicy z pola tego nie mają. Rzuca się ich wszystkich do wora i trenują razem. Zobaczmy na wielkie kluby, bardzo obserwuje teraz Juventus i tam masz trenerów od poszczególnych formacji – napastników, obrońców i to jest bardzo zindywidualizowane, ale ich na to stać.

Przerwę i dopowiem to, co wspominał, w którymś z wywiadów Wojciech Szczęsny, że trener bramkarzy w Juve ma swojego asystenta!

My jeszcze do tego nie doszliśmy finansowo, ale pewnie za 10-20 lat i u nas tak będzie. Ja bym chciał, żeby kluby w Polsce płaciły na czas, a potem reszta (śmiech). Ale wracając, bramkarze są dobrze szkoleni, bo mają swoich trenerów, bo mają trening indywidualny i tak jest codziennie, osobno trenując stricte oni.

Jeśli jesteśmy przy szkoleniu, odejdę trochę od twojej działki. Bramkarzy mieliśmy odkąd się interesuje piłką albo dobrych, albo bardzo dobrych/wybitnych. Napastników obecnie mamy trzech na światowym poziomie. Obrońców też kilku doczekaliśmy się na bardzo dobrym poziomie, ale pytanie, dlaczego mamy jednego zawodnika pokroju Piotra Zielińskiego?

To jest pytanie może nie do mnie, bo jednak mogę bardziej odpowiadać za trening bramkarski.

Dlatego to jest pytanie do Arkadiusza Onyszki nie jako trenera bramkarzy, ale Arkadiusza Onyszki osoby, która jest w piłce od dłuższego czasu.

Wiesz co, jeśli chodzi o takich zawodników zawodników ofensywnych takich, którzy kreują grę, to tu jest właśnie problem zindywidualizowania treningu. Musi być ktoś w klubie zatrudniony, żeby cały z nimi pracował, analizował mecze razem z drużyną. Robić trening pod tych zawodników, wziąć nawet juniorów i próbować robić trening tak, by on cały czas rozgrywał piłkę i był pod grą, ale to byłyby ogromne koszta, żeby zatrudniać takich ludzi tylko dla jednej pozycji. My w dzisiejszych czasach kupujemy gotowych takich piłkarzy, ale nie trenujemy takich zawodników i ja nie widziałem takiego treningu stricte pod tych kreatywnych zawodników, dlatego uważam, że to jest problem.

Czyli uważasz, że niemożliwym jest wychowanie takiego zawodnika przy normalnym treningu z drużyną? Ale nie mówię o jednym, ale o iluś tam.

To musi być też określony zestaw cech. Środkowy pomocnik jest takim reżyserem całej gry i on musi być trochę jak bramkarz, który z tyłu wszystko widzi i tym dyryguje. Natomiast pomocnik musi mieć cechy przywódcze, bo on dostaje piłkę, rozgrywa ją, dyryguje zespołem i to musi być też osoba bardzo inteligentna, która rozumie taktykę, umie się przestawić w momencie, gdy nie idzie i wie, co trzeba zrobić, żeby to zmienić. Nie jest to takie proste, dlatego może nam nie idzie. Oczywiście bez dobrego wyszkolenia technicznego to niemożliwe i tu też kłania się trening indywidualny, a w takim treningu z całą drużyną to jest zbyt mały czas, bo niewiele czasu wtedy poświęcasz jednemu zawodnikowi.

To ciekawe, co mówisz, że ten środkowy pomocnik musi być nieco jak bramkarz – widzieć więcej. Bramkarz ma przed sobą całe boisko, a pomocnik ma część przed sobą, część za plecami.

To też jest tak, że musisz się urodzić z tymi cechami, bo ich nie jesteś w stanie wytrenować. Jeżeli chodzi o Duńczyków, to mają wspaniałych zawodników na tej pozycji. Kiedyś Michael Laudrup, teraz Christian Eriksen. Jeśli chodzi o Eriksena, to on jest ode mnie z klubu, tzn. gdy grałem w Odense, on przychodził na treningi. Widziałem go kilka razy w treningu, bo to był moment, gdy grał w młodzieżówkach i zaraz miał iść do Ajaxu. Gdy on wchodził do szatni, ja nie widziałem u niego jakiegokolwiek stresu, mimo że był bardzo młody. On wchodził i grał jakby był tam od nie wiadomo jakiego czasu. Był bardzo pewny siebie, na treningach nie bał się brać piłkę do siebie, być cały czas pod grą. U nas też jest tak, że jak młody wchodzi, to starsi zawodnicy mówią „nie rób to, nie rób tamto”, a na zachodzie tego nie ma. Tam nie było takiej hierarchii.

Jak sobie porównasz Danie do Polski i sposób w jakich oni kształtowali tych piłkarzy to była duża różnica?

Jest duża różnica, bo tam jest rozpowszechniony ten trening indywidualny, bo tam jest trening nie tylko dla bramkarzy, ale też dla obrońców i innych formacji. Kluby na to stać, ale z drugiej strony od małego uczą ich bardzo dużo techniki zamiast biegania. Grałem z wieloma zawodnikami duńskimi, którzy byli bardzo dobrze wyszkoleni technicznie i jest duża różnica pod względem finansów. Tam nie ma czegoś takiego, że ktoś nie awansuje, bo nie ma pieniędzy albo ktoś spada i klub się rozpada, bo ktoś się obrazi i odchodzi. Sponsorzy dają dalej pieniądze na klub, bo też jest duży patriotyzm lokalny i jeśli firma jest z konkretnego miasta, to łoży pieniądze na lokalny klub, bo to jest i przyjemność, i swego rodzaju obowiązek, bo tak jest tam przyjęte. U nas najchętniej by nikt nie dawał pieniędzy…

Można też zauważyć, że z Danii wielu zawodników idzie do Ajaxu.

No tak, bo są młodzi i dobrze wyszkoleni technicznie i taktycznie. Przy dużych klubach stać ich na treningi spersonalizowane dla zawodników.

Kiedyś opowiadałeś o analizie wideo pod tym kątem, że w Danii nie było takiego rozkładania meczów na czynniki pierwsze, zwłaszcza mowa o tych przegranych, nieudanych. Zaznaczę, że te wywiady, o których mówię udzielałeś kilka lat temu i czy z perspektywy czasu zmieniłeś na ten temat zdanie?

Bardzo mi odpowiadał właśnie ten model duński. Analiza meczu, jeśli była taka potrzeba i jeśli już naprawdę graliśmy bardzo słabo, to pokazywali, ale zazwyczaj stawaliśmy w kółku przed treningiem i trener mówił to, co miał do ciebie do wyjaśnienia. Nikt na nikogo nie krzyczał, nikt nikogo nie straszył, sama konstruktywna krytyka.

Uważam, że w każdym meczu popełnisz błędy. Im mniej ich popełnisz, tym większe szansę na zwycięstwo. Ale nigdy nie zagrasz perfekcyjnie, bo w każdym spotkaniu przydarzy ci się mały błąd. Jeżeli popełniłeś już jakiś błąd i masz tego świadomość to, żeby go zniwelować i go poprawić, nie ma innej możliwości niż wyjść na boisko i to zrobić. Możesz oglądać, przeanalizować, ale to musi być bardzo krótko, zwłaszcza u bramkarzy. To jest trochę tak, jak z kierowcami F1. Bo, jeśli taki kierowca pójdzie na pogrzeb i zobaczy jakie są konsekwencje szybkiej jazdy, to on pedału gazu nie wciśnie do końca, tak samo jest z bramkarzami. Jeśli on będzie cały czas przyjmował do wiadomości, że w tej sytuacji mógł zachować się inaczej, w tej sytuacji to mógł poprawić – a jest ryzyko, że w każdym meczu może tak być – to w pewnym momencie zwątpi w siebie i straci pewność siebie. Dlatego musimy na to bardzo uważać i jeśli chodzi analizę meczową, czasem wolę odpuścić i nie wytykać nic po meczu, gdzie coś zrobił, to lepiej samemu to obejrzeć jako trener i później wyjść z nim na boisku i poprawić w konkretnych ćwiczeniach, nie mówiąc mu o tym nawet. Taka jest moja filozofia.

Czyli zawodnik może nieświadomie ćwiczyć coś, co mu szwankuje.

Tak, bo jak ja będę mu to wmawiał, to ja pamiętając ze swojego doświadczenia, że w każdym meczu mogłem zrobić coś lepiej, inaczej, ale przyjmowanie cały czas negatywnych informacji prowadzi do braku pewności siebie. W pewnym momencie dochodzisz do punktu, że ku*wa, skoro tu mogłem lepiej się zachować, tam również, to kiedy ja dobrze zrobiłem?… Dlatego byłbym ostrożny w takich dogłębnych analizach, bo ona powinna być bardziej potrzebna zawodnikowi niż trenerowi, a błędy powinno się poprawiać na boisku, a nie na wideo.

Krótko mówiąc to, co trener wie na podstawie analizy, a to, co przekaże zawodnikowi to dwie różne rzeczy.

Tak!

Na podstawie tego o czym mówisz przypomniały mi się słowa Tomasza Pasiecznego, skauta Arsenalu, u którego byłem na szkoleniu. On wprawdzie nie specjalizuje się w skautingu bramkarzy, bo wiadomo, że trenerzy bramkarzy zauważą znacznie więcej aspektów, ale jedną z takich składowych raportu było to, jak golkiper zachowuje się po błędzie – czy nie zmienia swojej postawy, czy może go to zdeprymować.

Bramkarz jak popełni błąd, ale później broni pewnie, jak gdyby nic się nie stało, to znaczy, że ma mocną psychikę i trzeba na niego stawiać. Natomiast, gdy bramkarz po błędzie spuści głowę i przestaje dyrygować zespołem, mamy ogromny kłopot, bo on grając następne minuty nie myśli o tym, co się dzieje na boisku, tylko analizuje błędy, a nie ma to na czasu. Nie lubię też, gdy bramkarz po straconym golu leży na murawie, spuszcza głowę, tylko bierze piłkę, rzuca na środek, krzyknie „jedziemy dalej” i tyle, bo pokazujesz też jaki jesteś kozak. Po prostu nie lubię takiego rozżalania się nad sobą, wolę takich gości z charakterem, silnych.

Ogólnie bramkarze kojarzą się z mocnym charakterem.

Nie wyobrażam sobie bramkarza, który jest leniem. Trening bramkarski jest naprawdę trudny i wymagający. Wbrew temu, co niektórzy mówią, trzeba naprawdę dużo myśleć w tej bramce, bo jest wiele rzeczy, o których trzeba pamiętać. Jak postawić nogę, jak skrócić kąt, gdzie trzeba stać… To nie jest tak, że założysz rękawice i już jesteś bramkarz. Trzeba być naprawdę inteligentną osobą.

Nawet oglądając materiały wideo czy czytając wywiady z trenerami bramkarzy, wspominają o tym, że kluczowymi kwestiami są takie rzeczy jak wybicie z konkretnej nogi do piłki, czyli coś, co ma gigantyczny wpływ na zasięg ramion.

No tak, dla przykładu ja przez 30 lat nie wiedziałem, że do prawej strony wybijam się z lewej nogi. I tak wychodząc na mecz modliłem się, żeby nie strzelali mi na prawą stronę, bo źle się z tym czułem, zawsze mi czegoś brakowało. Przyjechałem do Odense, trener obejrzał moje mecze i mówi „Arek, musi trenować prawą nogę”. I teraz wyobraź sobie, że w wieku 30 lat on na treningu uderzał mi na lewą stronę 10 razy, a na prawą 30, tylko po to, żeby mi wyrobić nawyk. Tylko z racji tego, że nie było to naturalny nawyk wytrenowany od małego, nawet jeśli robiłem to poprawnie, to wracając np. po dwóch tygodniach z wakacji znowu musieliśmy robić to samo. Bo tak jest, że jeśli coś robisz za młodu, zostaje w głowie, ale jeśli nauczysz się w wieku dorosłym, musisz cały czas to sobie przypominać i pobudzać do tego układ nerwowy.

To o czym wszyscy trenerzy mówią – żeby jak najszybciej weszło w krew i było automatyzmem, o którym nawet nie myślisz, tylko robisz.

Dokładnie, tak jak mówisz.

Korzystając, że rozmawiamy w czasie przerwy na kadrę, nie sposób nie wspomnieć o tym. Wspominałeś, że bardzo cenisz sobie Kamila Grabarę, ale zadam naiwnie odwieczne pytanie – Wojciech Szczęsny czy Łukasz Fabiański? Mimo tego, że wiem, iż trudno powiedzieć ten albo ten i skończyć temat.

Hmm, u mnie też się to zmieniało na przestrzeni lat. Wcześniej bardzo lubiłem Szczęsnego, to znaczy dalej go lubię i bardzo cenię, daj boże, żeby każdy grał w takich klubach jak Wojtek. Łukasz Fabiański to taki chłopak spokojny, wyważony, a ja takich nie lubię, ale z czasem trzeba było docenić, że w tych klubach, w których grał zawsze był wyróżniającym się zawodnikiem. Do tego zawsze, gdy wchodził za Wojtka Szczęsnego, to zawsze coś się wydarzyło – czy czerwona kartka, czy kontuzja itd. – dlatego trzeba go docenić, bo nawet patrząc przez pryzmat wywiadów Fabiańskiego można stwierdzić, że to jest taki dżentelmen i bardzo wyważony facet. Obydwu bardzo cenię, ale teraz bym powiedział, że ze wskazaniem na Fabiańskiego, ale też trudno tak wyrokować, bo to dwóch fantastycznych bramkarzy grających w wielkich klubach i co by trener nie wybrał to będzie dobrze dla kadry. Jeśli chodzi o Kamila Grabarę, widziałem go na ME U21 we Włoszech, podoba mi się jego styl, podejście do życia – bardzo pewny siebie i znający swoją wartość – a przy tym jest mega w porządku gość.

Właśnie mówiłeś, że on ma charakter dobry na zagranicę, ale nie na Polskę.

My nie lubimy takich ludzi bardzo pewnych siebie, mówiących co myślą. Takich ludzi się eliminuje w społeczeństwie, czeka się na ich potknięcia i żeby im dokopać. Wiem to po sobie, jak mnie zatrudniali w Danii, chcieli żebym wszedł do szatni z wypiętą klatą do przodu i było widać, że jestem osobą wiodącą. Przede wszystkim musisz być bardzo dobrym zawodnikiem, żeby ludzie za tobą poszli, ale tam oczekują, żebyś ty zrobił różnicę, a nie przychodzę ze spuszczoną głową i się przedstawiam po cichu. Jak mają zapłacić duże pieniądze, chcą kogoś, kto wejdzie do drużyny i da jakość.

Nie tylko piłkarską, ale też mentalną.

Zwłaszcza w trudnych chwilach, gdy nie można spuścić głowy, tylko dalej trzeba mobilizować do pracy. I taki jest Grabara, na którym nie robiło wrażenia, że trenuje z pierwszym zespołem Liverpoolu. Dla niego było coś takiego jakby tam był od wieków. Do tego jest bardzo dobrze wyszkolonym golkiperem i pewnie kwestią czasu jest, gdy dostanie powołanie do pierwszej kadry. Poza tym mamy jeszcze Bartka Drągowskiego, Łukasza Skorupskiego, Radka Majeckiego, mamy naprawdę duży urodzaj.

Aż szkoda, że nie wyrównało się po pozycjach, bo mamy wielu, a broni tylko jeden…

Dopóki nie będzie nas stać, żeby treningi były bardziej indywidualne, to nie będziemy produkować wielu dobrych zawodników. Ale uważam, że poszło wszystko w dobrą stronę, bo w wielu akademiach piłkarskich dzieci trenują już od piątego roku życia. Myślę, że przyjdzie w końcu moment, że w końcu będzie urodzaj tych piłkarzy, a niektórych rodziców już stać, by płacić za treningi indywidualne. Mam na instagramie wielu kolegów piłkarzy, którzy prowadzą treningi np. z napastnikami, ale nie widziałem treningu dla pomocników. I tu jest ten kłopot, o którym wcześniej rozmawialiśmy.

Wracając do bramkarzy, chciałem się spytać o Marcina Bułkę i ogółu wyborów młodych piłkarzy, jeśli chodzi o prowadzenie kariery. Trudno mu się dziwić, że wybrał PSG, bo trudno się oprzeć pokusie tego, że codziennie trenujesz sobie z Neymarem, Mbappe czy Cavanim, ale wiesz jednocześnie, że szans na regularną grę – bardzo ważną w jego wieku – nie masz zbyt wiele.

Widzisz, to jest takie bardzo polskie podejście. Masz szansę niewielkie… Skoro Marcin Bułka jedzie do PSG, to znaczy, że coś w sobie ma, skoro taki klub go kontraktuje i kto mu broni, żeby on grał? On ma wyjść na boisko i pokazać, że jest lepszy. W tym momencie musisz być takim trochę skurczybykiem, nie patrząc jak u nas, a to kolega, tylko udowadniać, że jesteś najlepszy. Oczywiście musisz mieć szacunek do kolegów, ale na boisku ty robisz wszystko po to, żeby każdy widział, że ty zasługujesz na grę. U nas się przyjęło, że „o trener mnie nie lubi” i tyle. Nie, nie ma czegoś takiego!

Bardziej mi chodziło o porównanie sytuacji i wyborów zawodników. Kamil Grabara odszedł do słabszych klubów i ma obiektywnie patrząc większe szansę na regularną grę niż Bułka.

No Bułka zadebiutował, ale nawet jeśli nie będzie grał, to z PSG ma wszędzie otwarte drzwi. Ogólnie uważam, że młodzi ludzie powinni wyjeżdżać na zachód. Powinni uczyć się szkoły życia, języków, a im szybciej zobaczą jak to jest, tym lepiej dla nich. My w Polsce tu się z nimi głaszczemy, a tam nie ma czegoś takiego. Tam jest rywalizacja, każdy chce być numerem jeden, nie ma tam kolegów. To jest dobra szkoła życia. Na zachodzie trochę inaczej ludzie do tego podchodzą, bo liczę się „ja”. W Danii, gdy się spytają człowieka, kto jest najważniejszy, każdy odpowie „ja”. Gdyby mnie się spytali, powiedziałbym, że rodzina, pan Bóg, papież, a na końcu byłbym ja, bo głupio byłoby nam powiedzieć w ten sposób i okazać się egoistą, a na zachodzie tym się nie przejmują i nikt tego źle nie odbiera, bo każdy ma jedno życie i chce żeby jemu oraz jego rodzinie było jak najlepiej.

Rozmawiał Rafał Szyszka

fot. główne: Tomasz Lewtak(motorlublin.eu)